Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Rekolekcje w Ciężkowicach

Treść


.
REKOLEKCJE W CIĘŻKOWICACH
 
   W dniach 26-28 marca 2010 roku w Ciężkowicach, odbyły się rekolekcje przeprowadzone przez asystenta ds. Akcji Katolickiej - ks.Ireneusza Stolarczyka pod ogólnym hasłem: „Bądźcie świadkami miłości”.
   Jan Paweł II podczas pierwszej pielgrzymki do Polski w Krakowie w 1979 r powiedział: „Zanim stąd odejdę proszę Was abyście całe to dziedzictwo, któremu na imię Polska (…) abyście nie podcinali korzeni (…) abyście nigdy nie wzgardzili tą miłością, bez której życie ludzkie nie ma sensu”.
   Świadectwo - to powinność dzielenia się miłością. Miłość, którą każdy z nas rozpoznał, chce być dawana bliźniemu. Tu wyraża się stałe zadanie Akcji Katolickiej. Trzeba rozpoznawać potrzeby ludzi, którym chcemy pomóc (przypowieść o bogaczu i ubogim Łazarzu - Ł.16). Bezimienny bogacz zauważył Łazarza, jako refleksję nad swoim życiem. Zaczyna troszczyć się o tych, którzy pozostali na ziemi. Jest to forma miłości. Oprócz mnie są inni, którym trzeba pomóc – sobą – by przerwać lawinę pomyłek. Hasło „bądźmy świadkami miłości” przesuwa myśli ze mnie na bliźnich.
   Apostolstwo musi mieć w sobie moment rodzenia się woli działania na rzecz bliźniego. Musimy zobaczyć innych, by wyprowadzić ich z kręgu pomyłek. Przypowieść uświadamia trudność tego zadania - „nie posłuchają”, „czego ode mnie chcesz, co sugerujesz, jestem nowoczesnym człowiekiem, a Ty żyjesz jak w średniowieczu”. Idąc do bliźniego narażamy się na nieprzyjemności a można nawet oddać życie jak ks. Strzałkowski, ks.Czuba, dr.Gucwa.
Trzeba zadać sobie pytanie: „Ile dałeś z siebie, aby pomóc Bogu?”. Apostolstwo to również dostrzeżenie bliźniego w jego bezradności. Czasem można się pomylić i wszystkie swoje zaangażowania można budować na piasku (Mat.7).
Zadajmy sobie pytanie: „Co takiego się dzieje, że człowiek tak potrafi pobłądzić, że grzechy dosięgają coraz młodsze pokolenia dzieci i młodzieży?”. Mając przykazanie - nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną - szybko znajdujemy sobie innych bożków. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił - wcale tak nie żyjemy. Nie cudzołóż - człowiek okrzyknął cudzołóstwo miarą wolności. Nie kradnij - tak często sięgamy po cudzą własność.
Te sytuacje wyrażone w przykazaniach na Synaju pokazują, że człowiek błądzi i trzeba temu jakoś zaradzić. Często dochodzi do „zagłaskania” grzechu - uznajemy, że nie ma problemu, przecież to nic takiego, inni robią podobnie albo jeszcze gorzej. Po prostu przyzwyczajamy się do grzechu. Zamknięte oczy nie uchronią kierowcy od wypadku, a współczesnego człowieka od grzechu. Wiele rozwiązań, które kiedyś bardzo szanowaliśmy, stało się przeżytkiem. Miłość poznana w Jezusie Chrystusie daje inne życie. Trzeba mówić o grzechu, rozpoznawać go. Każdy z nas może rozpocząć taką pracę. Dobrze jest robić sobie codzienny rachunek sumienia, co nie pozwoli uwierzyć, że grzechu nie ma.
Potrzebna jest pewna harmonia wewnętrzna tego, co z woli i z rozumu. Grzech jest zawsze darem wolności, ale uchyleniem zasad. Ma on zawsze wiele wabiącej przyjemności, atrakcyjności - która szybko mija. Gdyby nam udało się zobaczyć całą ułudę grzechu w całym paśmie konsekwencji, to chyba byśmy mniej grzeszyli.
Dojrzałość to umiejętność przewidywania wszelkich konsekwencji działania. Zaciemniony umysł przeszkadza w rozpoznaniu grzechu. Trzeba wiele rozmów, by pomóc rozpoznać nieprawidłowość swojego postępowania (grzech).
Nie można być świadkiem nie mając powołania do pomocy. Motywem działania w apostolstwie jest drugi człowiek. Do obecności w apostolstwie wzywa nas Jezus, a w Starym Testamencie wzywał nas Bóg. Jak mówi św. Augustyn: „Gdybyśmy poznali ogrom miłości Bożej, jej piękna, to żylibyśmy inaczej”. Teraz przeżywamy aplauz detronizacji Boga (Boga nie ma). Bóg mógłby jednym aktem woli spowodować, że wszyscy by uwierzyli, ale przewidział udział człowieka w apostolstwie (matka uczy pacierza dziecko itp.). Czując się odpowiedzialnym za innych sami się uświęcamy.
W Biblii raz po raz rozbrzmiewają powołania. Bóg zbawiał ludzi poprzez ludzi - np. powołanie ks.Jeremiasza: „Pójdziesz do tych, do których Cię poślę, będziesz mówił co Ci każę”. To z woli Boga jest tak, że człowiek przybliża się do Boga przez innego człowieka. Człowiek wyczuwa, obawia się, że sprawy Boże przerastają jego umiejętności. Bóg jednak pomaga. Człowiek czuje się za słaby. Spełnienie takiego zadania świadczy o asystencji Boga - to Bóg zadziałał. Odczucie takie jest dobre. Odwaga dającego świadectwo płynie ze świadomości, że Bóg jest z nim.
Hasło „bądźmy świadkami miłości” dotyczy odczucia obecności Boga przy mnie. Siła apostolstwa (być) - to obecność Jezusa. Zadania są trudne (posyłam Cię byś wyrywał, obalał i burzył). Grzech trzeba rozeznać i przemielić. Gdy AK podejmuje działania, to musi się zmierzyć z oporem zła. Jesteśmy pośrednikami między Bogiem a bliźnim (Mat. - polecenia anioła aby Józef uchodził do Egiptu, a w rozdz. II - aby wracał do Izraela).
Moc świadectwa wypływa z woli Boga - moje działanie w cudzej sprawie. Trzeba je podjąć, żeby Boże plany wobec konkretnego człowieka wypełniły się. Posyłając dwunastu do pogan Bóg posyła drugiego człowieka, aby działał w jego sprawach (podobnie jak AK).
Dlaczego mamy tak działać? Bo radość jest wielka. Satysfakcja, że pozostawiliśmy dobry ślad na ziemi. Radość z nawróconego grzesznika - to cel bycia świadkiem miłości. My, jako nieudolne narzędzia, potrafimy tę radość Bogu dać. Ktoś kiedyś może zapytać: „dlaczego nie powiedziałeś, dlaczego nie podjąłeś działania, przecież wiedziałeś”. Działanie musi być aż do finału (syn marnotrawny). Tak należy postrzegać działania AK. Choćbyśmy odnaleźli tylko jedną osobę, to z tego będzie wielka radość w niebie. To jest oczekiwanie na nasze działania apostolskie.
 
STYL MIŁOŚCI
 
Cała ewangelia św.Jana jest poświęcona miłości. Święty Jan do końca swoich dni twierdził, że Jezus mówił tylko o miłości. Trzeba mieć wielkie serce, żeby ten, któremu chcemy pomóc, usłyszał nie tylko krytykę, ale miłość z naszej strony. Jezus szedł do grzeszników, a to się innym nie podobało, lecz on z miłości szukał grzesznych. Jezus odpuszczał grzechy - zło zostało unicestwione, ale nie człowiek. Ludzie mają skłonność do jednoczesnego przekreślenia (unicestwienia, potępienia) zła i człowieka. Jezus tak nie czynił. Człowiek potrzebuje serca, wsparcia, by walczyć o nawrócenie.
Odrzuciwszy zło powinniśmy walczyć o człowieka. Chrystus zawsze mówił o miłości nieprzyjaciół (Mat. 5.21 - nie sądźcie abyście nie byli sądzeni). Ile miłości musiał mieć Chrystus, by dojść do największego grzesznika i walczyć o niego. Nie można odejść od grzesznika dopóki nie zacznie się nawracać, nie można się denerwować. Wszyscy, którzy angażują się w apostolstwo kościoła, nie mogą kierować się przesłankami czysto ludzkimi. Ludziom trzeba dać serce (M.19 - perykopa o bogatym młodzieńcu).
Być świadkiem miłości to również umiejętność wymagania od innych. Miłość, która umie wymagać inspiruje drugiego. W ten sposób młodzież kochała papieża, bo umiał wymagać.
Aby realizować bycie świadkiem miłości trzeba się modlić (Ł.11.9 - proście, a będzie Wam dane). Mamy moc modlitwy. Nie można wyobrazić sobie pomocy innym bez modlitwy. Ubogaceni modlitwą dopiero możemy się do dzieła angażować.
My jesteśmy przejęci losem miłości. Jaka to jest miłość? Co wpisało się w znak krzyża (choć wielu on przeszkadza)? Trzeba dostrzec ofiarę ducha i poświęceń Jezusa na krzyżu. Cierpienie Jezusa rozpoczęło się w cichym ogrodzie Getsemani. Chrystus cierpiał duchowo przed cierpieniem fizycznym. Duch odbija się na kondycji ciała (np. siwienie). Jezus tak bardzo cierpiał, że wołał do Ojca: „Ojcze oddal ten kielich…”. Potem rozpoczęło się okrutne biczowanie (pomimo prawnej rozdzielczości kar, w przypadku Jezusa połączono te kary). Bicz rzymski był tak zmyślnie skonstruowany, że zadawał wiele ran. Głowa była prawnie chroniona, ale i tu nie uszanowano prawa, gdyż włożono Jezusowi cierniową koronę. Następnie droga krzyżowa (upadki Jezusa), przybicie do krzyża (można było przywiązać i dać podpórkę pod nogi). Obywatel rzymski nie był krzyżowany. Śmierć na krzyżu była hańbą. Właściwie była to śmierć przez uduszenie.
Gdybyśmy mogli uświadomić sobie, co Jezus z miłości dla nas przeżył na krzyżu, na pewno powstrzymalibyśmy się od niejednego grzechu. Nie ma miary na miłość Jezusa i dlatego obliguje nas to do dawania części miłości bliźniemu.
 
Opracował: ZM
 
313368