Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Sławny Benedyktyn tyniecki u Sióstr Klarysek

Treść


.
Rekolekcje czerwcowe 2008 r.
.
SŁAWNY BENEDYKTYN TYNIECKI
U SIÓSTR KLARYSEK
.
Charakterystyczna sylwetka na dziedzińcu klasztornym i ten uśmiech, którego się nie zapomina. Ojciec Leon Knabit w Starym Sączu?
Od trzech lat oczekiwany (od pamiętnego spotkania w nowosądeckiej księgarni, o którym pisaliśmy we wrześniowym numerze gazetki z 2005 r.), a obecny w Starym Sączu dzięki Siostrom Klaryskom, które zaprosiły słynnego zakonnika na rekolekcje do siebie. Z tej obecności skorzystali też wierni, wysłuchując niedzielnych homilii w kościele klasztornym, pielgrzymi i turyści dla których obecność o. Leona i pamiątkowe z nim zdjęcia, stały się dodatkową “atrakcją turystyczną” starosądeckiego klasztoru.
Dzięki życzliwości i wyrażonej zgodzie na rozmowę nasi Czytelnicy mogą poznać biografię o.Leona Knabita, zasady reguły benedyktyńskiej, przebieg dnia mnicha, a także skorzystać z kilku rad, którymi nasz gość tak hojnie dzieli się z wszystkimi.

Z radością gościmy więc na łamach gazetki najsławniejszego benedyktyna z Tyńca, zawsze pogodnego, otwartego, pełnego uroku człowieka. Jako ceniony kaznodzieja przemierza Polskę wzdłuż i wszerz, odwiedza ośrodki misyjne w wielu krajach, a wszędzie mówi o Bogu, dobru, nadziei i miłości. Niezwykle zapracowany, bardzo dużo też pisze i wydaje, odbywa liczne spotkania autorskie (w roku 2006 naliczył 21 rekolekcji, 50 wyjazdów i spotkań autorskich i 5 podróży zagranicznych).
18 czerwca br. w krakowskim Klubie Inteligencji Katolickiej świętował 10-lecie pracy pisarskiej. W tym czasie ukazało się około 30 książek. W tym roku mamy już cztery, a jeszcze cztery są w przygotowaniu (ukaże się osiem).
Ojciec Leon Knabit urodził się 26 grudnia 1929 r. w Bielsku Podlaskim, a zamieszkiwał wraz z rodzicami i dwiema siostrami w Siedlcach. Tam przeżył lata szkolne, wojnę, wstąpił do seminarium i otrzymał święcenia kapłańskie.
W 1943 r. hitlerowcy, za działalność niepodległościową, rozstrzelali jego czterdziestoletniego ojca. W tymże roku drogę do kapłaństwa rozpoczęła ministrantura. Studia seminaryjne na szóstym roku przerwała choroba i dłuższa kuracja. W związku z tym w 1953 r. otrzymał przyspieszone święcenia kapłańskie i po dalszym leczeniu dokończył studia.
Ze względu na słaby stan zdrowia nie mógł nawet odprawić mszy św. prymicyjnej w swoim parafialnym kościele św.Stanisława w Siedlcach i uczynił to dopiero po 50 latach, łącząc tę uroczystość ze złotym jubileuszem kapłaństwa. Na obrazku prymicyjnym umieścił słowa ze św. Piotra: “Aby we wszystkim Bóg był uwielbiony” - a słowa te są też i dewizą benedyktynów - i w życiu wszystko podporządkowuje tej zasadzie i hierarchii.
W związku z chorobą płuc wskazana była zmiana klimatu. Gościny na rekonwalescencję udzielił proboszcz z Gronkowa koło Nowego Targu ks. Władysław Miłaszewski. Niebawem po śmierci ks. Proboszcza został ks. Knabit administratorem tej parafii. W owym czasie na miejscowym kościele budowano wieżę. Przebywał tam do 1954 r.; zżył się z parafianami, z którymi do dziś utrzymuje kontakty jako “Honorowy Gronkowianin”. Potem była posługa w rektoracie w Brzegach (parafia Białka Tatrzańska) ,trochę pracy duszpasterskiej w Siedlcach i w Domu Rekolekcyjnym w Pewli Małej koło Żywca. W 1958 r. rozpoczął nowicjat w klasztorze tynieckim, w 1960 r. złożył śluby czasowe, a trzy lata później śluby wieczyste. Otrzymał także wówczas nominację na proboszcza parafii tynieckiej, którą to funkcję sprawował do roku 1970. W roku następnym był wikariuszem w Izabelinie koło Warszawy w związku z planowaną a niedoszłą do skutku fundacją benedyktyńską. W latach 1983-1993 przebywał w klasztorze w Lubiniu koło Kościana (w Wielkopolsce). gdzie proboszczował w latach 1988-1991.
.
“Z Grodu Kingi” - Skąd taki wybór życiowej drogi? Dlaczego po studiach seminaryjnych Tyniec i reguła benedyktyńska?
     O. Leon Knabit - Uczęszczałem do seminarium duchownego noszącego imię Benedykta XV - może to był jakiś znak? Przez kilka lat przyjeżdżałem do Tyńca jako gość, aż wreszcie nabrałem przekonania, że Pan Bóg chce mnie tu mieć, co zostało potwierdzone decyzją zarówno mojego biskupa jak i władz klasztoru.
Istota benedyktyńskiej idei, zawarta w dewizie zakonnej: “Módl się i pracuj”, potrafi przyciągać. Benedyktyni przed wiekami uczynili Europę żyzną, znani są z owoców swej pracy m. in. z solidności wznoszonych klasztorów.
Duchowość benedyktyńska odpowiada wielu osobom, mnie też już ponad 50 lat: małomówność, przywrócenie szacunku milczeniu, w myśl zasady, iż wyższy stopień porozumienia uzyskuje się bez słów, przy tym budowanie przestrzeni wiary, która pozwala żyć głębiej i rozsądniej. Czy może być lepszy wybór? Klasztor to miejsce służby Bogu i ludziom. Tu rytm życia wyznacza modlitwa, liturgia, praca fizyczna i intelektualna. Solidna wiedza teologiczna i miłość są podstawą autentycznego życia duchowego.
Tyniec zafascynował mnie klimatem i ogromem pracy przy odrestaurowaniu kościoła. Przy całej aurze tajemniczości i odmienności, wewnątrz pozostaje sporo (pozostaje sporo) swobody, gdyż reguła klasztoru nie ogranicza zbytnio osobowości mnicha. Można się realizować i rozwijać.
Klasztory były zawsze ważnymi ośrodkami kulturalnymi. Tym, co przyciąga również do Tyńca, są tradycje muzyczne, w szczególności zaś śpiew chorału gregoriańskiego, ciągle ćwiczony i udoskonalany.
Dla benedyktynów propagowanie śpiewu chorałowego jest pewnego rodzaju misją. Można powiedzieć, że ramami bycia w Tyńcu jest chorał, stwarzający charakterystyczną atmosferę liturgii, a osobiście: mądre zaufanie Bogu i praca nad sobą.
.
Jak przebiega dzień mnicha w klasztorze tynieckim ?
     - Zaczyna się o 5.30, kończy między 21.30 a 22. O godz. .5.30 poranną modlitwę rozpoczyna wezwanie: “Panie otwórz wargi moje...”. Godz. 6.00 Msza św. z udziałem wiernych. Między 7.30 a 8.15 śniadanie, potem chwila na uporządkowanie celi i mnisi udają się do swoich zajęć. Każdy z zakonników ma przydzieloną pracę zgodnie z jego umiejętnościami, spotkania i warsztaty w ramach Benedyktyńskiego Instytutu Kultury, praca naukowa, studia lub wykłady na Papieskiej Akademii Teologicznej, promowanie i sprzedaż wysokiej jakości produktów na rynek, jako źródła dochodów dla klasztoru, katechizacja, opieka nad chorymi, praca wydawnicza, rekolekcje itp.). O 12.50 w dni powszednie, a o 10.00 w świąteczne zbieramy się na “modlitwie w ciągu dnia”; 13.00 wspólny obiad (przy głównym stole zasiadają: opat, przeor i podprzeor, o kolejności miejsc pozostałych zakonników decyduje staż klasztorny). Po obiedzie i dyżurze przy zmywaniu jest pora na odpoczynek lub własne zajęcia; o 15.00 Godzina Czytań - dłuższa modlitwa złożona z psalmów, czytań biblijnych czy innych dokumentów kościelnych, a po niej dwa razy w tygodniu ćwiczenie śpiewu (oraz konferencja). O 18.30 kolacja, o 19.00 Nieszpory. po nich w określone dni konferencja. O 20.15 Modlitwa Wieczorna czyli Kompleta. Na zakończenie dnia zawsze śpiewamy “Bogurodzicę”.
Wszystko co robimy jest zwrócone ku Bogu i na Jego chwałę. Staramy się każdego dnia zasługiwać na taką opinię: “Mnich tyniecki, to człowiek kompetentny, uczynny, szczerze pobożny, krytyczny, jednym słowem: dobry”.
.
Mnich to mądrość i rozwaga, skromność i pokora, cechy, których jakże często brakuje nam w codziennym życiu. Aby to zmieniać posłuchajmy dobrych rad o. Leona.
     -Sposobem na wszystkie ludzkie słabości, dolegliwości, grzechy jest miłość i modlitwa.
-Największa odwaga to: mówić z miłością prawdę - w trudnych sytuacjach.
-Zamiast narzekać na zły czas, bądź sam dobrym czasem, a wtedy i czasy będą lepsze, dawaj nadzieję i radość, życzliwość i uśmiech, obecność i pomoc. Dobro jest dyskretne, lecz krok po kroku naprawia świat.
-Staraj się widzieć przede wszystkim dobro. Starzy mnisi radzą: zostaw ludziom ich błędy, naprawiaj siebie.
-Przepis na radość? Zapomnij o sobie, nabierz do siebie dystansu, nie absolutyzuj swoich krzywd, swoich cierpień, zaangażuj całego siebie, by być z innymi, być przy nich, dawać siebie. “Im bliżej człowieka, tym więcej Boga”. Chrześcijanin to ten, kto żyje dla innych.
.
Wątków wartkiej rozmowy z o. Leonem było wiele, oczywiście nie udało się wszystkich przytoczyć. Poproszony, o powiedzenie kilku słów do Czytelników gazetki, powiedział:
     - Trzeba zachowywać to, co dobre jest w nas i wokół nas. Trzeba zastanawiać się, dlaczego w innych częściach Polski marnieje religijność i mają wzięcie prądy laicyzacyjne; mniej ludzi chodzi do kościoła, szczególnie w dni powszednie. Tu jest trochę inaczej, tutaj ludzie trzymają się wartości i zorientowali się, że nikomu to na złe nie wychodzi. Trzeba umieć obserwować, czy ludzie są lepsi i czy jest im lepiej, jeśli odchodzą od Boga. My musimy wiedzieć, co jest najważniejsze i czego się trzymać. Tylko trzymanie się Boga jest sensowne. I tak, jak Stary Sącz zatrzymuje ten swój charakter, tak i każdy z nas za wzorem Kingi, (chociaż była Węgierką, ale jednocześnie kochała i rozsławiała swoją przybraną ojczyznę Polskę), musimy uważać, abyśmy nie zmarnowali Jej dziedzictwa i utrzymali wiarę ojców.
.
Na zakończenie rozmowy podarowałyśmy o. Leonowi tegoroczne numery “Z Grodu Kingi” jednocześnie umawiając się na następne spotkanie w benedyktyńskim sklepie w Nowym Sączu, gdzie o. Leon podpisywał swoje książki. Wówczas zapytałyśmy jak widzi nasze czasopismo?
     - Gazetki parafialne to skarb. Wasza jest bardzo trudna i niebezpieczna dlatego, że jak się złapie jeden numer, zwłaszcza mając jeszcze parę zaległych, to zamiast iść spać, jeść lub co innego robić, człowiek siedzi i przewraca tę gazetkę, bo jest w niej dużo bardzo ciekawych rzeczy. Cieszę się, że jako gazetka parafialna pełni także rolę pisma regionalnego, a to dzięki normalnej, uczciwej współpracy między władzą świecką, samorządową, ze społecznikami ją redagującymi - pracującymi dla dobra parafii, z księdzem Proboszczem, księżmi, siostrami zakonnymi. Dzięki temu ta gazetka jest taka pełna. Z radością czytałem i to, co odnosi się do Starego Sącza, co dzieje się w mieście i okolicy, i to co w Kościele. Poza tym wiele wiadomości jest w niej także i ze świata. Potraficie znaleźć ciekawostki dotyczące miejsc świętych, ciekawych wydarzeń. Tak jak profesjonalne gazety mają swoich korespondentów, tak i wy przekazujecie relacje z pobytu w różnych ciekawych miejscach. Gdy gdziekolwiek jedziecie, dzielcie się przeżyciami, doświadczeniami, na łamach tej gazetki, która ubogaca ten cały nasz lokalny światek.
Życzę dalszego rozwoju i coraz wyższego poziomu, bo do ideału jeszcze kawałek. Ten fenomen, jakim są gazetki parafialne, które uzupełniają pewne braki niekiedy zdeformowanych profesjonalnych czasopism, to jest ich świeżość, życzliwość i ciepło. Niech tak będzie i niech ta mała ojczyzna starosądecka, dzięki tej gazetce też rozkwita i cieszy się zasłużoną sławą w najodleglejszych krańcach Ziemi.
.
Ojciec Leon uczy, jak żyć z Chrystusem i dla innych; jak być w zgodzie z własnym sumieniem i być pomocą, i radością dla bliźnich.
Za dobro i mądrość słów, uśmiech, otwarte serce i ramiona, za wspaniałe poczucie humoru narastające w miarę upływu lat życia zgodnie z zasadą, że: “piernik im starszy, tym słodszy” - co niech stanie się regułą dla wszystkich malkontentów - do podziękowań dołączamy życzenia: Aby na długie jeszcze lata starczyło sił i zapału, by dopisywało zdrowie i zawsze błogosławił Ojcu - uwielbiany we wszystkim - Bóg. Szczęść Boże!
Rozmawiały: Jolanta Czech i Zofia Gierczyk
311571