Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Wpisani w pejzaż i jubileusz Starego Sącza

Treść


.
Przedsiębiorstwo Kamieniarskie i Firma “Wolski”
WPISANI W PEJZAŻ I JUBILEUSZ STAREGO SĄCZA
 
Wnieśli znaczący wkład w przygotowanie obchodów 750-lecia lokacji miasta, wraz z firmą “Szarek” przeprowadzili renowację średniowiecznego Rynku (około 9 tys. m2) a samodzielnie już prace konserwatorskie i remontowe elewacji i wieży bramnej Zespołu klasztorno-kościelnego Sióstr Klarysek. Wysoką jakością wykonawstwa, fachowością, wiedzą i doświadczeniem zasłużyli na uznanie i wdzięczność społeczności starosądeckiej. Z przyjemnością gościmy w gazetce parafialnej właściciela i szefa jednej z najbardziej renomowanych w Polsce i za granicą firm, p.Kazimierza Wolskiego z Mizernej. O wartościowych ludziach, właściwych wyborach, przykładnych postawach trzeba pisać - z nadzieją, że słowa zmuszą do myślenia i posłużą dobru wszystkich.
.
Mizerna sąsiaduje z Kluszkowcami, osadzoną przez ksienię sióstr klarysek ze Starego Sącza, popularną wsią letniskową, z wyciągami narciarskimi, położoną u podnóża Wdżaru, z przepiękną panoramą widokową na Beskid Sądecki, Jezioro Czorsztyńskie, Gorce i Tatry. Do firmy Wolskich łatwo trafić, usadowiła się prawie na pograniczu i łączy Kluszkowce z Mizerną. To dzisiaj firma rodzinna, ale nie zawsze tak było; o trudnych początkach, historii życia i drogach do sukcesu rozmawiamy z jej założycielem p.Kazimierzem Wolskim.
.
Jak doszło do powstania firmy? Co warunkuje jej dobre prosperowanie?
- To, co wynosi się z domu rodzinnego, bywa zadatkiem na dorosłe życie, mnie ukształtowały: modlitwa i praca. Tata pracował przez 30 lat w kamieniołomie w Kluszkowcach przy wydobyciu i obróbce andezytu z góry Wdżar, znakomitego kamienia, twardszego od granitu. Myślę, że już wtedy uległem zafascynowaniu kamieniem, choć przez jakiś czas nie zdawałem sobie z tego sprawy. Ukończyłem zawodówkę o profilu ślusarz-mechanik, 5 lat przepracowałem na ciężkim sprzęcie przy budowie drogi krakowskiej, by wreszcie dojrzeć do myśli, że to nie jest to, co chcę robić. Zmieniłem pracę, przeszedłem do najpiękniejszego zawodu jaki może być, do kamieniarstwa. Piękno kamienia nosiłem w sobie i przy sobie (w okruchach skalnych wypełniających kieszenie). Musiałem pogłębić przygotowanie zawodowe w tym kierunku i po zdobyciu uprawnień czeladnika mogłem podjąć życiową decyzję o otworzeniu własnego zakładu. Czasy nie sprzyjały, stan wojenny, ograniczenia, był rok 1985 - z pięcioma pracownikami mogliśmy obsługiwać tylko “prywatki” i świątynie. I tak się zaczęła praca, zdobywaliśmy doświadczenie zawodowe, a równocześnie wtedy dorastałem jako człowiek, dzięki wyjątkowym ludziom. Wielki pasterz ks.Bronisław Fila ukierunkowywał mnie, a na dobre ukształtował i “oszlifował” potem tutejszy prałat ks.Antoni Siuda.
Krzepliśmy jako firma, w latach 90. zmieniły się układy, mogliśmy wchodzić na prywatne inwestycje i państwowe roboty. Trzeba było odwagi i podejmowania ryzyka, ale po zamontowaniu 1600 m kamienia w wystrój dworca PKP w Radomiu, uwierzyłem w siebie. Świetne referencje stopniowo przysparzały zamówień. W 1993 r. wystartowałem do konkursu na wystrój warszawskiego metra, to była szkoła życia, ale górale, nawykli do trudów, niełatwo się poddają. Daliśmy sobie radę i na 21 istniejących stacji metra, robimy już piętnastą (w tej chwili trzy równocześnie). Wielkim sprawdzianem było zlecenie abpa Józefa Michalika przed wizytą Jana Pawła II w Krośnie. W ciągu 30 dni wykonaliśmy 2600 m powierzchni w kościele pw.św.Jana z Dukli, co dla wielu wydawało się wprost niemożliwym do zrealizowania. W diecezji przemyskiej robiliśmy w około 200 świątyniach, a w Polsce w ponad 500. W tych dniach w rocznicę objęcia pontyfikatu oddajemy pomnik Jana Pawła II w Przemyślu. Wykonaliśmy też około 200 ołtarzy marmurowych. Dużym wyzwaniem okazał się, wygrany m.in. z Portugalią i Hiszpanią, przetarg na umocnienie jednej z wysp na Morzu Północnym, przewieźliśmy tam 420 tirów kamienia - ok. 9 tys. ton. Od ośmiu lat mamy samodzielne kontrakty w Niemczech, nie zawsze łatwe ze względu na ograniczenia i kontrole, toteż za sukces uważamy uwolnienie się od nich na rzecz Holandii, w której (w Eibergen) w tych dniach zarejestrowaliśmy firmę z własnymi pracownikami i na zasadach holenderskich. Długa jest lista realizowanych przez nas obiektów użyteczności publicznej - m.in. 10 banków, centra handlowe, lotnisko, sanktuaria, gmachy, hotele (w sumie ponad 50 obiektów).
Równie liczne są prace konserwatorskie w obiektach zabytkowych, realizowane przez Firmę “Wolski” m.in. Wawel, zamki w Niedzicy i Czorsztynie, Klasztor o.Paulinów w Częstochowie, Rynek Główny i Plac Niepodległości w Krakowie, Pałac Biskupi w Przemyślu, Grand Hotel we Lwowie, zapora wodna w Dortmundzie (Niemcy) i oczywiście Stary Sącz z Klasztorem Sióstr Klarysek.
Od pewnego czasu firma przekształciła się w rodzinną, prowadzoną ze mną przez wszystkich dorosłych członków naszej rodziny: żonę, córkę, dwu synów, zięcia. Wciągamy w nią dzieci zaraz po ukończeniu 18 lat i pracują na swoje nazwisko. Przedsiębiorstwo tworzą cztery podmioty gospodarcze:
  • kamieniarstwo, jako wiodący
  • stolarnia, wykonująca nowoczesne okna na całą Europę
  • konserwacja zabytków
  • żegluga i turystyka - obsługa czterech statków pływających po Jeziorze Czorsztyńskim i prowadzenie pensjonatu z 60 miejscami noclegowymi i wspaniałą kuchnią, a także pięknego sklepu przemysłowo-budowlanego.
Łącznie w grupie “Wolski” zatrudniamy ok. 250 pracowników.

Pan Kazimierz jest mózgiem przedsiębiorstwa, żona p.Anna, jego sercem i dobrym duchem, uzupełniacie się Państwo i możecie mówić o dużym sukcesie. Gdyby tak wypunktować główne jego uwarunkowania, co byłoby najważniejsze?
- Skarbem są ludzie, dobrzy fachowcy, rzetelni, odpowiedzialni współpracownicy. Do tego: praca, praca i praca - z sercem, z pasją, profesjonalna, pełne zaangażowanie, umiłowanie zawodu, niezawodność i rzetelność. Również zgoda, wzajemne wsparcie i współpraca w rodzinie, dobre stosunki międzyludzkie w ogóle. Odpowiedzialność i szacunek dla innych. Sukcesy firmy to sukcesy ludzi, na których może liczyć. I takich mamy.
.
W wielu branżach zaczyna brakować fachowców, jak firma radzi sobie z ich pozyskiwaniem?
- Dajemy młodym ludziom szansę rozwoju zawodowego, stawiamy na nich, szkolimy uczniów, wypuściliśmy już ok. 300 czeladników, obecnie mamy 30 chętnych. Organizujemy kursy czeladnicze, a po 3 latach egzaminy mistrzowskie, w czym wielki wkład Sądeckiej Izby Rzemieślniczej z jej szefem p.Czesławem Krupą, który udziela pomocy organizacyjnej i szkoleniowej. Wielu praktykujących u nas zostaje potem w firmie i na brak pracowników nie narzekamy.
.
Udało się Państwu stworzyć rodzinne przedsiębiorstwo, zespolić rodzinę i mocno zaangażować dzieci. Jakich rad w dziedzinie wychowania moglibyście udzilelić innym?
- Z własnego doświadczenia wiem, że praca i wymagania, a nawet trudności, kształtują człowieka. Nie można dziecka chować na księcia czy lalkę salonową, trzeba wychować dobrego człowieka, uczyć modlitwy, pracy i wrażliwości. Jeszcze się nikt nie przepracował i jeśli nauczymy dziecko pracy, to na pewno będzie dobrze. Zapamiętałem, czego uczył nas stryj i uważam to za słuszne, by od pierwszego roku życia do rozpoczęcia szkoły chować dziecko jak króla; od pierwszej klasy szkoły aż do jej ukończenia - jak niewolnika; a od 16 roku życia do 18 - jak przyjaciela i wtedy odniesie się wychowawczy sukces. I jeszcze odradzałbym rodzicom nadmiernych ambicji co do kształcenia. Trzeba dać dziecku zawód, a potem pozwolić działać samemu, niech pracuje, rozwija się, dokształca - jak chce, niech pozna smak pracy i trudności. My wychowaliśmy się w cięższych warunkach i dlatego może potrafimy sobie radzić ze wszystkim.
.
Prawie “obywatel świata”, z racji częstych wyjazdów, do tego radny powiatowy, na pewno zebrał Pan cenne spostrzeżenia, którymi warto by się podzielić.
- Moim słabym punktem jest ekologia. Myślę, że świat poszedł w złym kierunku, zachłysnęliśmy się Zachodem, a Zachód - chemią, konserwantami, marketami, tzw. gotowcami nafaszerowanymi świństwem, a to odbija się na zdrowiu i wyglądzie. Moi pracownicy mówią, że tam krowy są ładniejsze od wypacykowanych kobiet. A z czego tyle chorób? Mamy wspaniałe grunty, ale i wymówki, że się nie opłaca. Trzeba je przełożyć na lata i zdrowie. Piec domowy chleb, uprawiać zdrowe warzywa, hodować inwentarz (na 400 krów zostało we wsi 10!). Dbać o ochronę środowiska, o czystość powietrza, wód i lasów, ja postawiłbym szlaban dla węgla na rzecz drewna, a nawet słomy. Nie używamy u siebie ani grama węgla, robimy brykiety z drewna i koszty są 4-krotnie niższe. Trzeba liczyć, myśleć i działać. Żona ma dużo pracy, prowadzi dom i pensjonat (wpisy w kronice dają jej piękną wizytówkę) ale raz w tygodniu piecze chleb, około 10 bochenków i nie zmarnuje się ani kromeczka, a jak smakuje, radzę spróbować. Nie dajmy się zwariować, żeby ze wsi lecieć do sklepu po każdą pietruszkę, jajko itp.
Jeżeli chodzi o funkcję radnego czuję się w obowiązku wyjaśnić, że sprawuję ją czysto społecznie, z wdzięcznością za okazane zaufanie. Otrzymywaną dietę dzielę po połowie między dzieci osieroconej 5-osobowej rodziny oraz młodego, uzdolnionego człowieka, umożliwiając mu tym samym studiowanie chemii w krakowskiej uczelni. Firma musi być nastawiona na zyski, ale i tutaj nie wszystko robimy za pieniądze. Ofiarowaliśmy np. kościołom 20 ołtarzy soborowych z okazji 20-lecia firmy.
.
Na koniec zostawiamy sobie Stary Sącz. Na pewno ma nam Pan tu coś do przekazania.
- Muszę przyznać, że z radością przyjąłem ofertę pracy w mieście św.Kingi, łącznikiem w nawiązaniu kontaktu był specjalista od dróg Czesław Szarek, któremu za to wyrażam wdzięczność. Bardzo cenię sobie znajomość z burmistrzem p.Marianem Cyconiem, człowiekiem tak oddanym miastu, klasztorowi i mieszkańcom, że takiego przypadku w historii nie znamy. Otrzymaliśmy bardzo trudne zadanie do wykonania, z ogromnym uznaniem myślę o kierowniku prac p.Andrzeju Dydzie z Krościenka, niezwykle odpowiedzialnym i zaangażowanym w realizację starosądeckich inwestycji. Mimo brakujących funduszy (ok. 200 tys. złotych) podjęliśmy się dzieła, które jest już prawie na ukończeniu. To w pewnym sensie możliwość odwdzięczenia się św.Kindze, patronce naszych ziem, i jeszcze większe jej zawierzenie.
Wśród bardzo wielu otrzymanych odznaczeń, pucharów i wyróżnień jak np. Złoty Laur Małopolski, Złoty Laur Ogólnopolski, Platynowy Laur Rzemieślnika Roku itp. wysoko cenimy sobie tytuł “Lidera Małopolski” 2006 otrzymany za najlepsze przedsięwzięcie roku w Małopolsce - przebudowę starosądeckiego Rynku. Czujemy się związani ze Starym Sączem, zależy nam na jego wyglądzie, dlatego ośmielam się zaapelować do sumień i serc mieszkańców.

To była wielka praca, ogromne koszty. Mam żal, że nie docenia się tego, co zostało zrobione, nie szanuje się wspólnego dobra. Nie dość, że w czasie prac zdarzały się kradzieże spod klasztoru, znikały worki z okleiną, podjeżdżały samochody po kostkę i nikt nie zareagował, a przecież musiał widzieć, słyszeć, wiedzieć coś - teraz oburza lekkomyślność, parkowanie np. na ul.Daszyńskiego, cały sznur samochodów, wjeżdżanie na chodniki. Trzeba nie mieć wyobraźni ani rozsądku, przecież to nie wytrzyma. Będę zmuszony zaprotestować i zagrozić zabraniem gwarancji, chyba że starosądeczanie wezmą sprawy w swoje ręce i rozwiążą tego typu problemy. Przykro mi za te gorzkie uwagi - ale obojętni są winni. We wszystkim musi być zaangażowanie, odpowiedzialność, reakcja na zło. Troski o swoje miasto i wielu Bożych łask za wstawiennictwem św.Kingi życzę mieszkańcom Starego Sącza.
.
Do podziękowań za serdeczność i otwartość naszego Rozmówcy pragnę dołączyć słowa uznania i wdzięczności tak ze strony ksieni sióstr klarysek Matki Teresy Izworskiej jak i burmistrza p.Mariana Cyconia, który w treści rekomendacji bardzo wysoko ocenił wykonawstwo olbrzymiej starosądeckiej inwestycji, terminowość, sprawność organizacyjną i fachowość kadry pracowniczej. W samych superlatywach wyraża się również o p.Kazimierzu Wolskim chętnie służącym pomocą doradczą, podsuwającym świetne rozwiązania i pomysły, a przy tym bardzo związanym z Kościołem, z naszą wspólną patronką św.Kingą, a tym samym i ze Starym Sączem.
Zanotowała
Zofia Gierczyk
310349