Światowej sławy artystka - Bożena Porzyńska - misyjnie u św.Kingi
Treść
.
Różne są ludzkie drogi do Boga, każdą trzeba uszanować. „Wiara, która nie tworzy kultury, jest wiarą martwą, nie do końca przeżytą”. (Jan Paweł II). Kto śpiewa, dwa razy się modli. Muzyka uwzniośla i przemienia... Tego typu przemyślenia nasunęła jedna z sierpniowych nowenn, do której warto wrócić wspomnieniem.
.
Miała miejsce 25 sierpnia, w ostatni wakacyjny poniedziałek, gromadząc wyjątkowo wielu wiernych na wspólnej modlitwie i w bardzo ważnych intencjach. Przyzwyczajeni do tradycyjnego schematu i modlitewnego charakteru nowenny, nie spodziewaliśmy się innowacji w przebiegu tej właśnie, a już na pewno nie przybrania przez nią charakteru wydarzenia religijno-artystycznego. Taką ewentualność zasugerowała dopiero informacja, podana przed samym nabożeństwem przez ks.kapelana Marka Tabora. Usłyszeliśmy w niej:
Światowej sławy artystka - Bożena Porzyńska - misyjnie u św.Kingi
JEJ „LA SCALĄ” STAŁ SIĘ KOŚCIÓŁ
.JEJ „LA SCALĄ” STAŁ SIĘ KOŚCIÓŁ
Różne są ludzkie drogi do Boga, każdą trzeba uszanować. „Wiara, która nie tworzy kultury, jest wiarą martwą, nie do końca przeżytą”. (Jan Paweł II). Kto śpiewa, dwa razy się modli. Muzyka uwzniośla i przemienia... Tego typu przemyślenia nasunęła jedna z sierpniowych nowenn, do której warto wrócić wspomnieniem.
.
Miała miejsce 25 sierpnia, w ostatni wakacyjny poniedziałek, gromadząc wyjątkowo wielu wiernych na wspólnej modlitwie i w bardzo ważnych intencjach. Przyzwyczajeni do tradycyjnego schematu i modlitewnego charakteru nowenny, nie spodziewaliśmy się innowacji w przebiegu tej właśnie, a już na pewno nie przybrania przez nią charakteru wydarzenia religijno-artystycznego. Taką ewentualność zasugerowała dopiero informacja, podana przed samym nabożeństwem przez ks.kapelana Marka Tabora. Usłyszeliśmy w niej:
- Jest z nami dzisiaj światowej sławy artystka, prof.dr hab.Bożena Porzyńska, pedagog śpiewu solowego PWSM, zdobywczyni wielu prestiżowych nagród. Swój udział w liturgii nowennowej zaznaczy wykonaniem pieśni religijnych. Serdecznie witam Panią Profesor, zapraszając do wspólnotowego przeżywania. Każda twórczość może stać się modlitwą, śpiewanie - podwojoną jeszcze, bo mówi się, że kto śpiewa, dwa razy się modli. Powołaniem artysty jest dzielenie się pięknem i budzenie piękna u innych. Muzyka zbliża do Boga, uwrażliwia, pomaga wznosić się ponad siebie. Mamy okazję doświadczyć tego właśnie dzisiaj, podczas nowenny do św.Kingi; wykorzystajmy jej wartości maksymalnie.
.
Wbrew przypuszczeniom nie był to koncert, recital czy występ solowy artystki, lecz po prostu śpiewanie w kościele podczas nabożeństwa; dziękczynne, chwalebne, pokutne zarazem, sławiące Boga i Matkę Najświętszą. Dla współuczestników prawdziwa uczta duchowa zgotowana pięknem liturgii, głębią modlitwy i cudownym brzmieniem pieśni w naszej zabytkowej świątyni.
Mimo zachwytu doskonałością wykonawstwa nie zabrakło przejawów konsternacji w odbiorze u niektórych osób, szczególnie po usłyszeniu pierwszej pieśni zatytułowanej: „Golgota”. Skojarzenie z okresem Wielkiego Postu zrobiło swoje, pojawiły się wątpliwości: czy to błąd, nietakt, czy może uchybienie w wierze? Czyżby tylko dla Wielkiego Postu zarezerwowano to bardzo szczere wyznanie, wyśpiewane przez artystkę?
Wbrew przypuszczeniom nie był to koncert, recital czy występ solowy artystki, lecz po prostu śpiewanie w kościele podczas nabożeństwa; dziękczynne, chwalebne, pokutne zarazem, sławiące Boga i Matkę Najświętszą. Dla współuczestników prawdziwa uczta duchowa zgotowana pięknem liturgii, głębią modlitwy i cudownym brzmieniem pieśni w naszej zabytkowej świątyni.
Mimo zachwytu doskonałością wykonawstwa nie zabrakło przejawów konsternacji w odbiorze u niektórych osób, szczególnie po usłyszeniu pierwszej pieśni zatytułowanej: „Golgota”. Skojarzenie z okresem Wielkiego Postu zrobiło swoje, pojawiły się wątpliwości: czy to błąd, nietakt, czy może uchybienie w wierze? Czyżby tylko dla Wielkiego Postu zarezerwowano to bardzo szczere wyznanie, wyśpiewane przez artystkę?
„To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech
To nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech
To nie gwoździe Cię trzymały, lecz mój grzech
Choć tak dawno to się stało, widziałeś mnie...”
To nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech
To nie gwoździe Cię trzymały, lecz mój grzech
Choć tak dawno to się stało, widziałeś mnie...”
.
Czy od drogi krzyża można uciec? Oddalić ją w czasie? Golgota będzie zawsze żywym symbolem. Mającym wątpliwości, co do repertuaru pieśni, za wyjaśnienie niech posłuży cytowana wypowiedź ks.Bruski. Może uspokoi sumienia swoją prawdą?
- „Ta droga krzyżowa trwa nieustannie. Trwa od tamtego sprzed 2 tysiącleci jerozolimskiego piątku. Każdy z nas nią idzie. Każdy zajmuje na niej jakieś miejsce, gdzieś się pojawia. A Chrystus idzie przez dzieje ze swym Krzyżem i szuka człowieka. Szuka rąk Weroniki, szuka rąk Szymona, rąk, które gotowe są wziąć na swe barki krzyż, które gotowe są pomóc... Każe uznać własną odpowiedzialność i wziąć ją na siebie. Męka jest wyrazem miłości do ludzi i zwiastuje Odkupienie”.
Idziemy więc drogą krzyża każdego dnia, bo tak się idzie do Boga, a na tej drodze jest i Golgota, której nie da się przesuwać, oddalać, zapominać.
.
Jakże pouczające i piękne mogą być spotkania z muzyką i słowem. Nabożeństwo nowennowe dobiegło końca. Artystce złożono podziękowanie, zgotowano gorącą owację za śpiew serca i niezapomniane wrażenia. Jeszcze wspólnie najserdeczniej wyśpiewaliśmy "„Panience naszej” na dobranoc - pożegnanie i wkrótce świątynia opustoszała. Prawie ostatnia opuszczała ją Pani Profesor, która mimo zmęczenia chętnie przystała na rozmowę, o którą poprosiłyśmy z kol.Jolantą Czech dla celów gazetkowych. W krótkim czasie miała nam tyle do powiedzenia i widać było, że czyni to z ogromną radością dzielenia się z innymi. Zanim zapis rozmowy poznają Czytelnicy, korzystając ze strony internetowej zaprezentujemy sylwetkę i dane biograficzne naszego gościa.
.
Czy od drogi krzyża można uciec? Oddalić ją w czasie? Golgota będzie zawsze żywym symbolem. Mającym wątpliwości, co do repertuaru pieśni, za wyjaśnienie niech posłuży cytowana wypowiedź ks.Bruski. Może uspokoi sumienia swoją prawdą?
- „Ta droga krzyżowa trwa nieustannie. Trwa od tamtego sprzed 2 tysiącleci jerozolimskiego piątku. Każdy z nas nią idzie. Każdy zajmuje na niej jakieś miejsce, gdzieś się pojawia. A Chrystus idzie przez dzieje ze swym Krzyżem i szuka człowieka. Szuka rąk Weroniki, szuka rąk Szymona, rąk, które gotowe są wziąć na swe barki krzyż, które gotowe są pomóc... Każe uznać własną odpowiedzialność i wziąć ją na siebie. Męka jest wyrazem miłości do ludzi i zwiastuje Odkupienie”.
Idziemy więc drogą krzyża każdego dnia, bo tak się idzie do Boga, a na tej drodze jest i Golgota, której nie da się przesuwać, oddalać, zapominać.
.
Jakże pouczające i piękne mogą być spotkania z muzyką i słowem. Nabożeństwo nowennowe dobiegło końca. Artystce złożono podziękowanie, zgotowano gorącą owację za śpiew serca i niezapomniane wrażenia. Jeszcze wspólnie najserdeczniej wyśpiewaliśmy "„Panience naszej” na dobranoc - pożegnanie i wkrótce świątynia opustoszała. Prawie ostatnia opuszczała ją Pani Profesor, która mimo zmęczenia chętnie przystała na rozmowę, o którą poprosiłyśmy z kol.Jolantą Czech dla celów gazetkowych. W krótkim czasie miała nam tyle do powiedzenia i widać było, że czyni to z ogromną radością dzielenia się z innymi. Zanim zapis rozmowy poznają Czytelnicy, korzystając ze strony internetowej zaprezentujemy sylwetkę i dane biograficzne naszego gościa.
.
Bożena Porzyńska
.
.
Urodziła się w Landwarowie na Wileńszczyźnie w rodzinie o pokoleniowych tradycjach artystycznych. Studia wokalne w gdańskiej PWSM, w klasie śpiewu Barbary Bragińskiej-Iglikowskiej ukończyła z wyróżnieniem. Poprzedziły je: kształcenie głosu w szkole muzycznej II stopnia u prof.Haliny Mickiewiczówny, uczennicy Ady Sari, oraz 2-letnia praca aktorska w Teatrze Miniatura. Już jako studentka PWSM zaczęła robić błyskawiczną karierę, zdobywając m.in.:
Urodziła się w Landwarowie na Wileńszczyźnie w rodzinie o pokoleniowych tradycjach artystycznych. Studia wokalne w gdańskiej PWSM, w klasie śpiewu Barbary Bragińskiej-Iglikowskiej ukończyła z wyróżnieniem. Poprzedziły je: kształcenie głosu w szkole muzycznej II stopnia u prof.Haliny Mickiewiczówny, uczennicy Ady Sari, oraz 2-letnia praca aktorska w Teatrze Miniatura. Już jako studentka PWSM zaczęła robić błyskawiczną karierę, zdobywając m.in.:
- IV nagrodę wśród 50 najwybitniejszych sopranistek świata w Tokio-Nagasaki (1973) za wykonanie partii Butterfly
- III nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym w Barcelonie (1974)
- I nagrodę - Grand Prix oraz Wielką Wazę Prezydenta Francji (wśród 72 artystów) na XX Międzynarodowym Konkursie Wokalnym w Tuluzie (1974)
- Złoty Medal Festiwalu Wokalnego w Pleven (Bułgaria 1976).
- III nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym w Barcelonie (1974)
- I nagrodę - Grand Prix oraz Wielką Wazę Prezydenta Francji (wśród 72 artystów) na XX Międzynarodowym Konkursie Wokalnym w Tuluzie (1974)
- Złoty Medal Festiwalu Wokalnego w Pleven (Bułgaria 1976).
.
Jako solistka teatrów operowych zasłynęła wspaniałym odtworzeniem: Tosci i Madam Butterfly Pucciniego, Miacaeli z „Carmen” Bizeta, Abigail z „Nabucco”, Elzy z „Lohengrin”, roli tytułowej w „Hrabinie” Moniuszki, partii w „Strasznym Dworze”, w „Halce” oraz w „Eugeniuszu Onieginie” Czajkowskiego i wielu, wielu innych. W repertuarze ma 21 oper, partie oratoryjne oraz pieśni kompozytorów polskich i obcych. Występowała w wielu krajach europejskich, a także w Stanach Zjednoczonych. Nagrywa dla Radia i Telewizji, odnalazła drugą pasję w kształceniu młodych, uczy śpiewu w Akademii Muzycznej. Nagrywa kasety z polskimi pieśniami, to wielkie przedsięwzięcie - przewidujące 13 kaset, w tym religijnych, legionowych, patriotycznych, pieśni Chopina i innych kompozytorów. Wśród wielu nagrań wyróżnia utwór szczególny: „Ave Maryja” (Pozdrowienia Anielskie). Jej nagranie obejmuje 11 wersji tej pieśni, różnych autorów, co jest ewenementem w polskich zbiorach muzycznych. Napisano o Pani Profesor m.in.: „Bożena Porzyńska - artystka o dużej inteligencji muzycznej, obdarowana głosem o pięknej szlachetnej barwie, czystej intonacji i klarowności”.
.
Jako solistka teatrów operowych zasłynęła wspaniałym odtworzeniem: Tosci i Madam Butterfly Pucciniego, Miacaeli z „Carmen” Bizeta, Abigail z „Nabucco”, Elzy z „Lohengrin”, roli tytułowej w „Hrabinie” Moniuszki, partii w „Strasznym Dworze”, w „Halce” oraz w „Eugeniuszu Onieginie” Czajkowskiego i wielu, wielu innych. W repertuarze ma 21 oper, partie oratoryjne oraz pieśni kompozytorów polskich i obcych. Występowała w wielu krajach europejskich, a także w Stanach Zjednoczonych. Nagrywa dla Radia i Telewizji, odnalazła drugą pasję w kształceniu młodych, uczy śpiewu w Akademii Muzycznej. Nagrywa kasety z polskimi pieśniami, to wielkie przedsięwzięcie - przewidujące 13 kaset, w tym religijnych, legionowych, patriotycznych, pieśni Chopina i innych kompozytorów. Wśród wielu nagrań wyróżnia utwór szczególny: „Ave Maryja” (Pozdrowienia Anielskie). Jej nagranie obejmuje 11 wersji tej pieśni, różnych autorów, co jest ewenementem w polskich zbiorach muzycznych. Napisano o Pani Profesor m.in.: „Bożena Porzyńska - artystka o dużej inteligencji muzycznej, obdarowana głosem o pięknej szlachetnej barwie, czystej intonacji i klarowności”.
.
Nasza rozmowa w krótkim zapisie
.
Z Grodu Kingi: Jak to się stało, że znalazła się Pani Profesor dzisiaj w Starym Sączu na nabożeństwie?
Bożena Porzyńska - To jeden z przystanków na drodze mojego śpiewaczego pielgrzymowania, zamierzony przyjazd, a spełniony dzięki temu, że wypoczywam w Męcinie, a więc blisko. Od jakiegoś czasu „La Scalą” stały się kościoły, pragnęłam zaśpiewać i w sanktuarium św.Kingi. Życzenie to spełnił uczeń, Piotr Świerczek - mieszkający w tych stronach, bardzo utalentowany i świetnie zapowiadający się student PWSM. Dzięki niemu i z nim znalazłam się tutaj. Z radością obserwuję naśladowców mojego pomysłu wśród kolegów - artystów; śpiewanie w kościołach wchodzi w modę, nie tylko zresztą w Polsce. Przez 3 miesiące śpiewałam w kościele polskim w Londynie, spotykając się z wspaniałym przyjęciem i recenzjami. Dziś czuję się szczęśliwa, mogąc przebywać w Starym Sączu.
.
.
Jak doszło do koncertowania w kościołach?
- Zaczęło się właśnie od Londynu w 1994 roku. U genezy legło jednak przedziwne wydarzenie, nazywam je „spotkaniem z niebiosami”. Miał być wspaniały ślub, niczym ślub stulecia, pewnej pary niezwykle zamożnych ludzi, stać ich było, więc zaproponowali mi horendalne honorarium za zaśpiewanie „Ave Maryja”. Przyjęłam zamówienie. I co? Nic. Dla wszystkich szok, zamknięty kościół, odwołana uroczystość. Do żadnego ślubu nie doszło. Ale właściwie był ślub, tylko inny. Obok w kościółku, bardzo skromny, dwojga ubożuchnych ludzi w obecności garstki towarzyszących im osób. Coś we mnie drgnęło, coś podszepnęło myśl. Postanowiłam im zaśpiewać - za Bóg zapłać, z potrzeby serca, a co najważniejsze z osobistą korzyścią, bo zrobiłam to z wielkim szczęściem dla siebie. To stało się przełomem w moim życiu, w różnych zawirowaniach, których doświadczyłam. Odczytaniem Bożego znaku, że nie salony wielkiego świata, ale zwyczajność, prostota, dzielenie się z innymi, miłość, modlitwa i wiara są mi pisane. Przyszło zrozumienie, że nie tak, jak ja chcę, lecz tak - jak chce Bóg, ma być. To było odnalezieniem siebie i swojego życiowego zadania: Taką chce mnie widzieć Bóg, taką mnie stworzył po to, bym służyła i Jemu, i Jego Kościołowi. Postanowiłam służyć swoim talentem, śpiewem, pięknem muzyki, właśnie w świątyniach, gdzie głos brzmi najpiękniej, przy tym doświadcza się duchowego uniesienia, modlitwy śpiewnej budującej człowieka. Zaczęłam od wzbogacenia repertuaru o pieśni religijne, w tym i maryjne, a pierwszą, którą bardzo przeżyłam, która przeorała moje wnętrze odradzając je duchowo była pieśń „Zbawienie przyszło przez Krzyż”. To był drogowskaz ku przemianie siebie i odnalezieniu sensu życia. Noszę ją w sobie, każdego dnia powtarzając słowa:
.
Z Grodu Kingi: Jak to się stało, że znalazła się Pani Profesor dzisiaj w Starym Sączu na nabożeństwie?
Bożena Porzyńska - To jeden z przystanków na drodze mojego śpiewaczego pielgrzymowania, zamierzony przyjazd, a spełniony dzięki temu, że wypoczywam w Męcinie, a więc blisko. Od jakiegoś czasu „La Scalą” stały się kościoły, pragnęłam zaśpiewać i w sanktuarium św.Kingi. Życzenie to spełnił uczeń, Piotr Świerczek - mieszkający w tych stronach, bardzo utalentowany i świetnie zapowiadający się student PWSM. Dzięki niemu i z nim znalazłam się tutaj. Z radością obserwuję naśladowców mojego pomysłu wśród kolegów - artystów; śpiewanie w kościołach wchodzi w modę, nie tylko zresztą w Polsce. Przez 3 miesiące śpiewałam w kościele polskim w Londynie, spotykając się z wspaniałym przyjęciem i recenzjami. Dziś czuję się szczęśliwa, mogąc przebywać w Starym Sączu.
.
Jak doszło do koncertowania w kościołach?
- Zaczęło się właśnie od Londynu w 1994 roku. U genezy legło jednak przedziwne wydarzenie, nazywam je „spotkaniem z niebiosami”. Miał być wspaniały ślub, niczym ślub stulecia, pewnej pary niezwykle zamożnych ludzi, stać ich było, więc zaproponowali mi horendalne honorarium za zaśpiewanie „Ave Maryja”. Przyjęłam zamówienie. I co? Nic. Dla wszystkich szok, zamknięty kościół, odwołana uroczystość. Do żadnego ślubu nie doszło. Ale właściwie był ślub, tylko inny. Obok w kościółku, bardzo skromny, dwojga ubożuchnych ludzi w obecności garstki towarzyszących im osób. Coś we mnie drgnęło, coś podszepnęło myśl. Postanowiłam im zaśpiewać - za Bóg zapłać, z potrzeby serca, a co najważniejsze z osobistą korzyścią, bo zrobiłam to z wielkim szczęściem dla siebie. To stało się przełomem w moim życiu, w różnych zawirowaniach, których doświadczyłam. Odczytaniem Bożego znaku, że nie salony wielkiego świata, ale zwyczajność, prostota, dzielenie się z innymi, miłość, modlitwa i wiara są mi pisane. Przyszło zrozumienie, że nie tak, jak ja chcę, lecz tak - jak chce Bóg, ma być. To było odnalezieniem siebie i swojego życiowego zadania: Taką chce mnie widzieć Bóg, taką mnie stworzył po to, bym służyła i Jemu, i Jego Kościołowi. Postanowiłam służyć swoim talentem, śpiewem, pięknem muzyki, właśnie w świątyniach, gdzie głos brzmi najpiękniej, przy tym doświadcza się duchowego uniesienia, modlitwy śpiewnej budującej człowieka. Zaczęłam od wzbogacenia repertuaru o pieśni religijne, w tym i maryjne, a pierwszą, którą bardzo przeżyłam, która przeorała moje wnętrze odradzając je duchowo była pieśń „Zbawienie przyszło przez Krzyż”. To był drogowskaz ku przemianie siebie i odnalezieniu sensu życia. Noszę ją w sobie, każdego dnia powtarzając słowa:
.
„Zbawienie przyszło przez Krzyż
Ogromna to tajemnica
Każde cierpienie ma sens
Prowadzi do pełni życia
.
Jeżeli chcesz mnie naśladować
To weź swój Krzyż na każdy dzień
I chodź ze mną zbawiać świat...”
Dwudziesty pierwszy już wiek
Ogromna to tajemnica
Każde cierpienie ma sens
Prowadzi do pełni życia
.
Jeżeli chcesz mnie naśladować
To weź swój Krzyż na każdy dzień
I chodź ze mną zbawiać świat...”
Dwudziesty pierwszy już wiek
.
Każdy doświadcza krzyża. Konieczność przyjęcia go przeze mnie przyszła niespodzianie po jednym z koncertów, 8 lat temu - gdy wylew zdawał się przekreślać wszystkie plany i szanse. Przyjęłam to dotknięcie z pokorą, ale i z wielką ufnością i nadzieją, że wyjdę z choroby bez większego szwanku. Uznałam, że Pan Bóg doświadczeniem krzyża choroby chce mnie poddać próbie, sprawdzić jak to zniosę, jak sobie poradzę, co zrobię ze swoimi umiejętnościami i głosem. Nie miałam sobie nic do zarzucenia w swej drodze artystycznej, niczego złego nie zrobiłam, ufałam, że Pan Bóg wie o tym i że wyjdę z tej próby dzięki Jego woli. I rzeczywiście tak się stało, dostałam drugą szansę. Powoli, krok po kroku wracałam do śpiewania, a jako wotum wdzięczności rozwijam pasję śpiewaczo-pielgrzymią na chwałę Bożą. Nie tylko „La Scalą” stał się odtąd kościół, ale wiem, że to jest mój dom - a głos? O dziwo, coraz mocniejszy i ciekawszy, i doświadczam wciąż przekonania, że we wszystkim jest obecny Boży plan względem mnie. Do Starego Sącza i do św.Kingi też mnie przyprowadził na pewno nie bez przyczyny. I to spotkanie ma sens, jak wszystko, co przychodzi „spoza nas”.
.
Osobiście, co daje Pani nowy sposób realizowania się, czyli „śpiewne pielgrzymowanie?
- Nie spodziewałam się, że aż tak dużo. Przede wszystkim:
Każdy doświadcza krzyża. Konieczność przyjęcia go przeze mnie przyszła niespodzianie po jednym z koncertów, 8 lat temu - gdy wylew zdawał się przekreślać wszystkie plany i szanse. Przyjęłam to dotknięcie z pokorą, ale i z wielką ufnością i nadzieją, że wyjdę z choroby bez większego szwanku. Uznałam, że Pan Bóg doświadczeniem krzyża choroby chce mnie poddać próbie, sprawdzić jak to zniosę, jak sobie poradzę, co zrobię ze swoimi umiejętnościami i głosem. Nie miałam sobie nic do zarzucenia w swej drodze artystycznej, niczego złego nie zrobiłam, ufałam, że Pan Bóg wie o tym i że wyjdę z tej próby dzięki Jego woli. I rzeczywiście tak się stało, dostałam drugą szansę. Powoli, krok po kroku wracałam do śpiewania, a jako wotum wdzięczności rozwijam pasję śpiewaczo-pielgrzymią na chwałę Bożą. Nie tylko „La Scalą” stał się odtąd kościół, ale wiem, że to jest mój dom - a głos? O dziwo, coraz mocniejszy i ciekawszy, i doświadczam wciąż przekonania, że we wszystkim jest obecny Boży plan względem mnie. Do Starego Sącza i do św.Kingi też mnie przyprowadził na pewno nie bez przyczyny. I to spotkanie ma sens, jak wszystko, co przychodzi „spoza nas”.
.
Osobiście, co daje Pani nowy sposób realizowania się, czyli „śpiewne pielgrzymowanie?
- Nie spodziewałam się, że aż tak dużo. Przede wszystkim:
- częściowe wypełnienie życia i odkrycie jego sensu na nowo po okresie pracy zawodowej,
- uzdrowienie duchowe, świadomość spłacania zaciągniętego długu wdzięczności,
- poczucie wspólnoty z modlącymi się i siły płynącej z modlitwy i wiary,
- obecność sacrum - to ona sprawia, że służąc Bogu i ludziom, równocześnie buduję siebie,
- spotkania z życzliwymi ludźmi stają się inspiracją do moralnego odrodzenia i do chęci stawania się lepszym człowiekiem.
- uzdrowienie duchowe, świadomość spłacania zaciągniętego długu wdzięczności,
- poczucie wspólnoty z modlącymi się i siły płynącej z modlitwy i wiary,
- obecność sacrum - to ona sprawia, że służąc Bogu i ludziom, równocześnie buduję siebie,
- spotkania z życzliwymi ludźmi stają się inspiracją do moralnego odrodzenia i do chęci stawania się lepszym człowiekiem.
.
Jak wpisuje się w obecne i przyszłe pielgrzymowanie św.Kinga i Stary Sącz? Co Pani Profesor chciałaby przekazać naszym Czytelnikom?
- Jestem bardzo uradowana pobytem w tym pięknym miejscu i tak zabytkowej świątyni. Z wielką radością i przyjemnością śpiewałam w kościele klasztornym Sióstr Klarysek. To miejsce charyzmatyczne, mam nadzieję na przyszłe koncertowania w mieście od wieków rozmiłowanym w muzyce i trwającym w wierności modlitewnej, i kulcie św.Kingi, a także mieście Ady Sari, przez którą byłam przesłuchiwana i pozytywnie oceniona na początku mojej drogi śpiewaczej. Dokument potwierdzający to wydarzenie chciałabym przekazać starosądeckiemu Muzeum. W śpiewie najlepiej mogę przekazać, co czuję. Uważam, że nie tylko w życiu, ale i w pracy na scenie najważniejsza jest miłość. Miłość, rozumiana jako pozytywny stan emocjonalny, wyzwala w człowieku najwspanialsze wartości, bez których sztuka nie może istnieć. Największą moją miłością jest muzyka.
Nam też marzą się częstsze spotkania z piękną muzyką, najlepszymi wykonawcami i artystami. Marzenia się spełniają, jeśli im pomagamy. Póki co - nabyliśmy kasety z nagraniami pieśni religijnych w tak doskonałym artystycznie wykonaniu. Życząc dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności żegnamy się tradycyjnym: Do zobaczenia i usłyszenia Sympatyczna Pani Profesor! Znowu w Starym Sączu i u św.Kingi - jak dzisiaj.
.
Jak wpisuje się w obecne i przyszłe pielgrzymowanie św.Kinga i Stary Sącz? Co Pani Profesor chciałaby przekazać naszym Czytelnikom?
- Jestem bardzo uradowana pobytem w tym pięknym miejscu i tak zabytkowej świątyni. Z wielką radością i przyjemnością śpiewałam w kościele klasztornym Sióstr Klarysek. To miejsce charyzmatyczne, mam nadzieję na przyszłe koncertowania w mieście od wieków rozmiłowanym w muzyce i trwającym w wierności modlitewnej, i kulcie św.Kingi, a także mieście Ady Sari, przez którą byłam przesłuchiwana i pozytywnie oceniona na początku mojej drogi śpiewaczej. Dokument potwierdzający to wydarzenie chciałabym przekazać starosądeckiemu Muzeum. W śpiewie najlepiej mogę przekazać, co czuję. Uważam, że nie tylko w życiu, ale i w pracy na scenie najważniejsza jest miłość. Miłość, rozumiana jako pozytywny stan emocjonalny, wyzwala w człowieku najwspanialsze wartości, bez których sztuka nie może istnieć. Największą moją miłością jest muzyka.
Nam też marzą się częstsze spotkania z piękną muzyką, najlepszymi wykonawcami i artystami. Marzenia się spełniają, jeśli im pomagamy. Póki co - nabyliśmy kasety z nagraniami pieśni religijnych w tak doskonałym artystycznie wykonaniu. Życząc dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności żegnamy się tradycyjnym: Do zobaczenia i usłyszenia Sympatyczna Pani Profesor! Znowu w Starym Sączu i u św.Kingi - jak dzisiaj.
.
Zanotowała Zofia Gierczyk