Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Rozmowa z Andrzejem Ramsem - artystą fotografikiem

Treść


.
ROZMOWA Z ANDRZEJEM RAMSEM
ARTYSTĄ FOTOGRAFIKIEM DOKUMENTUJĄCYM HISTORIĘ
I PRZYBLIŻAJĄCYM NAM PIĘKNO ŚWIATA
.

.
    Od dawna już nosiłam się z zamiarem przedstawienia Państwu kogoś nam bliskiego, widzianego na wielu spektaklach, koncertach i wydarzeniach kulturalno-historycznych, odbywających się w Starym Sączu, lecz pozostającego w cieniu wydarzeń - dosłownie i w przenośni. Fotograf przemyka przed sceną nie chcąc przeszkadzać wykonawcom i widzom.
Andrzej Rams uwiecznia na swych fotografiach, ocala od zapomnienia fakty, zdarzenia i ludzi. W lipcu dokumentował m.in. koncerty i towarzyszące im imprezy, składające się na 40. Starosądecki Festiwal Muzyki Dawnej. Efektem Jego pracy jest również autorska okładka tego numeru „Z Grodu Kingi”, za której stworzenie serdecznie dziękujemy.
Andrzeja Ramsa-fotografika - poprosiłam o odpowiedź na kilka pytań, które przybliżą naszym Czytelnikom jego postać i dokonania.
Na naszych łamach zagości bardzo skromny, życzliwy i pracowity artysta, chociaż zapewne takie określenie wzbudzi Jego sprzeciw.
W minionym roku minęło dwadzieścia lat twórczej pracy naszego gościa, której podsumowaniem była autorska wystawa w starosądeckiej Galerii pod 5: „Zoom na scenę”.
 
Kiedy zrodziła się Twoja pasja do fotografowania?
   - Myślę, że ta „pasja fotografowania” jest w każdym z nas i rodzi się w momencie uświadamiania sobie otaczającej nas rzeczywistości. Fotografia, przecież jest najpopularniejszym hobby w naszym kraju. W moim przypadku od dzieciństwa interesowałem się technicznymi aspektami powstawania obrazu, konstrukcją aparatów, zasadami ich działania, wywoływaniem zdjęć w ciemni. To wszystko było taką wielką, ciekawą tajemnicą. Pamiętajmy, że jeszcze do niedawna fotografowaliśmy manualnymi kamerami, w których znajdował się materiał światłoczuły, który następnie należało wywołać, czyli poddać procesowi obróbki chemicznej, a następnie skopiować i wywołać na papierze jako pozytyw, oczywiście w ciemni. Trochę to skomplikowane prawda? I właśnie cały ten proces niezwykle mnie wtedy fascynował. Dopiero długo później narodziła się u mnie taka świadomość fotografowania. Świadomość tego, że aparat to tylko narzędzie w drodze do osiągnięcia celu. Myślę, że „pasja” narodziła się wtedy, gdy w wieku ośmiu lat dostałem w prezencie swój pierwszy aparacik marki Smiena, model 8M. Utopiłem go później w Jeziorze Rożnowskim, na swym pierwszym zorganizowanym plenerze fotograficznym.
 
Opowiedz o początkach swej działalności i twórczych dokonaniach.
   - Miałem to szczęście, że w Łazach Biegonickich, skąd pochodzę, w Domu Kultury było kółko fotograficzne, prowadzone zawsze przez wyjątkowych instruktorów. Tam się nauczyłem wszystkich podstaw oraz całej techniki. Później miałem przyjemność być instruktorem tego kółka. Jakoś tak się złożyło, że fotografia zawsze mi towarzyszyła: w domu, w szkole, w pracy i na studiach. A że w Starym Sączu i gminie wszyscy się znają, zacząłem wykonywać przeróżne fotografie, na tak zwaną prośbę, później ktoś zaoferował zapłatę, no i tak się zaczęło.
W szkole podstawowej oraz średniej bardzo interesowałem się filmem oraz fotografią autorską - artystyczną. Lubiłem pracować w ciemni, odwiedzać wystawy, spotykać sie ze innymi fotografami. Jeździliśmy na festiwale filmowe oraz różne spotkania z filmowcami. Dużo czytałem literatury branżowej. To była ta pasja. Tutaj chciałbym podziękować moim rodzicom, że zawsze mi w tym pomagali. Miałem nawet własną super ciemnię z doskonałym powiększalnikiem Magnifax 4. Tata pozwolił mi zmodyfikować w niej elektrykę, a nawet doprowadziliśmy wodę! Mama dała meble i uszyła zaprojektowane przeze mnie kurtyny. Były nawet takie sytuacje, że gdy nie chciało mi się zbytnio iść na zajęcia fotograficzne, mama mnie pilnowała i nie pozwalała rezygnować. Później były studia w Krakowie na Akademii Pedagogicznej i równocześnie uczestniczyłem w zajęciach Studium Fotografii przy Wydziale Historii Architektury i Konserwacji Zabytków Politechniki Krakowskiej. Tutaj spotkało mnie kolejne szczęście mianowicie spotkanie oraz zajęcia z nieżyjącym juz prof. Zbigniewem Łagockim pierwszym profesorem polskiej fotografii, współtwórcą Piwnicy Pod Baranami. To była tak zwana krakowska szkoła fotografii.
Pytasz o twórcze dokonania? Nie wiem, co mam odpowiedzieć, ponieważ dla mnie każdy kończący się dzień jest ważnym dokonaniem. Nie prowadzę pamiętnika i mam słabą pamięć. Ogólnie mówiąc, kilkanaście wystaw indywidualnych oraz zbiorowych w różnych miastach. Mnóstwo publikacji w kraju i za granicą. Może jeszcze organizacja w Starym Sączu „Widzi Się” Festiwalu Fotografii. Teraz staramy się wraz Towarzystwem Miłośników Starego Sącza zbudować bardziej prestiżowy konkurs fotograficzny odbywający się cyklicznie jeden raz w roku. Aktualnie współpracuję na stałe z wieloma poważnymi instytucjami, agencjami i organizacjami oraz firmami prywatnymi. Czuję sie dobrze w reportażu społecznym. Lubię pracę z aktorami i muzykami. Uczę przedmiotów fotograficznych w szkołach. Daję prywatne lekcje. To, co charakteryzuje moją obecną działalność to realizacja reportaży dla takich imprez jak Jesienny Festiwal Teatralny, Festiwal Nowe Kino Nowy Sącz, Festiwal Na Skrzyżowaniu Kultur, Starosądecki Festiwal Muzyki Dawnej czy Pannonica Folk Festiwal, który całkowicie zawładnął mym sercem. Jest to przecudowna impreza, która już teraz stała się największym festiwalem regionu. A tak przy okazji to chciałbym wyrazić wielki szacunek dla Wojtka Knapika - pomysłodawcy oraz organizatora tego przedsięwzięcia! Przygotowuję się również do Konkursu Chopinowskiego. Ale oprócz tego realizuję bardzo komercyjne projekty, np. Światowe Targi ISSA Inter Clean, czy zlecenia dla Johnson Diversey, Philp Morris, Buzil, SuperSpecjalista, Benefit Solutions, itp. W Nowym Sączu na stałe goszczę w Teatrze Robotniczym, Teatrze Nowym czy Teatrze NSA. Cenię sobie bardzo współpracę z Leszkiem Mieczkowskim Dyrygentem Sądeckiej Orkiestry Symfonicznej oraz Sądeckiej Orkiestry Kameralnej, która realizuje niezwykle ciekawe projekty, oraz Naczelnikiem Orkiestry Reprezentacyjnej Straży Granicznej.
 
Mieszkasz w Nowym Sączu, ale jesteś starosądeczaninem - opowiedz o swych związkach z naszym klimatycznym miasteczkiem.
   - Tak, trochę z przymusu, bo sercem jestem zawsze w Starym Sączu. Jednak nie przywiązuję jakiejś strategicznej uwagi do miejsca zamieszkania. Ma być przede wszystkim praktycznie. Kiedyś pewnie wrócę do Starego Sącza. Tutaj miałem swoją pierwszą pracę, wówczas był to Zespół Placówek Społeczno - Kulturalnych. Tutaj od czasów szkolnych fotografowałem Starosądecki Festiwal Muzyki Dawnej. Tutaj również poznałem wielu niezwykłych ludzi, którzy przyjeżdżali turystycznie a teraz rozsiani są po świecie. Kiedy tylko mogę odwiedzam Klasztor Sióstr Klarysek. Zdradzę prywatną tajemnicę, że zawsze w mieszkaniu mamy powieszony wizerunek św.Kingi. Miałem również zaszczyt zasiadać w Radzie Miejskiej. Jeżdżę bardzo dużo na rowerze a moja ulubiona trasa biegnie przez Stary Sącz. Jeszcze jakiś czas temu, gdy byłem menadżerem w dużej korporacji, często przenosiłem swoje biuro na balkon Marysieńki i tam przy kawie stukałem w swojego laptopa. To było bardzo przyjemne. W przeszłości byłem bardzo związany z Galerią Pod Piątką, uczestnicząc w jej działalności od początków istnienia. Tutaj muszę się pochwalić, że sama jej nazwa oraz logo powstało w wyniku burzy mózgów Gosi Tarsy - Bielak, Andrzeja Naściszewskiego i mojej skromnej osoby. Miałem także okazję współuczestniczyć w redagowaniu pierwszych numerów Kuriera Starosądeckiego. Druk tego pisma, całkowicie innego niż dzisiaj, odbywał się nocami na jedynym w mieście kserografie, sprowadzonym chyba z Francji. To był taki mój debiut w publikacji fotografii na łamach prasy. Od kilkunastu lat jestem ściśle związany z Muzeum Regionalnym oraz Towarzystwem Miłośników Starego Sącza. Bardzo szanuję pracę i dokonania Andrzeja Długosza, któremu nigdy nie potrafię odmówić współpracy.
Mówiąc szczerze jestem zakochany w Starym Sączu. Przy każdej nadarzającej sie okazji staram się podkreślać jego walory. Często bawię się w przewodnika wskazując aktorom, że wolny czas warto spędzić w Starym Sączu. Tak jest przy każdym Festiwalu Teatralnym i proszę mi uwierzyć są zachwyceni!
 
Czym dla Ciebie jest praca fotografa i w jakich jej dziedzinach się realizujesz?
   - Świadomy fotograf tworzy obraz za pomocą światła i cienia. W przypadku malarzy narzędziem najczęściej jest pędzel, w przypadku fotografa jest to kamera fotograficzna. Stworzony obraz jest językiem autora, którym komunikuje się z odbiorcą. Cały ambaras w fotografii, to posiąść tajemnicę techniki fotografowania oraz przede wszystkim opanować tę gramatykę obrazu fotograficznego. Do tego należy dodać podstawową znajomość kultury i sztuki. To taka moja definicja, którą powtarzam uczniom.
Fotografia dla mnie jest językiem, którym komunikuję się z otaczającym światem.
Większość mojej pracy związanej jest z teatrem oraz muzyką. Doskonale pracuje mi się z aktorami oraz muzykami. Lubię, jak ja to nazywam, fotografię socjologiczną, czyli dokumentowanie w swój indywidualny sposób otaczającego świata. Stary Sącz jest mym ulubionym tematem.
 
Fotografia jest sztuką. Zapisane obrazy przemawiają do widzów i opowiadają o minionych zdarzeniach, które udało Ci się uwiecznić. Skąd czerpałeś wiedzę i jak zdobywałeś doświadczenie w uprawianej przez siebie dziedzinie?
   - Co jest niezwykle istotne dla nowych adeptów fotografii to, to że jest ona taką jakby muzą, która łączy w sobie znajomość techniki, fizyki, chemii, grafiki, informatyki, optyki… i tematyki którą się chce fotografować. Bo, wyobraź sobie fotografa, który realizuje reportaż z koncertu muzyki kameralnej a nigdy na takim koncercie nie był. Lub fotografa chcącego zrobić dobry portret, a nieznającego historii malarstwa. Czy, fotografa sportowego, który nie ma pojęcia o dyscyplinie, którą chce udokumentować. To wszystko, to wiedza podstawowa.
Bardzo interesuję się sztuką i uwielbiam odwiedzać wystawy, skąd czerpię dużo inspiracji. Jestem miłośnikiem albumów. Lubię uczestniczyć w warsztatach.
Wiedzę zdobyłem od mistrzów na wspomnianym kółku fotograficznym. Następnie na studiach. Długo pracowałem w laboratoriach fotograficznych oraz w ciemni.
Ale, oglądanie zdjęć oraz obrazów to jeden z kluczy do sukcesu. Uczmy się od mistrzów.
Realizując jakiś temat powinieneś się, mówiąc wprost, stać częścią tego tematu. Musisz wejść w sytuację, w której znajduje się Twój bohater. Na przykład - jeżeli fotografujesz dziecko, musisz to robić z jego poziomu, no i musisz poniekąd stać się tym dzieckiem. A to wymaga czasu. Każde zadanie wymaga przygotowania i wejścia w temat. Wtedy uzyskasz zadowalający rezultat.
 
Wiem, że jedną z Twych pasji jest fotografia sceniczna. Skąd się ona wzięła, jakie były jej początki?
   - Początki fotografii scenicznej to oczywiście, a jakże by inaczej, Stary Sącz. Jako dzieciak, w średniej szkole, dostałem już zgodę na fotografowanie Starosądeckiego Festiwalu Muzyki Dawnej. To było za czasów dyrektora Marcina Bornus-Szczycińskiego. Festiwal był wtedy bardzo rozbudowany. Wszędzie były koncerty, nawet w starej synagodze, w której mieściły się warsztaty szkolne. Pamiętam pożar stodoły, która zapaliła się w trakcie pokazu ogni sztucznych. Później już oficjalnie zaangażował mnie, jako fotografa, Staszek Welanyk - dyrektor Festiwalu, który jak gdyby tchnął we mnie, taką pierwszą wiarę w siebie. Poznaliśmy się na wernisażu moich fotografii poświęconych wizycie Jana Pawła II w Starym Sączu. Docenił moje zdjęcia i to było wyróżnienie. Zresztą bardzo długo potem współpracowaliśmy, nie tylko w Sączu. To były świetne lata. W Starym Sączu również dokumentowałem pierwsze lata Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a w konsekwencji wielu młodych muzyków Sądeckich. Pamiętam czasy produkcji nieoficjalnej okładek na opakowania kaset magnetofonowych, na których nagrywali swoje utwory. Ach, co to były za czasy. Przełomowym momentem był w pewnym momencie telefon od Marty Jakubowskiej dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Nowym Sączu, która wraz z Januszem Michalikiem i całą ekipą Teatru Robotniczego, organizowali pierwsze edycje Jesiennego Festiwalu Teatralnego. Marta spytała, czy mógłbym przynieść swoje portfolio na spotkanie z Wojtkiem Chmurą, który przygotowywał Emigrantów w Teatrze Robotniczym. Od tego spektaklu zaczęła się wielka przygoda z teatrem, która trwa do dziś. Z tą różnicą, że teraz mam w swym archiwum utrwalonych większość aktorów scen polskich.
 
Czy wymaga ona specjalnych predyspozycji i przygotowania fotografa do czekających zadań?
   - Niestety w fotografii scenicznej dość ważny jest sprzęt, na którym się pracuje. Jasne profesjonalne obiektywy są dość drogie, a kamery musza być bardzo ciche.
Nie wyobrażam sobie fotografa teatralnego, który nie interesuje się teatrem. Teatr to świątynia sztuki. A aktor na scenie naprawdę nie jest sobą i jakikolwiek moment, który go rozproszy lub przeszkodzi mu, niweluje ogrom jego pracy, jaki wkłada w swoją rolę. Nie wyobrażam sobie fotografa teatralnego, który nie lubi czytać. Jeżeli tylko istnieje taka możliwość, należy zapoznać się ze scenariuszem. Wysłuchać uwag reżysera, producenta, realizatora świateł.
 
Jakie wydarzenia poza spektaklami teatralnymi najbardziej lubisz uwieczniać?
   - Generalnie uwielbiam to, co dzieje się za kulisami albo tę całą otoczkę wokół imprezy. Interesują mnie ludzie oraz ich otoczenie. To jak zmienia się Stary Sącz. Ginące zawody. Lubię tę prawdę, która nie zawsze jest wygodna. Bo właśnie fotografia ma tę niezwykłą właściwość, że potrafi jednym obrazkiem zerwać maskę w kreowanej rzeczywistości. Dlatego wszystkie reżimy i totalitaryzmy, czy wszystkie instytucje totalne, stawiają tarcze z napisem „zakaz fotografowania”. Przecież my tego nie unikniemy, przy dzisiejszej technice tabliczka „zakaz fotografowania” nie ma sensu. Natomiast nie czerpię przyjemności w fotografii pocztówkowej krajobrazowej.
 
Opowiedz o sławnych ludziach, z którymi miałeś okazję spotkać się na planie swej pracy?
   - Polak zawsze będzie nosił głęboko w pamięci spotkanie z Janem Pawłem II. To, które pamiętam najbardziej - było w Watykanie. Stasiu Szarek robił w tedy ogromny happening, który nazwał „Najdłuższy List od Dzieci do Jana Pawła II”. Otoczyliśmy tym listem dwa razy cały plac Świętego Piotra. Robiłem wtedy fotoreportaż, a zdjęcia zamieściło nawet L’Osservatore Romano.
Bardzo mile wspominam spotkania z Kają Danczowską - najlepszą polską skrzypaczką. Sympatyczna osoba, dla której wspólnie z Marzeną Popławską, nawet zaprojektowaliśmy plakat, a jakże by inaczej - z widokiem na Stary Sącz.
Krzysztof Tyniec wspomniał w zeszłym roku, że w domu trzyma portret mego autorstwa. Niezwykle życzliwi i tradycyjnie rodzinni są Skaldowie, do tego stopnia, że zdarzyło się mi nocować u Jacka Zielińskiego. Było to chyba po nocnej audycji w Trójce, w trakcie powrotu z Warszawy. Uwielbiam patrzeć, z jaką niezwykłą dbałością o szczegóły przygotowuje się do spektaklu Andrzej Seweryn. Niezwykły człowiek z ogromną kulturą osobistą. W żaden sposób nie jest gwiazdorem, a sposób Jego pracy świeci przykładem jak gwiazda. Nieżyjący już niestety Zbigniew Wodecki, był ciągle w trasie, niezwykle zapracowany. Sam dla siebie był kierowcą, menadżerem, kasjerem - chyba wszystko sam robił. Anna Seniuk, gdy się pojawia, to każdy chce z nią przebywać - taka serdeczna.
 
Kogo najchętniej wspominasz i czy podtrzymywane są relacje nawiązane dzięki Twej pracy?
   - Najchętniej wspominam świętej pamięci Stasia Choczewskiego aktora Teatru Robotniczego, bo to on, jako pierwszy powiedział mi; „Andrzej ty musisz to robić i fotografować teatr”. Lubię pracować z Januszem Michalikiem kierownikiem artystycznym Jesiennego Festiwalu Teatralnego, ze względu na jego niebywałą pasję związaną z teatrem. W Starym Sączu mamy niezwykłego Wojtka Knapika. Tak kreatywnej i pozytywnej osoby trudno by szukać. Robi kawał dobrej roboty! Współpraca z Wojtkiem to czysta przyjemność!
 
Jakie zdarzenia z pracy utkwiły Ci w pamięci?
   - Najbardziej bolesne jest chyba to, gdy widzisz, swój obiektyw toczący się po betonowych schodach, a wartość jego to kilka tysięcy złotych. A cały sprzęt mam swój prywatny, nie pracuję dla żadnej agencji, jestem wolnym strzelcem.
Kilkanaście lat temu pewien aktor przerwał inwokację w trakcie spektaklu słowami: „nie róbcie zdjęć”! Zamarłem wtedy - ale później dowiedziałem się, że to nie do mnie się zwracał.
 
Opowiedz proszę o swych dokonaniach, ulubionych fotografiach i wystawach.
   - Miło jest spacerując po mieście, lub jadąc gdzieś w Polskę zobaczyć wielki plakat ze swą autorską fotografią.
 
Byłeś inicjatorem i współtwórcą Festiwalu „Widzi się”. Proszę o podsumowanie jego efektów.
            - Z pewnością festiwal bardzo rozpowszechnił w regionie ideę fotografii artystycznej. Wtedy, gdy go tworzyliśmy, nie było praktycznie u nas wystaw fotograficznych traktujących fotografię, jako narzędzie w ręku artysty. Większość znajomych stukało się w głowę mówiąc, że niemożliwe jest, aby zrobić jeden festiwal równocześnie we wszystkich miejscach - w obu Sączach. A nam się udało połączyć wszystkie dosłownie instytucje i zrobić wystawy fotografii równocześnie. Myślę, że powrócimy jeszcze do tej idei, bo stworzyliśmy niezłą markę i wszyscy chcieli w tym festiwalu uczestniczyć.
 
W tym roku, kolejny już raz odbędzie się konkurs fotograficzny: „Stary Sącz - kreatywnie”. Edycja III: „Kapliczki i krzyże przydrożne na terenie miasta i gminy Stary Sącz”. Również uczestniczysz w jego przygotowaniu. Jak czujesz się w tego rodzaju działalności?
   - Gdybym nie musiał pracować, z pewnością jednym z głównych mych zajęć była by działalność społeczna. Człowiek nie żyje po to, by ciągle brać. Większą satysfakcją jest dawać. Dlatego takie inicjatywy są dla mnie fantastyczne. Według mnie powinniśmy dawać większy przykład młodzieży w szkołach i angażować ją w działalność społeczną, uczyć ich pracy w niezależnych stowarzyszeniach. Albo niech sami je tworzą! Pokazywać im prawdziwą działalność samorządową. W takiej pracy u podstaw rodzą się prawdziwe pasje i talenty. A człowiek z pasją jest stokroć bardziej wartościowy i lepiej mu w życiu. Zresztą, jak widzisz, zwykle najpierw się zgadzam i przyjmuję zaproszenie do współpracy, a dopiero później spoglądam w swój kalendarz. Czasem robi się ciasno.
 
Jakie masz plany, zamierzenia i marzenia?
   - To jedno z trudniejszych pytań. Tak bardzo kocham odkrywać każdy nowy dzień, że często on sam kreuje moje następne decyzje. W moim przypadku, od pewnego momentu w życiu, jakieś dalekosiężne plany przestają mieć znaczenie, ponieważ wiele już zrealizowałem.
Największym marzeniem z pewnością jest, budzić się co dzień z widokiem na las lub morze, lub góry jak najdalej od miasta.
Chciałbym, aby konkurs fotograficzny, który organizujemy, zapisał się na stałe w kalendarzu osób fotografujących, nie tylko z naszego regionu, ale również w śród fotografów z całego kraju. Być może jakiś plener fotograficzny? Pracuję również nad pewnym autorskim projektem fotograficznym ściśle związanym ze Starym Sączem, ale nie chciałbym o tym teraz mówić. W Niepublicznej Szkole Podstawowej już w niedługim czasie rozpoczynamy zajęcia z fotografii, filmu i historii sztuki - najprawdopodobniej w połączeniu z grupą pod roboczą nazwą Młodzi Miłośnicy Starego Sącza, która ma w naszym zamierzeniu współpracować z Muzeum Regionalnym. Chodzi o to, aby dzieciom przybliżać walory miasta, w którym żyją.
Prywatnie - zawodowo - przygotowuję dwie wystawy fotograficzne, powiększam pracownię pod kątem współpracy z klientami poszukującymi autorskiej fotografii artystycznej oraz użytkowej, z uwzględnieniem reklamy i portretu. Tak więc, już niedługo, zapraszam na kawę w miejscu przesiąkniętym fotografią tradycyjną i nowoczesną.
 
Co zechciałbyś przekazać naszym Czytelnikom?
   - Chciałbym wszystkim podziękować za to, że dotrwali do końca czytając ten wywiad. Jest mi niezmiernie miło, że zostałem zaproszony do rozmowy wśród tylu ważnych i ciekawych osób wokół.
Poza tym Stary Sącz jest wyjątkowym miejscem. Mówi o nim cała Polska!
 
Dziękując za rozmowę życzę Ci wielu wspaniałych dokonań artystycznych i spełnienia marzeń.
Jolanta Czech
 
346810