> SPOWIEDŹ KSIĘDZA <
Treść
.
„SPOWIEDŹ KSIĘDZA”
Przypadek to, czy znak, że właśnie w tych dniach ukazała się książka o tak zaskakującym tytule i bezcennej wprost zawartości treściowej? Wciąż nie możemy się otrząsnąć po śmierci dwu naszych Kapłanów i pewno długo jeszcze uwagę skupiać będą problemy związane z kapłaństwem, dotyczące również wzajemnych relacji miedzy duchownymi i świeckimi .Lektura więc, jakby adresowana do nas, może w tej mierze wiele wyjaśnić, bo niepokojów i pytań jest bez liku. Choćby na przykład te dwa:
Co tak naprawdę wiemy o księżach? Co oni wiedzą o nas? Z pozoru bliskie sobie nasze „dwa światy” dzielą jakieś mury i granice, mimo że idziemy w jednym kierunku, tą samą drogą i do jednego celu; to jednak częściej obok, niż razem. Wiele od siebie wymagamy i oczekujemy, może czasem za wiele i księża pozostają dla nas wciąż nieznanym „lądem”, my dla nich wspólnotą wiernych, prawie anonimową, a chciałoby się czegoś więcej i, chociaż nie jest źle, by było jeszcze lepiej.
Naprzeciw oczekiwaniom świeckich wychodzi właśnie ta, niepozorna z wyglądu a przeciekawa tematycznie, książka. Na odwagę „spowiedzi przed ludźmi” zdobywa się w niej włoski kapłan, proboszcz, który postanawia wyważyć drzwi niedomówień, odsłonić zasłony kapłańskiego życia szczerze i bez osłonek, i pokazać je w prawdzie. Zadedykował swe zwierzenie mężczyznom i kobietom, wierzącym i niewierzącym; w bardzo trudnych czasach. Nadając wypowiedzi charakter dialogu z czytelnikiem, rozmowę prowadzi z pozycji księdza, który czuje się naszym bratem w trudzie i nadziei, w cierpieniu i radości. Swoim życiem daje świadectwo pięknego człowieczeństwa, bardzo prostej wiary i przeżywanego z pasją powołania.
Motywację do pisania zaczerpnął z pytania zadanego samemu sobie: „Co wiedzą ludzie o życiu księdza, o rytmie jego dnia, o uczuciach, pragnieniach i obawach? Ksiądz - to normalność, o której nie słychać, więc pora ją odsłonić. Tych, którzy oceniają i wyrokują, zakładając z góry swoją wszechwiedzę, zapytuje: „A ty, ilu księży z krwi i kości poznałeś? Co możesz o nich powiedzieć dobrego bądź złego? A przede wszystkim, co pojąłeś z ich serca, pasji, wiary? Księża „normalni” są niewidoczni, nie pokazują się w gazetach ani w telewizji, w ogóle o nich nie słychać. Jeśli mi pozwolisz, najdroższy przyjacielu, chciałbym otworzyć przed Tobą swoje serce, nie będę próbował się ukryć, będę mówił otwarcie, bez obaw.”
Tak zaczyna się szczera, pełna taktu i delikatności, spowiedź, z której, tym razem, wybierzemy tylko fragmenty dotyczące wizerunku kapłaństwa. Pojawi się w nich osobowość księdza, jakiego chciałoby się mieć za przewodnika, „sługi radości” i „brata w nadziei”, także w niełatwych czasach Na pewno są tacy wśród naszych kapłanów i z nami. Oddajmy zatem głos autorowi, księdzu Dawidowi, rozsmakujmy się w jego słowie, bo warto będzie do niego wracać czasami.
- Jestem księdzem, jednym z wielu. Mieszkam w dużym mieście we Włoszech, ale to ma niewielkie znaczenie (…) Wszędzie można kogoś spotkać i polubić, wszędzie są ludzie, których mogę kochać, dając im ubóstwo mojej egzystencji i dumnie niosąc „skarb w naczyniach glinianych” (Kor 4,7) - skarb Jezusowej Ewangelii, skarb nieśmiertelnej nadziei. Chcę przywrócić kapłanowi jego naturalne rysy człowieczeństwa i normalności.
Księża nie są nadludźmi ani niezwykłymi bohaterami, a łaska sakramentu święceń nie uodparnia ich na pokusy i upadki. Ludzie wymagają od księży bardzo wiele. Może mówią o nich źle ( i czasami mają rację), ale częstokroć robią to pod wpływem doznanych rozczarowań lub przesadnych oczekiwań. Żądają, by on - człowiek Boży - odznaczał się tym, czego nie wymagają od siebie: wielką dobrocią, konsekwencją w słowach i czynach, cierpliwością, wielkodusznością, inteligencją, troskliwością, delikatnością, inicjatywą, wybitną elokwencją.
Mimo wszystko ksiądz pozostaje człowiekiem, jakich wielu. Myli się jak wszyscy i choruje jak wszyscy. Odczuwa brzemię samotności i mijających lat. Przechodzi mroczne okresy w życiu, doświadcza żałoby i uczuć. On także je, pije, śpi, złości się, ogląda telewizję i czyta książki (…) Prenumeruje czasopisma, robi zakupy, wyjeżdża na wakacje. Śmieje się. Płacze. Nawet się zakochuje, ze wszystkimi wątpliwościami i obawami, które to wywołuje u kogoś, kto przyrzekł żyć w celibacie (…), walczy ze swoimi namiętnościami, upada i się podnosi (…).
Niewiele można zrozumieć z kapłańskiego życia, jeżeli nie patrzy się z perspektywy tego, co zwie się powołaniem. Ksiądz to człowiek porwany przez niepowstrzymaną siłę, człowiek wiary, ktoś, kto powiedział „ tak”. Ksiądz, który chce pozostać człowiekiem wiary, ma świadomość tego, że jego wiara będzie ulegała wstrząsom, że będzie wystawiana na próbę; wie, że codziennie będą na niego czyhać pułapki praktykowania bez serca i pracy bez radości. Wie, że jak wszyscy inni wierzący, będzie musiał (…) stawiać czoło niepowodzeniom i nie tracić nadziei, dziękować za dokonane dobro i nie popadać w pychę, uznawać własne ograniczenia i powierzać je w ręce brata, prosić o przebaczenie, zaczynać od początku.
Ludzie dużo oczekują od tak zwykłego, od tak normalnego człowieka. Kapłanowi wiele dano, wiele powierzono. Przykry, tragiczny to widok, gdy owo „ wiele” zostaje roztrwonione, zaprzepaszczone, zmarnowane, porzucone. Właśnie dlatego ksiądz potrzebuje, jak wszyscy, także uczucia i cierpliwości, aby jego słabość nie stała się skandalem, aby dysproporcja między jego siłami a powierzonym mu zadaniem nie przytłoczyła go, aby niepowodzenie czy błąd nie przyprawiły go o zgubę. Potrzebuje przyjaciół, którzy pomagają mu żyć i podtrzymują jego wiarę.
.
.
.
Kiedy ksiądz przychodzi do jakiejś wspólnoty, wie, że będzie musiał się nią zająć z troską i odpowiedzialnością. Ale prawdą jest również coś odwrotnego; to ludzie troszczą się o księdza, wspierają go, wspomagają, pocieszają, inspirują, czasami napominają i krytykują, i z miłością skłaniają do przemiany i nawrócenia.
Oschłość nigdy nie była cnotą, tak samo jak sztywność, formalizm, niechęć do smucenia się z płaczącymi i świętowania z radosnymi. Ludzie nie wiedzą, jak postępować z księdzem, który nie okazuje uczuć. W sercu człowieka kochającego, nawet bardzo małym, znajdzie się miejsce dla wszystkich. Czasami nie wystarcza kochać; trzeba nauczyć się o tym mówić słowem, spojrzeniem, uściskiem. Uśmiech, przyjazny gest, czasami wystarczy niewiele, żeby sobie pomóc i zrobić coś dobrego.
Spróbowałem przedstawić niektóre rozdziały ze swojego życia. Stale potrzebuję lekarstwa miłosierdzia i przebaczenia. Ja też jestem słaby, nie zapominaj o tym! Weź te moje słowa i wszystkie inne, które napisałem, i potraktuj je zgodnie z tym, ile są warte. Jestem pewien, że potrafisz dostrzec w nich moje serce i moją troskę. Davide Caldirola.
Z książki; „Spowiedź księdza”, Wyd. Apostolicum 2011,
fragmenty wybrała Zofia Gierczyk