Rozmowa z p.St.Dąbrowskim - dyrygentem SMOD i Chóru Parafialnego
Treść
.
ROZMOWA Z PANEM STANISŁAWEM DĄBROWSKIM
dyrygentem Starosądeckiej Międzyszkolnej Orkiestry Dętej
i Chóru Parafialnego
Nasza poprzednia rozmowa na łamach „Z Grodu Kingi” odbyła się w listopadzie 2004 roku.
Nastał czas kolejnego jubileuszu i pierwsze pytanie nasuwa się samo:
Co zmieniło się w Pana życiu, jako dyrygenta i w działalności kierowanych przez pana zespołów - Chóru Parafialnego i Orkiestry Dętej?
- W moim życiu zmieniło się niewiele. Robię to, co robiłem. Jestem mądrzejszy, dzięki zdobytemu doświadczeniu i na pewno bardziej rozumiem świat. Natomiast jeśli chodzi o zespoły - w orkiestrze trwa ciągła rotacja grających, a tak właściwie to jest wymiana pokoleniowa. Ze składu grającego wówczas, zostało dosłownie kilka osób. Z każdym adeptem muzykowania pracę trzeba zaczynać od podstaw, od umiejętności trzymania instrumentu i najprostszych zadań muzycznych. Pomaga mi w tym instruktor Powiatowego Młodzieżowego Domu Kultury. To wymaga wiele wysiłku i czasu z każdej strony.
.
.
.
W Starym Sączu zrealizowana została bardzo cenna inicjatywa - powstała Szkoła Muzyczna I Stopnia. Cieszę się, że członkowie orkiestry pograwszy rok, dwa w naszym zespole, mając już pewne doświadczenia i czując, że gra na instrumencie im pasuje, często za namową rodziców, rozpoczynają naukę w szkole muzycznej. W tej chwili, jak powiedziała na koncercie dyrektor Szkoły p.Joanna Ustarbowska-Dutka, jednocześnie w orkiestrze i starosądeckiej szkole zdobywa szlify muzyczne sześcioro młodych ludzi. Wielu uczy się także w Szkole Muzycznej w Nowym Sączu. W naszych szeregach zaczynała naukę gry na flecie Małgosia Szewczyk z Podegrodzia. Dzisiaj jest obiecującą studentką Akademii Muzycznej w Katowicach na Wydziale Muzyki Jazzowej. Zwykle najpierw jest kontakt z muzyką w środowisku. Nabór nowych członków do orkiestry prowadzę corocznie, a nasi instrumentaliści zasilają także inne zespoły. W Podegrodziu organista p.Jan Ziomek utworzył okazjonalną orkiestrę, która korzystając z moich aranżacji utworów, zabezpieczała oprawę muzyczną podegrodzkich uroczystości beatyfikacyjnych o.Stanisława Papczyńskiego i wielu innych uroczystości parafialnych. Użyczamy im materiałów nutowych, a czasami nawet instrumentów. Dzięki takim działaniom rozprzestrzenia się oddziaływanie starosądeckiej orkiestry w regionie.
Głównie moje zabiegi polegają na tym, aby utrzymać stan i poziom orkiestry, który przerósł moje oczekiwania. Dzisiaj mam obawy, że doszliśmy do takiego etapu, że aby zachować istniejący poziom grania, trzeba bardzo wielkiego zaangażowania i ogromnej pracy, zwłaszcza przy tej wielkiej, naturalnej rotacji.
Wracając do roku 2004 - wtedy byliśmy po pierwszych wojażach zagranicznych. Zaraz potem przyszedł wyjazd na Ukrainę, który bardzo sobie cenię. Dostęp do Zachodniej Europy teraz jest łatwiejszy. Wtedy bardzo mi zależało, żeby pokazać młodzieży nasze wschodnie rubieże, żeby poznali trochę historii Polski i to się udało. Byli w Kamieńcu, pod Chocimiem, byli we Lwowie - na cmentarzu Łyczakowskim.
Poznawczo-turystyczne aspekty grania w orkiestrze podkreślali mocno w swej prezentacji multimedialnej zespołu, jej członkowie. W Pana działalności widzę również szczególnie mocny akcent wychowawczy. Jak ocenia Pan postawę młodzieży przy organizowaniu obchodów jubileuszu?
- To, że obchody tak się udały to wielka zasługa Młodzieżowego Komitetu Organizacyjnego, w skład którego wchodzili: Tomek Prusek, Ola Dąbrowska, Monika Plata, Magda Dobrowolska. Oczywiście, służyłem im radą, ale to Komitet zaprojektował całą uroczystość przy współpracy z Centrum Kultury.
W czasie koncertu usłyszałam stwierdzenie, że jesteście jedną z najlepszych orkiestr z ponad dwustu działających w województwie małopolskim. Na jakiej podstawie zostało ono sformułowane?
- Tak powiedział p.Stanisław Migacz instruktor koordynator orkiestr dętych w Małopolskim Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu, który prowadzi wnikliwą ewidencję tych zespołów. Jest bardzo życzliwy dla naszych poczynań artystycznych. Do konkursów orkiestr MCK „Sokół” kwalifikuje zwykle około czterdziestu zespołów, a na przeglądach pojawia się ich ponad sto. Jest dużo orkiestr, które nie prezentują się na zewnątrz. Poziom orkiestr jest niezwykle wysoki i kto chociaż raz uczestniczył, czy przysłuchiwał się konkursom „Echa trombity” wie, że zagrać tam, to nie jest prosta sprawa.
Skąd pozyskuje Pan nowych, młodych chętnych do grania w orkiestrze i ilu członków aktualnie liczy zespół?
- Pracując w szkole mam kontakt z młodzieżą, ale to czasem nie wystarczało. Do tej pory najskuteczniejsza była pomoc parafii. Zawsze na apel księdza prałata Alfreda Kurka zgłaszało się kilkoro rodziców ze swymi dziećmi. Mam nadzieję, że tak będzie nadal. Ze względu na ograniczoną ilość instrumentów, nie wszystkich mogę przyjąć od razu. W tej chwili mamy 48 członków czynnie grających i 14 uczestniczących w zajęciach, uczących się jeszcze. To wielka radość dla mnie, dla samych dzieciaków i ich rodziców jak widzimy efekty swojej pracy.
O ile tylko ilość instrumentów na to pozwoli, zrobię kolejny nabór do orkiestry.
Ma Pan to szczęście, że muzykujecie rodzinnie. W orkiestrze grają Pana dzieci Ola i Kacper. Czy pójdą w ślady Taty?
- Kacper był w pewnym czasie najmłodszym członkiem orkiestry. Przez pewien czas szukał swojego miejsca w zespole pomagając starszym kolegom przy kompletowaniu nut, transporcie instrumentów i innych czynnościach organizacyjnych. W obecnym składzie jest pierwszym flecistą. Będąc uczniem Gimnazjum Jezuitów w Nowym Sączu, równocześnie uczy się w Państwowej Szkole Muzycznej II Stopnia im Fryderyka Chopina gry na flecie.Największym jego marzeniem jest dostanie się w przyszłym roku do Liceum Muzycznego w Krakowie. Przyszłość widzi tylko w muzyce.
Dwudziestoletnia Aleksandra od ponad 8 lat gra w orkiestrze na saksofonie. Chociaż jest studentką kierunku technicznego na krakowskiej AGH, to muzyka towarzyszy jej na każdym kroku. Dzięki swemu zaangażowaniu stała się inspiratorką powołania Komitetu Obchodów 90-lecia orkiestry w Starym Sączu i wraz z grupą przyjaciół z zespołu doprowadzili sprawę do znanego finału. Dziękuję im za to.
Ksiądz proboszcz Marek Tabor rozpoczynając Eucharystię wyraził swą radość, że na inaugurację obchodów jubileuszu Orkiestry wybraliście starosądecki utwór Jana Joachima Czecha - „Mszę B-dur o Sancta Kinga”.
Czy jest Pan zadowolony z wykonania utworu przez kierowane przez Pana zespoły?
- Dla mnie największą radością i wyrazem tego jak wypadliśmy, jest otrzymany 26 listopada e-mail od p. Ludwika Czecha, list będący największą satysfakcję w całym tym jubileuszowym szumie. To dla mnie najcenniejsza opinia wyrażona przez człowieka, który wie co, i o czym mówi, gdyż sam na tej niwie zjadł zęby.
To dla mnie największą nagrodą za te lata pracy, a szczególnie za rok ostatni, kiedy to ćwiczyliśmy wykonanie tej kompozycji. Specjalnie go wydrukowałem. Proszę przeczytać, co napisano w liście:
„Drogi Panie Stanisławie! Jeszcze raz pragnę przekazać gratulacje i podziękowanie za Mszę-B. Wykonanie było znakomite - ciarki przechodziły po plecach słuchając tego profesjonalnego wykonania. Proszę przy okazji przekazać jeszcze dodatkowe podziękowanie Chórowi i Orkiestrze. Nie wspominam już tutaj o wspaniałym koncercie w szkole (bo może Pan popaść w samouwielbienie) ale już jako stary i wysłużony muzyk wyznaję, że podziwiam Pana-Panie Stanisławie!!! Zazdroszczę zdolności i umiejętności działania w tej bardzo trudnej-lecz dającej satysfakcję pracy. Jak już kiedyś wspomniałem-jest Pan znakomitym kontynuatorem tej działalności, jaką kiedyś podjął i prowadził mój Ojciec. Tak trzymać! Posyłam kilka zdjęć, które pstrykał mój syn Adam. Serdeczne pozdrowienia dla Pana i Pańskiej Dzielnej Małżonki, którą miałem przyjemność poznać.”
Po pięknym zainaugurowaniu obchodów jubileuszu, jakie macie plany na najbliższy czas?
- Ja zawsze przyjmuję rolę służebną, staramy się być tam, gdzie jest potrzebna orkiestra, gdzie powinien znaleźć się chór, zespół regionalny i tych okoliczności jest bardzo dużo. Oczywiście pewne rzeczy projektujemy sami, ale zawsze jesteśmy tam, gdzie jesteśmy proszeni. Mam nadzieję na realizacje pewnych planów, ale może o tym jeszcze za wcześnie mówić. Marzenia mamy i na pewno będziemy je realizować. Czeka nas praca, ale właśnie praca z tymi zespołami stanowi również prawdziwą przyjemność. Nigdy mi się nie zdarzyło, aby na przykład z powodu małej frekwencji, nie mogła odbyć się próba. Podziwiam ich za to. Za poświęcany czas i talent, wszystkim za wszystko składam serdeczne podziękowania.
Kończąc naszą rozmowę, jak zwykle serdecznie za nią dziękuję. Pozostaje mi jeszcze zadać pytanie, czy ma Pan coś jeszcze do przekazania naszym Czytelnikom?
- Całemu społeczeństwu Starego Sącza chciałbym przekazać ogromne wyrazy wdzięczności. Organizując akcję związaną z obchodami 90-lecia orkiestry zrozumieliśmy, że możemy liczyć na wsparcie społeczeństwa, również wsparcie materialne, które jest bardzo ważne. Najważniejsze jest jednak to, że czujemy się akceptowani w środowisku, wiemy, że jesteśmy lubiani. Nikt, do kogo zwróciliśmy się o pomoc, nie odmówił tej pomocy. Każdy jak mógł, czy finansową, czy rzeczową pomoc nam zagwarantował. Było nam bardzo miło. Wszystkim, którzy życzliwie nas traktują, z całego serca serdecznie dziękujemy.
Mamy jednak pewien palący problem. Na dzień dzisiejszy warunki do ćwiczeń są bardzo trudne. Pomieszczenie w Rynku stanowiące niegdyś pokój mieszkalny, a później pracownię malarską (no może dla trzech, czterech sztalug), mogące właściwie pomieścić około piętnastu, dwudziestu osób, stało się salą prób dla bez mała pięćdziesięciu młodych ludzi z głośno brzmiącymi instrumentami.
Sala parafialna - gabarytowo odpowiednia, niestety ma fatalną akustykę i trzeba by ją przystosować pod tym względem, wytłumiając ściany, likwidując „studzienny pogłos”. Byłoby to wskazane, gdyż nawet podczas zwykłych spotkań opłatkowych, czy kolędowania, jest to bardzo uciążliwe.
Przeprowadzenie próby chóru wraz z orkiestrą - jest ze względu na brak sali - praktycznie niemożliwe. Gdyby ten stan rzeczy można zmienić…
Mając nadzieję na pozytywne rozwiązanie problemów lokalowych, ciesząc się z dotychczasowych osiągnięć, życzymy starosądeckiej Jubilatce i Chórowi Parafialnemu, wszelkiej pomyślności w realizowaniu artystycznych zamierzeń i uświetniania jeszcze wielu uroczystości w mieście. Wypełniacie w tej dziedzinie ogromne zadanie. Podziwiamy Was za to i serdecznie dziękujemy, życząc za przykładem naszych przodków: Szczęść Boże!
Jolanta Czech