Spotkanie po latach - okruchy wspomnień
Treść
.
„Młodość jest rzeźbiarką, co wykuwa żywot cały” - pomyślałam uczestnicząc w zjazdach absolwentów starosądeckich szkół średnich. Niewątpliwie najlepiej przygotowany i największy był ostatnio obchodzony Jubileusz 60-lecia powstania Liceum Ogólnokształcącego im.Marii Skłodowskiej-Curie, ale napiszę dzisiaj o innych spotkaniach.
Tradycyjnym już zwyczajem także w tym roku odbywały się w Grodzie Kingi koleżeńskie zjazdy absolwentów Liceum Pedagogicznego sprzed 45 i 40 lat; 30-lecie matury obchodzili absolwenci Technikum Chemicznego a leśnicy świętowali 25 rocznicę egzaminu dojrzałości. Przybyli z różnych stron Polski a nawet z zagranicy, by po latach spotkać się z chmurną i górną młodością, z gronem swoich profesorów-wychowawców i z przyjaciółmi.
W różnych miejscach odbywała się część towarzyska, leśnicy np. bawili się w Wierchomli, ale wszyscy rozpoczynali swoją „lekcję wychowawczą” od Mszy św. odprawionej w kościele klasztornym, do którego wstępowało się kiedyś nie tylko przed klasówką, bo w Domu Kingi odbywały się także zajęcia szkolne. Dawne, bardzo dawne czasy... Ostatnie wakacyjne zjazdy nie należały do pierwszych, więc dyskusje i wspomnienia dotyczyły często tego, co dzieje się współcześnie, jak wygląda rzeczywistość w konfrontacji z młodzieńczymi marzeniami. Mówiono m.in. o pasjach życiowych, o szczęściu rozumianym jako znalezienie swego miejsca w życiu, które tak szybko mija - Zbyt szybko - stwierdził ks.Kostrzewa - i dlatego musimy się częściej spotykać - najpóźniej za 5 lat - dodał Wiesław. Było nastrojowo i pięknie. - Cóż wiesz o Pięknem? Kształtem jest Miłości - ktoś przypomniał Norwida, bo to właśnie miłość patronowała tym spotkaniom. Miłość i radość, której nie przesłoniło odwiedzenie cmentarzy, gdzie przy płonących zniczach wspominano serdecznie Kol.Kol. i wezwanych na wieczną wartę profesorów. Nie ma już wychow. prof. H.Szaszkow, nie ma dyr.J.Gawrońskiego ani Tadeusza Ogorzałego, z którym poznaliśmy pół Polski podziwiając jej bogactwo i piękno; znacznie wcześniej odeszli: Józef Kwak, Kazimiera Stefańska, ks.F.Pałucki, dyr.J.Migacz, Tadeusz Śmiałek, B.Kempowa i Lucyna Śmiałek, Roman Betta, Józef Dzik i woźni: J.Duda i S.Plata. Samo życie...
O tym, że przemijanie jest losem człowieka, każdy wie. Mówił także o nim w pięknych homiliach ks.kapelan Marek Tabor życząc obecnym, by podarowany jeszcze czas chcieli i umieli wykorzystać jak najlepiej, po Bożemu, z pełnym poczuciem odpowiedzialności za siebie i za innych.
To poczucie odpowiedzialności i pragnienie, by ambitnie „sięgać po gwiazdy” wynieśliśmy z liceum - wspominała Krystyna, która całe swoje życie zawodowe przepracowała z dziećmi i młodzieżą traktując je jako pasję życiową i jak służbę, zdobywając odznaczenia dla siebie i dla szkoły. Urszula i Teresa pracujące poza granicami mówiły o ojczystym kraju, do którego wraca się ze wzruszeniem, jak do domu i o rodzinie, dla każdego najważniejszej. Dużo i z radosną satysfakcją opowiadano o własnych dzieciach. Starsi marzą o studiach albo już je podjęli, bo rodzice przekonali, że wiedza daje szansę na sprawdzenie się i zdobycie kariery zawodowej, ale nie tylko - dorzucił Paweł. „Nie można mierzyć postępu wartościami samej ekonomii” - powtórzył za Janem Pawłem II. Ważne są marzenia, które bronią przed bylejakością sytego życia i miłość - źródło wszelkiego dobra.
Tych marzeń twórczych, inspirujących różne formy działania, życzyła emerytowanym już i pracującym zawodowo jubilatom wychowawczyni jednej klasy.
- Życie to szansa na każdym jego etapie i chciejcie z niego skorzystać, póki jest czas łaski. I brońcie marzeń, bo je „ubogacają i są pokarmem dla duszy, tak jak jedzenie jest strawą dla ciała... Sami bądźcie jak światło, które wędrując przez noc zapala po drodze zagasłe gwiazdy”. Wtedy „przetrwają w Was ślady własnych stóp...”
Szczęść Boże!
Do zobaczenia za 5 lat. Do zobaczenia...
Były jeszcze kwiaty, wymiany adresów, było „morze serdeczności” i skrywane ciche łzy wzruszenia.
SPOTKANIE PO LATACH - OKRUCHY WSPOMNIEŃ
.„Młodość jest rzeźbiarką, co wykuwa żywot cały” - pomyślałam uczestnicząc w zjazdach absolwentów starosądeckich szkół średnich. Niewątpliwie najlepiej przygotowany i największy był ostatnio obchodzony Jubileusz 60-lecia powstania Liceum Ogólnokształcącego im.Marii Skłodowskiej-Curie, ale napiszę dzisiaj o innych spotkaniach.
Tradycyjnym już zwyczajem także w tym roku odbywały się w Grodzie Kingi koleżeńskie zjazdy absolwentów Liceum Pedagogicznego sprzed 45 i 40 lat; 30-lecie matury obchodzili absolwenci Technikum Chemicznego a leśnicy świętowali 25 rocznicę egzaminu dojrzałości. Przybyli z różnych stron Polski a nawet z zagranicy, by po latach spotkać się z chmurną i górną młodością, z gronem swoich profesorów-wychowawców i z przyjaciółmi.
W różnych miejscach odbywała się część towarzyska, leśnicy np. bawili się w Wierchomli, ale wszyscy rozpoczynali swoją „lekcję wychowawczą” od Mszy św. odprawionej w kościele klasztornym, do którego wstępowało się kiedyś nie tylko przed klasówką, bo w Domu Kingi odbywały się także zajęcia szkolne. Dawne, bardzo dawne czasy... Ostatnie wakacyjne zjazdy nie należały do pierwszych, więc dyskusje i wspomnienia dotyczyły często tego, co dzieje się współcześnie, jak wygląda rzeczywistość w konfrontacji z młodzieńczymi marzeniami. Mówiono m.in. o pasjach życiowych, o szczęściu rozumianym jako znalezienie swego miejsca w życiu, które tak szybko mija - Zbyt szybko - stwierdził ks.Kostrzewa - i dlatego musimy się częściej spotykać - najpóźniej za 5 lat - dodał Wiesław. Było nastrojowo i pięknie. - Cóż wiesz o Pięknem? Kształtem jest Miłości - ktoś przypomniał Norwida, bo to właśnie miłość patronowała tym spotkaniom. Miłość i radość, której nie przesłoniło odwiedzenie cmentarzy, gdzie przy płonących zniczach wspominano serdecznie Kol.Kol. i wezwanych na wieczną wartę profesorów. Nie ma już wychow. prof. H.Szaszkow, nie ma dyr.J.Gawrońskiego ani Tadeusza Ogorzałego, z którym poznaliśmy pół Polski podziwiając jej bogactwo i piękno; znacznie wcześniej odeszli: Józef Kwak, Kazimiera Stefańska, ks.F.Pałucki, dyr.J.Migacz, Tadeusz Śmiałek, B.Kempowa i Lucyna Śmiałek, Roman Betta, Józef Dzik i woźni: J.Duda i S.Plata. Samo życie...
O tym, że przemijanie jest losem człowieka, każdy wie. Mówił także o nim w pięknych homiliach ks.kapelan Marek Tabor życząc obecnym, by podarowany jeszcze czas chcieli i umieli wykorzystać jak najlepiej, po Bożemu, z pełnym poczuciem odpowiedzialności za siebie i za innych.
To poczucie odpowiedzialności i pragnienie, by ambitnie „sięgać po gwiazdy” wynieśliśmy z liceum - wspominała Krystyna, która całe swoje życie zawodowe przepracowała z dziećmi i młodzieżą traktując je jako pasję życiową i jak służbę, zdobywając odznaczenia dla siebie i dla szkoły. Urszula i Teresa pracujące poza granicami mówiły o ojczystym kraju, do którego wraca się ze wzruszeniem, jak do domu i o rodzinie, dla każdego najważniejszej. Dużo i z radosną satysfakcją opowiadano o własnych dzieciach. Starsi marzą o studiach albo już je podjęli, bo rodzice przekonali, że wiedza daje szansę na sprawdzenie się i zdobycie kariery zawodowej, ale nie tylko - dorzucił Paweł. „Nie można mierzyć postępu wartościami samej ekonomii” - powtórzył za Janem Pawłem II. Ważne są marzenia, które bronią przed bylejakością sytego życia i miłość - źródło wszelkiego dobra.
Tych marzeń twórczych, inspirujących różne formy działania, życzyła emerytowanym już i pracującym zawodowo jubilatom wychowawczyni jednej klasy.
- Życie to szansa na każdym jego etapie i chciejcie z niego skorzystać, póki jest czas łaski. I brońcie marzeń, bo je „ubogacają i są pokarmem dla duszy, tak jak jedzenie jest strawą dla ciała... Sami bądźcie jak światło, które wędrując przez noc zapala po drodze zagasłe gwiazdy”. Wtedy „przetrwają w Was ślady własnych stóp...”
Szczęść Boże!
Do zobaczenia za 5 lat. Do zobaczenia...
Były jeszcze kwiaty, wymiany adresów, było „morze serdeczności” i skrywane ciche łzy wzruszenia.
Zanotowała KM