Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Rozmowa z Wojciechem Bonowiczem - biografem ks.Józefa Tischnera

Treść


.
ROZMOWA Z WOJCIECHEM BONOWICZEM
biografem ks.prof.Józefa Tischnera
 
   Na spotkaniu w starosądeckiej bibliotece, powiedział Pan: „urodziłem się w roku 1967”. W „Wikipedii” przeczytałam: „Poeta, publicysta, dziennikarz. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Otrzymał wyróżnienie w Konkursie na Brulion Poetycki (1989), nagrodę główną w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im.K.K.Baczyńskiego (1995). Do Nagrody Literackiej NIKE nominowano biografię: „Tischner” (2001) oraz „Pełne morze” (2007). Laureat „Nagrody Literackiej Gdynia 2007”. Mieszka w Krakowie”.
.

.
Czy zechciałby Pan bliżej przedstawić się Czytelnikom?
   - Do tego, co zawiera notka, dorzuciłbym kilka faktów. Po pierwsze, mam rodzinę - żonę i trójkę dzieci. To najważniejsza część mojego życia. Po drugie - jestem stałym felietonistą „Tygodnika Powszechnego”. Z pismem tym jestem związany od 1995 roku, a od grudnia 2008 mam w nim swoją autorską rubrykę „Wycieczki osobiste”. Wcześniej pracowałem przez wiele lat, jako redaktor miesięcznika „Znak”, a potem jako redaktor działu religijno-filozoficznego Wydawnictwa Znak. Obecnie redaguję stronę internetową www.tischner.pl. Po trzecie wreszcie - jestem od przeszło dwudziestu lat związany z ruchem „Wiara i Światło”, do którego należą osoby niepełnosprawne intelektualnie, ich rodziny i młodzi przyjaciele. Jako przyjaciel - już, co prawda, niemłody - staram się nie tylko aktywnie uczestniczyć w życiu mojej wspólnoty, ale też być swego rodzaju ambasadorem tych osób.
 
W Pana dorobku literackim są tomiki poezji: „Wybór większości” (1995), „Hurtownia ran” (2000), „Wiersze ludowe” (2001), „Pełne morze” (2006) oraz „Polskie znaki” (2010).
W cyklu rozmów ukazały się: „Schody do nieba. Z Ojcem Leonem Knabitem OSB rozmawiają Wojciech Bonowicz i Artur Sporniak” (1999), „Niebo to inni. Z Janiną Ochojską rozmawia Wojciech Bonowicz” (2000), „Od początku do końca. Z ojcem Leonem Knabitem OSB rozmawiają Wojciech Bonowicz i Artur Sporniak” (2002).
„Tischner” - biografia księdza Profesora - Pana autorstwa, która ukazała się w 2001 roku - była bardzo oczekiwana i stała się bestsellerem.
Jest też wiele pozycji książkowych ks.Józefa Tischnera, które Pan opracował: jego „Myśli wyszukane”, zbiór rozważań religijnych „Miłość nas rozumie”, „Idąc przez puste Błonia”, „Wiara ze słuchania. Kazania starosądeckie 1980-1992” czy ostatnio: „Rozmowy z dziećmi. Kazania niecodzienne”; są również te przez Pana redagowane: „Zrozumieć własną wiarę” czy „Spotkanie. Z ks.Józefem Tischnerem rozmawia Anna Karoń-Ostrowska.
Ostatnia książka Pana autorstwa: „Kapelusz na wodzie. Gawędy o księdzu Tischnerze” zdobywa serca czytelników i znika ze starosądeckiej księgarni jak przysłowiowe ciepłe bułeczki.
 
Proszę opowiedzieć, kiedy poznał Pan ks.Tischnera i jak to się stało, że został Pan Jego biografem?
   - Poznałem go najpierw jako stryja mojego szkolnego kolegi Łukasza Tischnera. To był początek lat 80., ks.Tischner był już sławnym Tischnerem, czytałem jego teksty, widywałem go tu i tam. Równocześnie był dla mnie przede wszystkim stryjem Łukasza, kimś w jakimś sensie „oswojonym”. Potem poznałem go bliżej jako nauczyciela filozofii. Miał dla nas, studentów filologii polskiej UJ, wykład monograficzny poświęcony filozofii ludzkiego dramatu. Był znakomitym wykładowcą, mówił piękną polszczyzną i potrafił obudzić w słuchaczach zainteresowanie filozofią. Na jego wykłady przychodziły tłumy studentów, nie tylko z UJ-otu, ale ze wszystkich uczelni Krakowa.
   W 1996 r. zacząłem pracować w miesięczniku „Znak”. Ks.Tischner bywał w redakcji gościem - najpierw rzadkim, a potem - kiedy zaczęła się choroba (rak) - coraz częstszym. Właściwie wtedy dopiero poznałem go naprawdę. Siadał przy jednym z biurek i zaczynał wypytywać o to, co się dzieje, lub odpowiadał na pytania. Czasem pisze się o mnie, że byłem przyjacielem ks.Tischnera. Nic podobnego. Byłem jego słuchaczem, do pewnego stopnia uczniem. Nikim więcej.
   Kiedy okazało się, że stan księdza się pogarsza, któregoś dnia na zebraniu w Wydawnictwie Znak powiedziałem, że my właściwie nic o Tischnerze nie wiemy - dlaczego stał się tak znany i ważny dla nas wszystkich. A zbliżała się 70. rocznica jego urodzin. No i w życiu tak bywa, że jak wyskoczysz z jakimś pomysłem, to ci powiedzą: „Najlepiej zrób to sam”. Wydawnictwo Znak z początkiem 2000 roku zamówiło książkę, a ja w kwietniu 2001 ją oddałem. Tuż po urodzinach księdza, przed pierwszą rocznica jego śmierci...
 
Jest Pan skarbnicą wiedzy o Księdzu. Czy pokusi się Pan o krótkie przesłanie: Jakim człowiekiem był ksiądz Józef, jak można by określić najważniejsze cechy Jego osobowości?
   - Właściwie cała moja ostatnia książka o nim - „Kapelusz na wodzie” - jest próbą odpowiedzi na to pytanie. Jakie było jego przesłanie? Myśleć! Nie zgłupieć. W wiosce, z której pochodzi moja mama, mówiło się: „Taki ucony, aze głupi”. Można mieć erudycję, wykształcenie, a mimo to nie być mądrym. Mądrość polega na tym, żeby w każdej sytuacji odwoływać się do rozumu. Pytać samego siebie: czy coś mi tego rozumu nie popsuło? Czy nie ulegam jakiejś iluzji, jakiejś ideologii? Czy słucham argumentów ludzi inaczej myślących, aby zweryfikować - potwierdzić lub porzucić - moje dotychczasowe stanowisko? Czy sam potrafię argumentować?
   Ale samo myślenie to jeszcze nie wszystko. Tischner był patronem „myślenia w pogodzie ducha”. Co to znaczy? To znaczy, że myśleniu powinien towarzyszyć szczególny nastrój, szczególne „nastrojenie ducha”. Na czym ono ma polegać? Choćby na tym, żeby nie mieć z góry światu „za złe”. Światu, innym ludziom, czasem może Bogu... Żeby szukać - jak to kiedyś napisali ojcowie soborowi „motywów życia i nadziei”. Tischner powiedział kiedyś znamienne słowa: chodzi o to, żeby ludzie w Polsce nie umierali na rozpacz. Żeby się nie doduszali własną rozpaczą, żeby zaufali nadziei. Jeżeli w czymś trudno dziś ks. Tischnera zastąpić, to właśnie w tym: on był „chodzącą nadzieją”.
 
Nad czym obecnie Pan pracuje i jakie są kolejne plany wydawnicze?
   - Wiele by o tym mówić... Od kilku lat próbuję skończyć książkę opartą na rozmowach ze znakomitym muzykiem Wojciechem Waglewskim (nawiasem mówiąc – urodzonym w Nowym Sączu). To jest wybitna postać, człowiek o rockowym rodowodzie i charakterze, który od lat robi w muzyce to, co chce, i jeszcze odnosi sukces za sukcesem. To ma być książka z pozytywnym przesłaniem: trzymaj się tego, w co wierzysz.
   Jeżeli „Kapelusz na wodzie” będzie miał dobre przyjęcie, chciałbym napisać tom gawęd o ważnych ludziach ze środowiska „tygodnikowo-znakowego”. To wspaniałe, barwne postacie, o których się powoli zapomina. Mam też w planach książkę dla dzieci.
 
Dziękując, także w imieniu Czytelników „Z Grodu Kingi”, za udzielenie tego wywiadu, myślę, że jeszcze nie raz będziemy mogli gościć Pana, nie tylko w Starym Sączu, ale również na łamach naszego czasopisma.
Jolanta Czech
 
310860