Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Okiem 40-latka

Treść


.

.
Jak było w Rzymie? - to pytanie chyba najczęściej słyszałem od znajomych po powrocie z beatyfikacji Jana Pawła II. Wspaniale - nasuwała mi się krótka, żołnierska odpowiedź. I w zależności od dostępnego czasu i miejsca następowało krótkie lub dłuższe zrelacjonowanie rzymskich przygód. Rozmowy toczyły się w bardzo różne strony, a ja odczuwałem, że nie jest łatwo ubrać w słowa i opisać przeżycia, które towarzyszyły mi w Wiecznym Mieście. Bo jak wyrazić uczucia, które będę z pewnością wspominał do końca swoich dni. Także przed telewizorami wielu osobom zakręciła się łezka wzruszenia w oku. Ale dla mnie ten czas, spędzony wśród półtoramilionowej, wielonarodowej i wielokulturowej rzeszy ludzi, był przeżyciem niemal mistycznym. Euforia, która zapanowała wśród tych ludzi po ogłoszeniu przez Benedykta XVI formuły beatyfikacji, miała w sobie coś tak niesamowitego, że nie podejmuję się tego nawet opisywać. Budujące było to doświadczenie, że Jan Paweł Wielki jest tak blisko każdego, że znalazł sobie drogę do serca tylu ludzi, którzy postanowili zainwestować swoje pieniądze, czas, i zwykłe siły fizyczne - żeby przybyć na ten plac, czasem niemal z „końca świata”, pomimo wielu trudności, żeby mu za coś podziękować, o coś go poprosić lub po prostu oddać swój szacunek. Stałem wśród takich, którym nie przeszkadzało, że pomimo wysiłku nie zmieścili się na placu św.Piotra - nawet do telebimu za bardzo nie mogli się docisnąć. To naprawdę miało drugorzędne znaczenie. Ważna była obecność i to, co się dzieje.
Gdy stałem na tym rzymskim placu - (nie był to plac św.Piotra, ale leżący niedaleko Watykanu plac Odrodzenia - Piazza del Risorgimento) - uświadomiłem sobie jeszcze raz i bardzo głęboko - że niebo jest tuż, tuż, a święty to nie kosmita, tylko człowiek spośród nas. Także człowiek XXI wieku. Jan Paweł II, który w Starym Sączu wołał do nas „Uczyńcie (…) trzecie tysiąclecie erą ludzi świętych” osobiście otworzył 1 maja panteon świętych i błogosławionych trzeciego millenium chrześcijaństwa. Na tym polega moc JPII i siła jego oddziaływania, że kroczył drogą, którą wskazywał.
Byłbym nieuczciwy, gdybym nie napisał, że tym razem pobyt w Rzymie sprawiał mi też zwykłą ludzką przyjemność. Wszędzie widoczne i chyba już przez wszystkich przebywających w Rzymie rozpoznawane - polskie flagi. Ogromna życzliwość towarzysząca nam, Polakom - chociaż byliśmy naprawdę liczebną grupą. Częste słowa, kierowane do nas bezpośrednio w różnych językach, przez zwykłych ludzi spotykanych na ulicach - „dziękujemy Wam za Jana Pawła II”. To naprawdę niezapomniane wrażenia.
Jacek Lelek
 
313391