Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Odszedł lekarz najwyższego formatu

Treść


.
Często słychać opinie starosądeczan:
„Drugiego takiego już nie będziemy mieć”
ODSZEDŁ LEKARZ NAJWYŻSZEGO FORMATU
 
    Z głębokim żalem Stary Sącz pożegnał Juliana Wajdę (14. O2. 1946 - 11. 04. 2013) - prawdziwego lekarza z powołania, specjalistę medycyny ogólnej i rodzinnej, ginekologii i położnictwa. Dlaczego tak często dowiadujemy się o wielkości człowieka dopiero, kiedy on umiera? Jak najlepiej uczcić pamięć kogoś, kogo się kocha? Jakie świadectwo pozostawił po sobie? Jest tylko jeden rodzaj odpowiedzi: pokazać prawdę o nim, pokazać, jaki był. I to właśnie mamy zamiar uczynić, powołując się na dane biograficzne, na list Biskupa Tarnowskiego, fragmenty homilii ks. prałata Alfreda Kurka, słowa pożegnania wygłoszone przez burmistrza Jacka Lelka oraz współpracowników z Miejskiej Przychodni.
    Wszyscy wiemy, że sensem życia doktor Wajda uczynił pomaganie innym, umiał hojnie dawać z siebie, do końca nie przerywał pracy, jeszcze w sobotę 12 stycznia był u Sióstr Klarysek, które leczył od początku swej pracy w Starym Sączu i odwiedzał innych chorych; w czwartek - dzień przed znalezieniem się w szpitalu - do wieczora informował się telefonicznie o stanie zdrowia swych pacjentów, skuteczności zaordynowanych leków, szczególną opieką otaczając osoby starsze i schorowane. Zostawił po sobie dobrą pamięć w ludziach, którym pomagał i serdeczny żal, że już tego czynił nie będzie, że stracili swojego lekarza.
.

.
    Julian Wajda urodził się 14 lutego 1946 r. w Nowym Sączu; po ukończeniu Akademii Medycznej w Poznaniu odbył staż w Zespole Opieki Zdrowotnej w Krynicy i 1 stycznia 1976 r. rozpoczął pracę w Miejskiej Przychodni Rejonowej w Starym Sączu, gdzie od 1994 r. pełnił funkcję kierownika. W latach 2000 - 2003 był dyrektorem Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej, a po jego likwidacji kierował NZOZ „Eskulap” i zawsze, przede wszystkim - jako lekarz, służył swoim pacjentom.
    Bardzo zaangażowany w rozwój Miejskiej Przychodni Rejonowej w Starym Sączu, aktywnie zabiegał o zwiększenie dostępności do specjalistycznych usług medycznych. Był szczególnie związany ze sprawami środowiska lokalnego, brał aktywny udział w życiu społeczeństwa starosądeckiego. W latach 1998 - 2002 był radnym Rady Miejskiej w Starym Sączu, a w latach 2002 - 2006 sprawował mandat radnego Rady Powiatu Nowosądeckiego.
.

.
    Uroczystości pogrzebowe odbywające się w sobotę 13 kwietnia 2013 r. zorganizowane w Kościele Parafialnym św.Elżbiety, zgromadziły rodzinę, kilkunastu kapłanów oraz niezliczone rzesze starosądeczan. Eucharystii przewodniczył i homilię wygłosił ks.prałat Alfred Kurek. Po wprowadzeniu trumny z ciałem do kościoła, na początku Mszy św. proboszcz parafii ks.prałat Marek Tabor odczytał list kondolencyjny biskupa tarnowskiego ks.Andrzeja Jeża, skierowany do żony zmarłego, p.Janiny i do całej rodziny. Pierwszy to parafianin, którego spotkało tak znaczące wyróżnienie, toteż zamieszczamy ten list w całości.
    Z emocjonującej, serdecznej homilii ks.prałata Alfreda Kurka przekazujemy bardzo obszerne fragmenty eschatologiczne i głęboko religijne, podkreślające duchowość i drogę wiary Zmarłego:
„Czcigodni Kapłani koncelebransi, drogie Siostry zakonne, Zacna Rodzino zmarłego śp. Juliana z żoną i córką i wszyscy uczestnicy tej uroczystości pogrzebowej.
Stoimy obok trumny śp. doktora Juliana Wajdy, do którego przed dwoma dniami odezwał się Bóg słowami, które kiedyś w Starym Testamencie skierował
do biblijnego Abrahama: „ Wyjdź z Twojej rodzinnej ziemi i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę”.
I posłuszny temu wezwaniu śp.Julian opuścił dom, żonę i córkę, które bardzo kochał, opuścił swój gabinet lekarski, Ośrodek Zdrowia w Starym Sączu, do którego codziennie zmierzał, opuścił chorych i cierpiących, którzy do dzisiaj jeszcze czekają na niego i udał się do krainy wskazanej mu przez Boga. Bo skoro Bóg woła, trzeba iść! Trzeba iść niezależnie od tego, czy się jest staruszkiem, w sile wieku, czy dzieckiem, bogatym czy biednym, sprawiedliwym czy grzesznikiem. Czy się jest gotowym, czy nie, trzeba iść nawet wtedy, gdyby się było tutaj jeszcze bardzo potrzebnym.
Tak odszedł z tego świata nasz parafianin odwołany przez Pana. Dziś właśnie stoimy obok jego trumny, pełni zadumy i smutku, ale nie rozpaczamy. Wiemy bowiem, że śmierć nie jest końcem wszystkiego, ale że jest ona rozstaniem się tylko na chwilę, że jest ona otwarciem drzwi do nowego życia - wiecznego, szczęśliwego, z Bogiem(…)
Pan Jezus zapewnił nas o tym, gdy o sobie powiedział: „Ja jestem Zmartwychwstaniem i życiem, kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie”. Te słowa przed chwilą słyszeliśmy w Ewangelii św.Jana (J.11,25). Ale wiemy, że zanim nastąpiło zmartwychwstanie, było cierpienie, ciężki krzyż, a potem śmierć. Tak jak w życiu Chrystusa, podobnie jest w życiu każdego człowieka. Każdy człowiek na swojej drodze musi się zetknąć z cierpieniem, z krzyżem, ze śmiercią. Chrześcijan, idąc przez życie wśród cierpień i przeciwności, powinien mieć zawsze świadomość swego powołania do życia wiecznego. Powinien pamiętać, że u kresu życiowej pielgrzymki czeka na każdego z nas dobry Ojciec, który pragnie nam dać pełniejszy udział w swoim własnym szczęściu. I właśnie pamięć o tym, powinna być zawsze podstawą naszej chrześcijańskiej nadziei i optymizmu.
Poucza nas o tym Święty Paweł Apostoł, że: „Jesteśmy dziećmi Bożymi, dziedzicami Boga, i współdziedzicami Chrystusa. Skoro wspólnie z Nim cierpimy to, po to, by też wspólnie mieć udział w Jego chwale”.
Pocieszające to słowa. Cierpienie, które nas dotyka, nie jest bezsensowne, nie jest bezcelowe, ono ma wielką wartość, jest jakby dopełnieniem cierpień Zbawiciela dla zbawienia człowieka.
Zmarłego śp.Juliana w ostatnich tygodniach życia - Pan Bóg doświadczył wielkim cierpieniem, krzyżem, chorobą, którą do dzisiaj nie wiemy jak nazwać.
Warto więc w tym miejscu przytoczyć słowa Świętego Pawła, które wyjaśniają nam nadprzyrodzoną wartość ludzkiego cierpienia. Mówi św.Paweł Apostoł: „Sądzę, bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić”(…)
(…) Uczestniczymy w pogrzebie śp. Juliana Wajdy, zasłużonego lekarza dla Starego Sącza i środowiska sądeckiego, który w lutym tego roku ukończył 67 lat życia. Odszedł do Pana, chociaż nikt z nas nie przypuszczał, że ta przeziębiona grypa, czy inne niewielkie dolegliwości zakończą się, po trzech miesiącach pobytu w szpitalu - śmiercią. Ale myśli nasze nie są myślami Bożymi, i Boże plany nie są naszymi planami, o czym często pouczają nas, zwłaszcza księgi Starego Testamentu. I z tym trzeba się pogodzić, i śmierć naszego brata przyjąć, jako wolę Bożą.
Żegnamy ojca rodziny, męża, wzorowego parafianina.
Był zaangażowany w życie parafialne, jako członek Rady Duszpasterskiej, udzielał się w parafialnym Oddziale Caritas, ze służbą zdrowia i karetką pogotowia czuwał na wszystkich uroczystościach, parafialnych, diecezjalnych, odpustowych przy Ołtarzu Papieskim czy klasztorze Sióstr Klarysek.
Szczególny udział miał zmarły w przygotowaniach do pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Starego Sącza - należał do Komisji Zdrowia, jak również w przyjmowaniu dostojnych gości w sam dzień pielgrzymki Papieża.
Jako lekarz nie znał, co to są godziny urzędowania - pracy: czy to za dnia czy w nocy, na każdy telefon, na każdą prośbę, zawsze był gotowy spieszyć do chorego, czasem sam będąc w niedyspozycji.
Ile tych domów w naszej parafii odwiedził zmarły Julian, był samochód, to jechał samochodem, a nie to pieszo przebiegał ulice Starego Sącza. Nieraz widziałem, jak biegł do klasztoru.
Nie rzadko te odwiedziny były bezinteresowne, charytatywne. Dlatego zmarły był tak bardzo szanowany i doceniany.
Obecność tylu kapłanów, sprawujących ofiarę Mszy św. również jest wyrazem wdzięczności i uznania za jego pracę dla chorych i parafii.
W tym miejscu chciałem osobiście podziękować śp.Julianowi za pomoc, jaką mi okazał w dniu 1 lutego 2000 roku. O godz. pierwszej w nocy napadli na plebanię bandyci - kiedy mnie związali i oblali jakimś płynem, a po kradzieży uciekli, zdążyłem jeszcze dowlec się do telefonu i dałem znać ks.katechecie, który przybiegł na plebanię i zauważył, że jestem nieprzytomny, zawiadomił pana doktora Wajdę. On w momencie był na plebanii - wezwał karetkę i ze mną pojechał do szpitala.
O całym zdarzeniu opowiedzieli mi katecheci, bo ja dopiero na drugi dzień odzyskałem przytomność. Wiele było jeszcze zdarzeń, o których nie chcę wspominać, ale za wszelką pomoc, którą mi okazywał niech Pan Bóg da mu
Niebo.
Pytamy gdzie czerpał siły do pracy w zawodzie lekarza?
Na modlitwie, we Mszy św. w sakramentach św. spowiedzi i Komunii św. Wiara jego przejawiała się w praktykach religijnych i w codziennym chrześcijańskim życiu (…)
(…) W czasie choroby zdał się na wolę Bożą i wiedział, że w tym cierpieniu potrzebna jest łaska Boża. Już na początku pobytu w szpitalu przyjął sakrament namaszczenia chorych, a potem także przed śmiercią.
I mimo, że cierpiał, to jednak z Panem umierał. To była szczęśliwa śmierć, o którą każdy z nas powinien się często modlić. „Czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny” - mówi Pan Jezus w przypowieści.
Wierzymy w „świętych obcowanie”, czyli w duchową łączność między nami na ziemi, a zmarłymi.
Wierzymy w duchową pomoc i tę okazujemy dzisiaj śp.Julianowi przez ofiarę Mszy św., Komunię św., podjęty trud udziału w pogrzebie.
Ufamy, że zmarły Julian, za swoje wzorowe chrześcijańskie życie na ziemi otrzyma nagrodę od Boga - szczęście wieczne. Amen”.
    Po Mszy św. i obrzędach pogrzebowych, sprawowanych przez ks.proboszcza Marka Tabora, kondukt pogrzebowy udał się do Nowego Sącza, gdzie na cmentarzu komunalnym złożono doczesne szczątki zmarłego, do grobu rodzinnego, w którym spoczywają już jego rodzice. Przy dźwiękach muzyki poważnej, zwracając się do pogrążonej w żalu Rodziny, kapłanów i wszystkich uczestników uroczystości pogrzebowej, a na koniec do osoby samego Zmarłego, starosądecki burmistrz Jacek Lelek powiedział:
„Pan doktor Julian Wajda zawsze był bardzo zaangażowany w rozwój starosądeckiego ośrodka zdrowia, aktywnie zabiegał o zwiększanie dostępności do specjalistycznych usług medycznych, o jakość bazy materialnej (…) Najlepiej realizował się w bezpośrednim kontakcie ze swoimi pacjentami. To był prawdziwy lekarz z powołania, jakich coraz mniej wokół nas. Dla niego najważniejszy pozostawał zawsze człowiek - ten chory, cierpiący, potrzebujący pomocy. Potrafił się wczuć w jego sytuację, spieszył z pomocą daleko przekraczającą standardy, wyznaczane przez nieustannie reformowany system ochrony zdrowia. Dlatego pacjenci tak bardzo garnęli się do „swojego Doktora”, a on nigdy nie dawał odczuć, że ktoś z nich jest lepszy lub gorszy.
Panie Doktorze!
Zebrani dziś nad pańskim miejscem wiecznego spoczynku Pana pacjenci i przyjaciele nie mogą uwierzyć, że nie ma już Pana między nami. Że nie będą mogli przyjść i zarejestrować się na wizytę do swojego Doktora, że już nigdy Pan ich nie zbada i nie zapyta jak się czują. Że już nigdy nie zadzwoni Pan do nich w sobotę wieczorem z troskliwym pytaniem, czy przepisane lekarstwa pomagają.
Ale wdzięczni za Pana służbę ufamy, że dobry Bóg, którego Pan tak bardzo kochał i swoją postawą nam wskazywał, przyjmie Pana rychle do swojej chwały.
Z Pana odejściem Stary Sącz traci wspaniałego obywatela, oddanego ludziom lekarza i - może najprościej - Dobrego Człowieka.
Niech Pan spoczywa w Pokoju!
Żonie, Córce, całej Rodzinie oraz wszystkim, których w szczególny sposób dotknęła śmierć pana doktora Juliana Wajdy w imieniu własnym oraz samorządów Starego Sącza i Powiatu Nowosądeckiego składam wyrazy głębokiego współczucia”.
Było pożegnanie odczytane przez lek.med.Ewę Meres-Czorny, kierownika NZOZ „Eskulap”, w imieniu koleżanek i kolegów.
Serdecznie, pożegnali swojego przełożonego i kolegę emerytowani pracownicy starosądeckiej przychodni, w ich imieniu przemówiła p.Teofila Jankowska.
„Drogi Panie Doktorze! Po ciężkiej chorobie, lecz o wiele za wcześnie nadszedł dzień pożegnania.
Pana trumnę otaczają rzesze ludzi, którzy Pana kochali i szanowali, gdyż służył im Pan przez całe swoje życie, a związał je Pan ze Starym Sączem. Zapamiętają Pana, jako człowieka wielkiej dobroci i szlachetności.
Wśród tych wdzięcznych ludzi jesteśmy i my - emerytowani pracownicy naszej starosądeckiej przychodni.
Pan zawsze wyrażał się: „nasza przychodnia”; od Pana uczyliśmy się godnie reprezentować swój zakład pracy w każdej sytuacji.
Wyrażając naszą wdzięczność, dziękujemy, że uczył nas Pan szacunku dla drugiego człowieka, cierpliwości, godnej postawy, wysiłku, a niekiedy dużego wysiłku i poświęcenia, a uczył nas Pan własnym przykładem.
Pańskie bardzo pracowite życie, pełne dobroci i życzliwości ludziom, będzie dla nas wszystkich wzorem do naśladowania.
Zapewniamy o naszej serdecznej i nieprzemijającej pamięci.
-Niech sądecka ziemia lekką Ci będzie(…)”.
Uroczystości dobiegły końca, w milczeniu i smutku opuszczaliśmy nowosądecką nekropolię, żałując, że nie u nas będzie spoczywał nasz Doktor.
Pełni głębokiego żalu mieszkańcy Starego Sącza żegnają swojego Doktora, człowieka wielkiej dobroci i szlachetnego serca, poetyckim mottem nekrologu:
„Żyłeś po to, aby życie innych uczynić mniej trudnym.
Odszedłeś cicho i bez pożegnania
Jak ten, co nie chce swym odejściem smucić,
Jak ten, co wierzy w chwili rozstania,
że ma niebawem z dobrą wieścią wrócić.”
 
Zespół redagujący „Z Grodu Kingi”
 
318029