W jaki sposób uwrażliwiać dzieci na potrzeby drugiego człowieka?
Treść
.
W JAKI SPOSÓB UWRAŻLIWIAĆ DZIECI
NA POTRZEBY DRUGIEGO CZŁOWIEKA?
Każdy odpowiedzialny rodzic i wychowawca pragnie, by jego dzieci miały dobre serce, były wrażliwe na potrzeby innych, by nie myślały tylko o sobie. Dorośli powinni zatem czuć się odpowiedzialnymi za wypracowanie w młodych umysłach i sercach tej szczególnej i ważnej cechy. Możemy postawić sobie takie pytanie:
Jak uwrażliwić dziecko, by nie było obojętne na los innych, by dostrzegało potrzebujących, a także by umiało i chciało im pomóc? Jeśli mowa o dzieciach, z pewnością nie będą to wielkie dzieła. Będą to małe rzeczy, z których składa się nasze życie… ale jakże drogocenne w dobie indywidualizmu, konsumpcjonizmu i wyścigów po sukces, by bezwzględnie być naj…
„Perełka" bł.Edmunda Bojanowskiego
Każdy człowiek został przez Boga obdarowany sercem i nie może żyć bez serca. Może jednak żyć z sercem nieczułym, twardym jak kamień, ściśniętym powrozem egoizmu i pychy, zamkniętym na ludzi. Wtedy to już jest „ostry zawał” - wtedy jest już bardzo źle, dlatego trzeba dbać o serce. Jeśli jest chore - trzeba je leczyć - bo każdy ma tylko jedno serce.
„Człowiek wielkiego serca” - tak mówiono o bł.Edmundzie Bojanowskim; on sercem wrażliwym patrzył na ludzkie cierpienie, sercem ofiarnym obdarzał każdego w potrzebie. I chociaż wszystkim „rozdawał” swoje serce, nic mu z niego nie ubywało. Jego serce stawało się jak płomień świecy, od której odpala się następne. Płomień nic na tym nie traci, wręcz przeciwnie - staje się wokół coraz jaśniej i cieplej. Tej wrażliwości i dobroci serca Edmund uczył siostry i dzieci w ochronkach, sam będąc doskonałym codziennym przykładem „serdecznie dobrego człowieka”:
.
.
„Idąc do instytutu spotkałem na ścieżce zemdlałą P. Kuleszową, która wracając z kościoła nagle zasłabła. Serdecznie było mi jej żal. Orzeźwiwszy ją nieco, odprowadziłem do samego domu”
„Oto nowy czarny krzyżyk spuszcza się na nasz biedny domek sierot… już mnie zaczyna uciskać - ale żeby to mnie tylko, to bym go w pokorze ucałował, byle nie spadał na sieroty, te mają dosyć na swojej nędzy! (…)Miałem pociechę dzisiaj dostrzec, jak jedna z sierot Walosia starsza, dostawszy od sióstr troje gruszeczek, nie zjadła żadnej, ale na ustroniu, niepostrzeżenie, dała je w jałmużnie ubogiemu staruszkowi. Potem nie omieszkałem jej tego pochwalić i zachęcić do podobnych uczynków”.
Dla dzieci nagrodą było odwiedzenie potrzebujących. Czy jednak współcześnie tak wychowujemy dzieci, by nagrodą, wyróżnieniem była dla nich służba potrzebującym? Aby dzieci bardziej rozumiały potrzebę dzielenia się i dobroczynności ukazywano im przykłady świętych np. św. Franciszka Salezego, który od dzieciństwa uczony był przez swoją mamę, jak wspierać najuboższych w ich nieszczęściu.
Każdy rodzic czy wychowawca powinien ukazywać przykłady świętych, także tych współczesnych, rozbudzając w młodych sercach pragnienie naśladowania ich. Oczywiście najdoskonalszym wzorem jest sam Jezus, dlatego bł. Edmund pisał: Jeżeli przeto znajdujemy częste upodobanie w naśladowaniu choć najdrobniejszych spraw wielkich ludzi, jakże pięknie zrozumieliśmy wpływ wychowawczy, gdy dziecięciu, od samego przyjścia na świat, każe się naśladować Zbawiciela. Wrażliwość tę kształtujemy również przez modlitwę z dziećmi, w czasie, której przedstawiamy konkretne intencje, w których wybrzmiewa szczera troska o bliźnich. Dobrym sposobem na rozbudzanie wrażliwości jest zaproponowanie dzieciom rezygnacji z zabawy, by pójść odwiedzić starszych czy chorych.
Takie uczynki miłosierdzia należałoby zacząć realizować od najbliższej rodziny. Inną metodą, którą wprowadził bł. Edmund było monitorstwo polegające na pomocy i opiece starszych dzieci nad młodszymi:
„Skoro wychowałeś dobrze dzieci twe starsze, to będą dla młodszych wzorem i przykładem, tak więc ułatwią ci nadzwyczaj pracę. Dzieci wychowują dzieci najłatwiej. Towarzystwo z dobrze wychowanymi dziećmi przyniesie w jednej godzinie więcej dla tego wychowania korzyści niż twoje półroczne usiłowania".
Jednak współczesny model rodziny raczej nie sprzyja tej metodzie, mimo iż w rodzinie wielopokoleniowej i wielodzietnej dzieci najłatwiej nauczą się troski, opieki i wrażliwości. (Odsyłam do wywiadu z Dominiką Figurską i Agatą Puścikowską pt. „O matko!” zamieszczonego w Gościu Niedzielnym nr 40 rok XCI/5 październik 2014)
Ważne jest także słuchanie tego, co dziecko mówi, jak wyraża się o swoich kolegach, koleżankach z klasy, czy podwórka. Czy nimi nie gardzi, czy się z nich nie wyśmiewa? A jeśli tak, to trzeba poważnie podejść do sprawy, spokojnie porozmawiać i wyjaśnić. Może nadarzy się okazja, by wasze dziecko właśnie temu konkretnemu dziecku okazało życzliwość. Okazją ku temu mogą być np. imieniny danego dziecka.
Bł.Edmund był bardzo uwrażliwiony na ludzką nędzę, a jeszcze bardziej dotykało go to, że ludzie bogaci byli obojętni i samolubni. Im częściej spotykał się z ich nieczułością, tym bardziej wzmagała się w nim solidarność i współczucie z ubogimi, co prowadziło do konkretnych dzieł miłosierdzia.
Jak sami zauważamy, dziś coraz trudniej jest rezygnować, wyrzekać się czegoś. Bardziej jesteśmy nastawieni, by coraz więcej posiadać, by korzystać z życia. To my dorośli - rodzice, dziadkowie, wychowawcy powinniśmy zacząć od dawania świadectwa. To my mamy najpierw być wrażliwymi i pomocnymi! tak, jak to czytamy w Dzienniku bł. Edmunda: „Rano zesłał mi Pan Bóg ubogiego podróżnego chłopaczka, widać bardzo nieszczęśliwego. Dałem mu spodnie, kamizelkę 1 złp, a od Teofila koszulę, bo jego dola tułania się pośród takiej zamieci do żywego mię przejęła.”
Dziecko, które widzi rodziców pomagających dziadkom, troszczących się o starszych i chorych rodziców, sąsiadów czerpie z tych postaw wzór. Rodzice, którzy potrafią rozmawiać z dziećmi na trudne tematy, np. ukazując osoby niepełnosprawne, którym należy okazać pomoc i szacunek lub o nieszczęściach losowych dotykających ludzi, uwrażliwiają je na potrzeby innych.
Jeśli w wypowiedziach rodziców dziecko słyszy słowa współczucia i zastanowienia, jak zaradzić tym potrzebom, wówczas i w nim zaczną rodzić się podobne uczucia, a co za tym idzie również czyny.
Bł. Edmund Bojanowski zachęcał siostry, by dzieci życiem, przykładem, a nie tylko słowami uczyły, wskazywały jak należy postępować. Ta zasada jest wciąż aktualna, jak słowa Jezusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych Mnieście uczynili” (Mt 25,40)
Z życia wzięte…
Bardzo dawno temu, w Anglii, pewna drobna kobiecina, opatulona potarganymi łaszkami przebiegała uliczki małej miejscowości, pukając do wszystkich drzwi i prosząc o jałmużnę. Nie miała jednak wielkiego szczęścia. Niektórzy obrzucali ją wyzwiskami, inni szczuli psami, aby ją jak najszybciej odpędzić. Inni wciskali jej do fartuszka na odczepne kawałki spleśniałego chleba i zgniłych kartofli. Jedynie dwoje starców, którzy mieszkali w malutkiej chatce na obrzeżach wioski, wpuściło biedaczkę do swojego domu i ugościło.
- Przycupnij sobie i ogrzej się - powiedział do niej starzec, podczas gdy żona przygotowywała jej miseczkę ciepłego mleka i kroiła wielką pajdę chleba. Potem, kiedy jadła, obdarowali ją miłymi słowami i pocieszeniem.
Następnego dnia w tej samej miejscowości wydarzyła się nieprawdopodobna historia. Królewski posłaniec odwiedzał wszystkie domy i zapraszał rodziny na królewski zamek. To nagłe i nieoczekiwane zaproszenie spowodowało we wsi wielkie zamieszanie. Po południu wszystkie rodziny wystrojone w świąteczne stroje stawiły się na zamku. Każdemu z nich miejsce zostało wskazane w wielkiej jadalni. Kiedy już wszyscy zasiedli, służba rozpoczęła podawanie dań. Po chwili z ust wszystkich biesiadników dały się słyszeć pomruki niezadowolenia i ukrywanej wściekłości. Wszystko z powodu tego, że usłużni kamerdynerzy serwowali gościom ziemniaczane łupiny, kamienie i kawałki spleśniałego chleba. Jedynie na talerzach dwojga staruszków siedzących w kącie nakładano z wielką uprzejmością wykwintne i smaczne potrawy. W pewnym momencie wbiegła na salę ubrana w żebracze łachmany kobieta. Wszystkim odebrało głos.
- Dzisiaj - powiedziała kobieta - pragnę was poczęstować wszystkim tym, czym wy obdarowaliście mnie wczoraj. Potem zdjęła z siebie żebracze łachmany, pod którymi lśnił złoty strój, wytłaczany szlachetnymi kamieniami. Była to Królowa… (B.Ferrero pt.: „Jałmużna”)
Jeśli ta odpowiedź, pobudzi Cię do refleksji lub wzbudzi nowe pytania,
to możesz podzielić się nimi z siostrami służebniczkami:
siostrybdnp@gmail.com