Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO CZY PRZEKLEŃSTWO?

Treść


.
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO CZY PRZEKLEŃSTWO?
 
Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Pwt 30, 15-20
    W dzisiejszym świecie, w dzisiejszej nowoczesnej Europie, w naszej chrześcijańskiej Ojczyźnie - Polsce rozgrywa się walka, walka ze znakiem naszego zbawienia - z krzyżem, na którym zawisł Zbawiciel świata Jezus Chrystus. Jest tak wiele symboli, tak dużo znaków; dlaczego akurat krzyż jest znakiem, który wzbudza sprzeciw? Jest to historia, o której czytamy już na kartach Nowego Testamentu. Św. Paweł w Liście skierowanym do Koryntian pisał:
Nauka krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą zaś Bożą dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi. Kor. 1, 18,21-24
    A dla mnie jako chrześcijanina czym jest znak zbawienia - krzyż? Gdy zdarzy się, że jakiś człowiek podaruje mi krzyż, jak przyjmuję ten symbol wiary: jako błogosławieństwo, czy też  jako przekleństwo?
Podczas chrztu świętego kapłan, rodzice i chrzestni kreślą na czole dziecka krzyż. W dalszym życiu dziecka, jeżeli rodzice naprawdę wierzą, wielokrotnie na znak błogosławieństwa czynią na czole swojego dziecka znak krzyża. Przed zawarciem sakramentu małżeństwa rodzice również błogosławią dzieci czyniąc na ich czołach znak krzyża. Za każdym razem, gdy klękamy do modlitwy, czynimy na swoim ciele znak krzyża w Imię Trójcy Przenajświętszej, oddając Panu Bogu swoje istnienie i prosząc, by bronił nas przed zakusami złego ducha. Zły duch panicznie boi się tego znaku, znaku krzyża. Ludzie zniewoleni przez złego ducha nie mogą nawet patrzeć na krzyż, bo nieprzyjaciel człowieka, kłamca, nie pozwala im na to. On został zwyciężony na krzyżu; on, który nienawidzi człowieka, spoglądając na krzyż widzi szaloną Miłość jaką Bóg ukochał człowieka. Czy powodem nienawiści do krzyża w dzisiejszym świecie nie jest nienawiść szatana do tego znaku, szatana - ojca kłamstwa, który na różne sposoby próbuje nam udowodnić, że krzyż to nieszczęście, to hańba? Sięgając do Starego Testamentu możemy się przekonać, iż już u początku Historii Zbawienia Pan Bóg pokazał, iż szatan zostanie pokonany właśnie na drzewie krzyża. W Ks. Liczb 21,4-9 czytamy:
.

.
Od góry Hor szli w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom: podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i przeciw Mojżeszowi: Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył nam się już ten pokarm mizerny. Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciw tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże. I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł pan do Mojżesza: sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu. Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeżeli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.
    Jak czytamy w Ks.Rodzaju, to właśnie wąż skusił Ewę, by zerwała owoc z  drzewa zakazanego, tak więc wąż to symbol szatana. Lud wychodził z niewoli Egipskiej - i tę niewolę można porównać do naszego dzisiaj, do naszego zniewolenia przez grzech, do wychodzenia z niewoli nałogów, wad. Ileż to razy zdarza się nam szemrać przeciw Bogu, bo to czy tamto się nam nie podoba, ile razy obwiniamy właśnie Pana Boga za zło, które się dzieje w naszym życiu? A czy to naprawdę Pan Bóg jest winien? Czy przypadkiem skutkiem nieszczęść nie jest grzech mój i twój? Pan Bóg jest tym, który pragnie nas wyprowadzić z tej niewoli, byśmy nie umierali. To grzech sprawia, że już za życia umieramy, życie traci sens, nasza dusza kona. Przez krzyż Chrystusa, Jego Krew, zostaliśmy przywróceni do życia. Patrzmy często na to Drzewo Życia, a wtedy nawet gdy ukąsi nas wąż, który pragnie naszej śmierci, pozostaniemy przy życiu.
Rozważmy jeszcze fragment z Ks Ezechiela, a przekonamy się czy krzyż Chrystusa jest dla nas przekleństwem czy też błogosławieństwem. Poprzez starotestamentalne symbole Pan Bóg pokazał nam bogactwo krzyża Chrystusowego na długo przed tym, jak Jezus zawisł na tym drzewie hańby. W Ks Ezechiela 9 ,4-6 czytamy:
„Przejdź przez środek miasta, przez środek Jerozolimy i nakreśl ten znak TAW na czołach mężów, którzy wzdychają i biadają nad wszystkimi obrzydliwościami w niej popełnianymi. Do innych zaś rzekł, tak iż słyszałem; Idźcie za nim po mieście i zabijajcie! Niech oczy wasze nie znają współczucia ni litości! Starca, młodzieńca, pannę, niemowlę i kobietę wybijajcie do szczętu! Nie dotykajcie jednak żadnego męża, na którym będzie ów znak.”
    Znak TAW podobny jest do litery T. Już św.Franciszek z Asyżu w tym znaku odkrył symbol krzyża i znak ten uczynił symbolem braci mniejszych, franciszkanów - tak zwana - tauka - T.
   Tak więc krzyż błogosławieństwo czy przekleństwo? Czy krzyż jest dla mnie skarbem, darem, czy widzę w tym znaku ratunek dla siebie, dla moich najbliższych, dla świata? Na krzyżu wisi Chrystus z otwartym Sercem i z Jego przebitego  Serca wypływa Zdrój Miłosierdzia Krew i Woda, w Jego Ranach jest nasze zdrowie, Krwią Jego Ran zostaliśmy odkupieni. On umierając na krzyżu, zmartwychwstając, otworzył nam bramy Raju, które przez grzech pierwszych rodziców zostały zamknięte, przywrócił nam dostęp do Drzewa Życia. W Ks.Rodzaju 3,21-24 możemy przeczytać o tym co stało się po grzechu pierwszych rodziców i jak człowiek utracił nieśmiertelność:
„Po czym Pan Bóg rzekł; Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło; Niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać także owoc z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki. Dlatego Pan Bóg wydalił go z ogrodu Eden, aby uprawiał tę ziemię, z której został wzięty. Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do Drzewa Życia.”
Krzyż Chrystusa jest Drzewem Życia - oto tajemnica naszej nieśmiertelności, życia na wieki. Szczęśliwy, błogosławiony, kto jest naznaczony krzyżem. Kto odkrył tę tajemnicę będzie żył na wieki. Po przekroczeniu bramy śmierci zostanie wprowadzony do Życia w wiecznym szczęściu i obecności Stwórcy.
Jezus powiedział do swoich uczniów: <<Syn człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie>>. Potem mówił do wszystkich:
 <<Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?>> Łk 9,22-25
Dlaczego zaprzeć się samego siebie, dlaczego wziąć krzyż, dlaczego stracić życie?
    Popatrzmy na Chrystusa na Jego Oblicze, na wydarzenia, które miały miejsce po męce i śmierci Zbawiciela. Gdyby historia naszego zbawienia zakończyła się na krzyżu, to żadne nasze umieranie, zapieranie się siebie samego nie miałyby sensu. Po trzech dniach beznadziei Chrystus Zmartwychwstaje i tym samym przywraca nam życie, sens i nadzieję. Rozjaśnia nasze ciemności i jest z nami po wszystkie dni aż do skończenia świata, najbardziej realnie obecny w Eucharystii.
    Bez Zmartwychwstania śmiało można byłoby powiedzieć, iż krzyż jest dla nas przekleństwem. Uwielbiajmy więc Pana za krzyż - znak naszego Zbawienia i z szacunkiem oraz czcią pochylajmy się i adorujmy to Drzewo Życia i Chrystusa, który umierając na tym Drzewie otwiera nam bramy Życia Wiecznego. Nasze życie nie kończy się, lecz się zmienia, a po drugiej stronie czeka na nas Ojciec, tak jak czekał z ogromną miłością ojciec z przypowieści na syna marnotrawnego (Łk 15, 11-32) Tam już nie będzie płaczu, ni narzekania, ani bólu. Ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.
Błogosławieni naznaczeni krzyżem!
Wiemy, że Syn Boży przyszedł i obdarzył nas zdolnością rozumu, abyśmy poznali prawdziwego Boga. Jesteśmy w Synu Jego, Jezusie Chrystusie. On zaś jest prawdziwym Bogiem i Życiem wiecznym. 1 J 5,20
.

.
    Kapłan na zakończenie każdej Eucharystii udziela wiernym błogosławieństwa. W IMIĘ OJCA i SYNA DUCHA ŚWIĘTEGO - i wszyscy uczestnicy Mszy Św. w tym momencie na znak tego błogosławieństwa czynią na swoim ciele znak krzyża. Tak więc śmiało możemy powiedzieć: błogosławieni naznaczeni krzyżem. Sięgając do Słowa Bożego, konkretnie do Ewangelii możemy przeczytać co Jezus mówi o ludziach błogosławionych:
 <<Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni, czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.>> Mt 5, 3-12
    Jakże trudna jest ta mowa Panie i któż ją może pojąć? Tym bardziej, iż słowo „błogosławieni” oznacza szczęśliwi. Szczęśliwi ubodzy, smutni, cisi, pragnący sprawiedliwości, miłosierni, czystego serca, wprowadzający pokój, odrzuceni z powodu Chrystusa - przecież to jest kolejny ewangeliczny paradoks, przecież dziś nie można tak żyć. Czy będąc naznaczonym krzyżem ubóstwa, odrzucenia można być szczęśliwym? Czy w dzisiejszych czasach warto, czy w ogóle można być miłosiernym, pragnąć sprawiedliwości czy żyć w czystości serca? Chrystus proponując nam takie życie zapragnął abyśmy spojrzeli dalej, głębiej; spojrzeli w kierunku Królestwa Bożego. Jeśli mamy Boga w sercu, to Królestwo Boże jest pośród nas. Nasze serce się raduje, a pokój przepełnia nasze wnętrze.
    Można by powiedzieć: Chrystus żył 2000 lat temu, teraz są inne czasy, nie da się iść tą drogą, którą naznaczył Mistrz z Nazaretu. 800 lat temu ludzie mówili podobnie i wielu patrząc na życie Św. Franciszka z Asyżu stukało się w głowę i nazywało Franciszka głupcem. Ten „głupiec” z Asyżu był człowiekiem bardzo szczęśliwym, człowiekiem wolnym. Ten asyski szaleniec pragnął być człowiekiem szczęśliwym i szukał tego szczęścia na różne sposoby. W młodości upatrywał szczęścia w hulankach, zabawach, w wystawnym i dostatnim życiu, nie stronił od przyjaciół, którzy lubili się zabawić przy mocniejszych trunkach; można powiedzieć że był wodzirejem w gronie przyjaciół. Przyszedł w życiu Franciszka taki czas, w którym zapragnął on być rycerzem, walczyć, zdobyć tytuł szlachecki. Niestety te wszystkie doświadczenia nie przyniosły Franciszkowi prawdziwego wewnętrznego szczęścia. Pewnej nocy Franciszek usłyszał głos z zapytaniem „Franciszku, komu lepiej służyć, Panu czy słudze? Franciszek odpowiedział, że Panu”. Życie tego młodego człowieka zaczynało się radykalnie zmieniać. Pan dotknął swoją łaską Jego serca i pociągnął go więzami miłości ku prawdziwej wolności, ku szczęściu. Zobaczył On, że prawdziwe skarby człowiek może gromadzić w niebie.
„Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo. Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mol nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze.” Łk 12, 32-34
    Franciszek poznawał, że Bóg jest Jego Ojcem. Stał się rycerzem wielkiego Króla. Otrzymał od Ojca miecz, miecz obosieczny inny niż dotychczas - Słowo Boże. Mieczem tym Franciszek zwyciężał ataki złego ducha, pożądliwość ciała i pychę tego życia. Ukochał życie według błogosławieństw, niósł światu pokój, radość i miłość - dary od wielkiego Króla, który tu na ziemi, od nas ludzi, otrzymał koronę, koronę cierniową. I właśnie to życie według błogosławieństw prowadziło Ojca Zakonu Braci Mniejszych i sióstr Klarysek ku prawdziwej wolności i szczęściu. Mimo, iż Jego życie było bardzo mocno naznaczone krzyżem i cierpieniem, wewnętrzne szczęście nie opuszczało Franciszka. Ludzie widząc tego szczęśliwego człowieka, który głosił Miłość Bożą, szli za nim i tym sposobem powstały w Kościele trzy zakony franciszkańskie - pierwszy z nich to Bracia Mniejsi - Franciszkanie, drugi to Zakon Sióstr Klarysek, a Trzeci Zakon, to zakon ludzi świeckich żyjących w świecie, dla których św.Franciszek napisał regułę życia.
    Ten szaleniec odważył się żyć według błogosławieństw. Do tego stopnia ukochał Chrystusa, iż nazywany jest drugim Chrystusem. Gdy w 1224 roku modlił się na górze Alwerni Chrystus Pan w cudowny sposób wycisnął na jego ciele stygmaty swojej męki. Wszyscy franciszkanie i klaryski wspominają to wydarzenie w dniu 17 września. Ten Boży szaleniec jest pierwszym człowiekiem, który w sposób dosłowny został przez swego Mistrza naznaczony znamionami męki Bożego Syna. Franciszek przeżył pięknie i szczęśliwe swoje ziemskie życie, a teraz jest szczęśliwy na wieki w Królestwie Ojca Niebieskiego i nam ludziom, którzy jeszcze pielgrzymujemy do Domu Ojca, przychodzi z pomocą w różnorakich potrzebach.
Franciszku naznaczony Krzyżem ucz nas pięknie żyć, cenić i kochać Chrystusowy krzyż, odkrywać, iż nie jest on dla nas przekleństwem, lecz błogosławieństwem! Franciszku Ty swój życiowy krzyż dźwigałeś w towarzystwie Chrystusa, to On uczył Cię go przyjmować i nieść, dopomóż i nam byśmy nie odrzucali tego co trudne lecz razem z Mistrzem z Nazaretu oddawali swoje cierpienia Ojcu za zbawienie świata!
    A co dla mnie znaczy być szczęśliwym? Czy bycie szczęśliwym nie ogranicza się tylko do przeżywania życia w przyjemnościach, bez bólu, chorób, posiadania tego, co najnowocześniejsze, uznania społecznego, pójścia za modą, dobrą zabawą? Czy te wszystkie przyjemności dają mi trwałe szczęście, wewnętrzny pokój i radość, której nie może nic zaćmić? Pan Bóg każdemu z nas wyznaczył inną drogę: w życiu rodzinnym, czy też realizując powołanie kapłańskie czy zakonne. On pragnie zawsze być z nami.
    Pewne jest iż, na całym globie ziemskim nie znajdziemy człowieka którego życie nie byłoby naznaczone cierpieniem, krzyżem. Znajdziemy natomiast wielu ludzi, którzy mimo doświadczenia cierpienia są szczęśliwi. Z tego wynika, iż cierpienia nie jest przyczyną naszego nieszczęścia. W czym tkwi tajemnica szczęśliwego życia już tu na ziemi? Patrząc na życie ludzi świętych, ludzi którzy całym sercem przylgnęli do Chrystusa przekonujemy się iż moc do dźwigania codziennego krzyża czerpali od Chrystusa Ukrzyżowanego, przylgnęli do Jego krzyża, adorowali Go, ze czcią całowali i pozwalali aby Krew Bożego Syna obmywała ich z grzechów, w Jego Ranach odzyskiwali zdrowie Krzyż Chrystusa jest i dla nas jest Drzewem Życia, w Ranach Chrystusa jest nasze zdrowie, Jego Przenajświętsza Krew obmywa nas i oczyszcza z grzechu, który jest największym nieszczęściem człowieka. Najważniejsze jest to, że krzyż to etap drogi, która prowadzi ku Zmartwychwstaniu - ku wiecznemu szczęściu, bez doświadczenia łez i cierpienia
Przyjdź Panie Jezu!
Przez Swoje Święte Rany obdarz nas Twoją miłością, Twoim Duchem i Twoim Pokojem!  Baranku Boży, zgładź grzechy nasze i naucz nas żyć według Twoich błogosławieństw, ku większej chwale Boga Ojca, dla dobra i zbawienia dusz naszych, dla budowania Ciała Twego - Kościoła świętego. Amen.
s.M.Michaela Wasylciów OSC
 
314602