Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

XXX Piesza Pielgrzymka Tarnowska na Jasną Górę

Treść


.
„Kościół naszym domem”
XXX Piesza Pielgrzymka Tarnowska na Jasną Górę
 
„Tylu aniołów odeszło
  Tyle umarło gołębi,
  Lecz moje serce uparte…
  Jak głupi Jasio szczęśliwe,
  Pod Jasną Górę się toczy.”
 
    Słowa ks.Jana Twardowskiego właściwie oddają uczucia tych, którzy każdego roku - niezależnie od okoliczności - peregrynują przed tron Królowej Polski. Tyle razy zarzekają się, że to już naprawdę ostatni raz, ale wraz z wakacjami znów przychodzi myśl o sierpniowej wędrówce. Tym, którzy nigdy nie pielgrzymowali trudno to zrozumieć. Wielodniowy trud - często w upale, czasem w deszczu, a w nagrodę kilkadziesiąt sekund spotkania z Jasnogórską Panią, przed którą nie można nawet uklęknąć… Tak, ale jakże cenne są te sekundy; ta chwila głębokiego spojrzenia często załzawionych oczu w troskliwe oblicze Matki. Ona rozumie ból pielgrzymich serc i tylko Ona wie, ile przez te kilka dni, a może tylko te kilkadziesiąt jasnogórskich sekund, zrodziło się powołań, postanowień, ile pokonano nałogów, ile osób po raz pierwszy od lat zdecydowało się na spowiedź.
    Tegoroczna Piesza Pielgrzymka Tarnowska na Jasną Górę przebiegała pod hasłem „Kościół naszym domem”. Tradycyjnie rozpoczęła się 17 sierpnia Mszą św. na placu Katedralnym, której przewodniczył pasterz diecezji ks. biskup Andrzej Jeż. Nawiązując do czekającej nas wędrówki, mówił o życiowej wędrówce, której towarzyszy krzyż; to właśnie on jest drogą upodobnienia do Jezusa. Ks.Biskup otrzymał od pielgrzymów pastorał z wizerunkiem błogosławionej Karoliny - patronki tegorocznej peregrynacji, której relikwie były niesione i adorowane na trasie przez pątników z wszystkich grup. W tym roku przypada dwudziesta piąta rocznica beatyfikacji tej bohaterskiej dziewczyny z Zabawy i papieskiej wizyty w Tarnowie, stąd właśnie bł. Jan Paweł II był kolejnym patronem pielgrzymiego szlaku.
    Po uroczystej Eucharystii wyruszyliśmy na liczącą około 230 km trasę, serdecznie żegnani przez ks.Biskupa i wzruszonych mieszkańców Tarnowa. W ciągu dziewięciu dni wędrowaliśmy przez malownicze tereny diecezji tarnowskiej, kieleckiej i częstochowskiej. Po drodze mieliśmy okazję pomodlić się m.in. przy grobie bł. Karoliny w Zabawie, w Sanktuarium Matki Najświętszej w Zielenicach i Sanktuarium Grobu Pańskiego w Miechowie. W piątym dniu peregrynacji na trasie towarzyszył nam niezwykły Pielgrzym - Eucharystyczny Chrystus. Po Mszy św. W Charsznicy przewodnicy zabrali bowiem Najświętszy Sakrament, by w bursach nieść go na początku swoich grup. Właśnie w Charsznicy, po raz pierwszy w historii pielgrzymki, pątnicy mieli możliwość adoracji Najświętszego Sakramentu również bezpośrednio po Mszy św. Prowadził ją ks.Piotr Adamczyk - rekolekcjonista z Diecezjalnego Centrum Pielgrzymowania w Starym Sączu, wraz z członkami zespołu „Chwalcy Pana”.
.

Z błogosławieństwem ks. Biskupa wyruszamy na trasę

.
W gościnnym domu państwa Cnotów w Woli Radłowskiej
.

Starosądeczanie na kolejnym etapie wędrówki

.
Przewodnik grupy podczas pasowania nowych pielgrzymów
.
Najmłodszy członek naszej grupy - Pawełek Szkarłat
.
    Wśród dziesięciotysięcznej rzeszy pątników przeważała młodzież, ale nie brakowało również dzieci i osób starszych. Najmłodszy uczestnik pielgrzymki miał 18 miesięcy, najstarsza z wędrujących - 87 lat. Beniaminkiem naszej grupy był czteroletni Pawełek Szkarłat z Piwnicznej, wędrujący z mamą Bronisławą. Większość trasy przemierzył na spacerowym wózku, ale wiele kilometrów pokonał pieszo, z szerokim uśmiechem na buzi, ochoczo trzymając kabelek nagłośnienia, którego zwykle nikt trzymać nie chce.
    Przedstawiciele obu starosądeckich parafii tradycyjnie peregrynowali w grupie 23, wśród tzw. „kanciarzy”, czyli pątników z Doliny Popradu, których patronem jest św. Jan Kanty. W tym roku było nas mniej niż zwykle - tylko 32 osoby (19 z Parafii św.Elżbiety, 13 z Miłosierdzia Bożego); brakowało zwłaszcza młodzieży. Zdecydowana większość starosądeczan to doświadczeni pielgrzymi, od lat spotykający się na pątniczej drodze. Przewodził nam rekordzista pan Jerzy Styrna (pielgrzymkowy brat Jurek), który do Jasnogórskiej Matki wędrował po raz dwudziesty dziewiąty. Niestety, w tym roku pielgrzymowaliśmy pozbawieni opieki duszpasterskiej. Przez dziesięć lat niestrudzenie towarzyszył nam ks.Henryk Homoncik, którego i tym razem spotkaliśmy na szlaku, ale już w innej roli - gościa swoich pielgrzymujących parafian z Krościenka.
    Dziewięciodniowe pielgrzymowanie to przede wszystkim droga do świętości, wiodąca przez spotkanie z Bogiem i drugim człowiekiem. Każdego dnia z braćmi i siostrami pątnikami gromadziliśmy się na Eucharystii i umocnieni Ciałem i Krwią Chrystusa budowaliśmy wspólnotę miłości. Razem też śpiewaliśmy i przeżywaliśmy codzienne nabożeństwa: Godzinki, Różaniec, drogę Krzyżową, Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Podczas modlitwy nowennowej dzieliliśmy się swymi radościami i troskami, a czasem wręcz dramatami. „Mam na imię Zośka. Mam nowotwór złośliwy. Módlcie się za mnie” - z porażającą szczerością napisała jedna z sióstr; sądząc po formie imienia raczej młoda... Czy można być obojętnym wobec takiej prośby? Wzruszenie i braterskie współczucie budziły również inne, zwłaszcza te powtarzane wielokrotnie:
                        - „o nawrócenie męża (ojca) alkoholika”,
                        - „o połączenie rozbitej rodziny”…
 
Wyrazem solidarności pielgrzymów wszystkich grup było też modlitewne i finansowe wsparcie dla dwunastoletniego Marcina z Jazowska, który kilka miesięcy temu poparzył się, ratując swoją mamę. O pomoc dla niego zaapelował dyrektor diecezjalnej Caritas ks.Ryszard Podstołowicz, głoszący homilię w siódmym dniu pielgrzymowania – poświęconym właśnie Caritas.
    Budowaniu atmosfery braterskiej wspólnoty, oprócz modlitwy i troskliwego wsparcia, służyły też tańce i śpiewy - na postojach i wieczornych apelach. W nich prym wiodła oczywiście pomysłowa i pełni energii młodzież. Wciąż dużą popularnością cieszył się tak zwany belgijski, ale szczególnie lubiana była zabawa: „Biegnie, biegnie mały osioł...”.
    Tradycją pątniczego szlaku jest tzw. „chrzest kotów”, czyli przyjęcie do grupy wędrujących po raz pierwszy. Nowych pielgrzymów uroczyście pasował przewodnik „kanciarzy” ks.Adam Basista, zamiast miecza używając kija od szczotki, którego koniec zdobił sfatygowany pielgrzymi trampek. Przez cały dzień „koty” maszerowały w barwnych wiankach, a wieczorem (przed pasowaniem) składały przysięgę, piły tajemniczą miksturę, której skład znają tylko bracia porządkowi, i uczestniczyły w ceremonii obcinania kocich ogonów.
    Z perspektywy osoby, która na Jasną Górę wędruje (niestety z przerwami) od 1989 roku, mogę powiedzieć, że obecne pielgrzymowanie znacznie różni się od tego sprzed lat. Za pątnikami podążają objazdowe samochody, w których można kupić wszystko. Dzięki niezastąpionej firmie „Toi Toi” problemem nie jest już brak toalet. Ci, których nie zadawala pozdrawianie bliskich przy pomocy SMS-ów nie muszą opuszczać grupy, by na spotkanej po drodze poczcie wysłać kartkę, gdyż pielgrzymka posiada własną pocztę. Zresztą teraz pozdrowić, ale także otrzymać pozdrowienia można także przez diecezjalne radio RDN - towarzyszące pielgrzymom. Te niewątpliwe udogodnienia nie zmieniają jednak faktu, że pielgrzymka wciąż wiąże się z ogromnym wyrzeczeniem. Mogą o nim opowiedzieć ci, którym codziennie przekuwano bąble prawie na każdym palcu, którzy mieli zerwane ścięgna albo walczyli z chorobą. Na szczęście w tym roku raczej dopisywała nam pogoda - tylko dwa dni upałów, a skromny deszcz jedynie na porannym odcinku ostatniego etapu.
    Przywołując pielgrzymkowe doświadczenia koniecznie należy wspomnieć o gospodarzach od lat przyjmujących pątników na trasie. Nie sposób oddać słowami ofiarności i serdeczności wielu z nich, zwłaszcza tych oddających pielgrzymom „wdowi grosz” ze swego niedostatku. Do dziś pamiętam jedną z mieszkanek Wierzbicy, która przed laty gościła nas w bardzo skromnym domku. Dla dziesięciu osób przygotowała dwudaniowy obiad z domowym makaronem, a na śniadanie ugotowała ponad dwadzieścia jajek, bo to akurat miała. U niektórych gospodarzy mieszkamy od lat, można powiedzieć, że jesteśmy z nimi zaprzyjaźnieni. Sympatyczna pani dyrektor szkoły z Moczydeł za każdym razem czeka na ze swoją „zalewajką”, czyli żurkiem z kawałkiem kiełbasy. W tym roku spotkaliśmy nowych, wspaniałych ludzi. Wśród nich byli państwo Helena i Józef Cnota z Woli Radłowskiej. Z prawdziwie polską gościnnością przyjęli nas w swoim pięknym domu, długo opowiadali o dzieciach i wnukach, pokazywali piękny album, wykonany przez jedną z wnuczek z okazji jubileuszu małżeństwa. Prosili także o pozdrowienie znanego od lat ks. proboszcza Marka Tabora.
    Trudno napisać o wszystkim, co spotkało nas podczas tegorocznej peregrynacji. Żadne słowa nie przekażą wyjątkowego kolorytu pielgrzymki, nie wyrażą ogromu doświadczeń i wzruszeń. Opis pielgrzymiej drogi będzie zawsze niepełny; najważniejsze pozostanie to, co utrwalą osobiste drgnienia serca każdego pielgrzyma.
    Uczestniczący w XXX Pieszej Pielgrzymce Tarnowskiej na Jasną Górę starosądeczanie składają serdeczne podziękowanie wszystkim parafianom, którzy pątniczy trud wspierali swoją modlitwą. Księżom proboszczom - Markowi Taborowi i Januszowi Rybie dziękujemy za słodki prezent, a ks.Pawłowi Gruszce za odwiedziny na trasie i pożyczenie karty pamięci z własnego aparatu. Tylko dzięki temu możliwe było zrobienie kilku zamieszczonych powyżej zdjęć. Bóg zapłać.
Przygotowała Anna Skalska
 
310347