Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Nad księgą życia Jana Joachima Czecha

Treść


.
NAD KSIĘGĄ ŻYCIA
JANA JOACHIMA CZECHA
 
    W ramach rocznicowych uroczystości 19 grudnia 2013 roku w sali „Sokoła”, będącej siedzibą Centrum Kultury i Sztuki im.Ady Sari, odbyło się spotkanie pt. „Jan Joachim Czech-życie i dzieło” zorganizowane przez Powiatową i Miejsko-Gminną Bibliotekę Publiczna im.W.Bazielicha w Starym Sączu i Komitet Organizacyjny Obchodów Roku Jana Joachima Czecha.
Jednym z punktów bogatego programu wieczoru (o czym informowaliśmy w poprzednim numerze „Z Grodu Kingi”) był wspaniały wykład wygłoszony przez p.dr Annę Mlekodaj noszący tytuł:. „Nad księgą życia Jana Joachima Czecha”.
Nagrywałam to wystąpienie z nadzieją, jego dokładnego odtworzenia, chcąc ocalić je od zapomnienia i po „przelaniu na papier” przekazać szerszemu gronu Czytelników.
Niestety, ze względów technicznych, nie udała mi się realizacja tego zamierzenia.
O pomoc poprosiłam p. dr Annę Mlekodaj, która zgodziła się napisać „kilka słów na temat J.J.Czecha, które jakkolwiek nie będą wierną kopią wykładu, to jednak oddadzą jego główne tezy”. Po niedługim czasie otrzymałam wraz z serdecznymi pozdrowieniami, także dla uroczego Grodu Świętej Kingi, zamieszczony poniżej tekst.
 
Anna Mlekodaj
Dr nauk huanistycznych, wykładowca na kierunku filologia polska w Podhalańskiej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Targu. Zawodowo zajmuje się badaniem literatury i kultury regionalnej we wszelkich aspektach jej funkcjonowania. Autorka wielu książek, artykułów i opracowań z tego zakresu. Od 2010 prowadzi Wydawnictwo „Zachylina”, specjalizujące się w edycji literackich tekstów gwarowych.
Jeszcze raz tą drogą, bardzo serdecznie dziękuję za otrzymany materiał.
Jolanta Czech
 
    Jedną z teorii, która w swoim czasie odegrała znaczącą rolę w kształtowaniu się założeń nowożytnej pedagogiki, była filozoficzna koncepcja rozwoju człowieka opracowana przez Johna Locke’a. Jej kluczowym pojęciem, znanym i w naszych czasach, jest określenie tabula rasa. Według filozofa człowiek przychodząc na świat jest niczym czysta tablica, którą przez całe życie zapisuje nabywanym w różnych okolicznościach doświadczeniem. Zdając sobie sprawę z argumentów podważających ów optymistyczny indeterminizm, pozostańmy przy tej metaforze z założeniem, że niektórzy ludzie swoim życiem zapisują nie tyle jedną tablicę, ile obszerną księgę. Do ich grona z całą pewnością należy wybitny syn Ziemi Sądeckiej Jan Joachim Czech.
    Postępując tropem koncepcji Johna Locke’a, przyjmujemy, że najważniejsze karty w księdze życia zostają zapisane w dzieciństwie. Wówczas bowiem kształtuje się system podstawowych wartości, który w późniejszym życiu określa normy postępowania. O wczesnym dzieciństwie Jana Joachima Czecha wiemy, że upłynęło w Cyganowicach, w wielodzietnej rodzinie, utrzymującej się ze skromnego gospodarstwa. Warunki życia były zapewne surowe. Cieszyłby się z tego sir John Locke, który przestrzegał przed rozpieszczaniem dzieci. Ganił także tendencję do izolowania dzieci od świata zewnętrznego, twierdząc: „Pozostawcie naturze swobodę formowania ciała, jak uważa za najlepsze. Ona sama pracuje o wiele lepiej i dokładniej, niż możemy nią kierować” (John Locke, Myśli o wychowaniu, tł.K.Mrozowska). Nikt zapewne nie ograniczał małemu Jasiowi swobody kontaktów z naturą, a ta hojnie obdarowała wrażliwego chłopca swoim pięknem, kształtując nie tylko zdrowe ciało przyszłego artysty i pedagoga, ale także jego duszę. Po latach, w jego poetyckich powrotach do kraju lat dziecinnych odnajdziemy sercem malowany nadpopradzki pejzaż, wyznaczający horyzont szczęścia. Nad kapryśną górską rzeką, wśród łąk i zbóż, na ziemi, która w zamian za codzienną daninę pracy żywiła swoich gospodarzy, narodziło się w młodym sercu uczucie szczerej miłości do tego własnego skrawka ojczyzny. Miłość ta z biegiem lat i doświadczeń potężniała, by w końcu przyjąć formę świadomego, dojrzałego patriotyzmu, znajdującego swój najlepszy wyraz w pracy Jana Joachima Czecha nad wychowaniem całych pokoleń młodzieży.
    Nieznanym nam, ale, jak można się domyślać, ogromnym wysiłkiem rodziny Jan zdobył staranne wykształcenie. Ukończywszy Szkołę Ludową Męską w Starym Sączu, podjął naukę w Seminarium Nauczycielskim. Dzięki zdolnościom i pilności zdobył stypendium wspierające utalentowanych i ambitnych uczniów. 23 maja 1908 roku zdawszy wzorowo maturę, otrzymał świadectwo dojrzałości z wyróżnieniem. Dla rodziny Czechów dzień ten był zapewne wielkim i zasłużonym świętem.
    Od tegoż roku zaczęła się trwająca całe życie praca z młodzieżą. Pierwszą posadę otrzymał w podkrakowskich Witkowicach, następnie uczył w podkrakowskim wówczas Prądniku Czerwonym, by wreszcie objąć obowiązki nauczyciela w Kobylanach, którym poświęcił dziesięć lat swego życia. Dekada ta obfitowała także w inne ważne wydarzenia. W 1910 roku Jan Joachim Czech wstąpił w związek małżeński, żeniąc się z Antoniną Orkiszówną, zacną panną z Witkowic, z którą stworzył kochającą się rodzinę, zdobną w sześcioro dzieci. Spokojne i szczęśliwe życie młodych przerwała I wojna światowa. Jana powołano do wojska. 8 stycznia 1918 roku wrócił do Kobylan i podjął przerwaną pracę nauczycielską. Myliłby się jednak ten, kto sądząc podług współczesnych norm i obyczajów, myślałby, że praca w szkole i coraz liczniejsza rodzina wyczerpywały energię Jana Joachima Czecha, pozostawiając go obojętnym względem potrzeb społeczności, której był członkiem.  Hart ducha i pracowitość, z którymi z rodzinnych Cyganowic ruszył w świat, nie pozwalały mu osiąść na najbardziej nawet zasłużonych laurach. Włączył się żywo w działalność Towarzystwa Oświaty Ludowej, organizacji powołanej do podnoszenia poziomu świadomości i wiedzy, a co za tym idzie i poziomu życia mieszkańców wsi. W tym także czasie, w trudnym do sprecyzowania wolnym czasie opracował „Monografię historyczno-geograficzną wsi Kobylany”, pozostawiając trwały ślad swej działalności w tamtym terenie Małopolski. W 1920 roku powrócił wraz z rodziną do Starego Sącza, gdzie mieszkał i pracował do końca swego życia.
    Jednym z języków, którymi przemawia do człowieka Bóg, jest muzyka. Ci, którym otworzono uszy na tę mowę, słyszą ją nie tylko w salach koncertowych, ale w całej naturze. Góry, lasy, rzeki, pola i łąki co dzień łączą swoje głosy w wielkim chórze stworzenia. Człowiek zdolny pojąć tę muzykę odtwarza ją w sobie dostępny sposób, wzbogacając o własną partyturę. Prości ludzie w prostych melodiach, artyści w złożonych dziełach. Jan Joachim Czech nie tylko należał do osób słyszących muzykę w każdym z jej przejawów, ale też do jej twórców i nauczycieli.  Do muzyki podchodził profesjonalnie. Zwieńczeniem jego wieloletnich studiów był uzyskany w 1928 roku w lwowskim Konserwatorium dyplom nauczyciela muzyki i śpiewu w szkołach średnich i seminariach nauczycielskich.  Jak nikt inny rozumiał rolę muzyki w kształtowaniu młodego pokolenia. W muzyce widział drogę ku patriotyzmowi, ku szlachetności, ku dobru. Wpajał w młode serca własne najszczersze przekonanie o niezbywalnej ludzkiej potrzebie obcowania z muzyką, jako formą piękna oraz szlachetnych ludzkich emocji. Wierzył w jej moc i mądrość. Służył jej wytrwale blisko 50 lat. Skomponował ponad 1000 utworów na chór i orkiestrę. Do ponad 150 ułożył własne teksty. Swoją mozolną, wieloletnią pracą krzewił oświatę muzyczną, sprawiał, że ludzie mogli poczuć osobistą satysfakcję z racji współuczestnictwa w tworzeniu muzyki czy to w orkiestrach, czy chórach. Wiązał ludzi na trwałe z tą dziedziną sztuki.
Poza pracą nauczycielską, muzyką i działalnością społeczną Jan Joachim Czech zajmował się także pracą na rzecz upowszechnienia szeroko pojętej kultury Ziemi Sądeckiej. Zebrał i opracował pieśni ludowe swej ojcowizny. Był też literatem. Układał teksty do swych kompozycji, pisał wiersze i tworzył przedstawienia sceniczne, niepozbawione szerszej wizji świata (vide „Jasełka Podhalańskie”). Kształcił adeptów pedagogiki, ale także wspierał swoją wiedzą i doświadczeniem nauczycieli, którym głosił wykłady z zakresu metodyki i filozofii muzyki. Człowiek tak wszechstronnego dzieła nie może nie sprowokować pytania o źródła. Skąd tyle energii? Skąd tyle sił? Skąd tak wiele dzieł? Co jest siłą napędową ludzi takich jak Jan Joachim Czech, którzy swoje powołanie, pracę i talent przekuwają na wytrwałą służbę ludziom?
    Wydaje się, że odpowiedź leży w jednym słowie. Źródłem wszystkiego jest miłość. To właśnie miłość w skromnej cyganowickiej rodzinie prostych, szlachetnych ludzi kształtowała Jana Joachima Czecha od pierwszych dni życia. Miłość do Boga, do brata i siostry, miłość do natury, do ojcowizny i do ojczyzny. Miłość, która każe raczej służyć, niż wymagać. Która, jak pisze św. Paweł w Liście do Koryntian: wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Jedynie przez nią ukształtowany człowiek jest w stanie tworzyć prawdziwe piękno tak w sensie artystycznym, jak i w każdym innym. Nie na darmo poetka zaniepokojona o tych, którym nic nie wydaje się dość wartościowe, by się w pełni zaangażować, upomina się słowami:
Jakiej miłości brakło im
Że są jak okna wypalone,
Rozbite szkło, rozwiany dym,
Jak drzewo z nagła powalone,
Które zbyt płytko wrosło w ziemię,
Któremu wyrwał wiatr korzenie
I jeszcze żyje cząstką czasu
Ale już traci swe zielenie
I już nie szumi w chórze lasu?
 
    Księgę życia Jana Joachima Czecha zamykają następujące cenne konkluzje. Nie warto koncentrować się na dziele, choćby najwspanialszym, pomijając człowieka, który je stworzył. Nie warto celu wychowania stawiać poza człowiekiem. Cały trud pedagogiczny i wychowawczy powinien koncentrować się na formowaniu CZŁOWIEKA. Dzieło przyjdzie samo.
Anna Mlekodaj
 
306420