Zmarł ksiądz prałat Józef Grzegorzek
Treść
.
ZMARŁ KSIĄDZ PRAŁAT JÓZEF GRZEGORZEK
.
.
W poniedziałek 7 lipca 2014 roku zmarł ks.prałat Józef Grzegorzek - od 1991 rezydent w parafii św.Elżbiety Węgierskiej w Starym Sączu, emerytowany proboszcz parafii Łosie, najstarszy kapłan diecezji tarnowskiej.
Nieodżałowany kapłan. Niestrudzony spowiednik. Przez bez mała 23 lata spowiednik wiernych starosądeckiego dekanatu. Pełen młodzieńczej werwy mimo metrykalnego wieku. Miłośnik prowadzenia samochodu, jeździł, jako kierowca jeszcze w wieku 97 lat. Zapamiętany przez starosądeczan z posługi kapłańskiej - głównie w kościele klasztornym Sióstr Klarysek, gdzie do chwili, aż zmogła Go choroba, sprawował codziennie Eucharystię i spowiadał. To ta najbardziej znana nam część Jego kapłańskiej drogi, chociaż kilkakrotnie przedstawialiśmy postać ks.prałata Józefa Grzegorzka na łamach „Z Grodu Kingi” - czasopisma, które czytał, lubił i komplementował, przy każdej nadarzającej się okazji. A trzeba powiedzieć, że niejednokrotnie i bez trudu, okazję do rozmowy i pochwalenia znajdował. Wystarczyło poczekać chwilę po wieczornej mszy, a już ks.Józef pytał: co słychać; jak się czujemy i czy wszystko w porządku; co u męża? Z okazji świąt przekazywaliśmy sobie pisemne życzenia. Przypomnijmy raz jeszcze życiową drogę Księdza Prałata.
Józef Grzegorzek urodził się 6 kwietnia 1916 roku w Kobyłczynie koło Ujanowic w powiecie limanowskim, w wielodzietnej rodzinie, jako dziesiąty z jedenaściorga rodzeństwa. Wspominał biedę, w jakiej się wychowywał i wprost za cud uważał fakt, że udało mu się wykształcić i zostać księdzem.
W wywiadzie dla „Z Grodu Kingi” z okazji 60 - lecia kapłaństwa ks.Józef Grzegorzek na pytanie: „Jak to się stało, że jednemu z synów p.Grzegorzków udało się podjąć naukę, a nawet skończyć studia? - odpowiedział: „Warunków do tego nie było żadnych, a szans na naukę ani tyle. Ale czułem w sobie ogromną potrzebę, by iść do szkoły, silniejszą od zdrowego rozsądku, przeszkód i perswazji. Ta siła wewnętrzna to chyba było właśnie powołanie, bo wiązałem ją ze służbą Bożą.
Do Gimnazjum im.Jana Długosza w Nowym Sączu Józef Grzegorzek wstąpił w 1929 roku. Nauka tam trwała wówczas 8 lat.
„Nie mając możliwości zamieszkania na stancji blisko gimnazjum, na prośbę mojej Mamy przyjęli mnie nasi znajomi, mieszkający blisko Zawady, posiadający gospodarstwo rolne. Za to pomagałem im w pracy na roli i w oborze. Ciężką pracę łączyłem z nauką w szkole oddalonej o około 5 km. Przeważnie raz w miesiącu, w soboty, szedłem do domu rodzinnego, oddalonego o około 30 km. Oczywiście zawsze pieszo. Po pierwszej klasie zostałem zwolniony z czesnego(opłata za naukę). Od szóstej klasy zostałem przyjęty do bursy im.Tadeusza Kościuszki. Warunki ogromnie się zmieniły na lepsze. W wakacje pracowałem przy regulacji rzeki, aby zarobić na książki” - mówił w 2002 roku Ksiądz Jubilat.
Egzamin dojrzałości złożył w 1937 roku, w Nowym Sączu. Wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie, a po ukończeniu studiów filozoficzno - teologicznych w dniu 9 sierpnia 1942 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Edwarda Komara. Pierwszą jego placówką była Bobowa.
„Pracowałem tylko w dwu parafiach - w latach 1942-1948 byłem wikariuszem w Bobowej. Mile wspominam ten czas, dobrze mi się tam pracowało. Proboszcz –staruszek dawał mi duże możliwości działania. Podczas wojny nie było żadnej możliwości remontowania budynków sakralnych. Za sukces uważam uratowanie wnet po wojnie zabytkowego XV wiecznego kościoła pw.św.Zofii. Zawalił się dach. Zbudowaliśmy cały nowy, w stylu gotyckim, kryty gontem. Cała parafia z zapałem włączyła się w to dzieło.
Od 1948 roku ks.Józef Grzegorzek był duszpasterzem w Łosiu, a od roku 1951 pierwszym proboszczem parafii w Łosiu. Ponadto sprawował obowiązki wicedziekana dekanatu Grybów.
Czas proboszczowania w Łosiu ks.Józef wspominał bardzo serdecznie:
„Tuż po wysiedleniu Łemków w akcji „Wisła”, na własne życzenie znalazłem się w Łosiu. Początkowo obsługiwałem cztery cerkwie, a od 1956 roku tylko dwie: w Łosiu i Klimkówce. W miejsce wysiedlonych Łemków przybyła ludność z sąsiednich parafii i kilka rodzin ze Wschodu. Pozostało też kilka rodzin łemkowskich, greckokatolickich. Byli prześladowani. Nie wolno im było rozmawiać po rusku. Uczęszczali z nami do kościoła. Święta obchodzili w obrządku greckokatolickim (według kalendarza juliańskiego). Zaproponowałem im, żeby 7 stycznia przyszli w nocy do cerkwi - to im odprawię pasterkę. Podczas Mszy św. śpiewali ruskie kolędy. Płakali ze wzruszenia. Pomyślałem - nie można im tego odebrać. Od tego czasu w ich większe święta odprawiałem dla nich nabożeństwa. Starałem się, aby wystrój cerkwi pozostał nienaruszony. W ciągu lat gruntownie wyremontowałem cerkiew i odnowiłem jej wnętrze. Grekokatolicy włączali się w te prace i okazywali zadowolenie. Nabożeństwa w ich święta odprawiałem mimo zakazu władz państwowych. Od 1956 roku mogłem już zapraszać księdza grecko-katolickiego, który odprawiał Msze św. w ich obrządku. Przed kilku laty cerkiew w Łosiu została hipotecznie przepisana, jako ich własność. Mają już swojego proboszcza i zbudowali dla niego plebanię. Od zeszłego roku Polacy budują dla siebie kościół rzymsko-katolicki w Łosiu. Do dzisiaj odbywają się nabożeństwa w obrządku rzymsko-katolickim dla Polaków a w obrządku grecko-katolickim dla Łemków w tej samej cerkwi. Panuje zgoda i harmonia.
Do Parafii Łosie należy wieś Klimkówka. Nad rzeką Ropą stała tam murowana cerkiew greckokatolicka. W latach 70. ubiegłego wieku zaplanowano budowę zapory wodnej. Cerkiew musiała być rozebrana. Konserwator zabytków w Nowym Sączu zadecydował, że zabytkowa, murowana cerkiew w Klimkówce przestaje być zabytkiem z chwilą rozbiórki. Tylko drewniane zabytki można było przenieść na inne miejsce. Wiele było utrudnień, przeszkód, by uzyskać zezwolenie na budowę kościoła na wyższym miejscu. Mogliśmy więc budować kościół nowoczesny. Jednak ks.bp Jerzy Ablewicz na moją prośbę zgodził się, żeby nowy kościół był repliką starego kościoła, z pewnymi zmianami. Z cerkwi jest tam piękny ikonostas. W Klimkówce po wysiedleniu ludności z miejsca zalewu nad przyszłym jeziorem, pozostało tylko 15 domów wyżej położonych 20 rodzin z parafii Ropa, mieszkających blisko budowanego kościoła, przyłączyło się do budowy. Razem 35 rodzin budowało ten kościół w latach 1981-85. Niektórzy przepracowali nawet po 150 dniówek.
Po dwukrotnym pobycie w Ameryce miałem znajomości z księżmi tam pracującymi. W czasie budowy otrzymywałem od nich intencje mszalne w dolarach, które wtedy miały wielką wartość w Polsce, wspomagałem więc budowę. Było też kilka ofiar od osób świeckich. Dziś w tym uroczym miejscu, nad Jeziorem Klimkowskim stoi piękny kościół rzymsko-katolicki. Mam tam przygotowane miejsce na wieczny odpoczynek. Wszędzie, gdzie duszpasterzowałem, łączyła mnie i wiernych wzajemna życzliwość. Myślę, że w tych latach dobrze pełniłem „ twardą służbę Bożą” - cytując określenie Juliusza Słowackiego”.
Po złożeniu urzędu proboszcza w Łosiu, w 1991 roku, zamieszkał, jako rezydent w parafii pod wezwaniem św.Elżbiety Węgierskiej w Starym Sączu. Pełnił też funkcję dekanalnego ojca duchownego w dekanacie Stary Sącz. W roku 1992 został obdarzony godnością Kapelana Jego Świątobliwości.
Odpowiadając na pytanie: „Jak to się stało, że trzecią placówką, wybraną na jesień życia stał się dla Księdza Prałata Stary Sącz? - odpowiedział: „Trochę z przypadku, a może los tak chciał? Może bł.księżna Kinga przywiodła mnie w swoje progi, bym mógł na miejscu przeżyć Jej kanonizację i doznać największej radości życia, z wizyty Ojca Świętego. Cieszę się, że tu posługuję i zamieszkuję, wśród dobrych ludzi, w pięknym miasteczku. Jestem bardzo wdzięczny ks. prałatowi Alfredowi Kurkowi za serdeczne przyjęcie w parafii i za okazywaną życzliwość”.
Chcąc skorzystać z bogatych doświadczeń życiowych Księdza Prałata zapytałyśmy we wspominanym wywiadzie: Co Ksiądz sądzi o współczesnej Polsce, co radziłby rodzicom i młodzieży? W odpowiedzi usłyszałyśmy:
„Uważam, że Polska w tak korzystnej sytuacji dawno nie była. Ma bezpieczne granice, wielki dostęp do morza, pokojowe stosunki z zachodem, stanowi jeden naród, jednolity religijnie. Jest na dobrej drodze, potrzebuje jedynie uczciwych, sumiennych ludzi, l tu jest problem, bo niestety… Jeżeli chodzi o rodziców, młodzież i w ogóle - rodziny, to mam pewne uwagi. Młodzi bywają deprawowani, nawet przez rodziców, bo dzieci są idolami w domu. Opiekuńczość rodzicielska bywa wadliwa, za dużo wygód, za mało obowiązków. Rodzice powinni wprowadzać większy rygor i uczyć rzetelnej pracowitości Powinni być surowsi, wymagający i lepiej pilnować swe dzieci. Dzisiaj szczególnie trzeba dbać o dobrą edukację - bez wiedzy i znajomości języków młodzi będą czuć się kalekami, w niedalekiej przyszłości pogubią się w świecie. TV często demoralizuje”.
Jeszcze na koniec proszony o receptę na długie, pomyślne życie i tak świetną kondycję - Ksiądz Prałat odpowiedział:
„To, co mnie trzyma przy życiu, to optymizm i radość życia. Staram się, nawet w najgorszej sytuacji, pozytywnie myśleć i nie tracić nadziei. Zachowuję pokorę i służebność. Staram się żyć czynnie i aktywnie. Polecam wszystkim moją maksymę życiową: „Ciesz się wszystkim i pomagaj innym. Będzie lepiej!”
W 2012 roku ks.Grzegorzek świętował w Starym Sączu jubileusz 70-lecia kapłaństwa.
.
.
Uroczysta Msza św. żałobna za duszę śp.ks.prałata Józefa Grzegorzka została odprawiona w kościele parafialnym św.Elżbiety Węgierskiej w środę 9 lipca o godz.11.00.
Eucharystii koncelebrowanej przez ponad sześćdziesięciu kapłanów przewodniczył ks.infułat Władysław Kostrzewa, który we wstępie powiedział m.in.: „Przez wszystkie lata swej posługi stawał śp.ks.prałat Józef Grzegorzek przy Chrystusowym ołtarzu. Stawał, by dziękować Bogu i ludziom za dar swego kapłaństwa. Dziś my stajemy, by dziękować Bogu za dar kapłaństwa Księdza Józefa, za jego piękne, gorliwe, całkowicie przepełnione miłością Boga i ludzi życie. Chcemy dziękować za jego długie życie, także życie kapłańskie i gorąco prosić, aby dobry i miłosierny Bóg przyjął jego ofiarę życia pod koniec naznaczonego cierpieniem, i wprowadził go do grona świętych, błogosławionych kapłanów, aby mógł przez całą wieczność wielbić Boga, za ten wielki dar kapłaństwa”.
W najbliższej asyście Mszę św. sprawowali księża prałaci: Alfred Kurek, Marek Tabor, Józef Zabrzeński i ks.dr Ryszard Banach.
W homilii kaznodzieja ks.prałat Józef Zabrzeński - kuzyn śp.ks.Grzegorzka, szczegółowo i wzruszająco przypomniał drogę życiową zmarłego kapłana.
A na zakończenie uroczystej Liturgii ks.prałat Marek Tabor powiedział: „Uczestniczyliśmy w niezwykłej Eucharystii, niezwykłym dziękczynieniu. Niezwykłej dlatego, że ze swej natury Eucharystia jest czymś niepowtarzalnym, jest ofiarą Chrystusa za zbawienie świata. Ale Chrystus, w swojej miłości, podzielił się z Kościołem, możliwością sprawowania w sakramentalny sposób Jego ofiary krzyżowej. Dzisiaj dziękowaliśmy za Eucharystię w szczególnym kontekście. W kontekście odejścia kapłana, który przez tak długi czas tę Eucharystię wielbił, sprawował, dla niej żył. Bogu niech będą dzięki za to, że przez posłannictwo, posługę tego kapłana, księdza Józefa, Boża ofiara mogła być darem dla tylu, tylu wiernych. Ale w dziękczynieniu za Boży dar i za kapłaństwo księdza Józefa trzeba nam również w jasny sposób podziękować na taki ludzki sposób, Wypowiedzieć dziękczynienie z potrzeby serca w tym ludzkim wymiarze. Żegnamy najstarszego kapłana diecezji tarnowskiej. Najstarszego, ale jakżeż młodego w przeżywaniu swojego kapłaństwa. Jakżeż gorliwego w spełnianiu właśnie sakramentalnej posługi. Nigdy, nigdy w jego sytuacji nie było tak naprawdę zmęczenia, żeby usiąść do konfesjonału. Zawsze był do dyspozycji wiernych. I za to, że to kapłaństwo księdza Józefa było tak młode, do końca młode, my, jako wierni kapłani chcemy czcigodnemu Księdzu Prałatowi szczególnie serdecznie podziękować. Księże Prałacie, oby ta twoja jednoznaczna gorliwość była dla nas wszystkich duchowym motywem w podejmowaniu naszych kapłańskich zadań. Autentyczność i intensywność tematów, za które powinniśmy dziękować jest wiele większa. Chciałbym w tym miejscu niezwykle szczerze, najgoręcej jak potrafię podziękować tym wszystkim, którzy roztoczyli opiekę nad osobą Księdza Prałata w ostatnich miesiącach jego trudnego już, bo związanego z chorobą i cierpieniem życia. Nie da się wyrazić tego, ile pełnej poświęcenia i opieki Ksiądz Prałat doznał. Dlatego gorąco dziękuję pani Halinie Górce i całej jej rodzinie, która była do dyspozycji Księdza Prałata dzień i noc - czy był w domu, czy był w którymkolwiek ze szpitali. Gdziekolwiek i czegokolwiek potrzebował. Dziękuję za to, że z pomocą pospieszyła również pani Maria Gądek, była wówczas, gdy opieka była bardzo, bardzo trudna. Podziękowanie należy się również panu doktorowi Janowi Mrozowi za jego medyczną opiekę nad Księdzem Prałatem i wzorcową postawę rodziny Księdza Prałata”.
Ksiądz infułat Władysław Kostrzewa podziękował w imieniu własnym i Księdza Biskupa księżom proboszczom parafii św.Elżbiety - obecnemu i poprzedniemu, księżom kapelanom klasztoru Sióstr Klarysek, na ręce obecnego kapelana ks.doktora Romana Stafina, Siostrom Klaryskom i Służebniczkom, za to, że stworzyli Księdzu Prałatowi w Starym Sączu taką atmosferę, w której on czuł się bardzo dobrze. „Ilekroć nawiedzałem klasztor on zawsze z tą wielką kapłańską radością mówił, że bardzo dobrze się tu czuje i wyrażał wdzięczność wymienionym tu osobom”.
Po zakończeniu pożegnalnej liturgii, trumna z ciałem ks.Józefa Grzegorzka pozostała jeszcze około pół godziny w starosądeckiej farze. Zgromadzeni wokół niej wierni odmówili modlitwy za zmarłych kapłanów i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Następnie trumnę w orszaku wiernych wyprowadzono ze świątyni do samochodu i zgodnie z wolą zmarłego kapłana, przewieziono do kościoła w Klimkówce. Tam o godz.15.00 odprawiona została msza pogrzebowa, po której trumna Zmarłego została złożona na miejscowym cmentarzu.
Wieczne odpoczywanie racz Mu dać Panie!
Jolanta Czech