Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Spotkania maturzystów rocznika ’87 ciąg dalszy

Treść


.
Spotkania maturzystów rocznika ’87 ciąg dalszy
POWOŁANIE NIE JEST CIĘŻAREM,
JEŚLI SIĘ JE PEŁNI Z MIŁOŚCIĄ
 
Zgodnie stwierdzają siostry służebniczki : Agata - Ksaweriana i Marta - Sylwia Chruślickie oraz ksiądz Andrzej Skoczeń, trójka maturzystów „’87” jednej z klas Liceum Rolniczego w Starym Sączu. Dzięki staraniom organizatorek zjazdu: Beaty Biel i Marii Hejmej oraz pragnieniu obu sióstr, niemogących uczestniczyć w spotkaniu 17 sierpnia, kilka dni później doszło do spotkania koleżeńskiego wymienionej piątki, tym razem u ich szkolnej polonistki, Trochę rozmyślna to była decyzja, umożliwiająca, dzięki publikacji w gazetce, podzielenie się sobą z wszystkimi koleżankami i kolegami, którzy czuli się zawiedzeni niedosytem informacji. Chcieli wiedzieć, jak zrodziło się powołanie zakonne i kapłańskie w ich klasie, jak przebiegało te 26 lat w życiu całej „trójki”; co dzisiaj sądzą o własnym wyborze, o charakterze i konkretach posługi zakonnej i misyjnej; no i koniecznie o Brazylii, tamtejszym Kościele i wierze, warunkach życia i mentalności mieszkańców. Z ks.Andrzejem było to pierwsze spotkanie od 26 lat, o Siostrach służebniczkach też nie za wiele wiadomo, choć częściej bywają na tym terenie, a nawet posługują u nas na zmianę. Wszyscy troje, uszczęśliwieni spotkaniem i rozmową, chętnie dzielili się informacjami i opiniami, potwierdzając tezę, że szkolna ława jak bieda łączy ludzi. Umówili się, że następne spotkania klasowe muszą być częstsze; Wybrane fragmenty ich wypowiedzi przybliżą i wyjaśnią wiele; jako pierwsze zaprezentują się w nich siostry bliźniaczki, Agata i Marta Chruślickie.
.

.
 
SŁUŻBA POWOŁANIOWA
NAPAWA POKOJEM I RADOŚCIĄ
 
    To historia miłości, którą Bóg tworzy wraz z człowiekiem. Jak zaczęła się nasza i co nam w niej pomogło? - opowiada s.Agata. Nie rozmawiałyśmy z Martą na ten temat, a okazało się, że o tym samym myślimy i to w nas narastało równocześnie. Sprzyjała temu bardzo religijna atmosfera domu, życie parafialne, w które chętnie się angażowałyśmy, a przede wszystkim piesze Pielgrzymki Tarnowskie do Częstochowy, podczas których zakiełkowało i dojrzewało w nas powołanie zakonne. Zawierzyłyśmy wtedy i poleciłyśmy się Matce Bożej, by pomogła w rozeznaniu powołania. Wybór służebniczek był trochę przypadkowy, jednak po pierwszej wizycie w Dębickim Zgromadzeniu Sióstr Bogarodzicy Dziewicy Niepokalanie Poczętej nie miałyśmy wątpliwości, że tu właśnie chcemy być. Jesteśmy pewne, że to Matce Bożej zawdzięczamy podjęcie decyzji życiowej, która daje nam radość i spełnianie się w czynieniu czegoś dobrego i pożytecznego dla innych. Gdy powołanie zakiełkuje, trzeba zgody na wolę Pana i odpowiedzi na wezwanie. Przekonałyśmy się, że warto pójść wskazaną drogą; za dar życia z Jezusem i dla Niego dziękujemy każdego dnia. Jak przebiegało nasze życie po maturze wypunktowałyśmy w skrócie:
Siostra mgr Agata - Ksaweriana Chruślicka.
       1987 - Dębica 1 rok, kandydatura, postulat.
       1988 - Tuchów, nowicjat.( Dwuletnia formacja podstawowa.)
       1989 - I Profesja zakonna w Tuchowie. Studia pedagogiczne w Tarnowie.
       9 lat w Dębicy, katecheza w szkole podstawowej.
       Stary Sącz - katecheza w szkole podstawowej i w ZSZ.
       Kraków - katecheza w Liceum Ogólnokształcącym.
       Obecnie Tuchów - posługa w nowicjacie Sióstr Służebniczek BDNP.
Siostra mgr Marta - Sylwia Chruślicka.
       1987 - Dębica, 1 rok.
       1988 - Tuchów nowicjat.
       1989 - I profesja zakonna w Tuchowie. Od tego roku też katecheza w szkole podstawowej w Dębicy. Studia pedagogiczne w Tarnowie.
     Od 1998 posługa w parafii św. Małgorzaty w Nowym Sączu, katecheza w szkole podstawowej.
     Od 2004 r. katechizacja w parafii św. Józefa w Krakowie, od 2010 r. w XX LO w Krakowie.
     Obecnie w parafii św. Elżbiety w Starym Sączu, katecheza w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych.
 
    Tyle, oszczędne w słowach, Siostry służebniczki opowiedziały o sobie; ze względu na charakter posługi, o wiele więcej mógł i starał się przekazać ksiądz Andrzej, wyprawiony do odległego kraju jak robotnicy na żniwo Pana.
 
MISJE TO NIESIENIE WSZYSTKIM
ŚWIATŁA I MIŁOŚCI EWANGELII.
 
To odwaga pójścia z posługą za Chrystusem w różne strony świata, czasem dalekie i niebezpieczne; to również braterstwo, dzielenie się sobą i dzieła miłosierdzia. Jak zdecydował się, na powiedzenie misjom „tak”, Andrzej Skoczeń i jakie doświadczenia zebrał podczas 22-letniej posługi w Brazylii może opowiadać bardzo długo. Jego wybór zaskoczył koleżanki i kolegów z klasy, wreszcie po 26 latach mają okazję poznać szczegóły decyzji i koleje losu. Cieszą się, że ten ułożony, trochę nieśmiały chłopak z Poręby, dziś odważny i ofiarny kapłan Andrzej pozostał skromnym i serdecznym kolegą; na domiar tego sprawia wrażenie człowieka uporządkowanego wewnętrznie, zadowolonego i spełnionego; rozumiejącego, że nic nie dzieje się bez Bożej woli, wszystko ma sens i jest po coś. Wie, że Bóg stawia człowieka w odpowiednich miejscach, jakby wskazując, że tu jest Mu potrzebny, a głębokie życie trzeba po prostu wybrać i w każdym dniu ugruntowywać siłą woli, sercem i działaniem. O swoim powołaniu mówi, że dojrzewało powoli, w religijnej atmosferze domu rodzinnego, pośród dziesięciorga rodzeństwa, z którego kapłańską drogę obrał już starszy brat; a także w żyznej duchowością parafii żeleźnikowskiej, z której wyszło ponad 30 kapłanów, w tym dwu biskupów. Rodziło się w pełnionej od dzieciństwa ministranturze, na pewno i w starosądeckim klasztorze podczas przedlekcyjnej modlitwy, czy na lekcjach religii, ale głównie w Tuchowie, dokąd ciągnęło go serce na odpusty i modlitwę, obserwacje posługi zakonników, a także do swojego brata - kapłana, którego przykład coraz bardziej zaczynał oddziaływać. Dar powołania jest jak otrzymany talent, który można zakopać, albo rozwijać i ubogacać nim innych, na szczęście w tym przypadku udało się wybrać to drugie. Po maturze skrystalizowała się decyzja wstąpienia do Wyższego Seminarium Duchownego Redemptorystów w Tuchowie, wychowującego liczne pokolenia kapłanów. Poziom i wymagania były w tamtym czasie bardzo wysokie, stąd i odsiew duży; na 42 rozpoczynających studia, 16 zostało wyświęconych z tego rocznika.
    Alumnowi Andrzejowi trafiły się nietypowe studia seminaryjne; po pomyślnym ukończeniu roku postulatu, zdanych egzaminach z filozofii i teologii, przyszło do Seminarium zaproszenie do kontynuowania studiów i pomocy w posłudze misyjnej w Argentynie i Brazylii dla sześciu kleryków, po trzech do każdego kraju. Na ogłoszenie prefekta zareagowało pozytywnie 15 kandydatów, wśród trzech wybranych do Brazylii znalazł się Andrzej Skoczeń i w ten sposób los zadecydował o dalszej jego drodze. Nastąpił szybki wyjazd, zakwaterowanie i prawie natychmiastowe podjęcie nauki na intensywnym kursie językowym dla obcokrajowców, w celu opanowania obowiązującego tam języka portugalskiego. Po półrocznej nauce i zdaniu końcowego egzaminu, można było kontynuować rozpoczęte w Tuchowie studia, wstępując na Uniwersytet Katolicki w Salvadorze. Pięć lat wytężonej nauki nie było tak wielką próbą wytrzymałości, jak tęsknota za krajem i bliskimi, których przez 5 i pół roku nie można było odwiedzić.
    10 grudnia 1995 r. Andrzej Skoczeń otrzymał święcenia kapłańskie, a wraz z nimi nadzieję na bliskie już odwiedzenie rodziny i Ojczyzny; pół roku później miał w Polsce uroczyste prymicje, na które zaprosił też m.in. swoich profesorów z liceum starosądeckiego. Po powrocie do Brazylii podjął posługę misyjną i kontynuuje ją , przebywając kolejno w miejscowościach:
    Salvador - studia teologiczne 5 lat
     Bom Jesus da Lapa - (Dobry Jezus z groty), - wikariusz parafii, wicerektor Sanktuarium - 6 lat.
     Ondina Salvador, Parafia Zmartwychwstania Pańskiego, wikariusz parafii i ekonom domu - 3 lata.
     Senhor do Bonfim (miasto), wikariusz parafii, wikariusz biskupa - 5 lat.
     Porto Segura (miasto), wikariusz Sanktuarium - 1 rok.
      Santuario de Bom Jesus da Lapa - członek ekipy w sanktuarium, wikariusz dzielnicy Nowa Brazylia - trzeci rok.
 
BRAZYLIA - PRZYBRANĄ OJCZYZNĄ
 
      Tak może już uważać, zadomowiony w niej ks.Andrzej. Poznał historię i kulturę, spełnia się jako kapłan, polubił ludzi i czuje się im potrzebny. Coraz więcej wie o tym największym, pod względem wielkości i liczby mieszkańców, państwie Ameryki Południowej. Brazylia jest piątym pod względem wielkości państwem świata, liczy ponad 193 miliony mieszkańców. Brazylijski kościół katolicki stanowi największą wspólnotę wiernych na świecie, a katolicy ok. 63% społeczeństwa. Świętą patronką kraju jest Matka Boża z Aparecidy, którą czci z wielkim umiłowaniem papież Franciszek. Językiem urzędowym jest tu portugalski. Największe miasta - metropolie to; Sao Paulo z ponad 15 mln mieszkańców oraz Rio de Janeiro - ponad 11 mln. Kraj podzielony jest na 26 stanów, ten, w którym posługuje ks. Andrzej nosi nazwę „Bahia”.
     Społeczeństwo brazylijskie charakteryzują ogromne dysproporcje, bogactwo nie z tej ziemi i ubóstwo graniczące z głodem i śmiercią. Powszechna jest korupcja, znieczulica, plaga narkomanii i sekciarstwa. Zwykli Brazylijczycy są bardzo dobrzy, uczuciowi, przyjaźni i gościnni; to ludzie o gorących sercach, ostatnią kroplę krwi by dali, tylko nie wolno ich zawieść. Nawet ubożuchni potrafią się dzielić odrobiną tego, co mają najcenniejsze.
    Świeccy bardzo udzielają się w kościele, pomagając kapłanom, których tu brakuje; organizują i prowadzą katechezy, jeżdżą z misjonarzami, pogłębiają znajomość Pisma Świętego, są szafarzami Komunii św. przygotowują do sakramentów, prowadzą modlitwy przy obrzędzie pogrzebowym itp. Kościół brazylijski jest bardzo otwarty, a wierni w nim radośni i spontaniczni. Przychodząc na nabożeństwo, przychodzą do Jezusa, do Boga, w którego mocno wierzą, któremu z całą ufnością, na głos powierzają najskrytsze problemy, bolączki i potrzeby, bez najmniejszego skrępowania, że słyszą inni. Dla nich ważny jest tylko Bóg i z Nim spotkanie. Goszcząc w Brazylii na Światowych Dniach Młodzieży, papież Franciszek, zachwycony gościnnością rodzin i parafii powiedział: „ Jakże dzielni są ci Brazylijczycy! Mają naprawdę wielkie serce!”
    Posługa misyjna w tym kraju nie jest łatwa, ze względu gęstość zaludnienia i odległości do kościołów mierzone w setkach kilometrów. Brakuje też księży i zakonników. Przykładowo w Sanktuarium obecnej posługi ks. Andrzeja dużym obciążeniem są spowiedzi. Z odległych stron przybywają pielgrzymi głównie po to, by się wyspowiadać czasem i z wielu lat. W ciągu roku przewinie się przez Sanktuarium nawet 2 miliony pątników, a spowiedników jest tylko 8; starają się bardzo spowiadać indywidualnie, więc przykuci w konfesjonałach od świtu do wieczora. Poza udzielaniem sakramentu pokuty, ks.Andrzej ma jeszcze powierzoną opiekę nad jedną z najbiedniejszych dzielnic w mieście, liczącą ok. 10 000 mieszkańców. Organizuje w niej życie religijne, remontuje kaplicę, odwiedza wiernych i poznaje ich mentalność. Ubolewa nad rozpadem rodzin, z przerażeniem stwierdza, że prawie ich nie ma i wszystko się rozsypuje w domach. Pole do popisu ma wtedy narkomania i oddziaływanie sekt bazujących na ludzkiej nieświadomości i braku wychowania domowego.
    W służbie misjonarskiej potrzeba wyrzeczenia, silnej woli i poświęcenia; teraz o tyle jest lepiej, że co dwa lata można odwiedzać Ojczyznę i rodzinne strony, nacieszyć się kontaktami z bliskimi i naładować akumulatory na dalszą posługę. Tym, co trzyma misjonarzy są: wiara, wspólnota i miłość do ubogich; jest też świadomość, że gdzieś tam, daleko, ich bliscy i rodacy pamiętają, wspomagają na różne sposoby, są razem duchem, sercem i modlitwą. Bez tej opoki i świadomości byłoby naprawdę trudno.
    Na pytanie, o szczegóły działalności ewangelizacyjnej ks.Andrzej odpowiada, że najskuteczniej oddziałuje się przykładem i świadectwem życia, służbą, słowem i gestem. Ważne jest, by wysłuchać, porozmawiać, doradzić czy pomóc, okazywać zrozumienie i szacunek. Misje utwierdzają w przekonaniu, że nic nie jest za trudne, wszystko da się pokonać, jeśli się podchodzi z sercem i czyni z miłością; tu sprawdza się to w 100%
    Formacja zakonna i misyjna trwa przez całe życie, Siostrom, Agacie i Marcie oraz księdzu Andrzejowi życzymy wytrwałości, sił i zapału oraz wszelkiego błogosławieństwa Bożego na dalsze lata posługi.
     Kończąc relację i rozważania powołaniowe i misyjne, warto przytoczyć słowa apelu papieża Franciszka, wygłoszonego na ŚDM w Brazylii, a wywiedzionego ze słów Jezusa: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody!” W jego świetle wszyscy mamy być misjonarzami.
Jest to misja powierzona każdemu z nas. Jest to nakaz Zmartwychwstałego Chrystusa skierowany do Jego uczniów: „Idźcie, wyjdźcie z siebie, z wszelkiego zamknięcia, aby wszystkim nieść światło i miłość Ewangelii, aż po najdalsze peryferie życia.”
Zanotowała Zofia Gierczyk
 
310747