Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Czy to nie najtrudniejsza z wszystkich miłości?

Treść


.
CZY TO NIE NAJTRUDNIEJSZA Z WSZYSTKICH MIŁOŚCI?
 
    Już przez samo to, że „nakazana” przykazaniem: („Będziesz miłował…”), niełatwa nawet dla uczniów Chrystusa. Miłość, której na imię KOŚCIÓŁ, wymaga, by się jej ciągle uczyć, być wiernym obranej drodze i oddanym w służbie innym .
    Dlaczego właśnie o niej piszemy? Zainteresowanie tematyką kościelną w naszym piśmie parafialnym podyktowane zostało potrzebą obiektywnego spojrzenia na rolę i problemy Kościoła w czasach nasilonego krytycyzmu, medialnych ataków i zarzutów ze strony tych, którzy uprzedzeni, bądź patrzący płytko nie dostrzegają świętości Kościoła spoza niegodziwości i upadków. Choćby to były jednostkowe przypadki, znikome ułamki procenta w skali całości, są tak nagłaśniane, że cień pada na cały Kościół i wszystkich kapłanów. Na ten również, który współtworzymy, a więc i na wspólnoty starosądeckich parafii, bo „tylko razem jesteśmy Kościołem.” Mamy obowiązek reagować, bo wszystkich nas to dotyczy, bo nie możemy nie być wierni temu, co cenimy, ale też przyzwalać na zło i nie próbować przezwyciężać go dobrem; nie interesować się i nie wgłębiać w problematykę, istotowość i całe szerokie spektrum spraw związanych z Kościołem i wiarą.
    Najlepszym czasem do podejmowania ważnych tematów, a także uaktywniania myśli i działań są zawsze rocznice wielkich wydarzeń i okolicznościowe jubileusze. W sprawach kościelnych dla nas takimi były, niedawno obchodzone jubileusze kapłańskie księdza prałata Alfreda Kurka, ks.dra Romana Stafina oraz proboszczowskie ks.prałata Marka Tabora i ks.proboszcza Janusza Ryby. Stworzyły one okazję do przemyśleń i refleksji, a także zainicjowały pomysł podjęcia szerzej rozumianej „tematyki kościelnej” w naszym parafialnym wydawnictwie.
    Aby rozważania uwierzytelnić i oprzeć na sprawdzonych źródłach, trzeba było sięgnąć po sądy i opinie wybitnych myślicieli i mistyków chrześcijaństwa, teologów, rekolekcjonistów i pisarzy religijnych. Wśród najczęściej przytaczanych znaleźli się : papieże , św. Jan Paweł II i senior Benedykt XVI oraz duchowni: Fulton J. Sheen, Jan Pietraszko, Józef Tischner, Janusz Pasierb, Michał Heller, Thomas Merton, Ermes Ronchi (rekolekcjonista w Kurii Rzymskiej) oraz Grzegorz Strzelczyk - autor książki: „Kościół - niełatwa miłość”. Wybrane tu zagadnienia sygnalizują jedynie pewne tematy, głównie takie jak:
     - Losy Kościoła, jego istotowość, problemy i kryzysy.
     - Współodpowiedzialność i miejsce świeckich w kościele.
     - Kapłaństwo , duszpasterstwo i proboszczowanie w ramach Kościoła.
     - Współczesne spojrzenie na próby zaradzenia kryzysom wiary i człowieczeństwa.
 
CZYM JEST WIĘC KOŚCIÓŁ? JAKA JEGO ROLA I PROBLEMY?
 
Na pewno, mimo że niedoskonały i grzeszny, Kościół jest fenomenem, bez którego trudno sobie wyobrazić, czym bylibyśmy my i całe pokolenia ludzkości. Wiele razy zagrożony, nie przestaje istnieć i wciąż zmartwychwstaje, a jego wielkość w niczym się nie umniejsza. Zachowuje świętość, gdyż jest znakiem, przez który Bóg działa w świecie. Stanowi nie tylko instytucję, która uczy, prowadzi i pomaga, ale też skupia ludzi, którzy żyją i pozostają w związku z Jezusem. Apostolski, powszechny, zawsze ten sam; pełnej jego definicji próżno jednak szukać, nie wiadomo też, kiedy został założony i odkąd funkcjonuje.
    Prawdopodobnie początkiem Kościoła było powołanie uczniów (z grecka ekklesia); zwołanie czyli głoszenie, które odmieniało ich dusze, napełniało wiarą, i nowymi siłami. To, że zmienili się w ludzi pełnych ognia, śmiałych i gotowych cierpieć , a nawet oddać życie sprawiała moc miłości, która ukazała się światu w Chrystusie. Jako apostołowie . rozpowszechniali Jego naukę, przyczyniając się do szybkiego rozwoju Kościoła.
    Wzrastająca popularność nowej wiary zaczęła jednak napotykać na ostry sprzeciw już w starożytności, zapisując krwawe karty w dziejach chrześcijaństwa. Dramatycznie potoczyły się jego losy w Rzymie, którego świetność w tamtych czasach wciąż rosła, a Neron ogłosił słynny edykt „Chrześcijanie mają zniknąć.” Doszło do dantejskich scen, rozpoczęło się najokrutniejsze dzieło zniszczenia Ewangelii o zmartwychwstaniu Jezusa. Krew chrześcijańska płynęła strugami, Tyber przybrał jej kolor, prześladowania przechodziły wyobrażenia. I kiedy wydawało się, że oprawcy i kaci zwyciężyli, „pusty grób” nie przestał działać w świadomości ludzkiej. Historia wydała inny werdykt, to nie chrześcijanie umierali. To umierało imperium Rzymu. To nie Chrystus umarł - ale umarła śmierć.
O tamtych wydarzeniach, jak i późniejszych pisze abp Sheen w „Wiecznym Galilejczyku”. Przechodząc do naszych czasów, zatrzymuje się dłużej na końcu dziewiętnastego wieku, który uczynił wielki krok oddalający ludzi od Boga, odrzucił Kościół jako znak Jego działania w świecie. Pisze o tym bardzo sugestywnie i mocno:
    (…) „Końcem XIX w. to, co nadnaturalne, uważano za przesąd, to, co mistyczne - za nierealne. Chrystus miał być reformatorem społecznym, a człowiek istotą kroczącą wprost do tego, by stać się bogiem. Ale właśnie wtedy, gdy świat szczycił się swoją wspaniałą organizacją i swoją wiarą w to, co materialne, i zwątpieniem w to, co duchowe; właśnie w tym momencie, gdy ogłoszono śmierć Kościoła jako znak początku nowoczesnego świata - nagle pękła skorupa ziemi i piekło wyszło na jej powierzchnię w światowej wojnie. (…) Bóg, któremu odmówiono istnienia, zostawił człowieka z jego bezbożnością - której innym imieniem jest śmierć.
I w końcu, gdy opadł pył bitewny, miecze przekuto na lemiesze, a żywi policzyli swoich zmarłych, zrozumiano, że ludzie się pomylili, że pomyliły się rządy, że pomyliły się instytucje. I tylko nie pomylił się ktoś jeden. Nie pomylił się Kościół i jego niezachwiana wierność boskości Chrystusa. To nie Kościół umarł - to umarł nowoczesny świat. To nie Chrystus umarł - ale umarła śmierć.”
 
    Mimo że nie do przecenienia jest rola Kościoła w dziejach świata i w życiu społeczeństw, w historii, kulturze, sztuce i literaturze, nauka Chrystusa i Kościół zawsze miały przeciwników, ludzi nieprzychylnych i często mających duży wpływ w mediach. Tak było również w XX wieku, kiedy to, odwracając uwagę od religii i moralności, zaczęto skupiać ją na polityce i ekonomii, na władzy i bogactwie.
    Wyraźny kryzys ludzkiego aktu wiary i odchodzenia od Boga zapoczątkował się na Zachodzie Europy - rozpadem moralnego autorytetu nauczycielskiego Kościoła w latach 60. W końcowym 40-leciu tego wieku laicyzacja świętowała już tryumfy, a śledzący te procesy , obecnie papież senior, Benedykt XVI, za główne przyczyny tych zjawisk uznał: rozluźnienie i zanik więzów rodzinnych, wzrost dobrobytu, rozwój kultury masowej i wyniesienie na piedestał jednostki z jej pragnieniami, potrzebami konsumpcyjnymi i przyjemnościowymi.
    Masowa religia w nowoczesnym społeczeństwie okazała się coraz mniej potrzebna, zaczęła sprawdzać się prawidłowość, że im kraj dostatniejszy, tym bardziej świecki, a Kościół jakby umierał w duszach. Społeczeństwo bez Boga gubi miarę człowieczeństwa; zanik wszelkich norm degraduje moralnie, kaleczy psychicznie, ogranicza umysłowo i emocjonalnie. Tak właśnie było i jest na Zachodzie.
    Mnożą się zarzuty i pretensje również i u nas, ale trudno oczekiwać idealnego Kościoła, skoro tworzymy go wszyscy, duchowni i świeccy, i mamy swój niechlubny udział w grzeszności i przymnażaniu światu zła.
„Musimy przyjąć do wiadomości, że w Kościele zdarzały się i zdarzają bardzo złe rzeczy, a historia nie zapomina i nie wybacza. W Kościele jest wszystko: i podłość i świętość. Są księża szlachetni i są księża w kryzysie. Są świeccy wspaniali i są przeciętni. Jest Judasz i jest Piotr. Są księża odstępcy i jest ks.Jerzy Popiełuszko. Są księża, którzy kochają za mało, albo nie kochają wcale. Kościół nie jest celem, ale środkiem do tego, aby czynić lepszym i piękniejszym życie ludzi, nadawać smak i piękno światu, angażując się w miłość i troskę o drugiego człowieka” (E.Ronchi).
    Uważany za największy autorytet Papież - senior ubolewa, że o Kościele mówi się często tylko w kategoriach politycznych, jako o czymś nieudanym. Tymczasem Kościół Boży istnieje i dzisiaj, i jest tym narzędziem, przez które Bóg nas zbawia. Chcąc być pomocnym w trudnej godzinie kryzysu wiary i Kościoła, doświadczanego na całym świecie, Benedykt XVI zaangażował się osobiście.
    W lutym br. przewodniczący biskupów świata zebrali się w Watykanie, by przedyskutować obecny kryzys, poddający nawet w wątpliwość samą wiarę. W związku z tym Benedykt XVI wystosował mocne przesłanie o znalezieniu nowego początku, czyli uczynieniu na nowo, by Kościół był wiarygodny - jako światło wśród narodów i siła w służbie przeciwko niszczycielskim mocom. List za zgodą papieża Franciszka, został opublikowany w miesięczniku bawarskich diecezji „Klerusblatt”. Przypomina w nim zasady wiary wyłożone w Biblii; za antidotum na wszelkie zło świata uważając miłość; zaleca:
    „Nauczyć się kochać Boga jest więc sposobem ludzkiego odkupienia (…) Moralnym wstrząsem naszych czasów jest to, byśmy ponownie zaczęli żyć z Bogiem i ku Bogu. My sami musimy nauczyć się ponowne u z n a w a ć Boga za fundament naszego życia, a nie zostawiać Go jako oczywistość, która nikogo nie obchodzi, ale Go u o b e c n i a ć, uważając za centrum naszego myślenia, mówienia i działania. Eucharystii nie dewaluować do ceremonialnego gestu…Potrzeba odnowy wiary w rzeczywistą obecność Jezusa Chrystusa danego nam w Najświętszym Sakramencie. Widzieć i odkrywać żywy Kościół jest wspaniałym zadaniem, które umacnia nas i sprawia, że coraz bardziej odnawia się nasza radość w wierze.” Kościołem jesteśmy wszyscy, duchowni i świeccy, i tylko inne są nasze role; przy ołtarzu i w konfesjonale nikt księdza nie zastąpi, świadectwo chrześcijańskiego życia muszą zaś dawać wierni.
 
TYLKO RAZEM STANOWIMY KOŚCIÓŁ
JAKIE W NIM MIEJSCE ŚWIECKICH?
 
    Najbardziej widome znaki to wiara, zaangażowanie i osobiste jej doświadczanie. Dla wielu z nas po prostu część własnej tożsamości. Kościół to zawsze konkretni ludzie; osoby i więzi, i prosta miłość w codzienności, wrażliwość i bezinteresowność. „Być w Kościele” to uwierzyć w boskość Jezusa Chrystusa i Jego zmartwychwstanie, przyjąć Jego naukę, chrzest, trwać w nauce Apostołów, we wspólnocie i w łamaniu chleba. To również wtopienie się w cały system wartości, bez którego życie byłoby kalekie, zdegenerowane, ograniczone do jałowej wegetacji. To, w jakim stopniu potrafimy trzymać się wartości i nimi się kierować, świadczy o poziomie i sile zakorzenienia w Chrystusie. Stąd tak ważny jest Kościół jako busola i drogowskaz ważny na dziś i ważny dla jutra.
    Wnosić w Kościół więcej dobrego (wg o.J.Witko OFM)),to nie ograniczać się do nabożeństw w świątyniach, lecz otworzyć się na siebie, dostrzec potrzeby drugiego, poświęcić mu swój czas, zaangażować się w miłość i wzajemnie sobie pomagać. Chrystus nie jest tym, co o Nim mówią, ale tym, jak Nim żyją. Bóg bardziej oczekuje od nas miłości niż starania się o cokolwiek innego. Nie ma sensu prosić Go o miłosierdzie i nie ofiarowywać go sąsiadowi.
    Można poradzić sobie z całym złem tego świata - miłością. Kochamy tak, jak dobrzy jesteśmy (ks.J.Tischner). Tylko dobro jest zdolne do miłości; gdzie nie ma miłości, nie ma Boga. Moralność motywowana religijnie stanowi największą siłę narodu. Wszystko, co dobre, trzeba wypracowywać niemałym wysiłkiem, który nigdy się nie kończy.(M.Heller). Trzeba szukać rozwiązań i zatrzymywać choć na chwilę falę zła.
    „Niestety, w Kościele wciąż jesteśmy w drodze i niesiemy ciężar naszych grzechów, win, głupich decyzji itd. Trzeba się z tym pogodzić, bo innego Kościoła nie ma i nie będzie do końca czasów. Trzeba go też kochać właśnie takim, bo to właśnie w tym grzesznym Kościele przechowujemy pamięć o Chrystusie, mamy Jego sakramenty i Jego Słowo, żyją w nim nasi bracia i siostry. Jednocześnie w tym samym Kościele jest jedno, czego trzeba z całych sił nienawidzić: nasz grzech. (G.Strzelczyk w: Kościół - niełatwa miłość. WAM 2019.)
    Wiara jest wsparciem. Duchowość porządkuje życie; wyznacza granice. Kto sieje miłość, będzie ją zbierał. Nie wolno nam wyłączać myślenia; ks. M. Heller poucza:
    (…) Jesteśmy tu - wielka ludzka rodzina z tego miasta, z tej gminy; zdążamy tą samą drogą, do tego samego celu; mało się znamy, ale łączy nas wspólna wiara - jedność. Duch daje życie (…) Krytykując nasze czasy, ale i nasze chrześcijaństwo, krytykujemy także samych siebie. Wszak to, jakie są nasze czasy i nasze chrześcijaństwo zależy także od nas samych, jesteśmy częścią „naszych czasów” i „naszego chrześcijaństwa.”
    Każdy z nas, katolików, reprezentuje Kościół, ma więc świadczyć o nim swoim życiem i człowieczeństwem, mieć miłość w myślach, słowach i spojrzeniu; w dotyku, geście, przytuleniu; odkrywać dobro, świadczyć pomoc, po prostu iść Chrystusową drogą.
 
POWOŁANI Z MIŁOŚCI I DO MIŁOŚCI
- CZYLI O DUCHOWNYCH W KOŚCIELE
 
    Niezwykle ważne dla wizerunku Kościoła jest mocne świadectwo kapłańskiej drogi. Powołanie do kapłaństwa wymaga, by być bogatym w dobro, wolnym od uzależnień, zdolnym do miłości, odpowiedzialności, dyscypliny i pracowitości. Od najmłodszych lat trzeba wypracowywać w sobie te pozytywne cechy, które są potrzebne przyszłemu kapłanowi. Kapłaństwo to wyróżnienie i wybranie z woli Pana, ale też służba… Ks.Janusz Pasierb pisał (w „Gałęzie i liście” 1985):
    „Słaby, grzeszny człowiek może dokonać wiele dobrego, nie tylko siłą, sprytem i zaradnością, ale mocą samego Boga. U Boga wszystko jest możliwe (…) Jest samotność. Tajemnica większości odstępstw, upadków i tragedii księży. Księża są ludźmi pomiędzy Bogiem a ludźmi, między niebem a ziemią. ..Kapłani nie są po to, aby stać przy ołtarzu i ambonie jak w oknie wystawowym. Są powołani i posłani, by nauczać, głosić Dobrą Nowinę. Tutaj właśnie pojawia się ten wielki problem - człowieczeństwo i konsekwencje, jakie z sobą niesie… Trzeba oddać siebie, dobrze wykorzystać czas otrzymany od Boga w darze, odwiedzić żywych, być dobrym człowiekiem. Wzięty spośród wiernych prosi o wsparcie duchowe, modlitwę. Dobrze, że są w kościołach wierni. To właśnie oni mają podtrzymywać ręce kapłańskie przy modlitwie, bo czasem słabną…”
   Kapłaństwo wymaga wielkiego zaangażowania, jeśli chodzi o pracę z ludźmi. Duchowni są powołani do przewodzenia i doradzania oraz pocieszania ludzi w każdym wieku i na każdym etapie życia. To bardzo trudne: „Być z innymi”. „Być obok” i być przy innych, i jeszcze, żeby wszystko było „osadzone na miłości”. Bo tylko wtedy będzie się prawdziwym uczniem Chrystusa.
    Ermes Ronchi, rekolekcjonista watykański, kieruje do kapłanów pouczające rady:
    „Kiedy jedyną zasadą twojego życia staje się miłość, wtedy jesteś światłem i solą dla tych, którzy cię spotykają. Wszędzie, gdzie ludzie się kochają, gdzie panuje miłość, rozsypuje się sól, która nadaje życiu smak. Oświecaj innych, a oświecisz siebie samego. Nie pochylaj się wyłącznie nad swoją historią, nad swoimi porażkami lub zwycięstwami, ale zajmuj się swoją ziemią, swoim miastem… Jeśli odwrócisz wzrok od innych, nigdy nie staniesz się promiennym człowiekiem, kapłanem, biskupem. Kto patrzy tylko na samego siebie, nigdy się nie oświeci…”
   Końcowe wnioski rozważań nasuwają się same i każą pamiętać o tym, że ksiądz nie jest wszechmocny i nieomylny, ma swoje słabości, wątpliwości i krzyże, nawet, gdy żyje w święty sposób .powinien być jednak mocny w Chrystusie, mocny Jego łaską i codziennym spotkaniem z Nim w Eucharystii.
 
PROBOSZCZOWANIE
- NIE TYLKO MISJĄ PROWADZENIA KU BOGU
 
    To wielozadaniowa i bardzo odpowiedzialna funkcja duszpasterska. Proboszcz - jako pomocnik biskupa, w posłudze w kościele lokalnym, wraz z nim przewodzi wspólnocie. Przeciętnie zajmuje się wszystkim, pilnowaniem finansów, doglądaniem remontów, czasami i budową kościoła i potrzebnych obiektów, sprawowaniem sakramentów i głoszeniem słowa Bożego. Liczba spraw spoczywających na proboszczu jest tak duża, że czasem nie do ogarnięcia.
   Parafia we wczesnym chrześcijaństwie nie istniała. Dziś jest podstawową jednostką organizacyjną w Kościele, nie jest jednak kościołem lokalnym ; tym jest wyłącznie diecezja z biskupem na czele. Żadna parafia nie jest bytem samodzielnym wiernych, jest to okręg kościelny duchowo zawiadywany przez proboszcza i powierzony trosce grupy prezbiterów, którzy wraz ze wspólnotą świeckich stanowią Kościół i są jego współgospodarzami. Liczebnie parafie nie są stałe wskutek migracji i emigracji, poszukiwania tożsamości i korzeni, dobrej modlitwy i głębokiego kaznodziejstwa. Scalając społeczność parafialną, ojciec duchowy - proboszcz musi być otwarty, pochylający się nad poszukującymi i uwzględniający ich obecność w kościele.
    Najważniejszymi zadaniami księdza proboszcza są: troska o całokształt życia religijnego wiernych, liturgia i sakramenty, integracja, relacje i współdziałanie z ludźmi w parafii; kierowanie zespołem kapłanów, , troska o stronę materialną i administrowanie; kaznodziejstwo, posługa w konfesjonale, ciągła dyspozycyjność i służba, reprezentowanie parafii, dokształcanie się i rozwój własnych predyspozycji.
    Dla wielu wiernych proboszcz jest punktem odniesienia, jedynym autorytetem i wyrocznią w wątpliwościach, przyjacielem Boga, kimś najgodniejszym zaufania, szanowanym i cenionym. Czego więc konkretnie oczekują i poszukują ludzie u księdza proboszcza?
- Światła w danej sytuacji życiowej, by się poradzić co do ewangelicznych zasad postępowania.
- Mocy od Boga i świadectwa od księdza, że ich kocha, martwi się o ich los, ceni i daje nadzieję. Mocny w Chrystusie, mocny Jego łaską i codziennym spotkaniem z Nim w Eucharystii.
- Czasu dla człowieka, trwania przy bliźnim, bo miłość jest zawsze ofiarna. Poszukują przyjaciela, który daje swój czas, swoje siły, a dzięki przyjaźni z Bogiem radzi sobie dobrze ze swoim życiem. Pragną, żeby ksiądz proboszcz . mocny miłością Boga i ludzi poprowadził ich tam, gdzie sami dojść nie mogą.
 
    Wszystkim Księżom Proboszczom dedykujemy przesłanie Ricka Warrena (w Życie świadome celu);
    „Twoja misja to wspaniały przywilej, wyróżnienie i honor, połączone z wielką odpowiedzialnością, gotowością do poświęceń i ofiary. To praca z Bogiem oraz reprezentowanie Go. Mówienie innym, jak mogą otrzymać życie wieczne. Posługa proboszczowska to dzieło pozyskiwania innych dla Boga i przekazywanie im prawdy Ewangelii.”
 
„ZASADĄ KOŚCIOŁA JEST MIŁOŚĆ”
 
    Analizowane teksty potwierdzają, że tak, tylko pytanie tytułowe wciąż domaga się odpowiedzi i uzasadnienia, czy najtrudniejsza i dlaczego?. Wyjątkowo ważna, na dziś i na jutro, jako bastion wartości, opoka wiary i busola w drodze, stawiająca wysoko poprzeczkę wymagań, którym niełatwo sprostać, więc chyba rzeczywiście najtrudniejsza to z ludzkich miłości. Wymaga przede wszystkim dobrego zrozumienia Jezusowego nauczania i pójścia Jego śladami, czyli drogą służby, miłosierdzia, przebaczania i miłości.
   Z tej drogi, niestety, zbyt często schodzimy, a ona tym trudniejsza, że trzeba nią żyć na co dzień, dawać świadectwo wierności zasadom i normom postępowania, uczyć się tej miłości każdego dnia, pracować nad nią i nad sobą. Pogubiliśmy się w tym rozpędzonym świecie, zasłużyliśmy na opinię obcokrajowców, twierdzących, że Polacy inaczej żyją niż wierzą. Tyle u nas przyzwoleń na zło, prawie fascynacji prymitywizmem, wulgarnością języka, napastliwością oskarżeń, nienawistną agresją i degeneracją sfery publicznej ; powszechność narzekań, oskarżeń, podejrzliwości i zawiści.
   „Autentyczna miłość to taka, która uzdalnia człowieka do bycia najlepszym, jakim może się stać.” (E.Ronchi). Ratunkiem dla świata może być tylko prawdziwe, głębokie zaangażowanie się w tę miłość, którą wyłożył, zapoczątkował i „zadał” ludziom Bóg, który sam jest Miłością. Uczyć się być sobą wbrew przeciwnościom i modom, służyć innym i jak nakazywał św.Jan Paweł II wymagać od siebie, choćby inni od nas nie wymagali, i być mocnymi mocą wiary i mocą miłości - oto czego nam trzeba. Nie można nie wierzyć w nic, nie można bez miłości żyć… więc jak?
    W relacjach z innymi - szukać dobra i tego, co łączy, darować czas, wysłuchać, zainteresować się, zrozumieć, dotknąć, dać sygnał serca. Starać się, żeby tak było w naszym życiu, jak było u Pana Jezusa, że „patrzeć i kochać to to samo”. Kończąc rozważania, raz jeszcze zacytujmy słowa papieskiego rekolekcjonisty, adresowane do wszystkich wierzących świata:
   „Jeżeli Kościół ma być Kościołem, musi być wspólnotą, która istnieje po to, żeby świadczyć i zanieść miłość innym, zwłaszcza grzesznikom. To jest nasze BYĆ albo NIE BYĆ!”
Zebrała Zofia Gierczyk
 
349472