Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Zaproszenie na świąteczną wycieczkę - Dobra k/Limanowej

Treść


.
Zaproszenie na świąteczną wycieczkę
DOBRZAŃSKIE „DZIADY ŚMIGUSTNE”
 
    Polskie Święta Wielkanocne kojarzą się z barwnymi obrzędami i zwyczajami ludowymi, których korzenie sięgają odległej przeszłości. Niektóre z obyczajów mają charakter lokalny - występują na niewielkim obszarze albo tylko w konkretnych gminach. Tak właśnie jest z obrzędem „dziadów śmigustnych”, których tradycja od lat kultywowana jest w Dobrej, koło Limanowej. Niegdyś bełkocące maszkary, odziane w słomę, polewały wodą, straszyły i bawiły mieszkańców kilku wsi powiatu limanowskiego, m.in. Szczyrzyca i Jodłownika, obecnie wędrują już tylko po ulicach i podwórkach dobrzańskiej gminy.
    Pojawiają się nad ranem (około godziny trzeciej), budząc mieszkańców odgłosami blaszanych rogów i charakterystycznym „turkaniem”. Dziady udają niemowy, porozumiewają się tylko za pomocą gestów, pomruków i gardłowego bełkotu. Zainteresowanie budzi ich strój - efekt kilkudniowej pracy - niemal w całości wykonany ze słomy. Ze słomianych warkoczy upleciona jest kamizelka, powrósła zaś okręcają ręce i nogi. Bardzo efektowne są stożkowate czapki, zakończone trzema lub czterema warkoczami, ozdobionymi wstążkami z bibuły. Do wykonania takiego stroju wykorzystywana jest długa słoma, najlepiej ze zboża młóconego cepami lub szerokomłotną maszyną, usuwającą tylko kłosy. „Słomiokom” zwykle towarzyszy śmigustna „baba” - mężczyzna w słomianym gorsecie i spódnicy z ułożonych pionowo, powiązanych źdźbeł. Niekiedy słomiany strój zastępuje kolorowa spódnica, zapaska, bluzka i chustka na głowę. Czasami baba trzyma pod pachą udającą dziecko słomianą kukłę. Twarz dziadów zakrywają kominiarki, osmolone sadzą pończochy, z wycięciami na nos i usta lub maski z baraniej skóry, a ich atrybutami są sikawki, długie kije i koszyk, do którego niegdyś gospodarze wkładali darowiznę, najczęściej jajka.
    Dziady wędrują od domu do domu, polewają mieszkańców wodą, tańczą, trąbią, „turkają”, błaznują, jeżdżą pomysłowymi pojazdami, cały czas uważając, aby nikt nie odsłonił im twarzy. Chociaż zgodnie z tradycją należy ich z hałasem odganiać, to ogólnie przyjmowani są z sympatią, obdarowywani datkami, czasami częstowani alkoholem. Wspaniałomyślnie wybacza im się wszelkie figle, nawet wyprowadzenie wozu czy innego sprzętu gospodarskiego na ulicę lub podwórko sąsiada.
    W godzinach rannych i dopołudniowych dziady gromadzą się w okolicach rynku, „polując” na wychodzących z kościoła, zwłaszcza młode dziewczyny. Starsi mieszkańcy - obserwujący obrzęd z perspektywy czasu - mówią, że dzisiejsi śmigustnicy są zdecydowanie łagodniejsi. Jeszcze kilkanaście lat temu poniedziałkowa droga do kościoła dla wielu dziewcząt kończyła się kąpielą w płynącej przez Dobrą Łososinie. Dzisiaj urokliwe „słomioki” najczęściej polewają przejeżdżające samochody, wkładają słomę za wycieraczki, bawią przechodniów swoimi krotochwilami i bardzo chętnie pozują do zdjęć.
.

.
    Geneza obrzędu nie jest do końca wyjaśniona. Najczęściej tradycja wiąże go z legendą sięgającą odległych czasów średniowiecza. Wtedy to na terytorium dzisiejszej Dobrej szukali schronienia jeńcy z niewoli tatarskiej, odziani w łachmany i otuleni słomą. Tatarzy obcięli im języki i zmasakrowali twarze. Mieszkańcy otoczyli uciekinierów opieką, a na pamiątkę tego wydarzenia wieś nazywa się Dobra. Inna wersja wiąże poniedziałkowy zwyczaj z Żydami, którzy stracili mowę, ponieważ zaprzeczali zmartwychwstaniu Chrystusa.
    Obrzęd jest bardzo barwny, a szczególnie podoba się dzieciom. Wszystkich chcących obejrzeć pomysłowe krotochwile zabawnych śmigustników, zapraszamy na świąteczną rodzinną wycieczkę do urokliwej wsi w Beskidzie Wyspowym, leżącej na trasie z Limanowej do Mszany Dolnej. Koniecznie trzeba tam być przed południem, bo później… dziady idą spać.
Przygotowała Anna Skalska
318765