Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Czym wsławił się Ksiądz z naszych stron...

Treść


.
Czym wsławił się Ksiądz z naszych stron,
do którego abp kard. Karol Wojtyła odniósł słowa:
„ŻEBYŚMY BYLI TACY JAK ON…
 
Zdecydowani na wszystko, gdy chodzi o Kościół; gdy chodzi o sprawę naszych przekonań, naszej wiary, naszej postawy. Dziękujemy Chrystusowi, panu, za tego niezwykłego kapłana, za jego świadectwo. Trzeba zapisać to życie i tę śmierć, zapisać w sercach, we wspomnieniach, i zapisać w historii…”
 
      Uosobieniem wymienionych cnót był ks.kanonik Józef Kurzeja, obecnie tytułowany „Sługą Bożym”, na mocy wszczętego 4 maja 2005 r. procesu beatyfikacyjnego. Jaki związek ma jego osoba z naszym dziedzictwem i historią, i co wpłynęło na podjęcie tematu w gazetce, wyjaśni przedstawiona biografia oraz przebieg uroczystości, poświęconej pamięci Księdza-Rodaka, w jego rodzinnej wsi - Zasadne. Ta mała wieś podgorczańska, należąca do parafii Kamienica, graniczącej z Sądecczyzną, stanowiła niegdyś część włości klasztornych Sióstr Klarysek, a losy pochodzącego stąd kapłana ściśle związane były z Kadczą, Gołkowicami i Łąckiem, również ze Starym Sączem poprzez częste pielgrzymowanie do grobu św.Kingi. To wspólne dziedzictwo zobowiązuje do pamięci i poznania zasług pochodzącego z tych stron duszpasterza. Chcemy i my, zgodnie z zaleceniem dziś już świętego Jana Pawła II „zapisać to życie i tę śmierć” w pamięci starosądeczan.
    19 października 2014 r. w tym samym czasie, gdy w Rzymie odbywały się uroczystości beatyfikacyjne papieża Pawła VI, w Zasadnem zgromadzili się mieszkańcy wsi i parafii, goście z różnych stron. W gronie tych z dalsza, m.in. z Warszawy i Łodzi, najliczniejszą grupę stanowili wierni z Mistrzejowic; przybyli, by wspólnie modlić się o rychłe wyniesienie na ołtarze Księdza Józefa. Uroczystą Mszę św. pod przewodnictwem ks. proboszcza Jana Betleja, współkoncelebrowało 4 kapłanów, wśród nich były proboszcz kamienicki Kazimierz Pach. O piękną oprawę liturgii zadbał chór dziecięcy i kapela góralska. W programie uroczystości uwzględniono: odsłonięcie tablicy pamiątkowej, zwiedzanie wystawy, poznanie świadectw osób duchownych i świeckich oraz promocję albumu, poświęconego pamięci budowniczego kościoła w Mistrzejowicach, zatytułowanego: „Ksiądz Józef Kurzeja - życie” wyd. Stowarzyszenie Artystów fabs. Zbludza 2014. Mszę poprzedził spektakl słowny naczelnej redaktorki albumu p. Małgorzaty Sidor, której informacje i cytowane myśli wykorzystujemy, przedstawiając wzór człowieczeństwa i heroizm życia Księdza „ trudnych czasów i trudnych decyzji”. Poznajmy więc kim był i czym się wsławił
 
KS. JÓZEF KURZEJA (1937-1976)
 
            Pochodził z ubogiej rodziny rolniczej; urodził się w Zasadnem jako ostatnie z siedmiorga dzieci Stanisława i Zofii z Gorczowskich. Wcześnie odumarła go mama, od 10 roku życia doświadczał tułaczego i sierocego losu, pracując w polu i gospodarstwie u krewnych w Kadczy, pobierając naukę jakiś czas w Gołkowicach, a później w Łącku. Od najmłodszych lat marzył o kapłaństwie, dwie siostry były już zakonnicami; Stefania służebniczką starowiejską i Longina Anna sercanką. I to waśnie s. Stefania, pracująca w ochronce w Wilamowicach, zaopiekowała się bratem, znalazła dobrych ludzi, którzy, traktując go jak członka rodziny, pomogli wykształcić się i osiągnąć cel. Jakże był szczęśliwy 13.VI 1962, przyjmując święcenia kapłańskie z rąk ks.bpa Karola Wojtyły w Katedrze na Wawelu Prymicje obchodził w Wilamowicach, a potem niezwykle uroczyście w rodzinnej wsi i w Kamienicy; można sobie wyobrazić z jaką radością, skoro tutaj aż 150 lat czekano na prymicjanta. Ksiądz Józef rozczulił wszystkich swoim wystąpieniem, cały kościół płakał. „Miał w sobie coś, co chwytało za serce”. Po prymicjach, w podzięce Bogu, udał się do Starego Sącza, do grobu bł. Kingi, gdzie w latach dzieciństwa chodził ze swoim ojcem. Chciał być wszystkim za wszystko wdzięczny, ta cecha pozostała mu na cale życie; w każdym widział przede wszystkim człowieka i umiał zjednywać sobie, i jednoczyć ludzi.
Jako wikary pracował w parafiach: Mucharz, Grójec k/Oświęcimia, Trzebinia Siersza i Raciborowice. Miał talent organizatorski, dużo zapału i gorliwość duszpasterską. „To był wspaniały ksiądz, przy nim człowiek się zmieniał, stawał się dobry i kochał Pana Jezusa” (M.Pławna z Jaszczurowej). Jeden z niewierzących z Mucharza, obserwując młodego duszpasterza, powiedział: „ Musi być dobry ten wasz Bóg, skoro ma takiego księdza”. Kochali go wszyscy, dorośli, młodzież i dzieci; zaświadczają wierni tych parafii.
 
CZASY NAJWIĘKSZEJ PRÓBY - I DANIA ŚWIADECTWA
 
  Przypadły na okres raciborowickiej posługi księdza Józefa. Do parafii Raciborowice, na obrzeżach Nowej Huty, należała wieś Mistrzejowice, którą od 1969 r. zaczęto zabudowywać osiedlami dla ok. 45 tys. mieszkańców (programowo - bez Boga i bez kościoła). Dla gorliwego wikariusza było to nie do przyjęcia; oddał się bez reszty pracy duszpasterskiej, myślał o tworzeniu parafii i o budowie kościoła, wielokrotnie zabiegał u władz o lokal i miejsce na katechizację, ale bezskutecznie. Nie ustępując w staraniach, postanowił nielegalnie zorganizować duszpasterstwo dla mieszkańców (przy aprobacie ks.kard. Wojtyły). Znalazł pomysł, wyszukał miejsce, przystąpił do dzieła. 
.

.
   Wiedział, że zawsze może liczyć na swoich rodaków, tak w potrzebach materiałowych jak i wykonawczych. Zasadne umiało być solidarne, słynęło też z uzdolnionych fachowców stolarki i obróbki drewna. Sprowadził więc cieśli z rodzinnej wsi, ci wykonali szkielet i w ciągu jednej nocy, 26.VIII 1970 r. w szczerym polu stanął barak z desek, który miał służyć za salkę katechetyczną. Dla zamaskowania pomalowano go na zielono i tę „zieloną budkę” ks.Józef Kurzeja zawierzył Maksymilianowi Marii Kolbemu, rozpoczynając w niej katechizację. Nie poddawał się, nie rezygnował mimo nakazów likwidacji obiektu i nieustannie stosowanych represji. Miał problemy ze zdrowiem, wrodzoną wadę serca, powinien był się oszczędzać, ale nie umiał, nie mógł, nie chciał; poświęcał się bezgranicznie, jakiś czas nawet w budce mieszkał i spał. Chorował coraz częściej, ale natychmiast wracał do swoich obowiązków. Był przekonany, że takie zadanie dal mu Chrystus i że jakoś wszystkiemu podoła. Miał wielkie oparcie w wiernych, stali za nim murem. Cieszył się z tej jedności; mówił, że musi być mocna, bo wykołysał ją wiatr, wysmagał deszcz, została wystana na błocie i zahartowana przez mróz.
Wkrótce zrobił prowizoryczne zadaszenie, sprawował msze, udzielał wszelkich sakramentów. Pierwszą pasterkę w tym miejscu, w r. 1971 odprawił ks.kardynał Karol Wojtyła, który często przybywał tu z wizytą, błogosławił i dzieło, i jego wspólnotę. Powiedział wtedy:
   „Pan Jezus narodził się w stajni; nie było miejsca dla Niego w gospodzie. I dlatego też ja, Biskup Kościoła Katolickiego, przybywam tutaj, na to najbiedniejsze miejsce, do najbiedniejszego sanktuarium; gdzie nic nie ma, tylko to zadaszenie, za które ponosi się kary! - Jak za winę i przestępstwo! A prócz tego tysiące ludzi stojących pod gołym niebem”.
  W 1973 r. ksiądz Józef wreszcie otrzymał pozwolenie na budowę, najpierw domu katechetycznego z kaplicą, a potem kościoła. Błyskawicznie posuwały się prace, choć zdobywanie materiałów i pieniędzy, w tamtych czasach, graniczyło prawie z bohaterstwem. Gdzie nie był, do ilu drzwi i serc nie zapukał schorowany budowniczy? Aż dopiął swego, dom katechetyczny zaczął działać i rozpoczęła się budowa świątyni. W 1976 r. mówił o tamtym czasie:
   „(…) Przeżyłem dziesiątki przesłuchań na milicji, 10 rozpraw sądowych, 26 kolegiów. Kosztowalo mnie to wiele, utratę zdrowia, serce wysiadło kompletnie, ale owoce są trwałe. Mam do pomocy 5 sióstr, 4 księży, pozwolenie na budowę kościoła, kiepskie zdrowie, ale chyba dlatego, aby moc Boża w słabości się okazywała”.
   Zawsze był pogodny, zawsze się uśmiechał, a niósł ogromne brzemię krzyża na barkach. Jednoczył ludzi, wierni go nie opuścili nigdy, i to dzięki nim mógł poświęcić się od początku do końca. Fala prześladowań spowodowała pogorszenie stanu zdrowia, nie zdążył poświęcić kamienia węgielnego, doczekać erygowania parafii, ani dnia konsekracji świątyni. Zmarł 15.VIII 1976, w wieku 39 lat, w uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej. Pogrzeb, na cmentarzu w Grębałowie, stał się ogromną manifestacją tysięcy ludzi, opłakujących heroizm i męczeństwo swojego duszpasterza. Po zbudowaniu kościoła jego ciało przeniesiono do krypty świątyni mistrzejowickiej.
  14.XI 1976 r. abp Karol Wojtyła dokonał poświęcenia i wmurowania kamienia węgielnego pod nowy kościół. Podczas swojej drugiej pielgrzymki do ojczyzny, 22.VI 1983 r. papież Jan Paweł II konsekrował kościół pw. św.Maksymiliana Kolbego w Mistrzejowicach, a do jego inicjatora i budowniczego zwróci się ze słowami:
   „Raduję się z tego Domu Bożego - Księże Józefie! Umiłowany księże Jozefie! Pierwszy proboszczu mistrzejowicki, który dałeś duszę za tę cząstkę Kościoła krakowskiego”.
    Ksiądz Józef Kurzeja miałby teraz 77 lat, zawsze pamiętał o rodzinnych stronach, bardzo pragnął wnieść swój wkład w budowę kaplicy w Zasadnem, oddalonym ok. 6 km od parafialnego kościoła. Nie zdążył osobiście, ale wyręczyli go wierni mistrzejowiccy, wspierając finansowo to dzieło. Lubił wędrówki górskie, szczególnie na Gorc, kochał książki i literaturę, głosił piękne kazania. Mówiono, że był obdarowany cechami ludzi świętych. W jednym z ostatnich kazań zostawił bardzo cenne przesłanie, wciąż aktualne i jakby darowane nam wszystkim. Kierując się jego radą i dziękując za przykładne kapłaństwo i człowieczeństwo, wypraszajmy łaskę jak najszybszej beatyfikacji Księdza Jozefa, zachowując w pamięci te jego słowa:
  „(...) Możesz nie mieć szczęścia, być źle uposażonym, ignorowanym, chorym i kaleką, a jednak nie wolno ci być zgorzkniałym, zawiedzionym, skwaszonym. Trzeba trwać z sercem pełnym czułości, otwartym na innych, znać ich lepiej, lepiej rozumieć, bardziej wspomagać, tak kochać jak kocha Bóg. Wtedy wygrywasz życie”.
Zofia Gierczyk
 
317876