Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

PIELGRZYMKA DO WŁOCH - 31 MAJA - 7 CZERWCA 2016 R.

Treść


.
PIELGRZYMKA DO WŁOCH
NA KANONIZACJĘ O.STANISŁAWA PAPCZYŃSKIEGO
31 MAJA - 7 CZERWCA 2016 R.
 
    Taki tytuł nosiła oferta Tarnowskiego Biura Pielgrzymkowego, a poniżej wymieniono miejscowości: Wenecja, Loreto, Lanciano, San Giovanni Rotondo, Monte Sant Angelo, Manopello, Rzym, Watykan, Cascia, Siena.
Dowiedziawszy się, że to parafia św.Elżbiety Węgierskiej wraz z Urzędem Miasta organizuje wyjazd na kanonizację pierwszego Sądeczanina - podegrodzkiego Rodaka, sąsiada „zza wody”, wcale nie było mi łatwo zdecydować się na tę niełatwą peregrynację. Uczestniczyłam już w uroczystościach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych Jana Pawła II i zdawałam sobie sprawę z trudności związanych z udziałem w tego rodzaju wyjeździe. Potrzebna mi była inspiracja. Otrzymawszy takową, zdecydowałam się na uczestnictwo w pielgrzymce, a wraz z podjętą decyzją zapragnęłam, aby w tej podróży do wymarzonych miejsc, (w których - poza Wenecją i Rzymem wcześniej nie byłam) towarzyszyli mi starsi wnukowie: Bartłomiej i Paweł. Uzyskawszy aprobatę ich rodziców i chęć chłopców do pierwszej w życiu pielgrzymki, rozpoczęłam wszelkie, niezbędne przygotowania.
    A teraz przyszedł czas zdania relacji i podsumowania ośmiodniowej podróży, podczas której przemierzyliśmy ponad cztery tysiące kilometrów i oprócz wyżej wymienionych miejscowości odwiedziliśmy jeszcze Lido di Jesolo, Rimini, Pescarę i Bracciano.
Odwiedzane przez nas miasta leżą w następujących regionach Włoch (co wielokrotnie podkreślała i przepytywała nas, w jakim właśnie jesteśmy, nasza pilotka p.Małgosia Błaszczak).
Wenecja i Lido di Jesolo - Wenecja Euganejska; Rimini - Emilia Romana, Loreto - Marche Lanciano - Abruzja, San Giovanni Rotondo - Apulia (Półwysep Gargano), Monte San Angelo - Apulia, Pescara w której nocowaliśmy w drodze do Manopelo w hotelu Villa Immacolata - Abruzja, Manopelo - Abruzja, Rzym i Braciano - Lacjum, Cascia - Umbria, Siena - Toskania. Między Abruzją a Apulią przejeżdżaliśmy przez region Molise. Poszczególne regiony, na mocy włoskiej konstytucji z 1948 roku, mają zagwarantowaną regionalną autonomię. Każdy region ma wybieralną radę oraz regionalny komitet wykonawczy (Giunta Regionale) (odpowiednik polskiego zarządu województwa), na czele którego stoi wybierany w wyborach powszechnych prezydent (odpowiednik marszałka). Włoskie regiony (z wyjątkiem Doliny Aosty) dzielą się na prowincje, te zaś na gminy.
    Pielgrzymkę rozpoczęła Msza św. odprawiona w kaplicy Domu Pielgrzyma „Opoka” przez księży: Marcina Kokoszkę i Marka Tabora, który na naszym pielgrzymim szlaku był dla wszystkich wsparciem i opiekunem duchowym.
Pierwszy, liczący około 1100 km etap, stanowiła podróż do Lido di Jesolo. Pokonaliśmy go w około 16 godzin. Wygodny autokar prowadzili doskonali kierowcy: panowie Jacek i Krzysztof a pilotowała naszą grupę niestrudzona p.Małgorzata Błaszczyk. Trasa wiodła przez Słowację i Austrię, a po dotarciu do celu zakwaterowaliśmy się w hotelu „Madera” położonym nad brzegiem Adriatyku. Po obiadokolacji we włoskim stylu, z przyjemnością udaliśmy się na spacer uliczkami nadmorskiego kurortu, ze względu na późną porę i niesprzyjającą pogodę, jedynie marząc o morskiej kąpieli i chwili plażowania na piaszczystej, hotelowej plaży.
 
1 czerwca (środa)  WENECJA
 
    Na pokładzie małego statku przepłynęliśmy do Wenecji - miasta leżącego w regionie Wenecja Euganejska, które corocznie odwiedza około ośmiu milionów turystów. Liczba ludności w granicach administracyjnych wynosi około 270 tys. mieszkańców, z czego większość (176 tys.) mieszka na lądzie stałym, a historyczne centrum zamieszkuje niecałe 60 tysięcy mieszkańców i ich liczba ciągle się zmniejsza.
    Bezprzewodowy system tour-guide bardzo ułatwiał nam zwiedzanie kolejnych miast w trakcie całej podróży.
    Był rześki, słoneczny poranek. Temperatura nie przekraczała 22 stopni. O tej porze byliśmy nielicznymi turystami zmierzającymi do placu św.Marka. Idąc z portu najpierw zatrzymaliśmy się na Piazzeta San Marco - placyku pomiędzy wybrzeżem Canale di San Marco a placem św.Marka. Po jego prawej stronie (patrząc od strony portu) znajduje się Pałac Dożów, a po lewej renesansowy budynek Libreria Sansoviniana, należący do biblioteki narodowej Biblioteca Nationale Marciana. Do budynku Libreria Sansoviniana, od strony wybrzeża, przylega gmach mennicy Zecca, zbudowany w połowie XVI wieku, na miejscu swej poprzedniczki.
    Charakterystycznymi budowlami tego placyku, na którym w minionych wiekach odbywały się powitania i spotkania polityków - są granitowe kolumny z XII wieku, przywiezione tutaj z Konstantynopola. Na szczycie jednej z nich stoi posąg św.Teodora, który był patronem miasta do czasu sprowadzenia relikwii św.Marka, a na drugiej, bliższej pałacowi dożów - wykonany z brązu skrzydlaty lew św.Marka (symbol Republiki Weneckiej) - wsparty łapą na otwartej księdze, ze słowami: „Pokój tobie Marku, mój ewangelisto” (które według legendy wygłosił archanioł Gabriel, gdy św.Marek przybył do Wenecji).
Jeszcze do XVIII wieku pomiędzy kolumnami dokonywano publicznych egzekucji, dlatego Wenecjanie do dziś wierzą, że przejście między nimi przynosi nieszczęście…
Do naszych czasów zachowały się białe marmurowe linie wytyczające przestrzeń handlową placu.
    Minąwszy fasadę Pałacu Dożów, po prawej stronie mamy fronton bazyliki św.Marka, z jej prawej strony wieżę zegarową (Torre dell'Orologio), a stojąc plecami do bazyliki - dzwonnicę św.Marka.
Na wprost bazyliki znajduje się klasycystyczny budynek zwany „Skrzydło Napoleona” (Ala Napoleonica). Łączy on ze sobą budynki Starej i Nowej Prokuracji (Procuratie Vecchie i Procuratie Nuove) zbudowane w stylu wczesnego renesansu. Budynek Starej Prokuracji istniał już w XII wieku. Przeniesiono do niego apartamenty prokuratorów, najważniejszych po dożach urzędników weneckich. Spalony podczas pożaru w 1512r., został zrekonstruowany w 1532r. Południowe skrzydło placu św.Marka stanowi budynek Prokuracji Nowej, przy którym prace ukończono w 1640 roku. Zaplanowany on był, jako rozbudowa pomieszczeń prokuratorskich, a w czasach napoleońskich przekształcony został w pałac królewski, w którym swą siedzibę miał gubernator. Obecnie znajdują się w nim apartamenty prezydenckie.
    Napoleon Bonaparte podczas swojego pobytu w Wenecji był zachwycony architekturą placu św.Marka. Polecił (w 1810 r.) wybudować skrzydło zamykające zabudowę placu (stąd nazwa Skrzydło Napoleona) i nazwał go największym i najpiękniejszym salonem Europy.
Pomimo tego, że budowle otaczające plac wybudowane są w rożnych stylach architektonicznych, wszystkie razem stanowią doskonałą, harmonijną całość.
O szczególnym znaczeniu placu dla miasta świadczy już sama jego nazwa. Jako jedyny plac w mieście nosi miano piazza, wszystkie pozostałe place nazywają się campo, co oznacza - dziedziniec.
Plac św.Marka był miejscem codziennych spotkań mieszkańców miasta. W początku XVIII wieku, w arkadach budynków Prokuracji otwarto pierwsze w Europie kawiarnie: „Florian”, „Quadri” oraz „Lavena” - ulubione miejsce Ryszarda Wagnera - wszystkie niezwykle ekskluzywne i drogie.
    Niebawem dotarła do nas nasza przewodniczka Alisia, rodowita Wenecjanka, dzięki której dane nam było (jak nigdy dotąd) poznać uroki tego niezwykłego miasta, położonego na ponad stu siedemdziesięciu bagnistych wyspach na Morzu Adriatyckim. W związku z tym wszelkie budowle, wraz ze świątynią poświęconą św.Markowi, posadowione zostały na tysiącach drewnianych pali.
    Unikatowa zabudowa miasta z czasów jego największej świetności sprawiła, że Wenecja znalazła się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
    Mimo, że już kilkakrotnie zwiedzałam miasto, któremu patronuje św.Marek, ten pobyt, dzięki naszej przewodniczce, która pięknie i biegle mówi po polsku, ponieważ ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, sprawił na mnie niezwykłe wrażenie.
Spacerując krętymi uliczkami - biegnącymi często przy wielu z około stu pięćdziesięciu kanałów, przez małe i większe, pełne uroku place i mosty, których jest tu ponoć około czterystu, słuchaliśmy ciekawych opowieści o mijanych miejscach, weneckich teatrach, wspaniałych zabytkach i codziennym, często, z różnych powodów, niełatwym życiu mieszkańców Wenecji.
Dotarliśmy do Canal Grande, który został zbudowany w XV wieku i łączy wenecką lagunę z kanałem św.Marka (Canale di San Marco).
Canal Grande jest cieśniną o długości 3,8 km. Ma kształt odwróconej litery „S” i przepływając przez środek miasta dzieli je na dwie części, z których każda łączy po trzy dzielnice (siestery): Cannaregio, San Marco i Castello oraz Santa Croce, San Polo i Dorsoduro. Wzdłuż jego brzegów powstały liczne, piękne budowle m.in. pałac Ca'd'Oro - Złoty Dom, pałac Ca' Da Mosto i mosty np. Ponte di Rialto, czy kościół Santa Maria della Salute (kościół Matki Boskiej Dobrego Zdrowia), będący obok bazyliki św.Marka, najbardziej charakterystyczną budowlą sakralną Wenecji. Nazwa kościoła nawiązuje do cudownego wybawienia Wenecji od epidemii dżumy w 1630 r, które mieszkańcy przypisali wstawiennictwu Matki Bożej. Corocznie 21 listopada, przez specjalnie przygotowywany na ten dzień pontonowy most, odbywa się uroczysta procesja dziękczynna, z placu św.Marka do kościoła Santa Maria della Salute, za pomyślność miasta i zdrowie jego mieszkańców.
 
    Każdy dzień naszego pielgrzymowania był starannie zaplanowany i stąd wiedzieliśmy, że przed godz. 11.20 skończy się nasz ponad trzygodzinny spacer po urokliwych weneckich zaułkach. Na tę bowiem godzinę kaplica św.Teodory w bazylice św.Marka, była zarezerwowana dla naszej grupy, abyśmy mogli uczestniczyć w Eucharystii odprawionej przez naszego duszpasterza ks.Marka.
Jeszcze tylko wysłuchaliśmy wyjaśnień Alisi o posadowionej na wschodnim krańcu placu św.Marka bazylice św.Marka, która została wybudowana w 832r. na potrzeby pochówku szczątków - relikwii świętego.
    Według legendy Marek po raz pierwszy pojawił się na weneckiej lagunie podczas jednej ze swoich wypraw misyjnych do Rzymu około 60 r. Zabłądziwszy wśród bagien, zasnął na którejś z wysepek. We śnie ukazał mu się anioł i pozdrowiwszy go słowami: „Pax tibi, Marce, evangelista meus”, przekazał wieść, że tu zostanie pochowany, a miejsce to będzie otaczane kultem.
Około 68 roku Ewangelista zginął śmiercią męczeńską w Aleksandrii, gdzie został pochowany. Stamtąd jego ciało (ponoć pachnące kwiatami) wykradli dwaj weneccy kupcy: Rusticus i Bonus, którzy - jak podaje jedna z teorii, mogli być agentami doży - i przywieźli je do Wenecji.
Wenecja przyjęła Świętego z należytymi honorami. Niebawem zaczęto wznosić świątynię godną przechować cenną relikwię. Tak oto św.Marek zastąpił św.Teodora z Amasei. Symboliczne więzy z Bizancjum zostały zerwane. Był styczeń 828 r.
Skrzydlaty lew, symbol św.Marka, przytrzymujący otwartą księgę z wyrytymi słowami anioła, stał się herbem republiki.
Fundatorem pierwszego kościoła był doża Angelo Partecipazio. Konsekracja odbyła się w 832 roku, ale już w 976, podczas powstania przeciwko doży Pietro IV Candiano, pożar zniszczył kościół i Pałac Dożów (Palazzo Ducale).
W latach 1063-1094 kościół został odbudowany.
Bazylika, wzorowana na kościele Dwunastu Apostołów w Konstantynopolu, ma kształt krzyża greckiego z pięcioma kopułami rozmieszczonymi nad nawami w ramionach krzyża i nad polem w przecięciu się naw. Konstrukcja czasz przypomina rozwiązania architektury islamu. Podobne kopuły wykonano nad meczetem Umara w Jerozolimie i nad mauzoleum dynastii Fatymidów w Kairze.
Nie dostrzeżemy tego jednak, bo frontowe ramię krzyża obwiedzione jest narteksem, (w architekturze wczesnego chrześcijaństwa, bizantyjskiej oraz w okresie wczesnośredniowiecznym - kryty przedsionek przy przedniej (frontowej) ścianie kościoła). Budowla nie wygląda jak typowy kościół chrześcijański.
Fasada była wielokrotnie rozbudowywana i przebudowywana. Po 1204 dobudowano narteks otaczający ramię wejściowe kościoła. Zgodnie z życzeniem doży Domenico Selvo, każdy statek wenecki zobowiązany był do przywożenia darów służących ozdobie nowej świątyni. Stąd różnorodność stylistyczna wielu detali architektonicznych pochodzących z różnych miejsc i wykonanych na przestrzeni długiego czasu. Mimo wszystko kościół zachował swój pierwotny styl.
Od strony placu św.Marka kościół zdobi szeroka (52,0 m) fasada z pięcioma portalami zwieńczonymi półkolistymi tympanonami (wewnętrzne trójkątne pole frontonu),ozdobionymi barwnymi mozaikami. Nad skrajnymi drzwiami po lewej stronie znajduje się mozaika z około 1260 roku przedstawiająca fasadę bazyliki (jest to najstarsze zachowane przedstawienie budowli). Mozaika nad drzwiami z lewej strony (obok wejścia środkowego) przedstawia sprowadzenie ciała św.Marka. Środkowy portal zdobi romańskie obramowanie. Na środkowym łuku umieszczono alegorie pór roku i dwunastu miesięcy, łuk zewnętrzny zdobią postacie rzemieślników weneckich. Mozaika przedstawia zmartwychwstałego Chrystusa. Dekorację drzwi rozpoczęto ok. 1255 roku, a ukończono na początku XIV wieku.
 
    Pożegnawszy się z Alisią, wchodzimy do bazyliki bocznym wejściem, od strony Piazzetta dei Leoncini, nie czekając w długiej i rosnącej z każdą chwilą kolejce chętnych do zwiedzania sanktuarium.
Zatrzymujemy się w bocznej kaplicy św.Teodory. W skupieniu i wielkiej radości uczestniczymy w dziękczynnej Eucharystii, dziękując Panu Bogu za szczęśliwą podróż, za dar bycia w tak wspaniałym miejscu w gronie bliskich sercu pielgrzymów. Polecaliśmy tam naszego duchowego przewodnika ks.Marka, prosząc w szczerych modlitwach o wszelkie łaski wypraszane Mu przez wstawiennictwo Jego Świętego Patrona, o pomyślność na dalszych etapach pielgrzymowania. Każdy z uczestników wiózł swój plecak próśb i podziękowań. Za wskazaniem Celebransa szczególnej opiece Bożej za wstawiennictwem św.Marka, polecaliśmy wszystkich najbliższych, których pozostawiliśmy w naszych domach i wszystkich, którzy prosili o naszą modlitwę, której formą był także pielgrzymi trud, poświęcenie i zachwyt nad otaczającym nas pięknem, które niezwykle trudno jest opisać, ale najważniejsze, że przez wszystkich obecnych, w głębi ich serc zostanie zapamiętane.
    Po Mszy św. nastąpił czas podziwiania wnętrza bazyliki. Zawsze największe, niesamowite wrażenie sprawia na mnie wielka przestrzeń tej świątyni, ponieważ jej ogrom jest nieodczuwalny z zewnątrz. Mieliśmy wielkie szczęście, że byliśmy w środku właśnie w tej jedynej godzinie, gdy bazylika jest w pełni oświetlona. Mnie zdarzyło się to po raz pierwszy, chociaż byłam wewnątrz już kilka razy. Tym razem światło sprawiło, iż mogliśmy podziwiać szczegóły bogato złoconych i mieniących się paletą barw mozaik, co stanowiło niezapomniane przeżycie. Mimo iż we wnętrzu bazyliki było wielu zwiedzających, tym razem panowała przenikliwa, dostojna cisza umożliwiająca podziwianie w skupieniu zgromadzonego tu piękna. Wnętrze bazyliki podzielone jest rzędami marmurowych kolumn o złoconych głowicach.
Dolne części ścian pokrywają płyty marmuru, a wyżej oraz na powierzchniach kopuł i sklepień umieszczono wspaniałe mozaiki. Większość z nich pochodzi z XII–XV wieku. W sumie pokrywają około 4000 m² powierzchni. Opowiedziane są na nich historie ze Starego i Nowego Testamentu oraz z życia św.Marka.
Ikonograficznie najciekawsze są XIII-wieczne mozaiki przedstawiające: potop, śmierć Noego i wieżę Babel, dzieje Abrahama, św.Józefa i Mojżesza. Kopułę główną na skrzyżowaniu ramion krzyża zapełniają postaci towarzyszące wniebowstąpieniu Chrystusa: Madonna, Archaniołowie i Apostołowie.
Mozaiki przedstawiające m.in. dzieje św. Jana zdobią baptysterium dobudowane do prawego ramienia świątyni.
Także posadzki w świątyni ułożone są w geometryczne wzory, z drobnych kawałków wielokolorowych marmurów i tworzą jakby piękny perski dywan.
W ołtarzu głównym znajdują się doczesne szczątki św.Marka.
W prezbiterium, za głównym ołtarzem pod baldachimem wspartym na bogato rzeźbionych kolumnach, przechowywany jest najcenniejszy zabytek sztuki bizantyjskiej - złoty ołtarz zwany Pala d’Oro. Ta niezwykle dekoracyjna tablica ołtarzowa powstawała etapami, począwszy od X do XIV wieku. Tworzą ją emaliowane płytki, obwiedzione złotymi inkrustacjami, uzupełnionymi kamieniami szlachetnymi. Dziś zawiera on 1300 pereł, 300 szmaragdów, 400 granatów i 15 rubinów.
Przyglądając się nierównej posadzce bazyliki, uświadamiamy sobie, na jak niestabilnym podłożu ją posadowiono i jakie zagrożenie dla tej i innych budowli w mieście stanowi taki grunt. Jednak, skoro bazylika już tak trwa od prawie tysiąca lat, to pewnie nadal pozostanie na swym miejscu pod opieką pochowanego w niej swego patrona.
Według zapewnień Alisi Wenecjanie wierzą, że święty Patron miasta czuwa i otacza opieką najpiękniejsze chrześcijańskie sanktuarium, jakim jest bazylika św.Marka.
 
    Po wyjściu z bazyliki do godz.14.30 mieliśmy czas wolny. Jako, że był to Dzień Dziecka, trzeba było go uczcić kawałkiem pizzy i gałką wybornych ponoć lodów, a potem pospacerować we własnym rytmie, rozkoszując się wspaniałą atmosferą najpiękniejszego salonu Europy i jego okolicą.
    Po południu, pełni wrażeń, udaliśmy się statkiem do portu, z którego wypłynęliśmy rankiem. Tam na parkingu czekał na nas autokar.
Około godziny 16 udaliśmy się w około 260 km podróż do Rimini, gdzie zaplanowany był kolejny nocleg.
 
2 czerwca (czwartek)  LORETO
 
Nasza 130 km trasa wiodła z Rimini do Loreto - miasta będącego świadectwem bogactwa kulturowego i historycznego, w starożytności zamieszkiwanego przez Picenów.
Celem naszej pielgrzymki było, oczywiście, cieszące się światową sławą sanktuarium maryjne. Pierwsze źródłowe informacje o pielgrzymowaniu do tego miejsca pojawiają się już w 1315 roku.
Co przyciągało tutaj niezliczone rzesze pielgrzymów? Święty Dom w Loreto zwany także Domkiem Nazaretańskim, będący „świadkiem” dzieciństwa Maryi, Zwiastowania, Wcielenia Syna Bożego i miejscem zamieszkania Świętej Rodziny. Skąd się wziął w tym miejscu? Legenda mówi o przeniesieniu przez aniołów, można ją jednak oprzeć na historycznych faktach.
Po upadku Konstantynopola w czasie czwartej krucjaty (1204) Epir znalazł się pod władzą krzyżowców. W 1291 roku krzyżowcy zostali wyparci z Palestyny.
Najprawdopodobniej rządcy Epiru, rodzina Angellich (Aniołów), nakazała rozbiórkę trzech ścian stanowiących mury domu Maryi (czwartą stanowiła ściana groty), wywiezieniu ich z Nazaretu i ukryciu przed sprofanowaniem, i zniszczeniem.
Tradycja głosi, że Domek Nazaretański pojawił się w Marche niedaleko portu Recaneti w nocy z 9 na 10 grudnia 1294. Na pamiątkę tego faktu, corocznie w całej Marchii w tę noc odbywa się radosna fiesta - La venuta (Przybycie). Najpierw pod przewodnictwem kapłana odmawia się Różaniec i śpiewa maryjne pieśni, a potem zgromadzeni ludzie rozpalają olbrzymie ogniska zwane foccaracci i wspólnie się bawią.
W dokumencie z 1294 roku znajduje się zapis potwierdzający fakt, iż posag w postaci kamieni z murów domu Maryi z Nazaretu został przekazany Marghericie (Ithamar) przez jej ojca Nicefora Angelli.
„Święte kamienie wyniesione z Domu Naszej Pani, Dziewicy, Matki Bożej” - jak stwierdza dokument - zostały przewiezione do Loreto i tu został z nich wybudowany Święty Domek.
W miejscu ściany groty postawiono ołtarz. Wnętrze Domku oświetla tylko jedno okno. Zgodnie z przekazem, przez to okno Archanioł Gabriel przybył z posłannictwem. Wewnątrz przepierzenie z kraty dzieli pomieszczenie na symboliczne dwie części. Jedna część to „pokoik” druga to „kuchenka”. W pokoiku znajduje się figura Matki Bożej z dzieciątkiem, natomiast w kuchence wymurowany jest kominek oraz szafka na naczynia. Ściany zdobią freski.
Badania wykazały, że ściany Świętego Domku pochodzą z Palestyny. Na fragmentach cegły i kamienia znalezione zostały liczne fragmenty malowideł z okresu wczesnochrześcijańskiego, podobne do spotykanych w Ziemi Świętej.
Potwierdza się przypuszczenie, że upadek państw krzyżowych w Palestynie i wycofywanie się chrześcijan z Ziemi Świętej, zdecydowały o wywiezieniu stamtąd murów domu Maryi, jako relikwii. Relikwie Świętego Domu po znalezieniu się w Italii, na szlaku prowadzącym do Wiecznego Miasta - zwanego Nową Jerozolimą, miało symboliczną wymowę.
W XV wieku, na polecenie papieża Juliusza II, rozpoczęto budowę bazyliki oraz dodano Domkowi marmurową obudowę. Obudowa to płaskorzeźby przedstawiające sceny z życia Maryi. Pokazują one Jej narodzenie, zaślubiny z Józefem, zwiastowanie, nawiedzenie św. Elżbiety, narodzenie Jezusa, pokłon pasterzy i pokłon Trzech Króli, scenę zaśnięcia oraz, zgodną z legendą, scenę przeniesienia domku przez aniołów.
Bazylika na planie krzyża łacińskiego została postawiona w taki sposób, że wewnątrz bazyliki, dokładnie w jej centrum, umieszczony został domek loretański. Nad nim umieszczona jest kopuła, a w nawach bazyliki znajduje się 12 kaplic.
Pełna nazwa sanktuarium brzmi - Papieskie Sanktuarium Większe Świętego Domu Madonny z Loreto (Santa Casa di Loreto). Na całym świecie znajdują się kopie Świętego Domku, wokół których tworzone są sanktuaria, m.in. w Pradze, Santa Fe (Nowy Meksyk, USA), a także w kilku miejscowościach w Polsce, m.in., w Gołębiu koło Puław, w Krakowie, Głogówku, gdzie nazywa się je domkami loretańskimi. 60 km od Warszawy jest wieś o nazwie Loretto.
Nasz pobyt w tym niezwykłym miejscu przypadł na rocznicę ustanowienia Republiki Włoskiej (2 czerwca 1946), który to dzień jest świętem państwowym we Włoszech. Na dziedzińcu przed bazyliką było bardzo tłoczno i gwarno. Wśród pielgrzymów była wielka grupa motocyklistów, na swych potężnych maszynach.
    Najpierw uczestniczyliśmy we Mszy św. w dolnej kaplicy sanktuarium, zanosząc za wstawiennictwem Maryi - prośby i podziękowania w intencji naszych domów i rodzin. Następnie poczynając od drzwi z brązu swą opowieść o sanktuarium (i nie tylko) roztaczał przed nami miejscowy przewodnik - zakonnik. Nawiedziliśmy i modliliśmy się we wnętrzu Świętego Domku, które zrobiło na nas wielkie wrażenie.
    Swe kaplice w bazylice posiadają przedstawiciele narodów, które szczególnie czczą Matkę Boską. Nie zabrakło tu również Kaplicy Polskiej, która poświęcona jest Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Oczywiście szczegółowo zapoznaliśmy się z jej wystrojem. Jej urządzanie rozpoczęto w 1913 r. W mensie ołtarzowej centralne miejsce zajmuje krzyż Virtuti Militari. Nastawa ołtarzowa ma formę tryptyku. W jego środkowej części znajduje się obraz Jezusa Miłosiernego w asyście świętych: po prawej stronie umieszczono wizerunki św.Jacka Odrowąża i św.Andrzeja Boboli, po lewej św.Małgorzaty Alacoque i św.Kingi.
Wszystkie malowidła o tematyce patriotyczno - religijnej w kaplicy są dziełem Arturo Gatti. W środku sklepienia widnieje postać Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Maryja siedzi na tronie, przy Jej kolanach stoi Dzieciątko, a przed Najświętszą Panną klęczy św.Kazimierz królewicz, składając u Jej stóp królewską koronę. Po prawej stronie tronu jest król Jan III Sobieski - zwycięzca spod Wiednia i postać husarza w zbroi, a po lewej grupa symbolizująca Polskę współczesną; są to chłopi w strojach krakowskich dzierżący sztandar, kobieta w łowickim stroju i franciszkanin - symbol religijności Polaków. W dolnej części sklepienia artysta przedstawił poczet patronów Polski: bł.Salomeę, św.Wojciecha, bł.Jana Strzemię, św.Jana Kantego, św.Stanisława biskupa i św.Stanisława Kostkę.
Na prawej ścianie kaplicy fresk przedstawia zwycięstwo króla Jana III nad Turkami pod Wiedniem z 12 września 1683 roku.
W centrum artysta umieścił postać króla na białym rumaku, trzymającego w prawej ręce szablę, podniesioną w górę na znak zwycięstwa, a w lewej dzierży buławę - symbol władzy. W rogu obrazu namalowana została postać kapucyna Marka z Aviano, kapelana wojsk chrześcijańskich i legata papieża InnocentegoXI. Kapłan trzyma obraz Matki Bożej Loretańskiej, której król przypisywał szczególną opiekę nad sobą; pisał o tym w listach do swej ukochanej Marysieńki.
Fresk został uroczyście odsłonięty 12 września 1933 roku w 250 rocznicę odsieczy wiedeńskiej.
Lewą ścianę kaplicy zdobi fresk „Cud nad Wisłą w roku 1920” - zwycięską bitwę nad sowiecką Rosją.
Centralne miejsce zajmuje obraz Matki Bożej Częstochowskiej umieszczony na tle nieba i stojący poniżej wodzowie: Józef Piłsudski, Józef Haller i Tadeusz Jordan Rozwadowski. Z lewej strony widnieje postać unoszonego do nieba przez aniołów ks.Józefa Skorupko - kapelana wojsk polskich, który zginął w tej bitwie. Po stronie prawej klęczą: nuncjusz papieski Achilles Ratti (późniejszy papież Pius XI), prymas Polski kardynał Edmund Dalbor i arcybiskup Warszawy, kardynał Aleksander Kakowski. Na pierwszym planie uwagę zwraca postać żołnierza ze sztandarem 30. Regimentu Piechoty. Wizerunek ten ma swoją ciekawą i dramatyczną historię. Chorąży uwieczniony przez malarza zginął w bitwie. Był jedynakiem, a rodzice nie mieli nawet fotografii zabitego. Jego portret powstał dzięki relacjom towarzyszy broni, na podstawie których artysta wykonał portret żołnierza. Jego matka przez wiele lat przyjeżdżała potem do Loreto, by popatrzeć na podobiznę syna i aby się modlić za jego duszę. Fresk ze sceną „Cudu nad Wisłą” został ostatecznie ukończony dopiero w 1939 roku. Umieszczony pod nim łaciński napis głosi: Polacy wsparci pomocą Najświętszej Maryi Dziewicy odpierają Rosjan nad Wisłą w roku Pańskim 1920.
Osobną historię ma także witraż w kaplicy, będący, podobnie jak malowidła, dziełem włoskiego artysty Arturo Gatti. Na sześciu polach witraża uwiecznił on autentyczne wydarzenie z czasów II wojny światowej. Otóż 6 lipca 1944 r. na bazylikę loretańską spadły niemieckie bomby zapalające, wywołując pożar kopuły świątyni, pod którą znajdował się Święty Domek. Na ratunek płonącej świątyni pospieszyli, nie zważając na trwający atak powietrzny, polscy żołnierze z Oddziału Ułanów Karpackich II Korpusu Armii Generała Andresa. Pożar ugasili, żaden z nich nie zginął ani nawet nie został ranny. Uczestnicy tej akcji przekonani, że ocaleli dzięki szczególnej opiece Matki Bożej, zanosili potem w polskiej kaplicy dziękczynne modlitwy. Witraż ze sceną pożaru odsłonięto 19 lipca 1954 roku.
    Przed wejściem do polskiej kaplicy widnieją trzy pamiątkowe tablice; jedna z nich poświęcona jest zwycięstwu polskiego rycerstwa pod Wiedniem, druga to podziękowanie papieża Piusa XII, skierowane do Polaków za uratowanie bazyliki, trzecią ufundowali w 40. rocznicę wybuchu II wojny światowej weterani II Korpusu Wojska Polskiego.
    Następnie przeszliśmy do Skarbca bazyliki, pięknej sali, udekorowanej przez Cristofora Roncalliego, zwanego Pomarancio. Pierwotnie to duże pomieszczenie nazywano Nową Zakrystią. Prace nad nią rozpoczęto w 1600 roku. Sala umeblowana jest bogato zdobionymi szafami. Bogate sklepienie i ściany zdobią malowidła, przedstawiające sceny z życia Maryi, a obraz ołtarzowy z 1612 roku „Ukrzyżowanie” jest dziełem Pomarancio.
Ponad ołtarzem umieszczony jest przyciągający wzrok, wspaniały herb papieża Pawła V (1605-1621) za którego pontyfikatu ukończono zdobienie tej sali.
W szafach umieszczone są liczne wota składane przez pielgrzymów. Wśród nich jest kolekcja figur i obrazów przedstawiających Maryję, wraz z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej.
Na pięknym dziedzińcu bazyliki, zwanym placem Madonny, który otaczają budynki pałacu apostolskiego, pinakoteki i dzwonnica, znajduje się okazała fontanna i wykonany z wielkim kunsztem pomnik papieża Sykstusa V - dobroczyńcy miasta i sanktuarium.
 
    Na zboczu wzgórza, na którym mieści się bazylika loretańska, zlokalizowany został polski cmentarz wojenny (jeden z pięciu znajdujących się we Włoszech). Schodziliśmy doń od strony bazyliki.
Miasto zostało wyzwolone przez żołnierzy II Korpusu Polskiego, którzy podczas Kampanii Adriatyckiej, działając samodzielnie, zdobyli Loreto, a później także nieodległą Ankonę.
Podczas szturmu starano się do minimum ograniczyć ostrzał artyleryjski, chcąc uratować miasto i sanktuarium przed zniszczeniem. Zyskało to szczególną wdzięczność i uznanie u Włochów.
Widok 1080 - ułożonych na trzech tarasach - grobów polskich żołnierzy, walczących na włoskiej ziemi za wolność naszą i waszą oraz modlitwa odmówiona w ich intencji wywarły na wszystkich niezatarte wrażenie.
Wśród niezliczonej liczby loretańskich pielgrzymów, którzy odwiedzali bazylikę przez wieki, było bardzo wielu znamienitych pątników. Pięciokrotnie przebywał tutaj papież Jan Paweł II, którego myśli, przekazane potomnym, w drodze do Matki Boskiej Loretańskiej cytował ks.Marek.
    Następnym etapem podróży w tym dniu była, licząca około 180 km, droga do Lanciano - miejsca Cudu Eucharystycznego.
 
LANCIANO
 
    W starożytnym mieście Anxanum, zwanym dziś Lanciano, wzniesionym przez plemię Frentanów, zdarzył się pierwszy Cud Eucharystyczny. W VIII wieku w małym kościółku św.Longina Mszę Świętą odprawiał mnich z zakonu Bazylianów, któremu w głębi serca zdarzało się wątpić w prawdziwą obecności Pana Jezusa w Eucharystii. Pewnego razu, gdy wypowiedział słowa konsekracji - hostia stała się Ciałem, a wino zostało przemienione w krew, która w kielichu zamieniła się w pięć nierównych bryłek, które po uzyskaniu zezwolenia biskupa, zostały zważone. Z pomiarów pozostał zapis, według którego ciężar pojedynczej bryłki miał być równy ciężarowi pięciu, ciężar dwóch równy ciężarowi trzech, a ciężar najmniejszej bryłki równy ciężarowi największej.
Od 1252 roku - z woli biskupa Chieti, Landolfo Caracciolo, (co potwierdził papież Innocenty IV bullą z 20 czerwca 1252 roku), kustoszami Cudu Eucharystycznego w Lanciano są Ojcowie Franciszkanie Konwentualni. Zastąpili oni swych poprzedników Bazylianów (do 1176 r.) i Benedyktynów (do 1252 r.). W 1258 r. Franciszkanie wybudowali obecne sanktuarium, które przebudowano w XVII w. Styl romańsko-gotycki ustąpił miejsca barokowemu.
Święte relikwie przechowywane były najpierw w kaplicy znajdującej się po prawej stronie głównego ołtarza. Pierwotnie umieszczono je w relikwiarzu z kości słoniowej, który w roku 1713 został zamieniony na nowy - wykonaną ze złota monstrancję. Fragment Ciała jest umocowany jak hostia w monstrancji, natomiast bryłki Krwi znajdują się w rzeźbionym na kształt kielicha naczyniu z górskiego kryształu.
W 1902 r. święte relikwie zostały umieszczone w marmurowym ołtarzu głównym, gdzie spoczywają do dziś. Od 1574 r. były one przedmiotem badań kościelnych ekspertów. W latach 1970-1971 oraz 1981 próbki relikwii poddano naukowym badaniom i analizom. Przeprowadził je prof. Odoardo Linoli, ordynator Szpitala Riuniti w Arezzo, ekspert w dziedzinie anatomii, histopatologii, chemii i diagnostyki laboratoryjnej. Współpracował on z prof.doktorem Ruggero Bertelli, z Instytutu Anatomii Prawidłowej Uniwersytetu w Sienie. Wyniki analiz, przeprowadzonych na próbach z Krwi i z Ciała, zostały podane do publicznej wiadomości 4 marca 1971 r. w kościele św.Franciszka w Lanciano. Badania dowiodły ponad wszelką wątpliwość, że:
    - Ciało jest cząstką ludzkiego ciała.
    - Krew jest ludzką krwią.
    - Ciało stanowi tkanka mięśnia sercowego (miocardium).
    - Ciało i Krew są tej samej grupy - AB.
    - W Cudownej Krwi zidentyfikowano takie same białka, jak w świeżej krwi ludzkiej. Odkryto też substancje mineralne takie jak: chlorki, fosfor, magnez, potas, sód i wapń. Cudowna Krew i Ciało przetrwały w bardzo dobrym stanie ponad 12 wieków, mimo niesprzyjającego działania czynników atmosferycznych i biologicznych. Nie znaleziono śladów konserwacji czy balsamowania.
    Oprócz indywidualnej modlitwy przy relikwiach, w sali audiowizualnej obejrzeliśmy interesujący film o historii Cudu Eucharystycznego i zwiedziliśmy muzeum, w którym wyeksponowane są fotografie i wyniki badań, które skrótowo przedstawiłam powyżej.
    Po nawiedzeniu sanktuarium w Lanciano udaliśmy się w około 160 km podróż do San Giovanni Rotondo, gdzie w czterogwiazdkowym hotelu „Valle Rosa” zaplanowana była obiadokolacja i nocleg. Widoki w drodze na południe Włoch zapierały dech w piersiach. Co bardziej wytrwali pielgrzymi z naszej grupy po posiłku udali się na wieczorny spacer po uroczym miasteczku.
 
3 czerwca (piątek)
SAN GIOVANNI ROTONDO
 
    O godz. 6.15 rozpoczęliśmy dzień od Eucharystii w małej, jednonawowej świątyni klasztornej pod wezwaniem Matki Bożej Łaskawej (Santa Maria delle Grazie), w której otaczany czcią obraz, umieszczony w ołtarzu głównym, namalowany został na płótnie na przełomie XIII i XIV wieku. Mszę św. sprawowali ks.Marek i o.Zbigniew, nasz późniejszy przewodnik „śladami o.Pio”, który w bardzo ciekawy sposób nakreślił nam sylwetkę i sposób bycia swego zakonnego świętego współbrata.
    Dla bardzo wielu z nas, żyjących już w czasach o.Pio, choćby kilkanaście lat przed jego śmiercią (23 września 1968 roku) - przybycie do tego miejsca było spełnieniem marzenia z dzieciństwa, marzenia życia. Sama pamiętam, jak w rodzinnym domu, w nielicznych wówczas katolickich czasopismach, można było przeczytać o działalności o.Pio i jak moja mama wzdychając: „Szkoda, że nie mogę tam pojechać” z pieczołowitością i nabożeństwem przechowywała, zdobyty skądś jego obrazek, który oprawiony, mam do dzisiaj.
    Budowę świątyni, w której dane nam było uczestniczyć w Eucharystii, rozpoczęto w 1540 roku wkrótce po osiedleniu się w San Giovanni Rotondo kapucynów. Na przestrzeni wieków kościół był wielokrotnie przebudowywany i remontowany. Zmieniał się jego wystrój i wyposażenie. Jedną z przyczyn były liczne trzęsienia ziemi, które nawiedzały San Giovanni Rotondo. Fronton świątyni (zwanej dawną lub pierwotną), wieńczy niewielka dzwonnica, której dzwon - jak mawiał Ojciec Pio - tysiące razy zwoływał zakonników i osoby świeckie na modlitwę. Dzwon dedykowany jest Michałowi Archaniołowi i ozdobiony jego podobizną ze sceny walki z szatanem. Powyżej okna oświetlającego „chór stygmatów”, z którego Ojciec Pio pozdrawiał niekiedy wiernych, widnieje godło franciszkańskie - skrzyżowane ze sobą ramiona Chrystusa i św.Franciszka, pomiędzy którymi znajduje się krzyż. W dolnej części frontonu, obok drzwi, znajdują się dwie kamienne tablice ufundowane przez mieszkańców San Giovanni Rotondo. Jedna, z 1960 roku, upamiętnia pięćdziesiątą rocznicę święceń kapłańskich Ojca Pio, druga umieszczona sześć lat później - jego pięćdziesięcioletni pobyt w tym mieście. Wewnątrz kościółka na sklepieniu znajdują się malowidła przedstawiające Maryję z Dzieciątkiem, św.Franciszka z Asyżu i Michała Archanioła. Przy bocznym ołtarzu św.Franciszka Ojciec Pio celebrował w latach 1945-1959 Msze Święte. Na lewo od wejścia znajduje się konfesjonał, w którym od 1935 roku aż do śmierci spowiadał kobiety, bowiem mężczyźni, zgodnie z lokalnym zwyczajem, spowiadali się w zakrystii. Nad głównym wejściem znajduje się chór zakonny - ulubione miejsce modlitwy Ojca Pio, w którym spędzał codziennie wiele godzin, niekiedy już od 2.30 nad ranem. To tutaj, przed cyprysowym krzyżem 20 września 1918 roku otrzymał stygmaty. Przez 52 lata w tej świątyni Ojciec Pio spowiadał, odprawiał Eucharystię, napominał, pouczał. Często modlił się przed słynącym łaskami wizerunkiem Matki Bożej, przez jej wstawiennictwo polecając Bogu swe cierpienia oraz dziękczynienia i prośby innych. Nawiedzając stary kościółek klasztorny Matki Bożej Łaskawej można zyskać na zwykłych warunkach odpust zupełny.
    San Giovanni Rotondo położone jest w centralnej części szerokiej niecki, 567 m n.p.m., a jego zamieszkałe centrum rozciąga się na wyżynie Pianoro, w połowie drogi między najwyższymi szczytami półwyspu Gargano: Monte Nero i Monte Calvo. Starożytne górskie miasteczko z białymi domami i czerwonymi dachami z roku na rok rozbudowuje się i pięknieje.
    Nie są znane źródła historyczne na temat początków San Giovanni Rotondo, w tradycyjnym przekazie założycielami miasteczka byli Grecy, następcy Diomedesa. Pierwsze zamieszkałe osady wzniesiono w okresie neolitycznym, w epoce żelaza terytorium było odwiedzane przez plemiona Illirików, którzy w przyszłości dali początek plemieniu Daunów. W IV-III w. p.n.e miejscowość została zromanizowana, od wschodu wybudowano świątynię w kształcie rotundy, poświęconą Apollowi i Weście, a potem - bogu Janusowi. Ze względu na kształt nazwano ją La Rotonda.
    Po nawróceniu się mieszkańców na chrześcijaństwo świątynia została zburzona, a na jej miejscu wybudowano kościół poświęcony św.Janowi Chrzcicielowi.
W okresie normańsko-szwabskim cesarz Fryderyk II ufortyfikował miasto, otaczając je murami i wieżami (było ich około piętnaście), dzięki czemu stało się niezdobytą fortecą. Miasto wyglądało jak zamek. Pielgrzymi przychodzący z Tavollere delle Puglie i kierujący się na Monte Sant'Angelo, by podziwiać grotę, w której pojawił się Archanioł Michał, przemierzali „Świętą Drogę Longobardów”. Po pobycie w sanktuariach Matki Bożej w Stignano i Świętego Mateusza w San Marco in Lamis zatrzymywali się prawie zawsze w San Giovanni Rotondo.
Do San Giovanni Rotondo w 1222 roku przybył również w drodze powrotnej z Groty św.Michała Archanioła św. Franciszek z Asyżu. W miasteczku został nawet wybudowany klasztor franciszkanów na via Michele D'Apolito, który uległ jednak całkowitemu zniszczeniu.
    Oczywistym jest, że ta niewielka miejscowość zasłynęła w świecie dzięki temu, że żył i działał tutaj zakonnik kapucyn, mistyk i stygmatyk, dzisiaj już święty Ojciec Pio.
Jeszcze za jego życia przybywały doń niezliczone rzesze pielgrzymów, a także po jego śmierci corocznie przybywa do San Giovanni Rotondo około siedem milionów ludzi z całego świata, co przy liczbie około trzydziestu tysięcy stałych mieszkańców, stanowi ogromną liczbę.
 
    Francesco Forgione urodził się w Pietrelcinie (na południu Włoch) 25 maja 1887 r. Już w dzieciństwie szukał samotności i często oddawał się modlitwie i rozmyślaniu. Po przybyciu do klasztoru w San Giovanni Rotondo w 1916 roku otrzymał zakonne imię Pio. Rok później złożył śluby zakonne i rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne. W 1910 r. przyjął święcenia kapłańskie, chociaż już wtedy miał poważne problemy ze zdrowiem. Zamieszkał w klasztorze, aż do swej śmierci. Każdy zakątek klasztoru przypomina o jego niezwykłym mieszkańcu. W wielu miejscach umieszczone są niewielkie tabliczki z napisem: „Posto, dove sostava Padre Pio” - (miejsce, w którym przebywał Ojciec Pio).
    Pielgrzymi mogą zwiedzić fragment klasztoru i zobaczyć wiele bardzo cennych pamiątek po Świętym, przejść klasztornym korytarzem i wczuć się w atmosferę życia w tym szczególnym miejscu. Udostępniono niektóre z pomieszczeń np. miejsce pierwotnego grobu, celę, w której mieszkał, chór zakonny, aulę dawnego seminarium serafickiego czy salę św.Franciszka. Szczególnym miejscem jest muzeum Ojca Pio, w którym m.in. zgromadzono liczne eksponaty upamiętniające ostatnią sprawowaną przez niego Eucharystię 22 września 1968 roku.
W 1954 roku, z powodu coraz liczniej przybywających pielgrzymów Ojciec Pio rozpoczął odprawianie Mszy Świętych na otwartej przestrzeni przed klasztorem. W związku z tym w latach pięćdziesiątych XX wieku, obok dawnego zakonnego kościółka, wzniesiono współczesną bazylikę, również poświęconą Matce Bożej Łaskawej.
Bazylika jest dziełem architekta Giuseppe Gentile. Prace budowlane przy jej wznoszeniu rozpoczęto 2 lipca 1956 roku, a już trzy lata później, 10 lipca 1956 roku, bp Paolo Carta z Foggii konsekrował nowo powstałą świątynię. Kilka dni wcześniej - 2 lipca - odbyła się uroczystość koronacji słynącego łaskami obrazu Matki Bożej Łaskawej koronami papieskimi, której dokonał kard. Federico Tedeschini.
Wnętrze ozdobionej marmurami bazyliki kontrastuje z małym kościołem klasztornym. Taki wystrój w pełni akceptował Ojciec Pio, twierdząc, że dla ozdobienia domu Bożego nie należy żałować kosztowności.
Spośród trzech naw bazyliki, centralna wyraźnie dominuje nad pozostałymi. W jej absydzie oświetlonej 32 oknami, nad głównym ołtarzem widnieje mozaika dzieło prof.Bedininiego o powierzchni 120 m kwadratowych, przedstawiająca wizerunek Matki Bożej Łaskawej.
Centralne miejsce w nawie głównej zajmuje ołtarz, przy którym od 1959 roku Ojciec Pio celebrował Msze Święte. Ponad nawami bocznymi wznoszą się balkony wyłożone drzewem. Lewy był ulubionym miejscem modlitwy Ojca Pio.
Po otwarciu grobu Ojca Pio w nocy z 2 na 3 marca 2008 i wystawieniu jego relikwii, lewa nawa została oddzielona od wnętrza kościoła i zaadoptowana, jako fragment szlaku, którym pielgrzymi schodzą do krypty.
W najnowszych czasach również i ta świątynia okazała się zbyt mała dla przybywających pielgrzymów, dlatego w 1993 roku rozpoczęto przygotowania do budowy trzeciego, monumentalnego kościoła. Jego uroczyste otwarcie nastąpiło w 1 lipca 2004 roku, został on dedykowany świętemu Ojcu Pio (Chiesa San Pio), gdzie w szklanej trumnie - relikwiarzu umieszczono doczesne szczątki o.Pio (twarz jest wykonana z wosku).
Budowa olbrzymiej bazyliki, mogącej pomieścić 10 tysięcy pielgrzymów, trwała osiem lat. Pracowali przy niej wybitni architekci i plastycy. Jej najważniejszą częścią jest kaplica, do której prowadzi pokryty z obu stron mozaikami długi korytarz. Obrazy po jednej stronie przedstawiają sceny z życia Ojca Pio, z drugiej św.Franciszka.
Niezwykły spowiednik, czytający w myślach penitentów, do którego ustawiały się olbrzymie kolejki, obdarzony stygmatami o.Pio, posiadający zdolność uzdrawiania chorych i umiejętność bilokacji, został beatyfikowany 2 maja 1999 roku i kanonizowany 16 czerwca 2002 roku przez papieża Jana Pawła II, który jako kardynał Karol Wojtyła spotkał się z o.Pio w 1948 roku w San Giovanni Rotondo.
   Nawiedzenie San Giovanni Rotondo i szczególne modlitewne obcowanie ze św.o.Pio we wszystkich miejscach z nim związanych, a szczególnie pod cedrowym wizerunkiem Ukrzyżowanego - pod którym otrzymał stygmaty, sprawiło, że San Giovanni Rotondo zapadło w głąb naszych serc i umysłów, i każdy z przyjemnością zostałby tam dłużej, a z perspektywy upływającego czasu chętnie by tam wrócił.
Trudno nie wspomnieć choćby w kilku słowach o Domu Ulgi w Cierpieniu, którego okazały budynek stoi przy placu obok kościołów. Jest to inicjatywa o.Pio, a historia jego powstania wzrusza i świadczy o wielkości pomysłodawcy, który mimo swej skromności, był przenikliwy, przewidujący i obdarzony wielkim miłosierdziem dla bliźnich; pewne fragmenty tego wspaniałego obiektu można zwiedzać.
Trzeba było jednak ruszać w dalszą podróż, bo w tym dniu mieliśmy jeszcze w planie odwiedzenie, odległego niespełna 30 kilometrów stąd, miasta Monte Sant’Angelo.
 
MONTE SANT’ANGELO
 
    Nazwa półwyspu, na którym położone jest to nieziemskiej urody miasteczko, jest taka sama jak nazwa góry, na którym to zjawiskowe miasto zostało posadowione - Gargano - wznosi się na wysokość 843 m n.p.m. Nazwa miasta Monte Sant’Angelo - oznacza Górę Świętego Michała. Leżące (jak i nieodległe San Giovanni Rotondo), w południowo-wschodnim regionie Włoch zwanym Apulią miasteczka, zachwycają swą urodą i położeniem, są przyklejone do wzgórz. Ale nie tylko urok tych stron, leżących w sąsiedztwie Adriatyckiej Riviery, przyciągają przybyszy z najodleglejszych stron świata. O mieście o.Pio już wspomniałam. A co jest magnesem Monte Sant’Angelo ?
 
Sanktuarium Świętego Michała Archanioła
 
    Które z woli Bożej powstało na szczycie góry, jakby „zawieszone” między ziemią, niebem i morzem, między Bogiem a człowiekiem. W tym mieście, oprócz wielu zabytków, znajduje się jedno z najsłynniejszych w Kościele katolickim sanktuariów ku czci świętego Michała Archanioła.
Powstało ono na miejscu cudownych wydarzeń, które dały początek kultowi Świętego Michała Archanioła na Górze Gargano.
Trzy z objawień miały miejsce w V wieku. Pierwsze - zwane Epizodem zagubienia byka - wydarzyło się w 490 roku. Pewnego dnia bogatego włościanina z Siponto powiadomiono o zagubieniu się najpiękniejszego byka z jego stada, który pasł się na zboczach Gargano. Właściciel po długich poszukiwaniach znalazł go na szczycie góry, klęczącego przy wejściu do groty. W gniewie napiął łuk i strzałę skierował w kierunku byka, aby za nieposłuszeństwo ukarać go śmiercią. Strzała, zamiast ugodzić zwierzę, zawróciła i zraniła strzelającego. Przerażony tym wydarzeniem udał się do biskupa, aby mu to opowiedzieć. Biskup zarządził trzydniowe modlitwy i pokutę. Pod koniec trzeciego dnia biskupowi ukazał się Michał Archanioł, który powiedział: „Ja jestem Archanioł Michał, stojący przed obliczem Boga. Grota jest mnie poświęcona; ja sam jestem jej strażnikiem. Tam, gdzie się otwiera skała, będą przebaczone grzechy ludzkie… Modlitwy, które będziecie tu zanosić do Boga, zostaną wysłuchane. Idź w góry i poświęć tę grotę dla kultu chrześcijańskiego”. Ponieważ góra była niedostępna i była miejscem pogańskiego kultu długo trwało, zanim biskup zwlekał z wypełnieniem polecenie Archanioła.
Drugie objawienie - zwane Epizodem zwycięstwa - datowane jest na rok 492 i związane jest z obietnicą Michała Archanioła, daną biskupowi św.Wawrzyńcowi, na zwycięstwo w bitwie, oblężonym mieszkańcom Sipontu. Pokrzepieni obietnicą, obrońcy wyszli z miasta i zwyciężyli w bitwie, której towarzyszyły trzęsienie ziemi, grzmoty i błyskawice. Trzecie objawienie - to Epizod poświęcenia - w 493 roku po zwycięskiej bitwie biskup zdecydował się wykonać polecenie Archanioła i poświęcić grotę ku jego czci. Po raz kolejny objawił mu się św.Michał i oznajmił, że on już sam poświęcił grotę. Wtedy to Wawrzyniec wraz z siedmioma innymi biskupami, duchowieństwem i ludem, udał się w procesji do świętego miejsca. Od tego czasu czyli 29 września 493 roku, Grota cieszy się tytułem Niebiańskiej Bazyliki, gdyż jako jedyna świątynia na świecie, nie była poświęcona ręką ludzką.
Czwarte objawienie miało miejsce podczas epidemii dżumy w 1656 roku.
Biskup Alfons Puccinelli podczas modlitwy otrzymał polecenie, aby poświęcił kamyki pochodzące z groty posiadające wyżłobione krzyżyki i litery M.A. (Michał Anioł). Według słów Anioła, kto będzie miał taki kamyk, zostanie uchroniony od choroby. Zgodnie z tą obietnicą mieszkańcy miasta zostali uwolnieni od zarazy. Na tablicy umieszczonej na pomniku św.Michała, postawionemu w podzięce naprzeciw pałacu biskupiego, gdzie Michał objawił się biskupowi, widnieje napis: Księciu Aniołów, Zwycięzcy zarazy, Patronowi i Opiekunowi pomnik na wieczną wdzięczność Alfonso Puccinelli 1656.
Najstarsze źródła pisane świadczące o starożytności tego miejsca, to dwa listy papieża św.Gelazego I pisane na przełomie 493 i 494 roku do biskupów oraz Liber de apparitione Sancti Michaelis in Monte Gargano z VIII wieku. W księdze tej opisane są objawienia św.Michała Archanioła.
    Wznosząca się na szczycie góry i wchodząca w jej głąb jedyna w swoim rodzaju bazylika, to niezwykłe miejsce. Po wejściu na dziedziniec świątyni, po prawej stronie mijamy majestatyczną dzwonnicę zwaną Wieżą Andegaweńską i kaplicę św.Rocha, która wzniesiona została ku czci św.Patrona, niosącego pomoc w zagrożeniu zarazą, ufundowaną przez rodzinę Nardini-Bramante, po cudownym ocaleniu miasta przed epidemią dżumy w 1656 roku.
Następnie oglądamy fasadę świątyni, z umieszczoną między dwoma małymi rozetkami, niszą z figurą Patrona tego miejsca. W oczy, w głębi portyku (w tym przypadku to otwarty ganek filarowy, który poprzedza wejście, tworząc główną część fasady budynku) rzuca się podwójne wejście do sanktuarium, ozdobione dwoma bogato zdobionymi portalami ostrołukowymi. Wnętrze prawego tympanonu, pochodzącego z XIV wieku, przedstawia postać siedzącej na tronie Matki Bożej z Dzieciątkiem - o rysach osoby dorosłej.
    Po przejściu pod romańskim portalem górnej części kościoła, po obejrzeniu drzwi z brązu ufundowanych z okazji 1500 rocznicy istnienia sanktuarium, wchodzimy do przedsionka, gdzie rozpoczynają się schody prowadzące do groty. Ich budowa sięga XIII wieku. Składają się one z 86 stopni i podzielone zostały na pięć ramp połączonych czterema podestami. Schodząc jakby do wnętrza ziemi mijamy różne kaplice. Po lewej stronie czwartej rampy zachwyca XIV wieczny sarkofag z umieszczoną na nim figurą Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Na ścianach klatki schodowej widnieją liczne freski. Schody kończą się portalem nazywanym Bramą Byka (Porto del toro), której nazwa pochodzi od sceny zagubienia byka z pierwszego objawienia, jaką przedstawia fresk umieszczony nad portalem. Jego fragmenty zostały odkryte podczas prac restauracyjnych w 1999 roku.
Pod freskiem na marmurowej tablicy, podtrzymywanej przez dwa anioły, widnieje napis: „To jest najsławniejsza na całym okręgu Ziemi krypta św.Michała Archanioła, gdzie On objawił się ludziom. Pielgrzymie, padając pokornie na kolana, uczcij tę skałę. Bowiem miejsce, w którym się znajdujesz, jest święte”. Te słowa, witają pielgrzymów schodzących do groty.
I jest to także odpowiedź na postawione wyżej pytanie.
Po przejściu przez Bramę Byka znowu znaleźliśmy się pod „gołym niebem” na dziedzińcu wewnętrznym, bogatym w pamiątkowe tablice i sarkofagi, który zamyka romański portal z drzwiami z brązu z 1076 roku, złożonymi z 24 tablic przedstawiających sceny biblijne, a także historię objawień, i wydarzeń z pierwszych wieków chrześcijaństwa Powyżej portalu na łuku zostały wyryte słowa, jak podaje tradycja, wypowiedziane przez samego św.Michała, podczas jednego z objawień. „Gdzie się otwiera skała, tam będą odpuszczone ludzkie winy, bowiem jest to dom szczególny, w którym wszelki grzech zostanie obmyty”.
Przekroczywszy brązowe drzwi znaleźliśmy się w miejscu wybranym przez Archanioła, we wnętrzu „Niebiańskiej Świątyni niepoświęconej ręką ludzką”.
W klimacie tajemniczości przypomina się obietnica Bożego Posłańca: „Wyjdziecie stąd pojednani z Bogiem i umocnieni do walki z grzechem”.
Pierwsza część bazyliki, przylegająca do drzwi wejściowych zbudowana jest w stylu gotyckim z kamienia i nazwana jest Nawą Andegaweńską, druga - będąca dziełem natury, to duża grota w wapiennej skale. Budowa pierwszej została ukończona w 1273 lub 1295 roku. Po prawej stronie przy wejściu został umieszczony ołtarz poświęcony św.Franciszkowi, upamiętniający jego pielgrzymkę do tego sanktuarium, odbytą w 1216 roku. W absydzie Nawy Andegaweńskiej w 1690 roku umieszczony został ołtarz św.Józefa.
Po lewej stronie absydy znajduje się kaplica Relikwii Świętego Krzyża, której budowę i wystrój ukończono w 1791 r. Zachowało się w niej wiele relikwiarzy. W środku, nad marmurowym ołtarzem, znajduje się kopia (oryginał jest przechowywany w muzeum bazyliki) wspaniałego, misternie wykonanego kryształowego krzyża, zawierającego fragment Krzyża Świętego, podarowanego sanktuarium przez cesarza Fryderyka II.
W części stworzonej przez naturę, na podwyższeniu znajduje się prezbiterium, w którym za ołtarzem, znajduje się wykonana z białego marmuru z Carrary rzeźba św.Michała Archanioła, który zwycięża Szatana. Hebrajskie imię Mika'el znaczy - któż jak Bóg. Według tradycji chrześcijańskiej i żydowskiej, kiedy Lucyfer zbuntował się przeciwko Bogu i nakłonił do buntu jedną trzecią aniołów, Michał miał wystąpić przeciwko niemu, jako pierwszy, z okrzykiem: „Któż jak Bóg!”.
W religii judaistycznej wymienia się Michała wśród siedmiu aniołów wyższego rzędu. Również w islamie Michał (Mika'il) jest jednym z ważniejszych aniołów.
Posąg, zamknięty w srebrno-kryształowej urnie, umieszczono w grocie w 1507 roku. Obok ołtarza poświęconego św.Michałowi wznosi się imponujący tron biskupi z połowy XI w.
Po lewej stronie prezbiterium mamy ołtarz poświęcony Matce Bożej Nieustającej Pomocy, a jeszcze bardziej na lewo, ukryte w załomie skalnym, znajduje się miejsce zwane „Studzienką” lub „Kroplą”. Nie było tu nigdy żadnego źródła, a jedynie w naturalny sposób gromadziła się woda kapiąca ze skały: uważano, że ma ona cudowne właściwości.
W tym miejscu groty znajduje się też kilka kamiennych figur i płaskorzeźb. Pośrodku dominuje figura św.Michała Archanioła, który zwycięża smoka, a po bokach znajduje się posąg Madonny z Dzieciątkiem oraz rzeźby przedstawiające Najświętszą Trójcę i św.Mateusza Apostoła.
   Po indywidualnych modlitwach i oglądnięciu sanktuarium, przeszliśmy do Kaplicy Pojednania, mieszczącej się po przeciwnej stronie wejścia do Groty, z którą połączona jest długim, przestronnym korytarzem, w którym znajduje się winda, dla przybywających tutaj osób niepełnosprawnych.
Kaplica Pojednania zbudowana została dla upamiętnienia Jubileuszu Roku 2000, a jej powstanie sprawiło, że sanktuarium stało się bardziej funkcjonalne, szczególnie zaś miejsce pojednania człowieka z Bogiem w sakramencie pokuty, który to już od V wieku spełnia w tym sanktuarium, szczególną, duchową funkcję.
W 1997 roku Kościół nadał Sanktuarium przywilej uzyskania odpustu zupełnego dla pielgrzymów przybywających tutaj - do Miejsca Przebaczenia Anielskiego.
    W nowoczesnej, ale pięknie urządzonej i udekorowanej freskami kaplicy, w której uwagę przyciągają naturalne groty wykute w wapiennej skale, symbolizujące pusty grób Zmartwychwstałego, zwycięzcę grzechu, śmierci, piekła i szatana, z odnowionym XIV wiecznym wizerunkiem Ukrzyżowanego, z sufitem z dziewięciu belek (dla uczczenia dziewięciu chórów anielskich), ułożonych w formie wachlarza, który wspierając się na masywie skalnym i na ścianach zewnętrznych, podtrzymuje sklepienie, wysłuchaliśmy krótkiej prelekcji ks.Michality. Bowiem od 1996 roku, księża z założonego w Polsce Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła (popularnie zwani michalitami, których dom macierzysty znajduje się w Miejscu Piastowym), oficjalnie sprawują opiekę duszpasterską nad Sanktuarium w Monte Sant’Angelo.
Miejsce to od wieków jest bardzo licznie nawiedzane przez pątników ze wszystkich stron świata, którzy za hojnie otrzymane łaski często składają wota. W 1989 roku zgromadzono je w Muzeum Darów wotywnych, świadczące o żywej czci, jaka przez wieki odbierał w swym sanktuarium św.Michał. Zwiedziliśmy to muzeum, a szczególne wrażenie na mnie zrobiły rysunki wyrażające wdzięczność za doznane łaski. Są tam też dary w postaci przedmiotów liturgicznych, bardzo liczne i cenne oraz bardzo bogaty zbiór „kloszy” ze szkła, wewnątrz których umieszczone są figury świętych. Zauważyłam wiele figurek św.Michała wykonanych z alabastru. W zbiorze jest wiele ornatów i ikon. Wśród eksponatów najcenniejszym jest zapewne relikwiarz Krzyża Świętego - ofiarowany przez cesarza Fryderyka II i kielich - dar Jana Pawła II, który jako siódmy z kolei i ostatni z papieży odwiedził to sanktuarium 24 maja 1987 r.
Przez minione wieki było tu również wielu władców i możnych tego świata oraz niezliczone rzesze pielgrzymów.
   Rozpisałam się o celu naszej pielgrzymki, jaką było sanktuarium, ale niezapomniane wrażenie wywarł na nas bez mała godzinny spacer, gdyż z powodu sjesty musieliśmy zaczekać na otwarcie bazyliki. Warto było powędrować niepowtarzalnymi uliczkami miasta, zobaczyć starożytną dzielnicę Junno, z jej zabytkami i panoramę okolicy widoczną z tarasowego miejsca w miasteczku.
Nasyceni niewiarygodnym pięknem miasteczka, jego zabudową i widokami, nasyceni duchowo, udaliśmy się w drogę powrotna w niższe partie półwyspu. Podróży towarzyszyły nasze zachwyty dla wspaniałych widoków miasta oddalającego się od nas z każdym zakrętem serpentynowej drogi, dla bezkresu morza, którego wybrzeże znowu stało się towarzyszem naszej podróży i przede wszystkim podziw dla Stwórcy i wdzięczność, że dane nam jest oglądanie tych wspaniałych rzeczy.
Przed nami było do pokonania około 240 km do noclegu w mieście Pescara. Podróż doń zajęła około czterech godzin. Najśmielsze marzenia przerósł poziom Hotelu Immacolata, w którym w ramach obiadokolacji oprócz obowiązkowego makaronu (pasty, który w formie i smaku nigdy do końca pielgrzymki się nie powtórzył), na wielkie, okrągłe, pięknie zastawione stoły, podano pieczeń z małych prosiaczków, sałatę i…puree z batatów - słodkich ziemniaków, a na deser podobno pyszne ciasto, którego nie doczekałam, wcześniej udając się do wygodnego, wielkiego, świetnie wyposażonego pokoju, z takąż łazienką i pięknym widokiem z okna na miasto i morze. Noc jak zwykle minęła za szybko i już wczesnym rankiem udaliśmy się do Manoppello.
 
4 czerwca (sobota)  MANOPPELLO
 
    Przed godziną dziewiątą dotarliśmy do Manoppello. Miejscowość położona jest w Apeninach Środkowych, na ich wschodnich zboczach, na wysokości 217 m n.p.m., w rejonie Abruzja. Nad wioską położoną na stoku zalesionego wzgórza znajduje się sanktuarium Volto Santo - Świętego Oblicza, którego kustoszami są od wieków kapucyni. Z placu kościelnego zachwyca neoromańska fasada świątyni, wzniesiona z różowych i beżowych kamiennych bloków, tworzących geometryczny wzór.
Rok 2006 został ogłoszony rokiem jubileuszu całunu z Manoppelo. Papież Benedykt XVI odwiedził sanktuarium Volto Santo w dniu 1 września 2006 - była to pierwsza wizyta papieska w Manoppello. Fotogramy z tego wydarzenia obejrzeliśmy na omawianej niżej wystawie.
    Wnętrze kościoła jest proste, trzynawowe. Nawa główna, w której stoi barokowy ołtarz, zakończona jest prostokątną absydą z trzema oknami. Nad tabernakulum wznosi się ozdobiona kolumnami konstrukcja, w której umieszczono srebrny relikwiarz - przypominający monstrancję. W jego prostokątnym przeszklonym otworze nie ma jednak Hostii. Znajduje się tutaj wizerunek na tkaninie. Po obydwu stronach widoczne jest oblicze mężczyzny. Od wieków miejscowi ludzie czczą ten niezwykły welon, jako prawdziwe Oblicze Chrystusa.
    Cudowny Wizerunek widoczny jest zarówno z jednej jak i z drugiej strony, z przodu i od tyłu. Okazało się również, że w różnym świetle chusta przyjmuje różny wygląd: w bardzo jasnym świetle obraz Jezusa jest zupełnie niewidoczny, zupełnie przeźroczysty.
Po przybyciu do Manoppello uczestniczyliśmy w Eucharystii, odprawionej przez ks.Marka, przy głównym ołtarzu bazyliki.
    Po Mszy św. przybyła do nas Polka s.Immaculata ze Zgromadzenia Służebnic Przenajświętszej Krwi Chrystusa, która w pomieszczeniach wystawowych, objaśniała nam badania nad Cudownym Obliczem Chrystusa z Manopello i historię pobytu w tym miejscu cudownej chusty zwanej Chustą Weroniki.
Cudowne Oblicze Chrystusa jest wizerunkiem powstałym na materiale zwanym bisior, który jest wiązką jedwabistych nici powstających. z szybko krzepnącej wydzieliny niektórych, głównie morskich małżów. Nici te powstają z wydzieliny gruczołu bisiorowego, leżącego u nasady nogi małża i służą do przytwierdzania się małża do podłoża.
W starożytności i w średniowieczu wyrabiano z bisioru bardzo cienkie i lśniące tkaniny określane, jako jedwab morski lub oceaniczny, po włosku „tarantine” (od miejscowości Tarent, gdzie bisior był produkowany); były one prawdopodobnie najdroższą tkaniną starożytności. Bisior powstawał z nici pozyskiwanych głównie z dużego, bo dorastającego do 60-90 cm długości, małża Pinna nobilis L. (przyszynka szlachetna) z Morza Śródziemnego, którego eksponaty widzieliśmy. Bisior posiada następujące cechy: może przetrwać nawet pięć tysięcy lat, jest przezroczysty, wytrzymały a cienki i NIE DA SIĘ GO POMALOWAĆ CZY ZADRUKOWAĆ!
    Badania naukowe jednoznacznie wskazują na to, że Całun z Manoppello pochodzi z Jerozolimy. Utrwalenie wizerunku Twarzy dokonało się w Jezusowym grobie, w momencie Jego Zmartwychwstania.
Natomiast legenda mówiąca o Weronice, która otarła twarz Jezusowi w czasie Drogi krzyżowej, powstała najprawdopodobniej w średniowieczu i była kolejną próbą wytłumaczenia, powstania tego cudownego obrazu. Na Chuście nie znaleziono żadnych śladów krwi, a ponadto nie istniała kobieta o imieniu Weronika.
    Kiedy mówimy o Chuście św.Weroniki, to trzeba pamiętać, że jest to jedynie określenie chusty z grobu Jezusa. Imię „Weronika” pochodzi bowiem od łacińsko-greckiej zbitki vera eikon - „prawdziwy obraz”. Chusta Weroniki dotarła do Rzymu w VIII w. Przechowywana była w kaplicy św.Weroniki w Bazylice św.Piotra. W 753 r. w kronice papieskiej zanotowano, że w uroczystej procesji papież Stefan II niósł boso Oblicze Chrystusa, nienamalowane ludzką ręką. Relikwia ta nazywana była „pierwszą ikoną”, „całunem z Kamulian”, „mandylionem z Edessy”. Wszyscy byli przekonani, że obraz Oblicza Chrystusa nie został namalowany ręką ludzką, dlatego nazywano go acheiropoietos. Była to niewątpliwie najbardziej znana relikwia, którą przechowywano w Bazylice św.Piotra.
    Badania wykazały, że obraz z Manoppello jest pierwowzorem dla wszystkich obrazów przedstawiających twarz Chrystusa. Do tych poszukiwań skłoniły odkrycia siostry Blandiny Paschalis Schlomer, niemieckiej trapistki i malarki ikon, która po wieloletnich skrupulatnych badaniach udowodniła, że twarz z Całunu z Manoppello idealnie pokrywa się z odbiciem twarzy na Całunie Turyńskim, co przedstawiała oglądana przez nas ekspozycja.
Różne są wersje wydarzeń, w jaki sposób Chusta trafiła do Manopello. Na Całunie Turyńskim zostało utrwalone odbicie, które jest negatywem Zmarłego, a na Chuście - pozytywem Zmartwychwstałego. Gdy nałoży się Oblicze z Całunu Turyńskiego na Oblicze z Manoppello, widać całkowitą zgodność. Jest to ta sama twarz i należy przypuszczać, że wizerunki na Całunie i na Chuście powstały w momencie Zmartwychwstania Chrystusa. Są to jedyne na świecie obrazy twarzy Chrystusa, których nie namalowała ludzka ręka. Różne są wersje wydarzeń, i zapewne pozostanie nieodkryta historia, jaką drogę przebył ten wizerunek przez wieki, zanim trafił do Manoppello. Nie da się definitywnie ustalić, czy wykradziono go z Bazyliki Watykańskiej na początku XVI czy XVII w. W każdym razie, dla wszystkich ludzi wiary, pozostanie on, obok Całunu Turyńskiego, najcenniejszą relikwią chrześcijaństwa.
    Jan Paweł II dokonał zmiany w rytuale pogrzebowym papieży i wprowadził obyczaj nakrycia oblicza zmarłego Ojca Świętego białą chustą.
Mistrz Papieskich Nabożeństw Liturgicznych abp Piero Marini i sekretarz papieża, abp Stanisław Dziwisz nakryli twarz śp.Jana Pawła II białą chustą pogrzebową.
    Liczba pielgrzymów przybywających do Manoppello rośnie z każdym rokiem. My cieszyliśmy się bardzo z możliwości onieśmielającego bycia „twarzą w twarz” z Cudownym Obliczem Chrystusa. Pobyt w tym sanktuarium był oddaniem czci Zmartwychwstałemu Zbawicielowi w Jego Cudownym Obliczu, a uczestniczenie w tym miejscu w codziennej, pielgrzymkowej Najświętszej Ofierze, sprawowanej przez naszego Księdza Prałata, w pustym o tej porannej porze, niezapomnianym, pełnym słońca kościółku, było wielkim duchowym przeżyciem.
   Pielgrzymi szlak prowadził nas do Rzymu, gdzie oczekiwała na nas nasza kolejna przewodniczka Maja.
 
RZYM I WATYKAN
 
    Około 180 km trasę z Manoppello do Rzymu pokonaliśmy w trzy godziny. Zostaliśmy podwiezieni na parking w pobliże murów Watykanu. Po krótkim spacerze znaleźliśmy się na placu Świętego Piotra, który ile razy by się tam nie znaleźć, zawsze robi wrażenie. Niebawem dołączyła do nas nasza przewodniczka Maja. Chcąc się dostać do Bazyliki św.Piotra musieliśmy niedługo postać w kolejce do obowiązkowej kontroli nas i bagażu. Piękna, ale na szczęście niezbyt upalna pogoda, i w tym dniu nam sprzyjała. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od rozejrzenia się po placu św.Piotra i zrobieniu tradycyjnego zdjęcia, które umieszczone jest na okładce tego numeru „Z Grodu Kingi”.
Watykan i Rzym, to zapewne najbardziej rozpoznawalne i znane miejsce dla każdego chrześcijanina. Wielu z uczestników naszej pielgrzymki już tu było, wiec z kronikarskiego obowiązku wspomnę tylko, że położone na prawym brzegu Tybru Wzgórze Watykańskie jest miejscem męczeńskiej śmierci św.Piotra, który tutaj, nie chcąc umierać tak jak Jezus Chrystus, poprosił, aby został ukrzyżowany głową w dół. Po śmierci pochowano jego ciało w miejscu, nad którym obecnie wznosi się kopuła Bazyliki, widoczna z różnych miejsc w Rzymie i zwana „tiarą świata”. Jej projekt wykonał Michał Anioł.
Na tym miejscu wybudowano bazylikę poświęconą Świętemu.
Watykan jest państwem - miastem enklawą na terytorium Włoch - nad którym rządy i jurysdykcję sprawuje Stolica Apostolska - papież za pośrednictwem Kurii Rzymskiej. W Watykanie znajduje się siedziba papieży - następców św.Piotra. Herbem Państwa Watykańskiego jest tiara i dwa skrzyżowane klucze. Tiara - papieska korona składa się z trzech diademów, a klucze przypominają słowa Chrystusa, którymi zwrócił się do św.Piotra: „Ty jesteś Piotr, czyli Skała i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego (Mt, 16; 18-19).
Watykan stanowi centrum chrześcijańskiego świata, a jako państwo posiada własny rząd, pocztę, tablice rejestracyjne, armię - Gwardię Szwajcarską, bank, stację kolejową, rozgłośnię radiową, która nadaje w wielu językach świata, w tym także po polsku. W Watykanie znajduje się jedna z najbogatszych na świecie bibliotek, cały jego obszar jest wielkim skarbcem pamiątek i zgromadzonych na przestrzeni wieków zabytków. Na pięknym tle fasady Bazyliki, górującej nad placem, odbywają się uroczystości z udziałem papieża. My udaliśmy się do jej wnętrza, aby móc podziwiać piękno poszczególnych elementów wyposażenia, pomodlić się przy grobach świętych: Jana Pawła II znajdującym się w kaplicy św.Sebastiana i Jana XXIII - uśmiechniętego papieża, którego wielu z nas pamięta z obrazków z dzieciństwa, czy młodości.
Tego popołudnia udaliśmy się jeszcze na spacer po Rzymie, pokonując kilkukilometrową trasę „barokowego Rzymu”, przeszliśmy koło Zamku Anioła, na Piazza Navona, obejrzeliśmy Ołtarz Ojczyzny, odwiedzając maleńkie pizzerie i próbując wybornych ponoć smaków lodów - (w tej lodziarni wybierając ze 150 rodzajów tego smakołyku).
Przebogaty dzień zakończyliśmy przejazdem do położonego około 40 km na północ od Rzymu Bracciano leżącego nad jeziorem o tej samej nazwie. Ze źródła położonego niedaleko jeziora Bracciano woda płynąca akweduktami zasila watykańskie fontanny. Nasz niezwykle wygodny hotel Albergo Villa Delle Rose położony był w przepięknej okolicy, u podnóża wzgórza, na którym widniał potężny zamek.
Podejrzewa się, że początek miejscowości dała antyczna osada położona wzdłuż jednej z ważniejszych dróg rzymskich - via Clodia. Prawdopodobnie też powstała wokół fortec i wież obronnych wybudowanych w X wieku przez szlachtę, która w ten sposób broniła się przed najazdami Saracenów. Pierwotna nazwa miasta „Castrum Brachiani”, którą możemy spotkać w niewielu słabo zachowanych dokumentach świadczy o militarnych początkach osady. Pod koniec XI wieku miasteczko przeszło w ręce rodu di Vico, który wzmocnił fortecę. Z czasem rodzina sprzedała całe terytorium szpitalowi Santo Spirito in Sassia, a w 1375 r. stało się ono własnością władz kościelnych. Kilkadziesiąt lat później papież Marcin V odstąpił część miasta rodzinie Tagliacozzo i od tej pory skromna mieścina rybaków i rolników zaczęła rosnąć w znaczenie. Piękny zamek znajdujący się tutaj, stał się największym symbolem miasta aż do dzisiaj.
Na przełomie wieków Bracciano było schronieniem i miejscem odpoczynku dla najważniejszych osobistości państwa i Kościoła. Pod koniec XV wieku w zamku rezydował papież Sykstus IV, który uciekł z Rzymu przed zarazą, jaka dziesiątkowała wówczas Wieczne Miasto. Kilka lat później zamek był rezydencją króla Francji Karola VII i jego oddziałów. Kolejny wiek to panowanie rodu Orsinich i Paola Giordano, który poślubił tu Izabellę De’Medici. W późniejszych latach zamek zmieniał właścicieli, a ponoć dzisiaj jego sale można wynająć na wielkie uroczystości. Niestety, nie mieliśmy czasu, aby udać się na wzgórze, bo po wspaniałej obiadokolacji należało wypocząć, by jutro wczesnym rankiem wstać i udać się do Rzymu.
 
5 czerwca (niedziela)  PLAC ŚWIĘTEGO PIOTRA
Uroczystości kanonizacyjne bł.o.Stanisława Papczyńskiego
i bł.Marii Elżbiety Hesselblad
 
    Po śniadaniu około 5 rano udaliśmy się w godzinną podróż do Rzymu, przez niedzielnie niezatłoczone ulice. Podwiezieni na ten sam parking, co wczoraj, spacerkiem doszliśmy do kolumnady Berniniego i już o 6.50 byliśmy na miejscu. Poprzedniego dnia ks.Marek rozdał nam białe chusty z wizerunkiem o.Papczyńskiego i bilety wstępu na plac św.Piotra, które dawały nadzieję na miejsce bliżej ołtarza. Mimo wszystko, nikt nie zrezygnował z niesienia składanych stołeczków. Jakież było nasze zaskoczenie i szczęście, gdy po przejściu kontroli na bramkach o godz. 7.30 zostaliśmy wpuszczeni na plac i zajęliśmy miejsca w pierwszych rzędach, pierwszego lewego sektora, tuż za barierą, dzielącą nas od licznie zgromadzonych osób niepełnosprawnych.
    Furorę na ulicach Rzymu i podczas oczekiwania na wejście robił wiceburmistrz Kazimierz Gizicki w lachowskim stroju, z którym przedstawiciele wielu światowych nacji robili sobie zdjęcia. Szczególnie uznanie wzbudził u pewnej pani z Kamerunu, również oryginalnie ubranej. Obydwoje byli wdzięcznym obiektem zdjęciowej sesji.
Po nas do sektora weszli Podegrodzianie, a mając wejściówkę dla VIP-ów zaprosili na miejsce przy ołtarzu naszego Burmistrza. Widział nas od przodu i zrobił kilka zdjęć uwidaczniających naszą grupę pod transparentem Małopolska - Stary Sącz, który wzbudzał zainteresowanie kamerzystów, fotoreporterów i Pary Prezydenckiej, z którą kilka słów zamienił p.Kazimierz.
    Usadowiwszy się na watykańskich krzesłach, informowaliśmy rodzinę i znajomych, że szczęśliwie jesteśmy tak blisko ołtarza. Nigdy wcześniej, uczestnicząc w tego rodzaju uroczystościach, nie odczuwałam takiego komfortu, który dał możliwość głębokiego przeżycia uroczystości. W tym miejscu za wszelką troskę o nas, serdeczne podziękowania składamy ks.Markowi, naszemu niezmordowanemu opiekunowi.
    Uzbrojeni w modlitewnik-mszalik przygotowany, jak zwykle na kanonizację, pilnie śledziliśmy przebieg liturgii, uczestnicząc w pełni w przeżywaniu Eucharystii sprawowanej przez Ojca Świętego Franciszka w asyście kardynałów i księży, wśród których był nasz ks.prałat Marek Tabor (rozpoznany i oglądany przez nas na telebimie i znajomi księża z Podegrodzia, na czele z ks.prałatem Józefem Wałaszkiem, ks.Sebastianem Ligeską, którego rodzice pielgrzymowali z naszą grupą i ks.Wojciechem.
W podniosłej atmosferze wysłuchaliśmy skróconych życiorysów kanonizowanych i formuły kanonizacyjnej, po której wygłoszeniu nad placem Świętego Piotra uniósł się grzmot oklasków.
Przytoczę krótką notkę biograficzną kanonizowanej wspólnie z naszym Rodakiem błogosławionej Marii Elżbiety Hasselblad.
    Urodziła się 4 czerwca 1870 r., jako piąta z trzynaściorga dzieci w rodzinie luterańskiej w Fåglavik w Szwecji. W wieku 18 lat wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, ażeby wspomóc finansowo rodzinę. W Nowym Jorku przez sześć lat pracowała w szpitalu, jako pielęgniarka. Tam poznała, jezuitę o.J.G.Hagena, który przybliżył jej prawdy wiary katolickiej. Wiedziona od dzieciństwa pragnieniem, „aby nastała jedna owczarnia i jeden pasterz”, w 1902 r., w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny postanowiła przyjąć chrzest św. „warunkowo” w Kościele katolickim.
W 1904 r. Maria Elżbieta udała się do Rzymu, gdzie dzięki specjalnemu pozwoleniu papieża Piusa X przywdziała habit zakonu św.Brygidy i zamieszkała w domu należącym do brygidek, lecz zajmowanym wówczas przez siostry karmelitanki. W tym okresie korespondowała z brygidkami w Syon (Anglia) i z ich pomocą zgłębiała duchowość św.Brygidy.
Modlitwą i czynem włączyła się w dzieło jednoczenia chrześcijan. Chcąc jak najlepiej poznać autentyczną duchowość swojego zakonu, odwiedziła wiele klasztorów w Europie, aby - jak mówiła – „uczyć się, a nie reformować”. Faktycznie jednak rozpoczęła działalność prowadzącą do odnowy zakonu.
Z niezachwianą wiarą w obecność Jezusa wszędzie tam, „gdzie dwaj, albo trzej zgromadzeni są” w Jego imię, z mocą czerpaną z modlitwy, zwłaszcza z liturgii Kościoła, znosiła upokorzenia i przezwyciężała liczne trudności piętrzące się na drodze do realizacji planów, w których widziała wolę Bożą. W 1911 r. założyła nowe odgałęzienie zakonu brygidek w Rzymie - Zakon Najświętszego Zbawiciela Świętej Brygidy. Z determinacją i dalekowzrocznością doprowadziła w 1923 r. do powrotu brygidek do Szwecji.
Przez wszystkie lata wytężonej działalności wiele cierpiała, znosząc również przykrości zadawane przez bliźnich. Pisała do swych córek duchowych: „Lekarz nie pojmuje, że mogę mieć powód, by znosić i ofiarowywać moje cierpienia. Jeśli Pan zechce je przyjąć, pragnę ofiarować wszystkie moje bóle i trudy w intencji naszego dzieła i za Szwecję”.
Odznaczała się wielkodusznością i szczególną miłością do potrzebujących. W domu zakonu podczas II wojny światowej znalazło schronienie wielu Żydów, którym groziło wywiezienie do obozów zagłady. Liczni ubodzy w Rzymie otrzymywali od sióstr brygidek żywność i odzienie. Sługa Boża pisała do swej siostry w Szwecji: „Żyjemy tu w bardzo trudnych warunkach, ale Opatrzność Boża w przedziwny sposób nas wspomaga”.
Po wojnie, kiedy z inspiracji jezuity o.Ch.Boyera powstało pierwsze stowarzyszenie na rzecz jedności chrześcijan „Unitas”, z radością ofiarowała mu siedzibę w domu św.Brygidy przy placu Farnese w Rzymie i razem z siostrami z nim współpracowała.
Po długim, wypełnionym cierpieniem życiu zmarła w Rzymie 24 kwietnia 1957 r. Jej dzieło kontynuują brygidki w wielu krajach Europy, również w Polsce. Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 9 kwietnia w Roku Jubileuszowym 2000.
    W homilii papież Franciszek powiedział, że centralnym wydarzeniem wiary jest zwycięstwo Boga nad cierpieniem i nad śmiercią. - Jest to Ewangelia nadziei, która wypływa z Misterium paschalnego Chrystusa, która promieniuje z Jego oblicza objawiającego Boga Ojca pocieszyciela strapionych - mówił.
Franciszek podkreślił, że: „w męce Chrystusa zawarta jest odpowiedź Boga na pełen trwogi a niekiedy oburzenia krzyk, jaki budzi w nas doświadczenie cierpienia i śmierci”. - Chodzi o to, by nie uciekać od krzyża, ale trwać tam, podobnie jak to uczyniła Panna Maryja, która cierpiąc wraz z Jezusem otrzymała łaskę nadziei wbrew wszelkiej nadziei - tłumaczył.
Przywołując postaci dwojga nowych świętych papież mówił: „Było to również doświadczenie Stanisława od Jezusa i Maryi oraz Marii Elżbiety Hesselblad, którzy pozostawali ściśle zjednoczeni z męką Jezusa, i w nich przejawiła się moc Jego zmartwychwstania.
- Kościół ukazuje nam dzisiaj dwoje swoich dzieci, będących przykładnymi świadkami tej tajemnicy zmartwychwstania. Obydwoje, posługując się słowami Psalmisty, mogą śpiewać na wieki: „Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament. Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki”- powiedział papież.
    Ojciec Stanisław Papczyński był opiekunem biednych, chorych i umierających. Uważany jest za jedną z najwybitniejszych postaci XVII-wiecznej Polski; był myślicielem, głosicielem sprawiedliwości społecznej, teologiem, autorem popularnych książek.
16 września 2007 w Licheniu Starym odbyła się uroczystość jego beatyfikacji z udziałem Sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kard.Tarcisio Bertone - za pontyfikatu Benedykta XVI.
    Po uroczystości kanonizacyjnej papież Franciszek witał się ze wszystkimi księżmi koncelebransami, co oglądaliśmy na telebimie, a następnie przejechał papamobile między sektorami. Nas minął na wyciagnięcie ręki, co uwieczniliśmy na zdjęciach. Cała uroczystość była wielkim, duchowym przeżyciem. Po jej zakończeniu musieliśmy zaczekać, aż Papież wróci z objazdu placu. Zachwyceni i szczęśliwi, w wielojęzycznym tłumie, udaliśmy się na miejsce zbiórki. Po godzinie 13.00 dotarliśmy do parkującego autokaru, który zawiózł nas na Lateran, gdzie zwiedziliśmy Bazylikę św.Jana. Stamtąd udaliśmy się na spacer w kierunku Koloseum i starożytnego Rzymu. Obejrzeliśmy m.in. Forum Romanum i Łuk Konstantyna. Przebyliśmy około 12 km a po powrocie do Watykanu mieliśmy czas wolny, po którym przeszliśmy do metra, którym udaliśmy się do nowego miejsca parkowania autokaru.
Tę noc również spędzaliśmy w Bracciano, a o poranku udaliśmy się do miejscowości Cascia.
 
6 czerwca (poniedziałek)  CASCIA
 
    Kolejny około 240 km odcinek trasy z Rzymu do Cascia pokonaliśmy w około 4 godziny.
Jechaliśmy tu, aby odwiedzić miejsce związane ze św.Ritą. Zaraz po przybyciu udaliśmy się z parkingu w nietypowy dla nas sposób do kolejnego „przyklejonego do wzgórza miasteczka”, Wędrowaliśmy po zwykłych schodach, schody ruchome wiozły nas coraz wyżej, wreszcie pomknęliśmy szybką windą, żeby znowu zaliczyć trochę schodów takich i takich i… już byliśmy na placyku przed uroczym kościołem.
Również w tym miejscu uczestniczyliśmy we Mszy św. w kaplicy położonej w pobliżu grobu św.Rity. W oczekiwaniu na godzinę otwarcia klasztoru obejrzeliśmy uroczy dziedziniec z krużgankami, a następnie rozpoczęliśmy wędrówkę po klasztorze augustiańskim.
    Rita Lotti urodziła się około 1380 roku w małej umbryjskiej miejscowości Roccaporena niedaleko Cascia. Już jako młoda dziewczyna czuła powołanie do życia zakonnego. W wieku 14 lat posłuszna woli rodziców poślubiła obdarzonego gwałtownym charakterem Paola Manciniego. Pierwsze lata małżeństwa były dla Rity pasmem cierpień. Jej życie zmieniło się, gdy urodziła bliźnięta - synów. Mąż ujęty jej dobrocią i pobożnością i łagodnością nawrócił się i zmienił na lepsze. Zaprzestał walk, nie nosił broni, więcej czasu spędzał z żoną i synami.  Szczęście nie trwało jednak długo - na skutek waśni miedzy rodami, niechętni rodowi Mancinich zasztyletowali Paola.
Rita wybaczyła oprawcom, co nie spotkało się z aprobatą rodziny jej męża.
Brat Paola poprzysiągł zemstę, odebrał też Ricie synów. Zamieszkała samotnie w górach, gdzie modliła się i medytowała. Przychodzili do niej ludzie, którzy potrzebowali pomocy i rady. Od wędrowców z nizin dowiedziała się, że jej synowie pod wpływem wychowania stryja zapałali chęcią krwawej zemsty. Zdeterminowana matka zaczęła prosić Boga o to, aby jej dzieci raczej zmarły, niż miałyby brać udział w krwawych porachunkach.... Niebawem dowiedziała się, że obaj chłopcy są bardzo chorzy. Zmarli kilka miesięcy po śmierci męża, podczas zarazy, która nawiedziła Roccaporenę. Rita, pełna bólu po stracie najbliższych osób, skupiła się na modlitwie, medytacji, stanowiących jedyne źródło jej siły i pociechy. Powróciło pragnienie z dzieciństwa wstąpienia do klasztoru sióstr augustianek. Przełożona odprawiła ją jednak w obawie, że w ślad za Ritą za mury klasztorne trafi wendetta. Pomimo gorzkiego zawodu Rita nie rozpaczała, ufała, że Bóg wysłucha jej prośby.
    Wówczas Ricie pomogli święci (Jan Chrzciciel, Augustyn, Mikołaj), za wstawiennictwem których modliła się o przyjęcie do klasztoru. W cudowny sposób, mimo zamkniętych drzwi dostała się do wnętrza klasztoru. Pozwolono jej wówczas zostać. Jej posłuszeństwo i pokora poddane zostały ciężkiej próbie. Przełożona kazała jej spełniać wiele z pozoru bezsensownych posług. Między innymi dwa razy dziennie musiała podlewać suchy patyk. Choć siostry uważały, że praca ta nigdy nie da efektu, ale po pewnym czasie z patyka nagle wyrosła dorodna winorośl. Zakonnice potraktowały to zdarzenie, jako cud.
    W Wielki Piątek 1443 r. Rita naznaczona została stygmatem. W czasie modlitwy przed krucyfiksem jeden z gipsowych kolców korony cierniowej oderwał się nagle od rzeźby i wbił głęboko w czoło zakonnicy. Utworzona w ten sposób rana zaczęła potwornie cuchnąć i Rita musiała pozostawać w odosobnieniu. Jako zakonnica Rita oddawała się życiu modlitewnemu, ascezie, pokucie, przez pewien czas żywiła się samą Eucharystią. Rita już za życia uważana była za osobę świętą. Dzięki jej modlitwom wielu ludzi doznało cudownych łask. Tuż przed jej śmiercią wydarzyły się kolejne cuda. Leżąca na łożu śmierci zakonnica poprosiła swoja kuzynkę o przyniesienie róży ze swego dawnego ogrodu w Roccaporena. Ponieważ był to środek zimy, prośba ta wydawała się niemożliwa do spełnienia. Mimo to kuzynka we wskazanym miejscu znalazła piękną czerwoną róże. Rita zmarła 22 maja 1475 r. w 76 roku życia. Rana na jej czole zasklepiła się wówczas, a jej ciało zaczęło wydzielać przyjemną różaną woń. Bezpośrednio po jej śmierci czciciele Rity doznali kolejnych łask. W 1682 r. papież Urban VIII, dokonał beatyfikacji Rity. Podczas ceremonii beatyfikacyjnej wydarzył się kolejny cud. Rita nagle otworzyła oczy. W 1900 r. Leon XIII ogłosił ją świętą.
Symbolem Świętej Rity jest róża, zarówno ze względu na piękno kwiatu, jak i obecność na jej łodydze cierni.
Po około trzygodzinnym pobycie w uroczym miasteczku udaliśmy się w drogę do odległej o ponad dwieście kilometrów Sieny, do której dotarliśmy po około trzech godzinach jazdy około godziny 17.00
 
SIENA
 
    Panorama miasta zauroczyła nas od pierwszego spojrzenia. Górują nad nim trzy elementy: Wieża del Mangia od lewej, następnie kopuła katedry (Duomo) i Dzwonnica.
Podczas dwugodzinnego spaceru po centrum Sieny najbardziej zachwyciła nas niepowtarzalna atmosfera miasta, którą tworzy jego struktura architektoniczna, na czele z najwspanialszą i najsłynniejszą katedrą romańsko-gotycką we Włoszech, która przypomniała mi katedrę w Orvietto, no i oczywiście wspaniały rynek Piazza del Campo. Jego charakterystyczne, muszlowate wnętrze wybrukowane cegłami wyrabianymi ręcznie i ustawionymi na sztorc, podzielone zostało promieniście ułożonymi pasami z trawertynu na dziewięć sektorów na pamiątkę Rządu Dziewięciu, który władał miastem od 1285 do 1355 roku. Plac był świadkiem najważniejszych wydarzeń w dziejach Sieny. Spacerując po Sienie, na kilku placykach, mieliśmy okazję spotkać grupy młodzieńców z charakterystycznymi chorągwiami, sposobiące się do Palio, czyli słynnego toskańskiego festynu na cześć Matki Boskiej, który sięga swoją tradycją czasów średniowiecza i odbywa się corocznie 2 lipca i 16 sierpnia.
Kulminacyjnym punktem tego święta, którym żyje całe miasto i przyciąga tysiące turystów z całego świata, jest otwarta dla widzów, niezwykle emocjonująca, choć trwająca jedynie trzy okrążenia wokół placu, gonitwa konna. W dniach poprzedzających Palio w mieście odbywa się szereg niezwykle widowiskowych, barwnych pochodów i parad, w tym pokazów zręcznościowych siedemnastu rywalizujących ze sobą drużyn w kostiumach z epoki, które reprezentują 17 dzielnic (contrade) Sieny. Do najbardziej widowiskowych zaliczyć należy symultaniczne żonglowanie wielkimi jedwabnymi chorągwiami w barwach contrade. Każda dzielnica ma swoje własne, odrębne barwy, co widoczne jest także na ulicach miasta, które w dniach Palio są odświętnie udekorowane chorągwiami i wstęgami w barwach contrade.
   Według legendy Sienę założyli synowie Remusa: Senio i Aschio, którzy uciekając przed Romulusem schronili się w górach i wznieśli zamek Senio. Herbem miasta stało się godło ich rodu - wilczyca karmiąca Romulusa i Remusa, a barwami balzany - miejskiego sztandaru były biel i czerń.
Historycznie Siena była etruskim osiedlem i małym miasteczkiem w okresie antycznym. Około V wieku w Sienie znajdowała się siedziba biskupstwa. Dogodne położenie miasta przy szlakach handlowych i miejscowy przemysł włókienniczy stały się podstawą przyszłego bogactwa mieszczan oraz arystokracji longobardzkiej i frankońskiej. W XII i XIII wieku Siena zaliczała się do najbogatszych miast Europy. Do dzisiejszego dnia istnieje w Sienie najstarszy europejski bank Monte Paschi di Siena. Bankierzy z Sieny udzielali pożyczek prawie w całej ówczesnej Europie. Miastem rządziła rada - consiglio, która co roku wybierała członków rządu - Signorii i podestę - najwyższego urzędnika miejskiego.
W XII wieku w sporze między gwelfami a gibelinami Siena opowiedziała się po stronie cesarza. Między innymi ten wybór był przyczyną ciągłych konfliktów z Florencją. W 1348 miasto dotknęła zaraza zabijając 2/3 mieszkańców (ok. 100 000 osób), co zapoczątkowało gospodarczy upadek miasta. Zdobyta ostatecznie w roku 1473 przez Lorenza de Medici, który wcielił miasto w powstające Wielką Republikę Florencji. W kolejnych wiekach Siena pozostawała w cieniu Florencji, liczba ludności malała aż do okresu po zakończeniu II wojny światowej. W 1966 Siena jako pierwsze miasto w Europie wprowadziła zakaz ruchu samochodowego w centrum miasta.
Do najwspanialszych zabytków należy katedra z XII wieku (Duomo), której główna fasada została ukończona w 1380 roku. W skład kompleksu wchodzą baptysterium i dzwonnica. Inne zabytki: główny rynek Piazza del Campo z Palazzo Pubblico i Torre del Mangia oraz ratusz. Zabytkowe centrum Sieny zostało w 1995 roku wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO.
Na przełomie XIII i XIV wieku powstała tutaj ważna szkoła malarska zwana sieneńską i w 1240 r. jeden ze starszych uniwersytetów na świecie..
   Niestety dotarliśmy tutaj zbyt późno i można powiedzieć, że zrobiliśmy pobieżne rozeznanie sieneńskiej topografii i że do tego pięknego miasta, z którym nierozerwanie związana jest postać Świętej Katarzyny, niezwykłej kobiety o frapującej osobowości, nie tylko na owe czasy - trzeba będzie jeszcze powrócić.
   Katarzyna Benincasa urodziła się 25 marca 1347 r. w Sienie. Była przedostatnim z dwudziestu pięciu dzieci mieszczańskiej rodziny Jakuba Benincasy i Lapy Piangenti - córki poety Nuccio Piangenti. Przyszła na świat jako bliźniaczka, ale jej siostra Janina, zaraz po urodzeniu zmarła.
Katarzyna już jako kilkuletnia dziewczynka była przeniknięta duchem pobożności. Kiedy miała 12 lat, doszło po raz pierwszy do konfrontacji z matką, która chciała, by Katarzyna wiodła życie jak wszystkie jej koleżanki, by korzystała z przyjemności, jakich dostarcza młodość. Katarzyna jednak już od wczesnej młodości marzyła o całkowitym oddaniu się Panu Bogu. Dlatego wbrew woli rodziców obcięła sobie włosy i zaczęła prowadzić życie pokutne. Zamierzała najpierw we własnym domu uczynić sobie pustelnię. Kiedy jednak okazało się to niemożliwe, własne serce zamieniła na zakonną celę.
Pomimo wielu trudności ze strony rodziny, w 1363 roku wstąpiła do Sióstr od Pokuty św.Dominika (tercjarek dominikańskich) w Sienie i prowadziła tam surowe życie. Modlitwa, pokuta i posługiwanie trędowatym wypełniały jej dni. Jadła skąpo, spała bardzo mało, gdyż żal jej było godzin nie spędzonych na modlitwie. Często biczowała się do krwi. W wieku 20 lat była już osobą w pełni ukształtowaną, wielką mistyczką. Pan Jezus często ją nawiedzał sam lub ze swoją Matką. Pod koniec karnawału 1367 roku, gdy Katarzyna spędzała czas na nocnej modlitwie, Chrystus Pan dokonał z nią mistycznych zaślubin, zostawiając jej jako trwały znak obrączkę. Odtąd Katarzyna stała się posłanką Chrystusa. Przemawiała odtąd i pisała listy w imieniu Chrystusa do najznakomitszych osób ówczesnej Europy, tak duchownych, jak i świeckich. Skupiła ponadto przy sobie spore grono uczniów - elitę Sieny - dla których była duchową mistrzynią i przewodniczką. Wspierana nadzwyczajnymi darami Ducha Świętego i posłuszna Jego natchnieniom, łączyła w swoim życiu głęboką kontemplację tajemnic Bożych w „celi swojego serca” z różnorodną działalnością apostolską. Z jej przemyśleń i duchowych przeżyć zrodziło się zaangażowanie w sprawy Kościoła i świata.
Katarzyna miała wielu wrogów. Uważano za rzecz niespotykaną, by kobieta mogła tak odważnie przemawiać do kapłanów, biskupów, a nawet do papieży w imieniu Chrystusa, ogłaszać się publicznie Jego posłanką. Pod naciskiem opinii wezwano ją więc przed trybunał inkwizycji do Florencji. Kościelny przewód sądowy odbył się w klasztorze dominikanów przy kościele S.Maria Novella. Było to w samą uroczystość Zesłania Ducha Świętego, 21 maja 1374 roku. Katarzyna miała jednak przy sobie nie tylko oskarżycieli, ale również obrońców. Sąd inkwizycyjny nie dopatrzył się żadnej herezji ani błędu, tak w jej wypowiedziach, jak też w jej pismach.
Zaledwie Katarzyna wróciła do Sieny, miasto nawiedziła dżuma. Katarzyna oddała się posłudze zarażonym z heroicznym oddaniem. W nagrodę za to 1 kwietnia 1375 roku otrzymała od Chrystusa stygmaty (jednak nie w postaci ran, lecz krwawych promieni).
Podczas licznych konfliktów na terenie Italii i w samym Kościele była orędowniczką pokoju i mediatorem. Domagała się od kolejnych papieży (najpierw od bł.Urbana V, a potem od Grzegorza XI) powrotu z Awinionu do Rzymu. Wobec nieskuteczności wysyłanych listów udała się do Awinionu, by skłonić Grzegorza XI do zamieszkania w Wiecznym Mieście. Kiedy papież zdecydował się powrócić, jej pośrednictwu przypisywano to ważne wydarzenie. Po śmierci papieża Grzegorza XI kardynałowie wybrali arcybiskupa z Bari, który przyjął imię Urbana VI (1378-1389). Ten jednak swoją surowością zraził sobie kardynałów, dlatego część z nich zbuntowała się i wybrała antypapieża w osobie Klemensa VII (1378-1394). Kościół został podzielony. Kilka lat później, w 1409 r., miał pojawić się jeszcze drugi antypapież, co wywołało prawdziwy chaos. Rozłam trwał 39 lat. Kiedy wysiłki Katarzyny nie dały rezultatu, gdyż antypapież nie chciał ustąpić, Katarzyna robiła wszystko, by jak najwięcej zwolenników skupić koło osoby prawowitego papieża. Nawoływała do modlitw w jego intencji. Popierała też usilnie reformy, jakie Urban VI wprowadził. Na jego życzenie udała się do Rzymu, by tam pracować dla dobra Kościoła. Wielu mężczyznom i kobietom, pochodzącym z różnych warstw społecznych, pomogła wejść na drogę cnoty lub osiągnąć pokój.
Umarła z wyczerpania 29 kwietnia 1380 r. w Rzymie w wieku 33 lat. Pozostawiła po sobie trzy dzieła, które zawierają jej naukę: „Dialog o Bożej Opatrzności”, „Listy” oraz „Modlitwy”. Jej kult rozpoczął się zaraz po jej śmierci. Nikt już nie wątpił, że była wybranką Bożą i niewiastą opatrznościową dla Kościoła. Pan Bóg wsławił też jej grób wielu cudami. Już w roku 1383 bł. Rajmund z Kapui, ówczesny generał dominikanów, za zezwoleniem Stolicy Apostolskiej przeniósł jej ciało do kaplicy kościoła dominikanów S. Maria della Minerva w Rzymie i wybudował dla niej okazały grobowiec. Jemu zawdzięczamy obszerny „Żywot świętej Katarzyny ze Sieny”, wydany również po polsku. Bł.Rajmund napisał go na podstawie osobistych kontaktów ze św.Katarzyną (był jej spowiednikiem i przewodnikiem duchowym) oraz korzystając ze świadectwa innych bliskich jej osób, z którymi przeprowadził wiele rozmów. Pius II 26 czerwca 1461 roku w Bazylice św.Piotra dokonał uroczystej kanonizacji sługi Bożej. W nagrodę za poniesione trudy w obronie Kościoła Pius IX w roku 1866 ogłosił św. Katarzynę drugą, po św.Piotrze, patronką Rzymu. W roku 1939 papież Pius XII proklamował św.Katarzynę ze Sieny drugą, obok św. Franciszka z Asyżu, patronką Italii, a Paweł VI w 1970 roku ogłosił ją doktorem Kościoła. Papież św.Jan Paweł II ogłosił ją w 1999 roku współpatronką Europy. Jest także patronką Sieny oraz pielęgniarek, strażników, strażaków.
   W ikonografii Święta przedstawiana jest w habicie dominikanki, w koronie cierniowej, z krzyżem w dłoniach, z różańcem. Niekiedy trzyma tiarę. Ukazywana jest także z Dzieciątkiem Jezus, które podaje jej pierścień - znak mistycznych zaślubin, których dostąpiła. Jej atrybutami są także: czaszka, diabeł u stóp, krucyfiks, lilia, serce. Żal było opuszczać to niezwykłe miasto, ale kto wie, może jeszcze będzie nam dane przyjechać tutaj.
   Nadszedł czas powrotu do Polski, do Starego Sącza, do swych domów. Pełni wrażeń duchowych, z bagażem nowych doświadczeń i przeżyć, szczęśliwi, że zobaczyliśmy kawał pięknego, innego świata. Te doznania w każdym z nas pozostawiły niezatarte wspomnienia, a mam nadzieję, że przygotowana przeze mnie relacja utrwali w Waszych pamięciach, ewentualnie pozwoli sobie przypomnieć, poszczególne etapy naszego wspólnego pielgrzymowania, bycia razem, wspólnego zwiedzania i podróżowania. Wszystkim za wszystko serdeczne dzięki i szczere Bóg zapłać!
Jolanta Czech
 
310342