Patronalne święto Akcji Katolickiej
Treść
.
W uroczystość Chrystusa - Króla Wszechświata
ZAKOŃCZENIE ROKU WIARY
I PATRONALNE ŚWIĘTO AKCJI KATOLICKIEJ
Dwa te wydarzenia zdominowały program diecezjalnej uroczystości zorganizowanej w tarnowskiej katedrze w dniu 24.XI 2013 r. Podsumowania i zamknięcia Roku Wiary dokonał, w trakcie nieszporów, biskup ordynariusz Andrzej Jeż. Doceniając wagę tego przedsięwzięcia w odkrywaniu piękna drogi wiary, wskazał na zadania stojące przed katolicyzmem, duszpasterstwem i Kościołem w obecnej dobie i w przyszłości; niełatwe i bardzo odpowiedzialne w obliczu zachodzących w świecie zmian.
Światło wiary trzeba będzie przekazać następnym pokoleniom, czy potrafimy i jak to robić najskuteczniej? - pytał hierarcha - Na pewno Kościół musi wyjść z Ewangelią na zewnątrz, do świata. Potrzebny tu jest szeroki program duszpasterski, skupiający się na tym, co istotne. Jego drogę muszą wyznaczać miedzy innymi; uczynki miłości miłosiernej, autentyczna wiara i chrześcijańska nadzieja katolików; czyli świadectwa oparte na konkretach. Samo uczestnictwo w ważnych wydarzeniach kościelnych czy liturgia nie wystarczą. Świadectwem wiarygodnym może być tylko życie zgodne z wyznawaną wiarą, codzienne bycie przekonującym świadkiem Chrystusa wobec świata. Duże rozbieżności między zasadami wiary, a stylem życia sprowadzają falę krytyki na polski katolicyzm i Kościół.
W tym miejscu mamy naprawdę wiele do zrobienia. Istnieje nagląca potrzeba naprawy i doskonalenia się w tym względzie. Tylko wiarygodnością dawanego świadectwa potrafimy światło wiary przekazywać innym i tworzyć Kościół przyszłości. Apeluję, by niwelowanie rozbieżności między mową, myślą i działaniem rozpocząć od wdrażania od zaraz następujących zasad;
„Jak wierzę, tak staram się żyć”
„Jakie wartości uznaję, takimi rzeczywiście kieruję się w swoim postępowaniu”.
Przytoczone, za stroną internetową portalu diecezjalnego, słowa tarnowskiego Pasterza to tylko mały fragment wypowiedzi, ale na tyle ważny dla kształtowania właściwych postaw chrześcijan, że nie mogło go zabraknąć w tej relacji.
PATRONALNE ŚWIĘTO AKCJI KATOLICKIEJ
I ODZNACZENIA: „DEI REGNO SERVIRE”
Ta część uroczystości rozpoczęła się przedpołudniową Mszą św. w katedrze tarnowskiej, koncelebrowaną przez 16 kapłanów, pod przewodnictwem biskupa ordynariusza Andrzeja Jeża. Uczestniczyło w niej ponad 60 kapłanów z całej diecezji oraz bardzo licznie przybyli członkowie parafialnych oddziałów Akcji Katolickiej. Nasz starosądecki reprezentowali: opiekun duchowny POAK ks.proboszcz Marek Tabor i panie: Kazimiera Bochenek, Elżbieta Florek, Danuta Kotarba, Kazimiera Rejowska i Alicja Zając. W programie uroczystości przewidziano również odznaczenie medalami 26 osób, które szczególnie angażują się w życie społeczne swoich parafii, wspierają misje i prowadzą działalność charytatywną.
Tytuł medalu „Dei Regno Servire” (z łac. Służyć Królestwu Bożemu), posłużył głównemu celebransowi za motto rozważań homilijnych i zachętę do zrobienia sobie rachunku sumienia z tego, jak budujemy Królestwo Chrystusa w świecie. To bardzo trudne zadanie, wymagające nieraz determinacji w nadawaniu odpowiedniego kształtu otaczającej nas rzeczywistości. Kościół, pełniący tu rolę przewodnią i księża potrzebują w tych działaniach wsparcia katolików świeckich. „Wszyscy jesteśmy członkami tego samego Kościoła, trudzimy się nad budowaniem tego samego Królestwa Bożego i służymy jednemu Panu, Jezusowi Chrystusowi, Królowi Wszechświata” - dodał bp Kaznodzieja.
Po zakończonej Eucharystii nastąpił moment wręczania biskupiego odznaczenia wyróżnionym osobom: sześciu złotych, sześciu srebrnych i czternastu brązowych medali „Dei Regno Servire”. Wśród odznaczonych srebrnym medalem znalazła się reprezentantka parafii św. Elżbiety Węgierskiej w Starym Sączu, Halina Borowska, prezes parafialnego oddziału Akcji Katolickiej, zaangażowana w działalność Caritas, założycielka Klubu Seniora, autorka różnych inicjatyw społecznych i duszpasterskich tak w parafii, jak i w dekanacie. Ze względu na nieobecność, spowodowaną złym stanem zdrowia, medal wraz z dołączonym dyplomem w jej imieniu odebrał ks. proboszcz Marek Tabor. Z radością przyjęliśmy wiadomość o docenieniu przez Kurię Diecezjalną naszej rodaczki, osoby zasługującej na najwyższe uznanie nie tylko za pełną pasji i poświęcenia działalność w organizacjach kościelnych i charytatywnych, ale i za piękny przykład człowieczeństwa i heroizmu życia.
Pani Halina Borowska dziesiąty już rok, z ogromnym oddaniem i pasją społecznikowską, pełni funkcję prezesa POAK, prowadzi szeroko zakrojoną działalność charytatywną i wolontariacką, aktywnie uczestniczy w życiu parafii i Kościoła, ciekawymi inicjatywami i pomysłami aktywizuje Klub Seniora itp. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że od pięciu lat, nie zaniedbując zadań funkcyjnych i nie ustając w działalności, zmaga się z bardzo agresywną postacią choroby nowotworowej, a to zupełnie zmienia postać rzeczy i punkt widzenia. W sytuacji paraliżującej strachem i objawach, często obezwładniających i siejących spustoszenie w całym organizmie, ile trzeba mieć hartu i samozaparcia, by nie pozwolić chorobie decydować o życiu i potrafić egzystować w miarę normalnie; wyłuskując okruchy radości i szczęścia nawet wtedy, gdy przychodzi za nie płacić bardzo wysoką cenę. O tym, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach można żyć czynnie, pokonywać słabości i jak najwięcej dobra czynić innym, przekonuje właśnie p. Halina świadectwem swego życia.
Ani przebyte operacje chirurgiczne, ani dziesiątki chemioterapii i ich uboczne skutki nie przeszkodziły w prowadzeniu POAK i Klubu Seniora, czasem tylko trzeba było zmieniać terminy zadań, dostosowując je do możliwości. Kiedy na przykład ból i cierpienie nie pozwalały zasnąć, w bezsenne noce, nawet w szpitalu rodziły się nowe pomysły i plany, terminarz i programy organizacyjne. Konieczne było wykorzystanie czasu między jedną, a drugą „chemią”, żeby wstrzelić się w lukę i zdążyć z pomocą potrzebującym, z pielgrzymką, spotkaniem itp. Zawsze z myślą i troską o innych. A dolegliwości? Chyba nadludzkimi wprost wysiłkami udawało się pokonywać, po każdym kryzysie mobilizować się szybko, twarz przyoblekać w uśmiech, tryskać energią, porywać entuzjazmem, organizować na przykład błyskawicznie wyjazd i jechać z grupą na kolejną pielgrzymkę. Broń Boże nie oszczędzać się przy tym i nie zdradzać słabości, prowadzić modlitwy, intonować śpiew, sławić Boga i radować ludzi. Cieszyć się ich radością. I żyć każdą chwilą, po prostu żyć! Swoją postawą i siłą woli zawstydzała innych, mobilizowała i wciąż uczy być lepszym i więcej z siebie dawać.
Ostatnio pani Halina usłyszała od lekarzy, że krakowska onkologia nie miała jeszcze tak trudnego przypadku choroby i pacjenta, który wykazywałby tyle samozaparcia i woli walki, i który tak długo tę walkę potrafiłby wygrywać. Mimo że sama poddawana była ciężkim terapiom, podczas każdego pobytu w szpitalu podejmowała funkcje pielęgniarskie, opiekowała się innymi pacjentami, usługiwała i towarzyszyła im w najtrudniejszych momentach. Doświadczona bólem i wprawna w cierpieniu stawała się dla wielu siostrzaną duszą i oparciem. Podczas ostatniego, październikowego ataku choroby, to ona sama potrzebowała pomocy i otrzymywała ja z nawiązką od innych, w rewanżu za świadczoną dobroć. Trzytygodniowy koszmar cierpienia wydawał się nie kończyć, nadzieja przygasała, lekarzom opadały ręce i tylko Ona wierzyła, że przetrzyma, że da radę wrócić do domu. I udało się, cudem prawie. Przetrwała kryzys i gdy tylko słuchawkę zdołała utrzymać w dłoni i głos mocniejszy wydobywać z siebie, zaczęła organizować… Mikołaja dla Seniorów! - Dzwonić do znajomych, planować, czekać na powrót do Starego Sącza, żeby wszystko przygotować. Wiedziała, że ludzie pomogą, bo są dobrzy, ofiarni, skłonni do dzielenia się z innymi. I nie zawiodła się. Wróciła, bardzo osłabiona, ale pełna planów i nadziei, już myśli o wyprawieniu kolędników misyjnych; jej grupa zawsze biła rekordy w zbiórce funduszy, a cele są bardzo zbożne, dobrze byłoby i teraz… Póki co, zmagając się z dolegliwościami, z wielką nadzieją oczekuje wigilii i świąt Bożego Narodzenia. Nie zapomina o stroikach, które rozprowadzając, seniorzy mogliby zasilić budżet Klubu. Pamięta o potrzebach przedświątecznych biednych rodzin i apeluje o wsparcie; po prostu trzyma rękę na pulsie tak samo uważnie, jak robiła to przez poprzednie lata.
Ludzie bardzo doceniają jej wrażliwość i poświęcenie w organizowaniu, (z pomocą ofiarodawców i sponsorów), szerokiego frontu pomocy charytatywnej, finansowej i materialnej dla rodzin wielodzietnych i kiepsko sytuowanych, doświadczonych wiekiem, obarczonych chorobami i wypadkami losowymi. Zna doskonale potrzeby środowiskowe, wie, gdzie one najpilniejsze, budzi powszechne zaufanie darczyńców, dlatego pomoc jest tak skuteczna i szybka. Cieszy się każdą odrobiną ludzkiej radości i na różne sposoby stara się jej przyczyniać innym.
A z tym „Mikołajem” to przecież wiadomo, że głównie o symbol chodziło, o serce, pamięć i dobroć; o spotkanie w miłym gronie i serdeczną rozmowę przy ciastku i kawie; o sprawienie przyjemności innym. Czy się udało i jak spisał się św.Mikołaj u seniorów, można przeczytać w tym numerze. Również jest okazja poznać bliżej p.Halinę Borowską dzięki rozmowie, którą z początkiem grudnia przeprowadziłyśmy z myślą o Czytelnikach. Zapraszamy do lektury!
Zofia Gierczyk