Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

29.V 2010 - III Zjazd Rodu Gancarczyków

Treść


.
29.V 2010 - III Zjazd Rodu Gancarczyków
„POPRZEZ RODZINĘ TOCZĄ SIĘ DZIEJE CZŁOWIEKA…"
 
    - Mieszkańcy Sądeckiej Ziemi przez wieki dawali dowody troski o rodzinę i wielkiego umiłowania życia rodzinnego - przypominał Jan Paweł II 16 VI 1999 r. w Starym Sączu, apelując o ciągłość tradycji i pielęgnowanie idei rodzin Bogiem silnych.
W szczególny sposób na papieskie wezwanie odpowiedział ród Gancarczyków z Moszczenicy Niżnej organizując rok po wizycie, pierwszy zjazd pokoleniowy rodziny, (wówczas głównie z inicjatywy p.Mieczysława Gancarczyka). Obecnie zwołali się już po raz trzeci, w odstępach pięcioletnich, by pamiętać o korzeniach i związkach rodzinnych, o tym, skąd wyszli, kim są i kim powinni być. Po II zjeździe, w 2005 r. trafili na łamy naszego pisma, dzisiaj temat powraca, gdyż więzi i sąsiedztwo zobowiązują, a związek pozostaje związkiem w czasie - poprzez pokolenia. Nasz, tzn. Starego Sącza i Moszczenicy, wyrósł ze wspólnych korzeni dziedzictwa św.Kingi, do tego przez 410 lat (1570-1980) stanowiliśmy jedną wspólnotę parafialną kościoła p.w. św.Elżbiety. Moszczeniczanie bywają na starosądeckich uroczystościach i w kościołach, chętnie nabywają pismo parafialne, razem też staliśmy się adresatami testamentalnego przekazu Jana Pawła II. Oni zainicjowali i kontynuują „dzieło pamięci”, my o nim piszemy, by rozpropagować i zachęcić innych do naśladowania.
    Gancarczykowie wywodzą się ze związku małżeńskiego Walentego z Zalesia i Katarzyny Handzlowskiej z Harklowej, w roku 1897 osiadłych na stałe w Moszczenicy- rodziców sześciu synów. Ród obecnie liczy 347 osób z 97 rodzin, jest jak drzewo o 6 konarach i 26 odgałęzieniach, sięgających różnych części kraju i zagranicy. Najliczniejszą grupę (125 osób) stanowi rodzina najstarszego syna - Władysława, który został zamordowany w Oświęcimiu.
.

Seniorzy rodu z synami. Synowie od lewej u góry:
Józef, Jan, Władysław. Niżej: Walenty, Stanisław, Franciszek
.
Protoplaści rodu, Katarzyna i Walenty, uwiecznieni z synami na zdjęciu wykonanym około 1915 r. byli, jak na owe czasy, ludźmi postępowymi, dbali o dobre wychowanie i wykształcenie zawodowe synów, wszczepili im pasje społecznikowskie i patriotyczne, gospodarność i pracowitość. Ojciec był podoficerem zawodowym armii cesarskiej Austrii, również budowniczym mostów; uruchomił własny kamieniołom, założył wodociąg, nabył maszyny gospodarskie, był długoletnim sołtysem wsi. Synowie wnieśli duży wkład w rozwój gospodarczo-handlowy Starego Sącza i Moszczenicy, zapisali też karty narodowej historii. Nic dziwnego, że kolejne pokolenia z dumą kultywują pamięć i chcą się spotykać, gdzie ich korzenie. Wiedzą, że częścią tego, kim jesteśmy, jest przynależność do grupy - wspólnoty najbliższych ludzi - bardzo potrzebna, by nie czuć się samotnym, również w tłumie.
 
III SPOTKANIE POKOLENIOWE 29.V 2010
 
organizowała p.Anna Bienias z pomocą brata Władysława - prezesa miejscowej OHP oraz doradczo - p.Krystyny Kąckiej. W zaproszeniach, rozesłanych do rodzin, zachęcano: (…) to, co może być ważne dla młodego pokolenia, a co jeszcze tkwi w pamięci nas, starszych, ocalmy od zapomnienia i spotkajmy się wszyscy - starsi, młodsi i najmłodsi, ci z najdalszych zakątków ziemi, z różnych stron Polski i ci miejscowi - na III Zjeździe Rodziny Gancarczyków. Niech nikogo nie zabraknie!
Odzew był entuzjastyczny, symbolizujący potrzebę serc. Spotkanie wyznaczono sobie 29 V o 14, 30 na starosądeckich cmentarzach, wcześniej odwiedzili rodzinne groby w innych miejscowościach, składając kwiaty, paląc znicze, modląc się.
O godz. 16.00 w kościele św.Mikołaja w Moszczenicy zgromadzili się wszyscy na Mszy św. za duszami zmarłych z rodzin oraz w intencji wszystkich żyjących, o ich zdrowie i błogosławieństwo. Liturgię koncelebrowali: ks. proboszcz Tadeusz Brzeziński i przyjaciel rodziny ks. kanonik Stefan Tokarz z Gołkowic, który w homilii, wspominając protoplastów, podkreślił cechujące ród Gancarczyków pasje społecznikowskie i inicjatywne, działalność na rzecz środowiska i swoich bliskich, wzajemną pomoc i solidarność.
    Dalsza część spotkania przebiegała w remizie strażackiej. Tutaj dopiero można było ogarnąć wzrokiem całą społeczność, sprawdzić, kto jest, policzyć i cieszyć się innymi. Tym razem przybyło 157 osób (w tym 97 dorosłych, 43 młodzieży i 17 dzieci), rozpiętość wiekowa - od 81 lat Juliana Gancarczyka do 3 miesięcy Mikołaja Kałuzińskiego, wnuka Mieczysława. Wzniesiono toast na powitanie, przygrywała kapela, przy suto zastawionych stołach toczyły się rozmowy, częstowano się przysmakami, na środku sali zaś radośnie zabawiali się „milusińscy”. Były też wystąpienia okolicznościowe, wyrazy wdzięczności i podziękowania, odznaczanie seniorów i organizatorów przez p.Stanisława Gancarczyka, a w imieniu młodego pokolenia - bukiet ciepłych, pięknych słów p.Marii Kałuzińskiej. Tę oficjalną część uhonorował swoją obecnością ks. proboszcz Tadeusz Brzeziński, ku szczerej radości swych parafian.
    Punktem centralnym i najbardziej oczekiwanym Zjazdu jest zawsze tzw. prezentacja wszystkich sześciu rodów, wywodzących się od synów Walentego. To świetna i jedyna okazja bliższego poznania się, pochwalenia osiągnięciami, zachęcająca do pięcia się wzwyż, do zdrowej rywalizacji i przysporzenia dumy rodowej. Odbywa się tak, że wychodzą na środek sali wszyscy członkowie danego rodu i reprezentant Gancarczyków przedstawia po kolei każdą osobę, jej zajęcia, sukcesy itp. W ten sposób rodzi się na żywo kronika, doświadcza się dumy z przynależności do rodziny tak wielu ludzi świetnie wykształconych, fachowców i specjalistów różnych dziedzin. Nietrudno się domyślić, jak długo trwały tego dnia prezentacje, ale później była już tylko wspaniała zabawa, wspólne tańce, śpiewy, atmosfera serdeczności rodzinnej, w której splatały się ze sobą spokój i dojrzałość wieku z urodą, energią i wdziękiem młodości. A za 5 lat? Kolejny Zjazd, w ostatnią niedzielę maja, termin już wyznaczony.  Pożegnano się tradycyjnym: Do zobaczenia! I będzie się odliczać dni do następnego spotkania.
    Po opadnięciu emocji, gdy życie już wróciło do normy, na pytania o cel, sens, wartości i korzyści organizowania zjazdów rodzinnych p.Anna Bienias odpowiada:
    - To wielka sprawa tworzyć wspólnotę pokoleń, dzielić się słowem i sercem. Umacnia się wtedy więzi, poszerza grono bliskich ludzi, na których można zawsze liczyć. Odkrywanie korzeni pomaga wybierać z życia to, co najważniejsze i zachowywać wartości. Rodzi się wdzięczność dla przodków, wychowuje się młode pokolenie w szacunku dla ich dorobku, uczy odkrywać sens i cel życia. Dzięki tym spotkaniom dowiadujemy się też dużo o sobie, samookreślamy swoją tożsamość i odrębność, odziedziczoną w genach, tak nas upodabniających do siebie.  Daleko nam do gloryfikacji, bo ideałów nie ma, ale z prezentacji wszystkich 6 rodów i obserwacji życia, wyłania się obraz naszej społeczności w miarę pozytywny, a nawet i trochę wprawiający w dumę.
Jacy, zatem, jesteśmy? Zaradni, pracowici, zgodni i solidarni. Stawiamy na wiedzę i kształcenie. Mamy satysfakcję z tego, że nie ma wśród nas ludzi biednych; umiemy sprawdzać się w trudnych sytuacjach, ale też wyłącznie ogromnym wysiłkiem i ciężką pracą dochodzimy do tego, co mamy. Ogarnięci pasją społecznikowską lubimy angażować się w dobre dzieła, wychodzić z inicjatywami, pomagać. Podczas Zjazdu np. na wniosek Stasi Wójcik z Gliwic, zebraliśmy pokaźną kwotę z wolnych datków na rzecz poszkodowanych powodzian. Nieco wcześniejszą inicjatywą była decyzja, by od tego roku, w każde Boże Ciało, kwiaty z ołtarza stawianego przez straże OHP - Wyżną i Niżną - po zakończeniu uroczystości zawozić, z modlitewną pamięcią i wdzięcznością, na grób pierwszego moszczenickiego proboszcza, księdza Feliksa Urygi. Delegacja już w tym roku udała się do Żbikowic, co parafianom sprawiło dużą radość, bo dobro się mnoży, gdy się je dzieli. Są wartości „ducha” i „serca”, których nie da się przeliczyć na pieniądze, Z tych i jeszcze wielu innych względów, bardzo zachęcam do zacieśniania więzi rodzinnych i wspólnotowych. Tyle p.Anna, a my zamykamy temat gratulacjami dla Rodu Gancarczyków i życzeniami dla wszystkich Mieszkańców Moszczenicy.
.

.
    Bez pamięci i miłości - bylibyśmy nikim. Gdy człowiek kocha, potrafi wiele, a może jeszcze więcej, gdy wie, że jest kochany. Niech mottem naszych dni stanie się zasada:
„ŻYĆ W PROSTOCIE - A MYŚLEĆ I KOCHAĆ - ZE WZNIOSŁOŚCIĄ”.
Tego serdecznie życzymy!
Zanotowała Zofia Gierczyk
 
310742