Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Rozmowa z p.Marissą Jamińską

Treść


.
O BOŻYM NARODZENIU NA FILIPINACH
rozmowa z p. Marissą Jamińską
.

Bliżej nie znam p.Marissy, ani jej męża, ale nie można pozostawać anonimowym wśród ludzi, kiedy udziela się człowiek w działalności miejscowego Oddziału Caritas, podejmuje różnorakie akcje charytatywne i cieszy się bardzo dobrą opinią w środowisku. Tak jest właśnie z państwem Marissą i Bogdanem Jamińskimi. Pani Marissa, jako obcokrajowiec, zwraca uwagę charakterystycznym typem urody, budzi zainteresowanie odmiennością kultury, obyczajowości, tradycji.
Święta Bożego Narodzenia stanowią świetną okazję do porównania takich wartości, jak: rodzina, wiara, tradycje i święta - dwu narodowości.
Na propozycję rozmowy i goszczenia w gazetce p.Marissa odpowiedziała z chęcią i otwartością, dzięki czemu przeniesiemy się w świąteczne dni do jej ojczyzny - na Filipiny. Z sympatią pomyślimy o dalekim kraju, prześlemy jego mieszkańcom noworoczne życzenia z Polski i ze Starego Sącza, życząc: wszelkiej pomyślności, szczęścia i powodzenia. Bez względu bowiem na to, gdzie mieszkamy, jak żyjemy i jacy jesteśmy, jedna jest ziemia i jedną jesteśmy rodziną, bliską sobie w Bogu i bliską w ludziach.
Rozpocznijmy więc wędrowanie z kraju do kraju, od człowieka do człowieka, od zwyczaju świątecznego do zwyczaju...
.
Proszę przedstawić się naszym Czytelnikom i opowiedzieć coś o swojej rodzinie i Ojczyźnie
- Nazywam się Marissa Jamińska, z domu Broas, z Filipin. Skończyłam na Filipinach studia pielęgniarskie i stomatologiczne. Natomiast tutaj pracowałam jako sekretarka, nauczycielka i obecnie jako księgowa. Wychowałam się w rodzinie, gdzie rodzice nas bardzo kochali. Mam trzy siostry i dwóch braci. Rodzice są dla mnie wielkim autorytetem. Pamiętam od mojej młodości, że rodzice byli zawsze konsekwentni i mieli zasady. Pamiętam, że zawsze w czasie posiłków prowadziliśmy rozmowy. Rodzice byli zawsze zainteresowani, o czym my mówimy, a my, o czym mówią rodzice. W mojej rodzinie do tej pory jest bliskość, żart, zaufanie, szczerość, i najważniejsze - miłość, której mocno nawzajem doświadczamy.
Męża spotkałam na Filipinach, jako mojego pacjenta (znajomi żartują że “przez zęby do serca”). Prosiłam Boga o dobrego męża, z którym będę mogła dzielić całe życie i Pan Bóg mi dał takiego aż z tak daleka, z Polski. Podobnie jak mąż mieliśmy te same wartości za najważniejsze - Miłość, Nadzieja i Wiara.
Filipiny są państwem w południowo-wschodniej Azji, położone na archipelagu na Oceanie Spokojnym, złożonym z około 7100 tropikalnych wysp i wysepek, z których tylko 2 tys. jest zamieszkałych. Obszar jest 300tys km2 czyli podobnie jak Polska, ale ludności jest dwukrotnie więcej. Stolicą jest Manila, natomiast ja mieszkam w General Trias, Cavite, (miasteczku ok. 40tys mieszkańców), które znajduje się około 40 km od stolicy. Głównym urzędowym językiem jest tagalog i język angielski, ale jest u nas ok. 73 dialektów. Klimat jest typowo tropikalny - przez cały rok jest u nas gorąco (20-45 °C) i wilgotno. Mamy dwie pory roku - suchą (od stycznia do czerwca) i deszczową (od czerwca do grudnia). Najchłodniejszym okresem jest koniec pory deszczowej, czyli początek roku, gdzie w pobliskich górach w Tagaytay temperatura może spaść do plus 10 stopni C.
Główną religią jest katolicyzm - około 80% Filipińczyków to katolicy. Na południu jest część muzułmanów (na wyspie Mindenao koło Indonezji). Mąż czasem opowiada, jak był w wielu krajach Azji (Indie, Pakistan , Nepal, Singapur, Tajlandia czy Malezja) ale dziwił się bardzo jak przyjechał na Filipiny, że czuł się jak w Polsce i nie wiedział dlaczego. Po pewnym czasie zorientował się, że to przecież kraj katolicki i dlatego. Myślę, że tak jak Polacy, większość Filipińczyków to ludzie bardzo przyjacielscy, religijni i życzliwi. Jest na Filipinach zwyczaj nazywania swojego starszego rodzeństwa z szacunkiem. Jeśli np. starszy brat ma na imię Arturo to młodsi nie mówią do niego Arturo tylko Kuya Arturo, podobnie starsza siostra nie Vilma tylko Ate Vilma. Dzieci do rodziców zwracają się Tatay i Nanay (tata i mama).
.
Jak obchodzi się na Filipinach Boże Narodzenie?
- Na Filipinach Boże Narodzenie to wielkie święto. “Maligayang Pasko” - tak mówią do siebie Filipińczycy z okazji Bożego Narodzenia (Merry Christmas - po angielsku). Najpopularniejszym symbolem Bożego Narodzenia jest gwiazda zrobiona z bambusów, podświetlona od środka, mówiąca o świetle, które przyszło na świat w Betlejem. Wielkie świętowanie zaczyna się wcześniej, już od 16 grudnia. To początek nowenny bożonarodzeniowej. W każdym kościele i kaplicy, co dzień rano, ludzie zbierają się na Mszę św. Modlą się wówczas o dobre przygotowanie do świąt. Oczywiście uroczystości Bożego Narodzenia osiągają swój szczyt w czasie Mszy św. o północy z 24 na 25 grudnia (podobnie jak Pasterka w Polsce). Jest tradycją, żeby w miarę możliwości każdy z rodziny był na tej Mszy o północy. Nie ma natomiast takiego pięknego zwyczaju jaki jest w Polsce - łamania się opłatkiem i składania życzeń. Po tej Mszy św. wszyscy spotykają się w rodzinach na tzw. “Noche Buena” (są to słowa hiszpańskie, gdyż Filipiny były przez 400 lat kolonią hiszpańską, stąd wiele słów w języku filipińskim ma korzenie hiszpańskie), czyli na uczcie z wielością różnych potraw. Uczta ta jest częścią dziękczynienia za błogosławieństwa mijającego roku i nadchodzącego nowego.
Dzień Bożego Narodzenia jest głównie dniem rodzinnym. Członkowie rodziny wymieniają się prezentami i jest też popularne to, że dzieci odwiedzają swoich chrzestnych (ale nie tylko), aby im ucałować ręce z szacunkiem i aby im pobłogosławili. Dziecko wtedy łapie rękę starszej osoby, całuje ją i podnosi tą rękę do swojego czoła, żeby ta osoba udzieliła mu błogosławieństwa. Oczywiście chrzestni mają przygotowane prezenty dla swoich chrześniaków i im wręczają. Podobnie jak w Polsce zarówno dzieci jak i starsi chodzą od domu do domu, i śpiewają kolędy.
.
Czy z zaadaptowaniem się w Polsce były problemy?
Jak czuje się Pani u nas i co myśli o przybranej ojczyźnie i Starym Sączu?
- Kiedy pierwszy raz tutaj przyjechałam do Polski miałam poważny problem z językiem polskim, głównie z gramatyką - szczególnie nie mogłam zrozumieć, jak można zmieniać czyjeś imię (np. Artur, Arturem, Arturze itd.). Zaczynałam od pokazywania, od języka gestów i mimiki, żeby przekazać najprostszą informację. Mąż pomagał mi na co dzień uczyć się kolejnych słów i zwrotów po polsku. Generalnie Polska jest dla mnie drugą Ojczyzną i Polacy wspaniałym narodem. Nie spotkałam się zupełnie z oznakami rasizmu w Polsce. Polacy chętnie pomagają ludziom potrzebującym. Moim zdaniem Polacy to wielki naród, gotowy do wielkich poświęceń, gościnni, patriotyczni, odważni, przyjaźni, weseli i spontaniczni. Polacy są chyba jednym z najbardziej pobożnych narodów. Jak pierwszy raz przejeżdżaliśmy przez Stary Sącz, bardzo mi przypadł do gustu i nie pomyślałam wtedy, że kiedyś będzie to mój dom. Miasteczko jest też podobne jak General Trias - może dlatego.
Tutaj w Starym Sączu spotkaliśmy wielu przyjaznych ludzi i przyjaciół, i myślę, że właśnie to mój mąż, moi przyjaciele i znajomi ze Starego Sącza sprawiają, że mam taką dobrą opinię o Polsce i Polakach. Praktycznie wszyscy tutaj dają mi to poczucie, że jestem w domu i nie czuję się obco. Wiele z tych wspaniałych osób jest w mojej codziennej modlitwie i dziękuję Bogu, że stali się oni częścią mojego życia.
Chciałabym też w tym momencie, razem z moim mężem, życzyć wszystkim i każdemu z osobna doświadczenia ducha Bożego Narodzenia, który jest Pokojem; radości Bożego Narodzenia, która jest Nadzieją i serca Bożego Narodzenia, które jest Miłością.
Abyśmy zawsze trzymali w sercu te niesamowite Boże dary!
Z Panem Bogiem!
- Marissa Jamińska
.
Dziękujemy za piękne życzenia, odwzajemniamy je i życzymy takiego wrośnięcia w starosądecką ziemię i społeczność, by zawsze z dumą i radością można się było tym chwalić.
Za rozmowę dziękuję
Zofia Gierczyk
310349