Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

KLUCZ DO MŁODYCH?

Treść


.

KLUCZ  DO  MŁODYCH?

   Bardzo często, przy okazji różnych publikacji czy artykułów, jak refren pojawiają się te słowa „klucz do….”. Jeżeli chodzi o młodzież, wydaje mi się on mało trafny. Nie istnieje jeden określony schemat, który by, jak symboliczny klucz, pasował do wszystkich drzwi. Bardziej nośne jest porównanie młodzieży do zamka od drzwi, nieraz bardzo zaryglowanego, gdzie wejdziesz dopiero, gdy ktoś z wewnątrz ci otworzy. To jest sedno sprawy! Sprawić, by młodzi ludzie sami otworzyli się na to, co proponuje im Kościół.

   Z pewnością jedną z propozycji jest program MnP, czyli Młodzi na Progu, który od roku funkcjonuje w naszej parafii pw.św.Elżbiety Węgierskiej. O co tak właściwie chodzi? Celem MnP nie jest wcale doprowadzenie młodzieży do bierzmowania. Owszem, mimo wszystko to się dzieje, jako jeden ze skutków, ale wcale nie jako główny. Celem tego programu jest, by młodzież potrafiła odnaleźć swoje miejsce w Kościele, które otwiera sakrament bierzmowania. Nie chodzi o to, by doprowadzić tylko do sakramentu, ale by nauczyć się żyć wiarą, pozostać we wspólnocie Kościoła, by rzeczywiście poczuć się, jak w domu. Próg jest zawsze momentem przełomowym, gdzie wkraczamy do nowego pomieszczenia - do nowej rzeczywistości. W nowym miejscu mało kto czuje się swojo. Dlatego całe zamieszanie polega na tym, by młodzież nie przeraziła się wiarą, ale potrafiła w niej odnaleźć sens.

    Formacja przebiega w następujący sposób. Dany rocznik przygotowujący się do bierzmowania dzielimy na maksymalnie 12 osobowe grupy, gdzie każda ma swojego tzw. animatora. Fantastyczne jest to, że spotkań nie prowadzi ksiądz, ale młodzi po przyjęciu sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej. Animatorzy, oczywiście wcześniej, wraz z księdzem opiekunem rozpracowują dany temat i obmyślają go, dobierając różnorodne techniki i style animacji, by nie zanudzić, ale zaciekawić podopiecznych, sprowokować do wysiłku. Każda grupa pracuje samodzielnie i na koniec prezentują wyniki swojej pracy. Niesamowicie ważne jest świadectwo samych młodych, bo okazuje się, że te same treści, które są kierowane przez m. in. rodziców, nauczycieli, nie trafiają aż tak mocno, jak dopiero z ust rówieśnika! Skoro więc widzą swojego starszego kolegę (animatora), który żyje tym, co mówi, który nie wstydzi się tego, tłumaczy i rozumie - to przekonuje i pozostaje!

   Jako opiekun mogłem również zobaczyć jeszcze jedną rzecz. Mianowicie jak między nimi, jak między nami, budują się relacje. Mój wzór wychowawcy i wspaniałego nauczyciela - św.Jan Bosko - już od dawna kładł nacisk na budowanie relacji, opartych nie na „kumplowaniu”, ale na autorytecie. Jeśli nie ma relacji, nie ma wychowania. Jeśli ktoś jest anonimowy, tak samo ogólne i niekonkretne pozostaje wychowanie. Relacje te są wymagające, bo często ich owocem są np. szczere rozmowy, otwarcie się jeden na drugiego, dzielenie się problemami, co kosztuje bardzo dużo, bo bierze się już część czyjegoś krzyża na siebie, znając co przeżywa, dlaczego taki jest, dlaczego wcześniej nie znalazł pomocy; ale mimo wszystko nie chciałbym za to nic innego - dźwiganie z nimi krzyża już jest niejako zapłatą!

   Jednym jeszcze, bardzo ważnym punktem MnP jest wyjazd na rekolekcje, prowadzone również przez młodzież pod opieką księdza. Dla nas poprowadziła te rekolekcje wspaniała grupa młodych z Tuchowa z ks. Markiem Wojakiem.  Nie chcę pisać szczegółów prowadzenia samych rekolekcji, by w ten sposób zachęcić do osobistego ich doświadczenia, ale będąc z nimi tam, byłem świadkiem cudu. Nawet jako ksiądz nie spodziewałem się tak mocnego działania Ducha Świętego w nich, zresztą Oni też nie. Oto parę świadectw samych młodych:

 

   Każdego dnia na nowo poznaję swoją wiarę i choć  jeszcze niedawno miałem poglądy bardziej ateistyczne i oddalałem się od Kościoła, coraz bardziej moje życie w wierze nabiera nowego kolorytu, staje się coraz bardziej urozmaicone poprzez częstsze modlitwy oraz czytanie Pisma Świętego, które od momentu rekolekcji czytam codziennie. I właśnie na Piśmie Świętym się teraz zatrzymam. Przez całe życie wydawało mi się niepotrzebne, zbędne nie przywiązywałem do niego większej wagi. Używało się go tylko na Wigilii i to wystarczało. Dzisiaj Pismo Święte jest pokarmem dla mojej duszy i choć nieraz jak wracam zmęczony, po jakimś spotkaniu ze znajomymi do domu i nie mam już na nic sił, to muszę przeczytać choć jedno zdanie Słowa Bożego. Te rekolekcje pokazały mi i zapewne większości moich rówieśników, że musimy nad sobą pracować, żebyśmy mogli w sposób wolny z radością i łatwością czynić dobro. W pierwszym rzędzie pomaga w tym silna wiara w Boga, ale również to, że żyjemy cnotliwie. Z Bożą pomocą wykształcamy w nas trwałe postawy, nie możemy dać się ponieść nieuporządkowanym uczuciom i siłom naszego umysłu. Trzeba nam zdecydowanie ukierunkować się na dobro. Trzy dni spędzone na tych rekolekcjach uważam za naprawdę bardzo udane i dzięki temu wyjazdowi otrzymałem doświadczanie, które mam nadzieje, że wykorzystam w dalszym swoim życiu a także w prowadzeniu jako animator przyszłych bierzmowanych naszej parafii. (Autor: Artur JANUSZ)

~* *~

   Niedawno przeżyłam moje pierwsze rekolekcje w Gródku nad Dunajcem. Prowadziła je grupa młodych, która należy do wspólnoty "Młodzi na Progu". Niesamowici ludzie, którzy mimo swoich problemów idą do przodu, chwalą Boga i świadczą o Nim. Konferencje, które prowadzili, przybliżyły mi treść Biblii, którą na początku nie umiałam się nawet posługiwać (wstyd się przyznać!). Prowadzący uświadomili mnie, że modlitwa to rozmowa z Bogiem Ojcem, a nie mój monolog... Możesz zadawać sobie pytanie "Jak mam rozmawiać z Bogiem - przecież to byt niematerialny?". Jest na to odpowiedź, nawet dość prosta - Biblia! Są to słowa, które Bóg kieruje bezpośrednio do Ciebie, to odpowiedź na Twoją modlitwę, Twoje pytania i wątpliwości. Tylko, jeśli nie czytamy Pisma Świętego, to jak naszą modlitwę możemy nazwać rozmową? Czy wiedzieliście, że na każdy problem lub sytuację jest przypisany fragment Pisma Świętego? Naprawdę ! Ostatnio miałam pewien problem, więc w modlitwie przed czytaniem poprosiłam Boga, aby odniósł się do mojej sytuacji. Otworzyłam Biblię na fragmencie Mądrości Syracha, rozdziale drugim, który mówi "Dziecko, jeśli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenia. Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia!". Codziennie, od czasu rekolekcji, przy porannej modlitwie czytam Słowo Boże, a czytanie poprzedzam modlitwą do Ducha Świętego. Pamiętajcie proszę, że poranna modlitwa jest bardzo, bardzo ważna. Wiem, że rano zazwyczaj się spieszycie, ale modlitwa wcale nie musi być długa. Wystarczy, że wykonacie znak krzyża i powiecie "Boże prowadź mnie przez cały dzisiejszy dzień. Strzeż mnie i moją rodzinę ". Przeczytać Pismo Święte możecie w wolnym momencie w trakcie dnia.

   Moją maksymą jest teraz myśl świętego Augustyna: „Jeżeli Bóg w życiu jest na pierwszym miejscu, wszystko znajdzie się na właściwym miejscu”. Pobyt w Gródku "naładował" mnie pozytywną energią i chęcią podzielenia się nią z innymi, więc postanowiłam zostać animatorem. Byłam już na pierwszym kursie, a za rok będę prowadzić swoją grupę! (Autor: E. P.)

~* *~

   Jadąc na rekolekcje nie czułem, by coś się zmieniło w kwestii mojej wiary. Pojechałem z myślą, że będzie ciekawie, …krzyż dla mnie znaczył tyle, co nic. Pierwszego dnia, po wysłuchaniu kilku animatorów, coś we mnie ruszyło. Dziwnie się czułem, ale nikomu nie mówiłem. Z niespokojnym stanem ducha poszedłem spać. Drugiego dnia czułem się tak samo, nie wiedziałem co się dzieje. Słuchając czytań przechodziły mnie dreszcze, tak jakby mówiono tylko do mnie. Wsłuchałem się w te słowa i siedziałem nieruchomo. Chciałem porozmawiać z księdzem o tym co czuję..., że coś się dzieje z moim duchem…, ale milczałem. Było widać, że coś mnie męczy, koledzy to zauważyli, ale nie chciałem im o tym powiedzieć..., wstydziłem się bardzo. Trzeciego dnia również słuchaliśmy świadectw. Tak samo coś mi nie dawało spokoju. Przed obiadem porozmawiałem z księdzem o moim stanie ducha, że krzyż znaczy już coś więcej po tych 3 dniach, które wydawały się niczym. Ksiądz powiedział, że odnalazłem Jezusa. Byłem w szoku. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę, rozpłakałem się przy tej rozmowie, ale byłem dumny, że to czuję. Pod koniec, słysząc, że ksiądz szuka animatorów bez wahania powiedziałem, że chce nim zostać. Ksiądz był zaskoczony moją przemianą. Tak zostałem animatorem, by pokazać jak ławo można znaleźć Jezusa Chrystusa. (Autor P.R.)

~* *~

   Rekolekcje zazwyczaj kojarzą się młodzieży z nudnym siedzeniem w Kościele podczas Mszy Świętej, lecz nie zawsze. Otóż rekolekcje w Gródku Nad Dunajcem były jednymi z najlepszych rekolekcji, jakie przeżyłem dotychczas. Dlaczego? Ponieważ na tych rekolekcjach panowała luźna atmosfera, mieliśmy czas wolny, lecz podczas niego, szczerze, to trochę się nudziłem. Wolałem, gdy mieliśmy czas spędzać na sali z animatorami. Nie byli oni sztywni jak zazwyczaj się zdarza, a wręcz przeciwnie byli „lajtowi”. Podczas tych rekolekcji animatorzy starali się nam jak najlepiej pokazać, co zrobił Bóg dla nich w ich życiu, jak się zmienili. Ukazywali to poprzez różne rekwizyty, słowami, muzyką…. Nie myślcie sobie, że na tych rekolekcjach tylko słuchaliśmy ich świadectw - otóż nie! Animatorzy wymyślali nam różne zabawy, różne konkurencje, dawali nam wybór i to od naszych wyborów, w głównej mierze, zależało jak przeżyjemy te rekolekcje: „czy przeżyjemy je dla Chrystusa, czy sami dla siebie, bo wolne od szkoły”. Powiem Wam, że spędziłem te rekolekcje bardzo fajnie.  Bardzo miło je wspominam Nie dlatego, że byli tam znajomi, chociaż między innymi dlatego tam pojechałem, ale dlatego, że teraz mam co wspominać. Co ciekawego wam mogę jeszcze o tych rekolekcjach powiedzieć? Za taką cenę to nawet co roku mogę jeździć! Taka cena za to, co się dowiedziałem i jak wspaniale przeżyłem te kilka dni, to serio niewiele. Co roku jest inny plan rekolekcji, tak że takie rekolekcje to unikat. Na sam koniec chciałbym was zachęcić tym,  że np. jak macie chwilową załamkę, macie kogoś chorego w rodzinie, jesteście pokłóceni z Bogiem, z kimś bliskim, jak nie dajecie sobie rady, to skorzystajcie z tych rekolekcji - naprawdę polecam! Nie pożałujecie! Pisze to do was jakiś młodzik, co ma 16 lat, aż śmieszne, lecz ten młodzik przeżył te rekolekcje i wie,co pisze. (Autor: P.P.)

~* *~

   Mam 17 lat. Rok temu, zostałam animatorką w „Młodzi na Progu”. Polega to na prowadzeniu grupek młodych osób, przygotowujących się do bierzmowania. Na początku, byłam źle do tego nastawiona, bałam się, że nie dam rady, że sobie nie poradzę. Pytałam księży, co mam robić. Powiedzieli, żebym spróbowała, a jeśli, nie będę czuła się w tym dobrze, to mogę zrezygnować.  Jednak po kilku spotkaniach stwierdziłam, że taka forma jest naprawdę super. Dla nich, jak również dla mnie. Nie jestem starsza od nich jakoś bardzo dużo, więc to jest kolejny plus, bo mogłam się czuć jak na jakimś spotkaniu ze znajomymi, ale jednak trzeba było pamiętać, w jakim celu się tam spotykaliśmy.  Chciałam poprowadzić ich tak dobrze, jak tylko umiałam. I myślę, że teraz z podniesioną głowę, mogę powiedzieć: „Wow, fajnie było, udało się!” Od 2 klasy gimnazjum uczestniczę w różnych rekolekcjach młodzieżowych. Każde z nich miało w sobie coś pięknego, niosły ze sobą pewien cel. Na jednych zrozumiałam, czym tak naprawdę jest miłość, wybaczanie. Najlepszym dowodem na to, że ona (miłość) istnieje, jest miłość Boga do nas. Pomimo tego, że wszyscy mamy wady, popełniamy mnóstwo grzechów, błędów, On nas kocha.  Naprawdę kocha! Czasami zadaję sobie pytanie: „Dlaczego tak wiele osób uważa, że jest inaczej?”. Niektórzy mówią, że nigdy nie doświadczyli Boga w swoim życiu i nie wierzą w Jego miłość, ale jak można doświadczyć, jak się nie wierzy? Oczywiście, ja Boga również nie widziałam, ale wierzę, że mnie kocha, a nawet jestem przekonana, że tak jest. „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29). Pan Bóg każdego dnia czeka, aż mu zaufamy i pokochamy tak, jak On kocha nas. Wie, że wszyscy jesteśmy słabi i mimo to pragnie nas takimi, jacy jesteśmy. Nie oczekuje żadnych zmian, ale miłości i chce w końcu od nas usłyszeć: „Panie, kocham Cię!”. Jeśli będziemy czekać, aż staniemy się doskonali, to nigdy Go nie pokochamy. On pragnie nas ukształtować. Pragnie ujrzeć, jak z dna naszej nędzy wypływa miłość. Kocha w nas wszystko, aż po naszą słabość.  Każdy człowiek chce być kochany, ale najpierw trzeba nauczyć się kochać! Jeśli chodzi o przebaczanie.. Każdej osobie, należy się tzw. „druga szansa”. A nawet i milionowa, bo jak się kogoś naprawdę kocha, to wybaczy mu się wszystko. Mogłabym dawać za każdym razem szansę, byleby  tylko osoba, która zraniła, była obok. Chociaż nie wszystkich trzeba kochać, by wybaczać. Nikt nie jest idealny i każdy popełnia błędy, ale mimo to warto dać szansę, bo może, to my kiedyś będziemy potrzebować przebaczenia od drugiej osoby… Dlatego Bóg znowu jest przykładem.. Nieważne,  ile razy go zranimy, On nam wybaczy i za każdym razem da tę szansę. Zaufajmy Mu! Mogę przyznać, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu. (Autor: Ewelina)

~* *~

   Dzięki tym rekolekcjom nauczyłam się korzystać z Pisma Świętego, nauczyłam się,  jak szukać danych rozdziałów, bo wcześniej nie rozumiałam, na czym to polega. Dawniej czytanie Pisma Świętego mnie strasznie nudziło, nie mogłam się przekonać, żeby czytać go codziennie, ponieważ czasami go nie rozumiałam, nie wiedziałam, o co chodzi w niektórych cytatach, a po tych rekolekcjach, gdy nauczyłam się dzięki animatorom z niego korzystać, czytam go codziennie z wielką przyjemnością.  Animatorzy uświadomili mi również, że nikt nie jest idealny, że każdy popełnia błędy mniejsze lub większe, ale nikt nie jest bez grzechu. Każdy ma jakieś swoje problemy, chociażby takie malutkie lub trochę większe, o niektórych nikt nie wie, no ale cóż, nikt nie jest idealny. Dzięki animatorom zrozumiałam, że niektórzy mogą mieć znacznie gorzej ode mnie. (Autor: U.Z.)

~* *~

   Kiedy jechałam na rekolekcje uznałam, że będzie to coś fajnego i miałam nadzieję, że poznam wiele interesujących osób. Lecz zupełnie nie spodziewałam się, że doświadczę obecności Boga. W drugim dniu rekolekcji, pod wieczór odbywała się modlitwa wstawiennicza, w której bardzo chciałam wziąć udział. Sama nie pamiętam, czego się spodziewałam. Ktoś wytłumaczył nam, że na modlitwie zostaniemy Zapytani o intencje modlitwy oraz czy chcemy komuś wybaczyć i czy postanawiamy wybaczyć tej osobie. W moim przypadku była taka osoba. Gdy zaczęliśmy modlić się do Ducha Świętego, zadałam sobie pytanie "czy chcę wybaczyć?". Uważam, że wybaczenie to trudna rzecz. Bo nie dość, że musimy zrozumieć drugą osobę, to jeszcze przestać jej życzyć źle. Uznałam, że gdy podejdę do modlitwy to właśnie powiem. Lekko się stresowałam. Odpowiedziałam,  jaka jest moja intencja i jak mam na imię. Lecz kiedy padło pytanie o wybaczenie odpowiedziałam bez zastanowienia, że jest taka osoba i że pragnę jej wybaczyć. Wstawiennicy zaczęli się modlić, a ja w głębi ducha powiedziałam: co!? To nie miało być to, nie to chciałam powiedzieć. Zdałam sobie sprawę, że to nie byłam ja, że te słowa nie pochodziły ode mnie tylko od Boga. I wtedy zrozumiałam, że taka jest Jego wola, mam wybaczyć. Mimo, że jak mówiłam nie jest to proste, to teraz będę do tego dążyć. Bóg wskazał mi drogę i postanowiłam, że Mu zaufam i dam się poprowadzić. Wystarczy tylko oddać się w Jego ręce, a wszystko stanie się prostsze. (Autor: K.)

   Te świadectwa mówią wiele, a jest to zaledwie parę głosów z 41 osobowej grupy młodych biorących udział w tych rekolekcjach. „Dla Boga nie ma nic niemożliwego” - byłem, widziałem i doświadczyłem!

Ks. Tomasz Chrupek

 

310923