Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Pożegnaliśmy pana Tadeusza Obrzuda...

Treść


.
POŻEGNALIŚMY PANA TADEUSZA OBRZUDA
wieloletniego kościelnego parafii Świętej Elżbiety Węgierskiej
w Starym Sączu
 
    Trudno żegnać osoby, z którymi byliśmy związani przez wiele lat. Zmarli pozostają wśród żywych, zajmując miejsce w ich sercach i pamięci: bliskich, przyjaciół, znajomych. Tych, z którymi i dla których pracowali. Przeważnie jest tak, że żyjąc cicho wśród ludzi nie myślimy, czy w ich życiu pozostawiamy ślad swego istnienia, swej działalności. Pan Tadeusz uczestniczył w życiu wielu starosądeczan. Uczestniczył w ich najważniejszych uroczystościach. Był obecny podczas ich chrztu, Pierwszej Komunii Świętej, bierzmowaniu, posługiwał przy zawarciu sakramentu małżeństwa, uczestniczył w pogrzebach. Dla wielu, był świadkiem wszystkich tych uroczystości. Cichy, skromny, życzliwy, usłużny i pracowity. Taki pozostanie w naszej pamięci. Poproszony o przysługę w organizowanych pod patronatem „Z Grodu Kingi” przedsięwzięciach, zawsze chętnie pomagał. Przyjmował przywożone z drukarni pachnące farbą gazetki i z zaangażowaniem je rozprowadzał. Wiem od mieszkańców Grodu Kingi, że gdy dowiedział się o „ludzkiej biedzie” - z serca wspierał potrzebującego i tym także, oprócz codziennej postawy, zjednał sobie życzliwą pamięć ludzi. Po jego śmierci słyszałam słowa: „Umarł Dobry Człowiek!”
.

.
    Tadeusz Obrzud urodził się 14 grudnia 1940 roku w Starym Sączu. Był synem Bolesława i Józefy z d. Plichty. 20 listopada 1965 roku zawarł związek małżeński z Kazimierą Wójciki i doczekali się pięciorga dzieci: czterech synów i córki.
Pracę w kościele św.Elżbiety rozpoczął we wrześniu 1962 roku, a z powodu ciężkiej choroby, z którą walczył przez dwa lata, zakończył w grudniu 2011 r.
Tadeusz Obrzud zmarł 9 lipca 2012 r.
Uroczystej, koncelebrowanej Mszy św. przewodniczył i homilię wygłosił ks.prałat Alfred Kurek - wieloletni proboszcz w Starym Sączu, który powiedział:
„Czcigodni koncelebransi, na czele z braćmi zmarłego, księżmi: Stanisławem i Pawłem! Drogie Siostry zakonne. Zacna Rodzino zmarłego śp.Tadeusza, i wszyscy uczestnicy tej uroczystości pogrzebowej.
    Gdy stajemy przed trumną zmarłego cisną się do naszej wyobraźni słowa wypowiedziane do człowieka przez Pana Boga. „Pamiętaj człowiecze, żeś z prochu powstał i w proch się obrócisz”. To była zapowiedź Boga po grzechu pierworodnym, że śmierć dotknie każdego człowieka. Pan Bóg stworzył człowieka, jako istotę nieśmiertelną, na obraz i podobieństwo Boże. Obdarzył go wspaniałymi darami nadprzyrodzonymi - życiem Bożym, czyli łaską uświęcającą i prawem do szczęścia wiecznego z Bogiem.
Człowiek otrzymał także dary pozanaturalne - wolność od cierpień, chorób i śmierci. Wszystkie te dary pierwsi rodzice otrzymali warunkowo - o ile będą służyli Stwórcy. Stało się inaczej - człowiek zbuntował się - wypowiedział Panu Bogu - NIE. Nie będę służył -naśladując zbuntowanych aniołów - i utracił wszystkie dary, a na siebie ściągnął cierpienie i śmierć.
Od tego czasu śmierć stała się zjawiskiem powszechnym i pewnym. Nikt nie wykupi się od śmierci. Umiera: król i papież, prezydent i podwładny, bogaty i biedak, najwięksi mocarze tego świata i żebracy.
W tym względzie panuje równość i sprawiedliwość. Niektórzy wprawdzie pobudowali sobie piramidy, mauzolea, pomniki, wspaniałe grobowce, ale wszystko to marność tego świata. W odniesieniu do wieczności.
Nic chyba nie jest tak pewne na tej ziemi, jak śmierć człowieka, chociaż nie znamy jej okoliczności - kiedy nastąpi? Jutro, za kilka dni czy lat? Gdzie? - w domu, w szpitalu, na ulicy w samolocie, w obcym kraju?
Jaka to będzie śmierć? Nagła, poprzedzona cierpieniami, długą chorobą itp.
Ale czy to takie ważne? Może i lepiej, że nie znamy tych okoliczności, bo pewnie ciężko byłoby nam żyć. Człowiek ucieka od tej myśli, że to ja mogę umrzeć. Czytamy klepsydry, bierzemy udział w pogrzebach, odwiedzamy cmentarze, ale tak ciężko nam pomyśleć: „A co ze mną będzie?”
Przeczytana przed chwilą przypowieść Pana Jezusa wzywa nas do czuwania. Śmierć porównana jest do złodzieja - może przyjść znienacka, niespodziewanie. Kto z tych trzydziestu osób, którzy w ostatnią sobotę i niedzielę utopili się, myślał o śmierci? Kto z nich był przygotowany na spotkanie z Panem na Sądzie?
Myśl o śmierci, o życiu wiecznym, to nie bezczynność - nic nie będę robił, bo i tak umrę. Czuwanie to dobre czyny i zasługi w służbie Bogu i bliźniemu, gromadzone przez całe życie, przybliżające człowieka do zbawienia. Nie rok czy miesiąc przed śmiercią.
Jakże dzisiaj wielu ludzi najpiękniejsze lata życia, młodości, przeżywa z dala od Boga. Może sobie czasem myślą, że jak będę na emeryturze, to wtedy pomyślę o zbawieniu, o pojednaniu się z Bogiem. A kto nam zapewnił, że dożyjemy do emerytury, że będziemy mieć czas na powrót do Boga? Siadasz za kierownicę, wychodzisz na drogę, jedziesz pociągiem czy samolotem i nie wiesz, czy wrócisz do domu. Kiedyś w modlitwie wiernych na cmentarzu było takie wezwanie: „Módlmy się za tego z nas - kogo Bóg najpierw powoła przed swój sąd”. Czasem ludzie spoglądali na siebie myśląc: „Kto to będzie?” Teraz w nowych obrzędach pogrzebowych nie ma tego wezwania. Być może, że było ono przerażające, ale wezwanie to - zwłaszcza na cmentarzu miało swój sens, miało swoją wymowę.
Droga Rodzino zmarłego śp.Tadeusza! Kochani w Chrystusie Panu! Bierzemy udział w pogrzebie męża, ojca rodziny, dziadka, i wspaniałego kościelnego naszej parafii, który w tym roku obchodziłby 50 lecie pracy przy kościele św.Elżbiety w Starym Sączu. To byłby wielki i piękny jubileusz. Ciężka choroba nie pozwoliła doczekać tej uroczystości śp.Tadeuszowi.
Tadziu - szanowany przez wszystkich kapłanów i wiernych parafii. Zawsze uczynny, pracowity w domu i kościele: dzień powszedni, niedziela, święto - od piątej szedł do kościoła, by tutaj służyć - zakrystia to był drugi jego dom, często nie miał czasu nawet na posiłek i do godziny 19.00 a nawet i później, bo alarm przeciwpożarowy czy włamaniowy się włączył i trzeba było w nocy biec do kościoła.
Nigdy nie mówił o urlopie, o czasie wolnym, zawsze zajęty jak nie w kościele, to w domu, to na działce i tak było do ostatnich dni - dopóki miał siłę pracować. To była „złota rączka”, jak kiedyś redakcja w czasopiśmie „Z Grodu Kingi” o nim napisała. Co się zepsuło w kościele, na plebanii, w domu parafialnym, to pierwszy telefon wykonywałem do Tadzia.
Kiedyś dach kościoła był pokryty dachówkami tzw. karpiówkami - w czasie wichur te dachówki spadały z kościoła - kto wyjdzie na dach, by je pozakładać, uzupełnić? Tadziu chodził po belkach, łatach, jak kot i razem z Wackiem (Pierzgą) naprawiali dach kościoła. A to się często zdarzało.
Śp.Tadeusz rozumiał bardzo dobrze nieraz trudną sytuację parafii. Kiedy zabrakło sal katechetycznych dla dzieci i młodzieży w domu parafialnym i ks.Katecheta oddał mieszkanie na salę katechetyczną, Pan Kościelny z żoną przyjął na mieszkanie ks.Andrzeja, a potem ks.Józefa, mimo niełatwych warunków mieszkaniowych licznej rodziny: siedmiorga osób. Nigdy nie szczędził grosza na remonty i konserwację kościoła i budynków parafialnych, a także na budowę kościoła na Osiedlu Słonecznym.
Gdy zachorował i był po ciężkiej operacji nie mógł się pogodzić z tym, że on już nie będzie otwierał kościoła, ubierał kapłanów do ołtarza, zarządzał w zakrystii. Ostatkiem sił sprawował funkcję kościelnego.
Pytamy: „Skąd ten człowiek miał tyle sił i wtedy, gdy był zdrowy, a zwłaszcza w czasie ciężkiej choroby. Czerpał ją z głębokiej wiary, którą wyniósł z domu rodzinnego, w którym zrodziły się dwa powołania kapłańskie. Czerpał siły tutaj -w kościele - z codziennej Mszy św., z Komunii św. ze spowiedzi i modlitwy zwłaszcza różańcowej. Nigdy nie skarżył się na swoją chorobę, na cierpienie, które przyjmował z poddaniem się woli Bożej.
Tydzień przed śmiercią w pełnej świadomości przyjął po raz kolejny sakrament namaszczenia chorych i wiatyk na drogę do wieczności. Do ostatnich dni codziennie przyjmował Komunię św. Po raz ostatni w niedzielę udzielił mu Jej ks.Proboszcz. I tak zasnął w Panu. Tak z ręką na sercu można pisać na klepsydrze: „Zasnął w Panu!”
Kochani!
Dzisiaj dziękujemy Bogu za to wzorowe chrześcijańskie życie śp.Tadeusza, za jego prawie 50 letnią posługę w tej parafii. Za wszelkie dobro, jakie po sobie zostawił. Ufamy, że Pan Bóg, któremu służył Tadziu prze całe życie, za to cierpienie fizyczne i duchowe, które przeżywał szczególnie w ostatnich miesiącach, godząc się z wolą Bożą, przyjął go do swej chwały.
A wiara w Świętych Obcowanie, każe nam się modlić o zbawienie każdego człowieka. Amen.” - powiedział ks.prałat Alfred Kurek, żegnając Zmarłego w kościele, z którym p.Tadeusz Obrzud, przez bez mała pół wieku był związany nie tylko obowiązkami wynikającymi z pracy, ale również sercem.
Myślę, że swą postawą, serdecznością, zaangażowaniem zasłużył sobie na wdzięczną pamięć i dziękczynną modlitwę Starosądeczan.
 
Jolanta Czech
 
318252