PIELGRZYMOWANIE DO ŹRÓDEŁ WIARY
Treść
.
Pod auspicjami starosądeckiego „Klubu Seniora” - 10.IX 2011 r.
PIELGRZYMOWANIE DO ŹRÓDEŁ WIARY
Dziwnym trafem, czy zrządzeniem Bożym, często nasze pielgrzymki wpisują się w bardzo ważne wydarzenia i daty; tak było i tym razem, „wstrzeliliśmy się” w tydzień centralnych obchodów 225-lecia powstania Diecezji Tarnowskiej (8.IX), można powiedzieć strzałem w dziesiątkę, bo odwiedziliśmy miejsca, „gdzie wszystko się zaczęło”, gdzie kamienie węgielne i korzenie naszego chrześcijaństwa: Szczepanów z I sanktuarium diecezjalnym, miejscem kultu św.Stanisława oraz Tropie, świadek i opoka ducha modlitwy, pokory i ascetyzmu, najstarszy obiekt sakralny tych ziem. Hasło naszej pielgrzymki też zabrzmiało bardzo na czasie: „ Przybywamy, by umocnić naszą wiarę, by dostrzec świętość, dotknąć jej i znaleźć się jak najbliżej Boga’’.
Ukierunkowani duchowo na tak ważny cel - 10 września - autokarem i busem wyruszyliśmy na pielgrzymi szlak, z ks.proboszczem Markiem Taborem w roli głównej - przewodnikiem ścieżek duchowych i inicjatorem wspólnego śpiewu. Już pierwsze jego słowa porwały wszystkich wezwaniem; „Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę Świętą, zacznijcie opowiadać cześć Jej niepojętą”, podchwycił je momentalnie cały autobus i radosne „Godzinki do Najświętszej Maryi Panny” wypełniły jego wnętrze. Czy w sobotę można sobie wyobrazić piękniejsze rozpoczęcie dnia i pielgrzymowania? Szkoda, że dziś trochę zapomniane to modlitewne śpiewanie, nasze mamy i babcie każdy ranek nim witały, nie wyobrażając sobie, że mogłoby być inaczej. Wciąż mam w pamięci bardzo pobożnego 90-letniego dziadka rodziny, który zażyczył sobie, by w ostatnią drogę odprowadzić go, właśnie, śpiewając „Godzinki”. Bliscy mieli obiekcję czy wypada, ale życzenia nie mogli nie spełnić. Do kościoła szło się 5 km, mimo dotkliwego chłodu, piękniejszego orszaku i pochówku nie przeżyliśmy. Radosny śpiew otwierał jakby bramy nieba na oścież dla zmarłego, wydawało się, że wchodził w nie szczęśliwy, przejściem ,,z domu do domu”, bardzo szykował się na to spotkanie i już czekał na nie. Ten śpiew i ta świadomość sprawiły, że jakoś lżej było znieść myśl o pożegnaniu i rozłące. (Przepraszam za ten osobisty wątek, ale to dla podkreślenia, jak piękne są „Godzinki” i ile potrafią wnieść w ludzkie życie)
Po „Godzinkach” w autokarze przyszła pora na „Różaniec”, odmawiany w ważnych intencjach: za wszystkie sprawy i problemy Kościoła, za rodziny i bliskich, za dzieci i młodzież, za zmarłych i za siebie nawzajem. W busiku modlitwy i śpiew prowadził wolontariusz - licealista, Mateusz Florek, wspomagający w tym p. Halinę Borowską. Bardzo szybko minęła podróż i z okien przywitał nas Szczepanów wizerunkiem majestatycznej budowli. Zdumionym wzrokiem obejmowaliśmy wyniosłe kształty świątyni, górującej nad okolicą i tonącej w zieleni wiekowych drzew. W jej świetlistym wnętrzu mile przywitał starosądeckich pielgrzymów miejscowy kapłan, ks.Dominik Furgał, informując, że po mszy, sprawowanej przez ks.proboszcza Marka Tabora, oprowadzi nas po obiektach sakralnych i zaznajomi z historią miejsca i kultu św. Stanisława.
Ledwie zdążyliśmy się nieco rozejrzeć i nasycić oczy przepychem wystroju słynnego Sanktuarium Diecezjalnego, przy ołtarzu, przy którym czterokrotnie sprawował liturgię mszalną najpierw kardynał Karol Wojtyła, a potem już papież Jan Paweł II; gdzie modlili się królowie polscy, kardynał Ratzinger- obecny papież, liczni arcybiskupi i biskupi, stanął starosądecki Ksiądz Proboszcz, na pewno bardzo wzruszony, (jak i my świadomością, że w tak godnym miejscu możemy uczestniczyć w Eucharystii i korzystać z przekazu słowa Bożego). Głosząc homilię, za myśl przewodnią Ksiądz Kaznodzieja obrał świętość, tłumacząc wybór wyjątkowością miejsca, w którym wszystko tchnie świętością, tradycją i historią, w którym można zyskać szczególne łaski umocnienia w wierze. Wsłuchani w słowa staraliśmy się jak najwięcej zapamiętać dla własnych przemyśleń i potrzeb, a także dla podzielenia się z innymi. Oto fragmenty szczepanowskich rozważań homilijnych ks.Marka Tabora, przytoczone w przybliżeniu:
.
.
(…) Chcemy stanąć tu, jako ludzie sumienia, bo tylko w tym najtajniejszym człowieczym sanktuarium powinno się rozpatrywać najważniejsze sprawy. Wśród nich jest i problem świętości, temat do rozważań niełatwy, przeryzykowny wręcz dla serca i psychiki, niechętnie podejmowany, choć wielki; odrzucany z oporami, bo „nie na teraz, nie dla mnie, nie w tych okolicznościach…”. Dlaczego tak? Dlaczego myśl o świętości rodzi w nas tak przeróżne opory, w czym tkwi istota sprawy? Może świętość wciąż traktujemy, jako przywilej tylko wybranych, idealnych, w aureoli nadzwyczajności? A może to rana na psychice, że mamy takie ograniczenia tchórzostwa, niewiary, niezrozumienia intencji Boga? Może to sukces szatana, by nie zrozumieć nic ze swego życia? Istnieje wiele aspektów zagrożenia w pragnieniu zdobywania świętości, człowiek, mimo samozaparcia i aktu dobrej woli, nie poradzi sobie sam, bez tkwienia w Chrystusie. Może tak jest, że wciąż jeszcze nie rozpoznaliśmy Chrystusa, nie uwierzyliśmy miłości, którą ma dla nas; błądzimy po omacku, w mroku wyczuwamy, że to pełnia życia, ale brak nam olśnienia, zachwytu, promieniowania światłem? Problem osobistej świętości trzeba poddać refleksji; słowa i modlitwy, zamiary i uczynki to po prostu droga wiary i dobrego życia. I potrzeba ciągłej czujności, i pracy nad sobą. Koniecznie przy tym pamiętać, że świętość może się narodzić nawet mimo dużego, grzesznego zniewolenia i do niej zawsze można dojrzewać…
(…) Chcemy stanąć tu, jako ludzie sumienia, bo tylko w tym najtajniejszym człowieczym sanktuarium powinno się rozpatrywać najważniejsze sprawy. Wśród nich jest i problem świętości, temat do rozważań niełatwy, przeryzykowny wręcz dla serca i psychiki, niechętnie podejmowany, choć wielki; odrzucany z oporami, bo „nie na teraz, nie dla mnie, nie w tych okolicznościach…”. Dlaczego tak? Dlaczego myśl o świętości rodzi w nas tak przeróżne opory, w czym tkwi istota sprawy? Może świętość wciąż traktujemy, jako przywilej tylko wybranych, idealnych, w aureoli nadzwyczajności? A może to rana na psychice, że mamy takie ograniczenia tchórzostwa, niewiary, niezrozumienia intencji Boga? Może to sukces szatana, by nie zrozumieć nic ze swego życia? Istnieje wiele aspektów zagrożenia w pragnieniu zdobywania świętości, człowiek, mimo samozaparcia i aktu dobrej woli, nie poradzi sobie sam, bez tkwienia w Chrystusie. Może tak jest, że wciąż jeszcze nie rozpoznaliśmy Chrystusa, nie uwierzyliśmy miłości, którą ma dla nas; błądzimy po omacku, w mroku wyczuwamy, że to pełnia życia, ale brak nam olśnienia, zachwytu, promieniowania światłem? Problem osobistej świętości trzeba poddać refleksji; słowa i modlitwy, zamiary i uczynki to po prostu droga wiary i dobrego życia. I potrzeba ciągłej czujności, i pracy nad sobą. Koniecznie przy tym pamiętać, że świętość może się narodzić nawet mimo dużego, grzesznego zniewolenia i do niej zawsze można dojrzewać…
Rozważania zakończył Ksiądz Proboszcz podziękowaniem wszystkim uczestnikom za udział w pielgrzymce i wspólnej modlitwie, i życzeniem, by choć odrobinę serc odważniej otworzyć na promień Bożej łaski.
,
,
Po nabożeństwie przyszła pora na bliższe poznanie Szczepanowa, dziejów kościoła i biografii patrona Polski - św.Stanisława. Ksiądz Dominik Furgał zaczął nas oprowadzać i informować najpierw o samym Szczepanowie, który położony w kotlinie sandomierskiej, leży 8 km od Brzeska, a początkami sięga X-XI w. Jest jedną z najstarszych parafii i miejscem urodzenia św.Stanisława, biskupa i męczennika (1036-1079) zamordowanego w kościele na Skałce. W Szczepanowie kult św. Stanisława rozsławia wszystko, a szczególnie, od 2004 r. wyniesione do rangi bazyliki mniejszej, I Sanktuarium Diecezjalne.
Po nabożeństwie przyszła pora na bliższe poznanie Szczepanowa, dziejów kościoła i biografii patrona Polski - św.Stanisława. Ksiądz Dominik Furgał zaczął nas oprowadzać i informować najpierw o samym Szczepanowie, który położony w kotlinie sandomierskiej, leży 8 km od Brzeska, a początkami sięga X-XI w. Jest jedną z najstarszych parafii i miejscem urodzenia św.Stanisława, biskupa i męczennika (1036-1079) zamordowanego w kościele na Skałce. W Szczepanowie kult św. Stanisława rozsławia wszystko, a szczególnie, od 2004 r. wyniesione do rangi bazyliki mniejszej, I Sanktuarium Diecezjalne.
To jeden z najstarszych w Polsce kościołów, którego fundatorami byli (wg zapisu Jana Długosza) rodzice św. Stanisława, Wielisław i Bogna, którzy przez 30 lat nie mogli się doczekać potomka. Ufundowali kościół, jako votum o uproszenie syna, ślubowali Bogu, że jeśli się urodzi, poświęcą go stanowi duchownemu. Po latach, gdy stary kościółek zawalił się ze starości, w tym samym miejscu i pod tym samym wezwaniem św. Marii Magdaleny, nowy, gotycki, bogato urządzony wybudował Jan Długosz, kanonik krakowski i proboszcz szczepanowski. Kościół Długosza dzisiaj jest częścią nowego kościoła parafialnego z początków XX w. W miejscu, gdzie kiedyś stal dom rodziców św.Stanisława, znajduje się kościół Stanisława Lubomirskiego, tzw. cmentarny, bo na cmentarzu. Różni się od tamtego surowością wystroju, stonowaniem klasycystycznym, spokojną elegancją. Napis, umieszczony w nim pod chórem, staramy się zapamiętać i zabrać z sobą:
ŚWIĘTY STANISŁAWIE PROŚ ZA NAS
ABY BÓG ŁASKAWY BYŁ DLA NAS.
W miejscu, gdzie miał się urodzić św.Stanisław, (w polu pod dębem), wybudowano murowaną kaplicę narodzenia, jej ołtarz wspiera się o pień drzewa dębowego, pod którym miał przyjść na świat Stanisław. Obok znajduje się studnia z wodą, uważaną za cudowną oraz wysoki obelisk z figurą Świętego. Dowiadujemy się jeszcze, że ze Szczepanowa wywodzi się nie tylko trzech biskupów, m.in. bp Jan Styrna, ale też 36 kapłanów i wiele sióstr zakonnych. Tu zrodziło się najwięcej powołań męskich i żeńskich w skali całego Kościoła powszechnego. Żegnając Szczepanów odnotowujemy starosądeckie akcenty, których tu nie brak; najważniejszy to pamięć św. Kingi i wdzięczność dla niej, za wiele starań i znaczący wkład w to, by po 250 latach oczekiwań biskup Stanisław został uznany przez Kościół za świętego. Współczesnym symbolem związków ze Starym Sączem jest nasz rodak, ks. Władysław Pasiut, od 2001 r. proboszcz w Szczepanowie, kustosz sanktuarium św. Stanisława i dziekan dekanatu szczepanowskiego. Kończąc naszą pielgrzymkę w tym miejscu dziękujemy Księdzu Dominikowi za uczynność, przekaz wiedzy i cierpliwość, i za tak rzetelne przewodnictwo. Kolejnym etapem pielgrzymkowego szlaku będzie:
TROPIE I KOSCIÓŁ ŚWIĘTYCH: ŚWIERADA I BENEDYKTA
„W tej świątyni nad Dunajcem,
co ma prawie tysiąc lat,
polskim dziejom cześć oddajcie
i Świętego czcijcie ślad!” - wzywa jedna z pieśni.
Jan Paweł II - jeszcze jako metropolita krakowski - będąc w Tropiu nawoływał:
„Tu trzeba przypielgrzymować i na tym miejscu uklęknąć!”
A potem już, jako papież, zachęcał:
„Kroczcie nadal bruzdą wyoraną przez tych dwu świętych. A tą bruzdą jest stawianie Boga i serdecznego z Nim obcowania wszędzie na pierwszym miejscu, służenie ludziom zwłaszcza modlitwą i pracą oraz panowanie nad sobą przez praktykowanie ascezy.”
.
.
Święty Świerad i jego uczeń Benedykt byli świadkami początków chrześcijaństwa. Świerad został pierwszym polskim misjonarzem poza granicami kraju i jednym z największych ascetów chrystianizmu. Urodził się w 2 poł. X wieku w rodzinie chłopskiej, zmarł w 1031 r. Wzmianki o jego życiu, pełnym trudu i wyrzeczeń, pod datą 998 r. umieścił w swojej kronice Jan Długosz. Pisał, że zamieszkał on w pustelni pod skałą w Tropiu, potem na prośbę króla Węgier, Stefana, udał się na południe, w okolice miasta Nitry na Słowacji, które pozostawało w zarządzaniu władz węgierskich, by głosić ewangelię, kontemplować i wieść pustelnicze życie. Świerad wstąpił do klasztoru na zboczu góry Zobor, przyjął habit i imię zakonne Andrzej, wkrótce jednak znów podjął życie pustelnicze. Bardzo się umartwiał, zadręczał, praktykował nieustannie surowe posty, przez trzy dni w tygodniu nic nie jadł, w okresie 40-dniowego postu posilał się tylko jednym orzechem codziennie, równocześnie ciężko pracował fizycznie w puszczy, a po pracy uprawiał całonocne czuwanie modlitewne. Opowiadał o tym jego uczeń, Benedykt. Odnotowano również cuda, jakie się zdarzały po śmierci obu zakonników w pustelni na Skałce i w samej Nitrze. Zaraz po śmierci Świerad został otoczony kultem, jego ciało ze czcią złożono w bazylice w Nitrze.
Święty Świerad i jego uczeń Benedykt byli świadkami początków chrześcijaństwa. Świerad został pierwszym polskim misjonarzem poza granicami kraju i jednym z największych ascetów chrystianizmu. Urodził się w 2 poł. X wieku w rodzinie chłopskiej, zmarł w 1031 r. Wzmianki o jego życiu, pełnym trudu i wyrzeczeń, pod datą 998 r. umieścił w swojej kronice Jan Długosz. Pisał, że zamieszkał on w pustelni pod skałą w Tropiu, potem na prośbę króla Węgier, Stefana, udał się na południe, w okolice miasta Nitry na Słowacji, które pozostawało w zarządzaniu władz węgierskich, by głosić ewangelię, kontemplować i wieść pustelnicze życie. Świerad wstąpił do klasztoru na zboczu góry Zobor, przyjął habit i imię zakonne Andrzej, wkrótce jednak znów podjął życie pustelnicze. Bardzo się umartwiał, zadręczał, praktykował nieustannie surowe posty, przez trzy dni w tygodniu nic nie jadł, w okresie 40-dniowego postu posilał się tylko jednym orzechem codziennie, równocześnie ciężko pracował fizycznie w puszczy, a po pracy uprawiał całonocne czuwanie modlitewne. Opowiadał o tym jego uczeń, Benedykt. Odnotowano również cuda, jakie się zdarzały po śmierci obu zakonników w pustelni na Skałce i w samej Nitrze. Zaraz po śmierci Świerad został otoczony kultem, jego ciało ze czcią złożono w bazylice w Nitrze.
Około 1045 r. w Tropiu nad Dunajcem, nad fundamentami pustelni św.Świerada król Kazimierz Odnowiciel miał ufundować obecny kościół ku jego czci. W dokonaniu kanonizacji obu polskich pustelników (1083 r.) bardzo zaangażowana była polsko-węgierska rodzina księcia Beli i jego synów. Nasi pustelnicy znaleźli się w gronie pięciu świętych ówczesnego królestwa węgierskiego, którzy przyczynili się do rozwoju wiary chrześcijańskiej na tych terenach. W Polsce oazą kultu św.Świerada-Andrzeja, a także św.Benedykta jest Tropie. Czci się ich tu od XI wieku. Pozostałymi tu pamiątkami i śladami ich pobytu są resztki pnia starego dębu, gdzie Świerad miał pierwsze schronienie, kaplica zwana pustelnią (ok.800 m od kościoła) domurowana do skalnej groty i leśne źródło, z którego miał czerpać wodę.
Wielki podziw pielgrzymów i turystów wzbudza kościół, jeden z najstarszych w Polsce, położony na 15 metrowej skale nad Dunajcem. Widoczny z daleka emanuje pięknem, spokojem, powagą wieków. Zbudowany w stylu romańskim, w późniejszym czasie trochę rozbudowany, posiada wiele bezcennych zabytków sztuki. W jego wnętrzu znajduje się najstarsze w Polsce malowidło ścienne z I poł. XII w., przedstawiające postać węgierskiego króla Stefana, który naszych zakonników sprowadził do Słowacji. Co dla nas bardzo ważne, znajdujemy tu również cztery obrazy starosądeckiego malarza, Czesława Lenczowskiego, ukazujące św.Świerada i jego uczniów. Z magnetofonowego przewodnika, dostępnego w każdej chwili, dowiadujemy się wielu szczegółów, poznajemy dzieje życia i kultu, odkrywamy tajniki sztuki zabytków, przekonujemy się o wielkiej czci i szacunku, jakim są tutaj otaczani ci święci.
Słyszymy też pieśni o nich, między innymi tę na odsłonięcie i zasłonięcie figury św.Świerada, której refren tak łatwo „chwyta się ucha”:
Święty Świeradzie, bądź pochwalony
za Twojej wiary apostolski trud
za Twoje prace, potem zroszone
i za świętości cud.
Twoimi śladami pomóż nam kroczyć
bruzdą, którą wyorałeś sam
Naucz nas wznosić swe oczy,
gdzie jest nasz Bóg, gdzie nasz Pan.
Z okazji obchodzonego w 1983 r. jubileuszu 900-lecia kanonizacji została utworzona tzw. Kalwaria Polskich Świętych, w postaci drogi krzyżowej prowadzącej od pustelni i źródła, przez las ku kościołowi. Na pamiątkę 1000-lecia pustelniczego życia (1998) całe skalne wzgórze opasano tzw.Różańcem Polskich Świętych. Kościół w Tropiu posiada również relikwie św.Świerada, przekazane przez biskupa Nitry.
Żegnając Tropie, a wcześniej Szczepanów, czuliśmy się bardzo ubogaceni spotkaniem z korzeniami wiary i miejscami kultu, śladami życia patronów Ojczyzny - wielkich świętych Kościoła. Drodze powrotnej towarzyszyła zdwojona modlitwa, bo śpiewna, najpiękniejszych pieśni Maryjnych, sercem wyśpiewanych. Wszystko było udane: program i organizacja, trasa i przebieg, przeżycia i atmosfera. A umocnienie w wierze, główny cel pielgrzymki? Dokonało się poprzez: poznanie i zwiedzanie miejsc, przykłady i wzorce życia świętych, przez głębię wspólnej modlitwy i śpiewu oraz pouczające słowo Boże, a także bycie we wspólnocie, która wyzwala zawsze pokłady dobra i życzliwości.
Każda pielgrzymka otwiera oczy, bogaci duchowo i uczy myślenia. O tę naszą, gdyby zapytano: Jak było? - trzeba by odpowiedzieć: Wyjątkowo, jak tylko można sobie wymarzyć! Po prostu:
,,Był z nami Bóg - bo była Miłość!” Miłość pielgrzymkowa o trzech imionach, jako: Troska, Radość i Wdzięczność. Troska lękała się i drżała o tych, którym było najtrudniej, wskutek choroby, różnych dolegliwości czy wieku. Którzy bardziej siłą woli i ducha, niż fizyczną szli i każdym krokiem musieli pokonywać siebie. Radość rozkwitała widząc ich szczęśliwymi i spełnionymi, gdy udawało się przebyć drogę i być z wszystkimi. Cieszyliśmy się jak dzieci, że jesteśmy w komplecie, że dały radę i są z nami na przykład panie: Maria Gałysa, Józefa Majewska, Maria Pałka, Anna Chronowska i wszyscy ofiarnie podejmujący pielgrzymkowy trud; jak np. o lasce p.Basia Dobrowolska, prowadząca z sobą wnuczkę Julkę, która tak pięknie zaprezentowała się, w drodze powrotnej, w roli solistki. Wdzięczność natomiast wznosiła hymn podzięki za każde otrzymane dobro. Pani Halinie Borowskiej za pomysł, program i organizację pielgrzymki, za zaangażowanie i przykład dzielności życia. Panom Kierowcom za bezpieczną podróż. Współuczestnikom za życzliwość i wspaniałą atmosferę. Sponsorom, panom Kucharskiemu i Stawiarskiemu, za smaczne wypieki, Mateuszowi za ofiarnie pełniony wolontariat i wierność seniorom.
A najserdeczniej Temu, bez kogo ta pielgrzymka nie byłaby sobą, co tak pięknie, w imieniu wszystkich, wyraziła p.Grażyna Pajor, dziękując księdzu proboszczowi Markowi Taborowi za obecność, przewodnictwo duchowe: modlitewne i śpiewne, za sprawowaną Mszę św. oraz przekaz słowa Bożego. Dziękczynną piosenką i tradycyjnym „Życzymy, życzymy…” zakończyliśmy pielgrzymkę.
Drodzy Uczestnicy! Skoro tak dobrze nam było razem być, to chyba do zobaczenia i spotkania na następnych pielgrzymowaniach? Miejmy nadzieję, że wkrótce!
Zofia Gierczyk