Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Tischner i media

Treść


.
Tischner i media
 
    Zapytany w 1997 r. przez dziennikarkę miesięcznika „Press” czy nie czuje się zakładnikiem mediów, ks.Józef Tischner odpowiedział: „Nigdy nie czuję się zakładnikiem, ani nie czuję się przez media manipulowany. Raczej staram się, na ile mogę, sprytem i doświadczeniem manipulować mediami, żeby zawsze przemycić to, co istotne. Mam świadomość, że to ja jestem manipulantem. Oni mnie tam proszą i nigdy nie wiedzą do końca, co powiem, a ja wiem, co mam powiedzieć, niezależnie od tego, jakie pytania mi postawią”. Z perspektywy czasu widać, że „manipulacja” ta udała się Księdzu znakomicie.
    Jarosław Makowski napisał na łamach „Polityki” w 2009 r.: „Jest prawdą, że - szczególnie już w wolnej Polsce - ksiądz profesor stał się medialną gwiazdą. Jego wielkość nie na tym jednak polegała, że był częstym gościem szklanego ekranu. Chodzi o to, że w rozmowie z nim człowiek przestawał być anonimowy. Tischner potrafił wydobyć ze swojego rozmówcy to, co w nim najszlachetniejsze. Przy nim ludzie chcieli być nie tymi, którymi byli, ale tymi, którymi mogli być, gdyby tylko >>chcieli chcieć<<”.
    Rekonstruując życie i myśl ks.Tischnera nie ulega wątpliwości, że media były dla niego - szczególnie w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia - istotnym narzędziem pracy i codziennego duszpasterzowania. Dla wielu - w tym także samych dziennikarzy - Ksiądz jawił się jako autorytet potrafiący, z jednej strony podejmować różne, często kontrowersyjne tematy, z drugiej zaś, zaciekawić słuchacza czy widza. Sam Tischner nie lubił jednak określania „autorytet” w stosunku do swojej osoby. W jednej z rozmów telewizyjnych powiedział: „Mówią, że jestem jakimś tam autorytetem. Ja na mocy przekory chciałbym momentalnie zrobić jakieś świństwo, żeby się skompromitować. Ja naprawdę nie chcę być traktowany, jako autorytet, że tak powiem, moralny. Ja chcę przekonywać i chcę, żeby ludzie brali ze mnie przede wszystkim to, do czego ja ich przekonam, dlatego śmieję się czasem, że jestem jak taki drogowskaz - stoi przy drodze, ale sam do miasta nie lezie”.
    Analizując dużą aktywność medialną ks. Tischnera pojawia się pytanie o fenomen tego zjawiska. Z jednej strony można uznać, że przyczyną popularności Księdza było to, co pisał czy mówił, z drugiej zaś - przynajmniej w odniesieniu do radia i telewizji - forma tego przekazu. Wyczerpująca odpowiedź na powyższe pytanie wymagałby zapewne przeprowadzenia pogłębionych badań z zakresu psychologii, niemniej wydaje się, że osobowość ks. Tischnera miała w tym przypadku ogromne znaczenie. Chciałbym zwrócić uwagę, że „kłopot” z Tischnerem miał między innymi filozof Jacek Filek, który w 2004 r. pisał na łamach „Znaku”: „Urok jego osobowości jest tak porywający, że to, co on myśli i mówi, nie jest już tak ważne; ważne, żeby to był on. Do dziś, kiedy usłyszę nagle, na przykład głos w radiu, głos Tischnera, przechodzi mnie dreszcz. Kiedy natomiast biorę do ręki jakiś jego tekst, ten dreszcz nie zawsze się pojawia”.
    Mirosława Grabowska zapytana kiedyś o fenomen popularności Tischnera, powiedziała, że myśliciel obok ogromnej wiedzy i mądrości, ma „osobowość medialną najwyższej miary”. Nadto dodała: „Jest w nim niezwykła witalność, ciepło, poczucie humoru, łatwość nawiązywania kontaktu ze słuchaczem. Nigdy też nie zamykał się przed światem, więc dobrze wie, do kogo się zwraca. To wszystko sprawia, że - choć istnieje wielu mądrych ludzi - właśnie Tischner stał się postacią niemal kultową. W Polsce na pewno przyczyniło się do tego również ogromne zapotrzebowanie na wszelkiego rodzaju autorytety. Brakuje nam autorytetów. Myślę, że stałby się postacią kultową również jako polityk, działacz społeczny czy świecki pisarz”.
    Nie ulega wątpliwości, że ks. Tischner nie bał się świata mediów dostrzegając w nich olbrzymi potencjał dotarcia do drugiego człowieka. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych zdał sobie jednak sprawę z tego, że jest go w mediach za dużo. Biograf Księdza - Wojciech Bonowicz - odnotowuje, że dziennikarze przychodzili do niego z każdym tematem prosząc o komentarz. W ten sposób powstawało wrażenie, że Ksiądz zna się na wszystkim. W.Bonowicz przytacza anegdotę, że gdy zapytano ks. Tischnera na przykład o sprawę przeszczepów, miał odpowiedzieć, że w tej sprawie wie tyle, ile mówi piosenka „Ładne oczy masz, komu je dasz…”. Dystans do siebie i poczucie humoru były niejako znakiem rozpoznawczym Księdza. Starał się on jednak nie odmawiać na zaproszenia płynące z prasy, radia czy telewizji. Często brał udział w debatach i dyskusjach, spotykał się także z czytelnikami swoich książek, które wielokrotnie były bestsellerami. W tym kontekście wystarczy chociażby przejrzeć prasę z lat dziewięćdziesiątych, by odnaleźć wiele artykułów informujących o olbrzymim zainteresowaniu czytelników Tischnerowskimi publikacjami. Za swoje książki otrzymał także wiele prestiżowych wyróżnień.
   Nadmierna aktywność Tischnera w kontaktach z mediami przeszkadzała jednak Księdzu w pracy nad kolejnymi dziełami filozoficznymi. Tadeusz Gadacz, uczeń i przyjaciel Tischnera, z żalem mówił po latach w jednym z wywiadów, że całkowite zaangażowanie jego Mistrza w sprawy społeczne poprzez teksty na łamach prasy czy wypowiedzi w mediach elektronicznych, uniemożliwiły mu dokończenie drugiego tomu Filozofii dramatu i następnych prac.
    Odważne tezy stawiane przez ks.Tischnera w mediach, które umiejętnie wykorzystywał w komunikacji ze społeczeństwem, przyczyniały się nie tylko do zdobycia popularności - o którą przecież nie zabiegał - ale były źródłem częstej krytyki pod adresem myśliciela. Przedmiotem tej krytyki, a czasami wręcz nagonki, było zarówno myślenie ks.Tischnera, jego poglądy, jak również sposób bycia czy postawa otwartości wobec osób spoza Kościoła. Biograf Tischnera odnotowuje, że w latach dziewięćdziesiątych Ksiądz był niejednokrotnie adresatem listów pełnych „ostrych sformułowań i niewybrednych epitetów”. Za swój śmiały i otwarty sposób myślenia zapłacił wysoką cenę - za życia krytykowany i niejednokrotnie wypychany poza nawias Kościoła, zaś w ostatnich latach życia i po śmierci, świadomość wagi i prawdziwego sensu jego krytycznych ocen zyskała na znaczeniu. W pośmiertnej dyskusji nad jego myślą dominuje często poczucie tęsknoty za Tischnerowską refleksją na temat człowieka, religii, państwa, społeczeństwa, Kościoła, bieżących spraw... A tak po ludzku, to brakuje także jego ciepłego, szerokiego, pełnego optymizmu uśmiechu ze szklanego telewizyjnego ekranu, budzącego nadzieję i prowokującego do myślenia według wartości…
Bartłomiej Secler
 
    W tekście wykorzystano cytaty pochodzące z: M.Baczyński, Owoce ks.Tischnera, „Gazeta Wyborcza” z 6 lutego 1997; W.Bonowicz, Kapelusz na wodzie. Gawędy o księdzu Tischnerze, Kraków 2010; W.Bonowicz, Tischner, Kraków 2001; Kim pan jest? Ks.Józef Tischner, rozmowa Marka Palczewskiego, TVP3, 1994;
J. Makowski, Kaznodzieja Sarmatów, „Polityka” nr 26 z 2009; Tischnerowskie spojrzenia. Głosy uczniów i przyjaciół, „Znak” nr 5 z 2004; To ja manipuluję mediami. Rozmowa z księdzem profesorem Józefem Tischnerem, rozmawiała Magdalena Ciszewska, „Press” nr 5 z 1997.
 
310347