Dokończenie rozmowy z ks.Piotrem Adamczykiem - rekolekcjonistą >Opoki<
Treść
.
„Czasami jestem zadziwiony jak Bóg mnie prowadzi”
DOKOŃCZENIE ROZMOWY
Z KS.PIOTREM ADAMCZYKIEM
Z KS.PIOTREM ADAMCZYKIEM
REKOLEKCJONISTĄ „OPOKI”
O czym jeszcze zechciałby Ksiądz powiedzieć Czytelnikom?
- Jak już powiedziałem, największe cuda Bóg dokonuje w ukryciu. Tu jest kolejny zeszyt, który jest moją tajemnicą. To są zapisane lata mojego seminarium, od pierwszego roku. Z różną częstotliwością wpisy były dokonywane. Najczęściej na nowennach, rozmyślaniach, rekolekcjach zapisywałem różne rzeczy i gdy dzisiaj sięgam do tych tekstów, to jestem zaskoczony i zadziwiony, jak Bóg prowadził mnie.
Czasem człowiek odchodzi od ideałów. W Księdze Apokalipsy w Pierwszym Liście do Kościoła w Efezie Chrystus nas przestrzega: „Mam przeciwko tobie to, że odstąpiłeś od pierwotnej świętości”. Znowu wracamy do źródeł. To moje tu przyjście, do tego domu, też było dla mnie taką wskazówką: wracaj do źródeł. Dlatego czasami wracam do tych moich zapisków, w których odkrywam chłopca, który zakochany w Bogu chciał Mu poświęcić swoje życie, bo to są dla mnie bardzo ważne rzeczy. Gdybym miał wracać do tych moich rozmów z ciocią, czyli z matką Małgorzatą, to dwie osoby z tych rozmów wyłaniają się bardzo mocno. Jedną z nich jest o.Pio (od niej dowiedziałem się o Nim. Już wtedy bardzo dużo czytałem. Wówczas w trudnych latach osiemdziesiątych XX wieku, ona podsyłała mi wiele książek). A druga osoba to święty papież Pius X (2 czerwca 1835 - 20 sierpnia 1914). Do dzisiaj mam maszynopis o Giuseppe Sarto, który został księdzem, biskupem i papieżem. Niesamowita historia. „Ignis ardens” „Płonący ogień” - Św.Papież Pius X autorstwa ks.Wilhelma Hünermanna.
Niewielu z nas zna tę historię.
- Tak mało kto ją zna. To był bardzo ubogi człowiek. Papież, który kochał liturgię, do którego papież Benedykt XVI często też wraca.
Rozmawiamy w sobotę przed Niedzielą Palmową. Jutro w parafii Miłosierdzia Bożego rozpoczynają się rekolekcje prowadzone przez Księdza. Czy dotyczyć będą kultu Bożego Miłosierdzia?
- Trudno w parafii pod tym wezwaniem nie odwołać się do miłosierdzia, ale bardziej będę chciał zwrócić uwagę na to, że taka jest myśl Kościoła, że będziemy już w Wielkim Tygodniu, to będziemy patrzeć na Jezusa, który przygotowuje się już do śmierci. Ale będziemy to czynić w domu. Bo Kościół, to dom. I to będzie główna myśl, że jesteśmy w domu, gdzie jest miejsce, w którym się chronimy. Żyjemy dzisiaj w świecie, który czasami płonie różnego rodzaju ogniem. Ogniem, który chce nas spalić. Niekoniecznie wypalić różnego rodzaju zło, ale często właśnie pochłonąć. A Kościół zawsze był dla ludzi schronieniem.
Tak, jak w cieniu klasztoru chronili się kiedyś u Matki Kingi ludzie prości, szukając pomocy, tak my dzisiaj w Kościele, również szukamy pomocy, szukamy sił. Bóg tak nas chciał zbawić - właśnie przez Kościół. Zbawił nas i zostawił nam Kościół, jako tę wspólnotę, której my się nawzajem uczymy.
Ja nie będę chciał nawracać ludzi w takim sensie, że nie będę chciał nakazywać. Będę chciał podzielić się z ludźmi doświadczeniem wiary i tym, jak bardzo jest mi bliski Kościół. Właśnie przez to doświadczenie klasztoru, parafii…
Bo dorastaliśmy właśnie tutaj w kręgu klasztoru, w jego cieniu…
- I warto tu o tym pamiętać, bo czasami człowiek się już przyzwyczaił do obecności klasztoru, że klasztor jest; można zapomnieć o tym, jaki to jest niezwykły dar.
Cieszę się z tego, co Ksiądz powiedział. Dla mnie już dzisiaj zaczęły się rekolekcje.
Ponieważ nie jestem rodowitą starosądeczanką - gdy przyszłam mieszkać do Grodu Kingi, bo od początku swego pobytu tutaj, tak myślałam o Starym Sączu - odnosiłam wrażenie, że ludzie nie doceniali tego, co mają.
- Ja żyję na uboczu, przy klasztorze. Czasami zdziwiony jestem, tu przy tym ołtarzu, że ludzie nie wiedzą, że tu jest ten dom rekolekcyjny. A nawet nie wiedzą, że tu jest taki ksiądz. Ale to mi nie przeszkadza, ponieważ ja mam świadomość, że nie chodzi tu o mnie, tylko o Boga i ja tylko służę Bogu. W cieniu. I chodzi o to, byśmy odnajdywali Jego.
Z woli Bożej i z woli Kościoła, jest to jedyne miejsce w Polsce, gdzie została pamiątka po wizycie Ojca Świętego, w miejscu papieskiej celebry, w nienaruszonym stanie. Widząc już doświadczenie tych, którzy przyjeżdżają tu na rekolekcje, tych, którzy dzielą się swym świadectwem… Przyjeżdżają małżonkowie, prowadzę rekolekcje dla narzeczonych, młodzieży. I kiedy stawiam pytania, okazuje się, że ktoś kiedyś, jako dziecko, młodzieniec tu był na tym placu. I dziś wraca, albo przeżywać rekolekcje, albo - by dawać świadectwo.
Są małe cuda, które dokonują się w cieniu klasztoru, parafii. Bo też myślę, że Stary Sącz, jest dowodem na to, że mając tu różne miejsca kultu: kościół farny św.Elżbiety, kościół klasztorny, kaplicę Miłosierdzia Bożego i Ołtarz Papieski oraz kaplicę w Centrum Pielgrzymowania „Opoka” - wszyscy jesteśmy jednym Kościołem. Z każdego z tych miejsc Bóg woła o to, byśmy tak naprawdę otworzyli Mu swoje serca.
Myślę, że również o to „abyśmy byli jedno…”
- Tak. Klasztor jest oddzielony murem. Ma swoją wewnętrzną tajemnicę, która też przypomina mieszkańcom Starego Sącza, ale również mieszkańcom Polski i świata, że są wśród nas osoby, które zamykając się, niejako są dla nas znakiem tego, że są rzeczy ważniejsze, niż ten świat.
Ja pamiętam, ze przed laty, to był początek lat siedemdziesiątych XX wieku, kiedy do klasztoru przyjechała Telewizja Polska, ciocia moja, Matka Małgorzata udzielała wywiadu przez kratę, zza zasłony; redaktor zapytał się jej: czy nie czuje się zniewolona, zamknięta, oddzielona? Na co ona odpowiedziała: „Jestem za tą kratą, w tym klasztorze, bardziej wolna, niż pan z tamtej strony w swoim świecie”. I myślę, że jest to także takie niezwykłe. To jest zresztą też dziedzictwo Kingi, która miała wszystko. Miała dwór, miała zamki, miała ziemię, miała władzę, podwładnych, pieniądze. Obraz kanonizacyjny Kingi nam pokazuje, że to wszystko leży u Jej stóp. „Zostawiam świat, wchodzę w tajemnicę, która mnie czeka w wieczności, tajemnicę bycia z Bogiem.
Pragnęliśmy tego, by Ołtarz Papieski został tu, w tym miejscu. Nie tylko, jak pierwotnie proponowano, by w polach została figurka Chrystusa Frasobliwego, gdyż zawsze bliski był nam kult Kingi. W roku 1989 dwa autokary ludzi ze Starego Sącza i okolic wyruszyły na pielgrzymkę do Rzymu, aby prosić papieża Jana Pawła II o kanonizację bl.Kingi. Papież podczas audiencji na dziedzińcu św.Damazego odpowiedział: „Da Bóg, da Bóg”.
- Pamiętam, jak na początku pobytu tutaj przyjechała jedna z grup. Opowiadałem im wtedy o Janie Pawle, o moim z Nim spotkaniu „twarzą w twarz”. Pamiętam, jak rozmawiał ze mną. Ówczesny biskup Dziwisz powiedział, że jestem z Wierzchosławic, Papież popatrzył ma mnie i powiedział: Józef Mucha. Na szczęście byłem u niego po kolędzie, więc powiedziałem: tak, mieszka z żoną. Papież przekazał pozdrowienia i różańce. Papież - głowa Kościoła, a tutaj pamięta o swoim dawnym kierowcy, z którym wiele podróżował za czasów krakowskich. Oczywiście po powrocie do Wierzchosławic przekazałem pozdrowienia i różance, a pan Mucha pokazywał mi różne zdjęcia i opowiedział o podróżach biskupa Wojtyły na wizytacje różnych parafii. To jest też ta wielkość Papieża, że patrzył daleko, a widział człowieka z całą jego głębią.
To doświadczenie tego miejsca Papieskiego Ołtarza - to, że cały czas przyjeżdżają tu ludzie, daje nadzieję, że powstanie tutaj centrum rekolekcyjne dające moc ducha. Z tym miejscem związana jest Szkoła Nowej Ewangelizacji mająca siedzibę w Biegonicach. Jej patronką jest św.Kinga. Był tu Kurs Pawła, rekolekcje dla róż różańcowych.
Szkoła Nowej Ewangelizacji jest formą odpowiedzi na postawione przez Benedykta XVI zadanie, które dał wiernym ogłaszając Rok Wiary.
Na rekolekcje przyjeżdżają tutaj ludzie z różnych stron: z okolic Warszawy, z Białegostoku, ze Śląska, z Lublina.
Ludziom rekolekcje kojarzą się parafialnie. Wysłucham nauki i idę do domu. W Domu Rekolekcyjnym: „Opoka” jest inaczej. Zostawiamy dom, zamieszkujemy tutaj. Jak gdyby zamykamy na chwilę drzwi naszego życia, by pobyć z Bogiem.
Wówczas dzieją się rzeczy bardzo niezwykłe. Jestem tym, który obserwuje tutaj dzieła Bożej łaski w ludzkich sercach. W sercach ludzi młodych, starszych.
Ostatnia encyklika Jana Pawła II o Eucharystii jest dla nas źródłem.
Czy coś jeszcze chciałby Ksiądz przekazać Czytelnikom?
- Zapraszam, aby ten Dom odwiedzać. Przyjść na spacer, na kawę, pomodlić się w kaplicy i na rekolekcje. Czasami nawet słyszymy, że ktoś w rodzinie ma problemy, że komuś się chwieje wiara - można zaproponować. Byli tu na rekolekcjach narciarze, młodzi ludzie i jako prezent dla swoich rodziców na rocznicę ślubu, wykupili im tutaj rekolekcje dla małżonków. Myślę, że nam wszystkim potrzeba jest rekolekcji, czyli czasu, kiedy pozwolimy Bogu działać w naszych sercach.
A mógłby Ksiądz przypomnieć etymologię słowa rekolekcje?
- Są różne tłumaczenia: „wracamy do źródła, czyli powtarzamy to, co znamy”.
Ale „rekolekcje” można też potraktować jako termin wojskowy. Podczas zawieszenia broni, dokonujemy przeglądu sił naszego wojska. Bo trzeba pamiętać, że toczymy bój. Święty Paweł w Liście do Efezjan mówi nam, że nie toczymy walki przeciwko krwi i ciału, ale toczymy walkę z diabłem - to jest walka o duszę. I na rekolekcjach my niejako wzmacniamy swoje siły duchowe, aby mieć siłę do walki. Aby odkryć tajemnicę modlitwy. Rekolekcje są też odnową, cofnięciem się, przypatrzeniem się swojej wierze na nowo. Ale jest też tak, że rekolekcje bolą.
Znaliśmy takie powiedzenie, że: „jestem wierzący, ale niepraktykujący”. I dobrze znamy kłamstwo, które się kryje za tym twierdzeniem. Nie po to mówi się ludziom, aby wykazać ich grzeszność. Mówi się, by poruszyć serca. Słyszymy, że Jezus nas zaprasza i zachęca do tego, byśmy przez dobroć, cierpliwość, przebaczenie, dawali świadectwo Jemu, Jezusowi.
Myślę, że problemem naszej codzienności jest to, że my wierzymy w Pana Boga, ale tak, że On jest gdzieś tam daleko.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Jolanta Czech