Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Felieton sercem pisany - spotkanie po 50 latach...

Treść


.
Felieton sercem pisany
SPOTKANIE PO 50 LATACH…
 
     Są różne spotkania: ważne i mniej ważne, oczekiwane, przypadkowe i niechciane, i są takie, do których wracamy serdecznym wspomnieniem, bo wskrzeszają przeszłość i pozwalają spojrzeć na szlak przebytej drogi, na siebie… Do takich należą wszelkie zjazdy koleżeńskie, a wśród nich szczególnie ciekawe i piękne spotkania po latach absolwentów Liceum Pedagogicznego.
     O takim zjeździe, zorganizowanym przez absolwentki Wandę Skoczeń i Heleną Zygmunt 12 czerwca z okazji 50 rocznicy matury, pragniemy dzisiaj napisać.
Był rok 1960 - egzamin dojrzałości składał rocznik 1941, w klasach Va i Vb zapisano 55 osób. Pół wieku to niekiedy mało, a czasem bardzo dużo. W ten wspomniany wpisały się całe lata twórczej, zawodowej pracy i poszukiwania swego miejsca w życiu; okres budowania Polski Ludowej i transformacji ustrojowej - jeszcze jeden zamknięty rozdział historii współczesnej, w której tworzeniu mieliśmy też swój udział.
.

.
W czerwcu 2010 r. zaczęło się uroczyście tradycyjną Mszą św. odprawioną w sanktuarium św.Kingi w intencji żyjących i zmarłych nauczycieli, pracowników administracji i obsługi oraz absolwentów Liceum. Po 50 latach do Starego Sącza przyjechało 25 osób. Przybyli z Dolnego i Górnego Śląska, z Siedlec, Grybowa, Tarnowa, z Marcinkowic, Ptaszkowej, Starego i Nowego Sącza, z Moszczenicy i z Barcic. 11 osób wezwano już na „wieczna wartę”.
      Były wspólne odwiedziny na cmentarzach, znicze, zapalone na kamiennych płytach mogił Profesorów i Kolegów, modlitwa i zaduma nad przemijaniem, które jest losem człowieka. „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” - ktoś przypomniał wiersz ks.J.Twardowskiego, a później w „Staromiejskiej” wspólny obiad, biesiadowanie i niekończące się rozmowy. Wpisały się w nie ważne, często dramatyczne wydarzenia w ojczyźnie, ciekawe nasze życiorysy, stracone złudzenia i realizowane życiowe marzenia. Były dobre wspomnienia o ludziach, którzy już odeszli, o dzieciach, dorastających wnukach, o kształcie własnego szczęścia i małych rozczarowaniach, które nie odebrały radości życia i satysfakcji dokonań tak bardzo zawsze ważnych dla społeczeństwa.
Często i serdecznie wspominano swoich nauczycieli, „młodość, która jest rzeźbiarką co wykuwa żywot cały, wyniesiony ze szkoły świat wartości i poczucie piękna, które w norwidowej ocenie kształtem jest miłości” - także tej Miłości Miłosiernej, której zawdzięczamy wszystko.
     O Niej, o wierności sobie i ideałom, o jednym z najtrudniejszych, ale najpiękniejszym zawodzie i posłannictwie nauczyciela mówił ks.prałat Marek Tabor.
Nawiązując do życzeń złożonych Jubilatom w imieniu Tych, którzy chcieliby być razem z nami, dziękuję najserdeczniej nie tylko za zaproszenie na to historyczne spotkanie, ale także za to, że jak wynika z usłyszanych opowieści, byliście często „jak światło, które wędrując przez noc zapala po drodze zagasłe gwiazdy”, by łatwiej było znaleźć drogę i dawaliście najlepsze świadectwa starosądeckiej szkole.
     Dzisiaj z perspektywy przeżytych lat wiemy, że „żaden dzień nie jest podobny do drugiego. Każde jutro kryje w sobie cud, magiczną chwilę, ale nie ona nadaje życiu sens”. Dzieje się tak za sprawą naszych wyborów dokonywanych codziennie wiosną i w jesieni życia, w którym każdy gra główną rolę - także na emeryturze.
Czego więc życzyć wszystkim i każdemu osobno, by wracać wzruszonym wspomnieniem do tych chwil wspólnie przeżytych?
Najpierw marzeń, bo uskrzydlają myśli i bronią przed szarzyzną przeciętności, zawsze dni błogosławionych, bogatych nadzieją, aktywności życiowej, na którą ktoś czeka i szczęścia.
Żeby być szczęśliwym właśnie nie trzeba robić nic więcej, tylko zaakceptować siebie, miejsce, w którym się jest i zawsze „parkować w słońcu”, po prostu mimo wszystko cieszyć się życiem pamiętając przesłanie pisarza, że „wielkość człowieka, także starszego, a może przede wszystkim starszego, polega na jego postanowieniu, by być silniejszym niż warunki czasu i życia”.
     W ostatnich słowach jeszcze raz dziękujemy Księdzu Prałatowi za życzenia i piękną homilię, do której niejeden wróci po drodze, a chórzystom za niezapomniany koncert i rozśpiewanie. Serdecznie wspominany znany kompozytor prof.Jan Czech i jego uczeń, nasz kolega Zdzisław Porębski uświadomili kiedyś, że śpiew i muzyka budzą dobro drzemiące na dnie ludzkiego serca.
Dzielmy się nim jak chlebem, uśmiechajmy się do ludzi i parkujmy w słońcu póki jeszcze mamy czas, a Boże Zegary niech powoli odmierzają nasze godziny - bo „przychodzimy aby kiedyś odejść, i odejdziemy, aby znowu wrócić”.
Helena Zygmunt
współorganizatorka zjazdu
Kazimiera Mrówka
najstarsza absolwentka Liceum Pedagogicznego
 
310858