Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki

Rozmowa z burmistrzem Jackiem Lelkiem

Treść


.
ROZMOWA
Z BURMISTRZEM JACKIEM LELKIEM
 
    Nasza znajomość wiąże się z redagowaniem czasopisma „Z Grodu Kingi”. Bez mała piętnastoletnie trwanie tego tytułu, to zasługa zespołu ludzi. Współtwórcą tego przedsięwzięcia był Jacek Lelek, który już wówczas dał się poznać, jako uczciwy, kompetentny, rzeczowy młody człowiek. Swą wiedzą, zaangażowaniem, taktem, ale również stanowczością - zjednywał sobie sympatię i jednocześnie autorytet wśród zespołu redakcyjnego, niejednokrotnie o wiele lat od siebie starszego.
Chciałoby się, aby szacunek - jakim już wtedy był darzony, dzięki swej postawie życiowej, stawał się udziałem wielu młodych ludzi, którzy oby tak, jak on, umieli patrzeć w przyszłość, dbając o sprawy dzieci i młodzieży, ludzi pokolenia średniego - do którego sam należy, rozumiejąc jednocześnie potrzeby osób w podeszłym wieku, a także ludzi niepełnosprawnych. To wielkie zadania i wyzwania dla włodarza Starego Sącza. Jest ich wiele. Ale wierzę, że kompetencja, wiedza, doświadczenie, zaangażowanie w sprawy społeczne Jacka Lelka - dają rękojmię wszechstronnego rozwoju miasta - napisałam - poproszona o wypowiedź, o kandydującym wówczas na stanowisko burmistrza Starego Sącza, naszym redakcyjnym koledze.
    Gratulując wygranych wyborów, w których Jacek Lelek uzyskał 82,69% głosów, a jego kontrkandydat Edward Ciągło 17,31%, przy frekwencji wynoszącej 36,88 procent, poprosiłam Burmistrza elekta o wypowiedź na łamach czasopisma, w którym do czasu kampanii wyborczej publikował swe felietony zatytułowane: „Okiem czterdziestolatka”, na co oczywiście otrzymałam zgodę.
    Chociaż czas kampanii sprzyjał poznawaniu Kandydata, to gwoli odnotowania „czarno na białym”, rozpoczynającego się nowego rozdziału historii miasta, aby przedstawić nowego Burmistrza osobom z różnych stron kraju, a także egzotycznych zakątków świata, gdzie nie tylko dzięki Internetowi dociera „Z Grodu Kingi”, zadałam mu kilka pytań.
.

.
Na początek poprosiłam o przedstawienie swej biografii, z uwzględnieniem roli rodziny w kształtowaniu postaw młodego człowieka i jej roli w życiu, podejmującego trudne wyzwania na rzecz dobra wspólnego.
    - Urodziłem się w Lesku w Bieszczadach w 1970 roku, w rodzinie nauczycielskiej. Zarówno mama jak i tata uczyli matematyki w liceum ogólnokształcącym. Mam cztery siostry, wszystkie poszły w ślady rodziców, tzn. są nauczycielkami i mamami licznych rodzin. W Lesku ukończyłem liceum a później, śladem rodziców, studiowałem matematykę w Krakowie na Wyższej Szkole Pedagogicznej. Tu poznałem swoją przyszłą żonę - Natalię, starosądeczankę. Zawsze chciałem mieszkać w górach i w małym mieście, i byłem zdecydowany na powrót do Leska. Jednak przyznam, że atrakcyjność mojej narzeczonej oraz Starego Sącza sprawiły, że w tym wypadku „bez bólu” zmieniłem życiowe plany, wymieniając stolicę Bieszczadów na Perłę Beskidów. W Starym Sączu, jeszcze w czasie studiów, wzięliśmy ślub, z ogromną pomocą rodziców Natalii zbudowaliśmy dom i 1 września 1995 roku rozpocząłem pracę w Liceum Ogólnokształcącym. Praca ta dawała mi ogromną satysfakcję a także możliwość poznania wielu młodych ludzi, a także ich rodziców. Szczególnie lubiłem wyciągać młodzież w góry. W 1999 roku za namową kolegi spróbowałem sił w biznesie, w spółce Optimus. Był to czas największej świetności tej firmy, a ja uczestniczyłem we wdrażaniu jednych z najciekawszych projektów w jej historii - pierwszym w Polsce systemie bankowości internetowej BPHSez@m, a później platform internetowych do handlu między podmiotami internetowymi. Długo przed pojawieniem się na rynku tak popularnego Allegro organizowałem aukcje internetowe na zakupy np. dla Gdańskiej Stoczni Remontowej. Obowiązki zawodowe z biegiem czasu wymogły na mnie przeprowadzkę do Krakowa, a później do Warszawy. Choć bardzo pozytywnie oceniam ten czas, gdy dowiedzieliśmy się, że po latach oczekiwań będziemy mieli dziecko, postanowiliśmy wrócić do Starego Sącza. I wtedy właśnie, szukając miejsca, w którym mógłbym wykorzystać swoje doświadczenie i wiedzę, znalazłem się po raz pierwszy w najważniejszym gabinecie na ulicy Batorego 25.
To tak ogólnie. Jednak gdybym brał pod uwagę czynniki, które zadecydowały o mojej postawie życiowej, to zdecydowanie muszę wymienić dwa. Przede wszystkim Rodzice. Dla mnie najważniejsze autorytety. Bardzo kochający i szanujący siebie i tą miłością obdarzający nas - swoje dzieci. Rodzice to ludzie bez zawiści, bez obłudy. Jasno stawiający swoje niewygórowane ponad miarę wymagania. Swoją postawą pozytywnie zapalający nas do aktywności życiowej i wspierający ją. Nie dorobili się niczego w życiu w sensie majątkowym. Ale tak szczęśliwego okresu dzieciństwa, młodości, a także relacji z rodzicami w życiu dorosłym, mógłbym życzyć każdemu.
Bardzo duży wpływ wywarł na mnie także ruch oazowy, w którym rozwijałem życie duchowe, ale także uczyłem się odpowiedzialności za wspólnotę, za drugiego człowieka. To było pierwsze i główne pole mojego zaangażowania społecznego, gdzie prowadziłem pierwsze grupy formacyjne młodych, organizowałem wyjazdy na rekolekcje. Zresztą w oazę - tzw. Kręgi Rodzin od ponad 30 lat zaangażowani są moi Rodzice, my z żoną oraz wszystkie moje siostry z mężami. To też nas bardzo łączy.
 
Skąd wzięły się Twoje zainteresowania działalnością samorządową; przedstaw jej poszczególne etapy.
    - Zainteresowanie działalnością samorządową przyszło z czasem i trochę nieplanowane. Zawsze czułem się odpowiedzialny za to, co dzieje się wokół mnie, choć nie ukrywam, że wcześniej były to sprawy bardziej społeczne. Jak już wspomniałem, jeszcze w szkole średniej organizowałem grupy oazowe rówieśników, namawiałem kolegów i koleżanki do wspólnych wyjazdów w góry, organizowałem szkolne występy. Działalnością samorządową w Lesku zacząłem żyć - choć trochę na odległość, bo byłem już wtedy na studiach w Krakowie - gdy mój tata został Przewodniczącym Rady Miejskiej I kadencji w latach 1990-1994. Moje zaangażowanie w samorząd starosądecki mógłbym uznać za przypadek, gdybym nie uważał, że w życiu nie ma przypadków. Gdy uznaliśmy z żoną, że wracamy z Warszawy, zacząłem rozglądać się za miejscem, w którym mógłbym wykorzystać swoje doświadczenie i wykształcenie. Szukałem ciekawej i ambitnej pracy. I tak znalazłem się w gabinecie burmistrza Mariana Cyconia, który po kilku tygodniach spotkań i rozmów powołał mnie na swojego zastępcę. Było to 1 kwietnia 2003 roku. Tak więc zadebiutowałem w samorządzie od razu na wysokim stanowisku, jednocześnie posiadając wsparcie jednej osoby, ale jakiej! Koledzy radni śmiali się ze mnie, że zostałem wybrany „jednogłośnie jednym głosem”. Przez kolejne miesiące i lata poznawałem problemy mieszkańców całej Gminy, sposoby ich rozwiązywania. Przede wszystkim poznawałem ludzi. Tych zaangażowanych w sprawy miasta i gminy, ale także tych, którym trzeba było pomóc. Po czterech latach pracy u boku Mariana Cyconia poczułem potrzebę zrobienia czegoś tak całkowicie na własny rachunek. Wspólnie, bo jestem zdecydowanie osobą nastawioną na współpracę, ale biorąc za to pełną odpowiedzialność i możliwość kreowania. Wtedy założyliśmy z kolegą Fundację Rozwoju Ziem Górskich i zostałem jej prezesem.
 
Przedstaw swą działalność na innych płaszczyznach, jakimi były właśnie Fundacja i Lokalna Grupa Działania „Brama Beskidu”.
    - Po latach doświadczenia w samorządzie uznałem, że moje miejsce jest w pracy dla ludzi. Wejście Polski w struktury Unii Europejskiej dawało nowe szanse związane z pozyskiwaniem środków. Duży nacisk kładziony był na zaangażowanie społeczne obywateli i stało się dla mnie jasne, że po wiele pieniędzy można sięgnąć z pozycji organizacji pozarządowej. Niektóre środki, np. w ramach programu Leader, były do wzięcia wyłącznie przez organizacje pozarządowe. Dojrzałem w tym ogromną szansę dla siebie i kierowanej przeze mnie Fundacji. W ramach działalności Fundacji zrealizowaliśmy wiele działań: warsztaty komputerowe i pedagogiczne dla rodziców w Popowicach i Skrudzinie, warsztaty dla lokalnych liderów z terenu miasta i gminy, zajęcia pozalekcyjne dla uczniów starosądeckich gimnazjów (w partnerstwie z Gminą), dwie edycje letnich warsztatów języka angielskiego prowadzonych przez amerykańskich wolontariuszy, dwie edycje wyjazdów integracyjnych dla dzieci niedosłyszących oraz dzieci zdrowych z rodzin w trudnej sytuacji materialnej. Zainicjowaliśmy projekt „Stary Sącz i Lewocza Karpackie miasteczka z klimatem. Nowatorski, transgraniczny produkt turystyki kulturowej”, w ramach którego organizowane były Starosądeckie Jarmarki Rzemiosła. Zorganizowaliśmy kilka cyklów warsztatów aktywizująco - integracyjnych dla mam opiekujących się dziećmi, które nie chodzą do przedszkola. Chętnie wspieraliśmy organizacje pozarządowe, pomagając im pozyskać dofinansowanie na realizację własnych pomysłów - np. Stowarzyszenie „Gniazdo” czy Stowarzyszenie „Przyjaźń” ze Skrudziny. Zaangażowaliśmy się także w projekt międzynarodowy z partnerami z Hiszpanii, Cypru, Bułgarii i Słowacji, w którym poznawaliśmy działalność organizacji pozarządowych na obszarach wiejskich. Fundacja pozyskiwała także środki i była realizatorem kolejnych Międzynarodowych Plenerów Malarskich. W celu wzmocnienia współpracy podmiotów z terenu naszej Gminy oraz Gminy Podegrodzie oraz aby móc sięgnąć po środki z programu Leader z naszej inicjatywy powstała Lokalna Grupa Działania „Brama Beskidu”. Z udziałem środków, przyznanych za pośrednictwem LGD, wybudowano m.in. Przystań na Karpackim Szlaku Rowerowym w Barcicach, plac zabaw przy Orliku w Starym Sączu, plac zabaw w Moszczenicy Niżnej, a także zorganizowano Festiwal Smaku „Lachowska Micha”.
 
To tylko niektóre Twoje działania na rzecz środowiska lokalnego, związane z pozyskiwaniem funduszy europejskich, poprzez tworzone przez Ciebie projekty unijne. Były również działania związane z powstawaniem Środowiskowego Domu Samopomocy w Cyganowicach i niezapomniany Twój występ z gitarą na festynie środowiskowym.
    - Lubię wspierać ludzi aktywnych. Uważam, że wspierając działania ludzi aktywnych można za mniejsze pieniądze zrobić znacznie więcej. Zwłaszcza, gdy aktywność przejawia się w obszarach, które naprawdę potrzebują wsparcia. A tak jest zdecydowanie w przypadku osób niepełnosprawnych. Cieszę się, że od samego początku istnienia „Gniazda” mogłem być jakoś przydatny i wspierać działania Zarządu i członków. To, że mogłem się w jakimś stopniu przyczynić do powstania ŚDS w Cyganowicach jest moją dużą satysfakcja, bo widzę, ile dobrego dzieje się w tym miejscu.
A co do „słynnego” występu z gitarą? Nie od dziś wiadomo, że lubię śpiewać i coś tam sobie przy tym brzdąkam na gitarze. Na solowe występy nigdy się nie kwalifikowałem, ale w „Gnieździe”, ze względu na swoją „pozycję społeczną”, (bo przecież nie talent muzyczny), umieścili mnie w programie i nawet na afiszu. Tłumów na imprezę nie ściągnąłem (śmiech), ale furorę zrobiło zdjęcie zrobione przez p.redaktor z Dziennika Polskiego. Ale na poważnie: lubię śpiewać i lubię, gdy ludzie śpiewają. To bardzo łączy i integruje. Najbardziej lubię słuchać poezji śpiewanej i wielogłosowej muzyki chóralnej.
 
Twoje talenty organizacyjne mogli poznać również uczestnicy wyjazdu do węgierskiego Kesthely, gdzie każdemu służyłeś swą pomocą, byłeś tłumaczem i dobrym duchem eskapady, także dzięki intonowaniu wspólnego śpiewu.
Zapewne ten dar dobrej organizacji sprzyjał Twoim dotychczasowym osiągnięciom w pracy zawodowo-społecznej, zjednywał Ci uznanie i dał zadowolenie z tego, co robisz?
    - Wszystko to, o czym mówiłem wcześniej, dawało mi ogromną satysfakcję. Przez ostatnie cztery lata pracowałem z licznymi instytucjami i organizacjami, pomagając im przygotowywać projekty unijne. Dużą satysfakcję po moim wyborze na burmistrza dawały mi telefony od dotychczasowych klientów, którzy mi szczerze gratulowali, a zaraz potem dodawali, że im będzie mnie brak. Moim osiągnięciem był każdy wniosek o dofinansowanie wygrany przez mojego klienta, każdy uśmiech zadowolenia uczestnika projektu, który zrealizowaliśmy.
 
Jak przebiegała kampania wyborcza na burmistrza Starego Sącza i jak ją oceniasz?
    - Bardzo obawiałem się tej kampanii. Przyznam, że jestem nauczony robić i ewentualnie czekać, aż inni zauważą, co zrobiłem i o tym powiedzą. Rok temu, gdy startowałem, jako kandydat na radnego, nie prowadziłem żadnej kampanii, a jednak w moim okręgu wyborczym znalazło się na tyle osób, które musiały mnie znać osobiście i zagłosowały na mnie - i to bardzo licznie. W tych ostatnich wyborach - gdzie głosujących było już znacznie więcej - trzeba było odpowiednio zadbać o promocję własnej osoby i po prostu dać się lepiej poznać wyborcom. Nie było to łatwe. Przede wszystkim jestem ogromnie wdzięczny bardzo wielu osobom, które zaangażowały się w moją kampanię. Z niektórymi nawet się nie spotkałem osobiście. Zaskoczyła mnie skala zaangażowania społeczeństwa. Bardzo jestem wszystkim wdzięczny. Bardzo dziękuję p.posłowi Marianowi Cyconiowi, który tak jednoznacznie poparł moją kandydaturę. W wyborach bardzo wyraźnie zapowiadałem kontynuację ostatnich lat rządów burmistrza Cyconia. To jego sukcesy przyczyniły się walnie do tak zdecydowanego mojego zwycięstwa. Jest jeszcze jedna ważna rzecz, której dowód dali mieszkańcy naszej Gminy. W samorządzie nie chcemy wielkiej polityki. Tutaj głosujemy na ludzi i konkretne programy, a nie na szyldy polityczne.
Dziękując bardzo za zdecydowane poparcie dla mnie, muszę wyznać, że przyjmuję to, jako ogromny kredyt zaufania. Nie będę spał spokojnie, dopóki tego kredytu nie spłacę.
 
Co chciałbyś zrealizować przez czas swej kadencji? Jakie masz plany i zamierzenia?
    - Jest wiele spraw, które są ciągle do rozwiązania. Swój program wyborczy bardzo szeroko zakreśliłem w kampanii i nie chciałbym go tutaj przytaczać, bo z pewnością coś bym ominął. W zakresie inwestycyjnym będzie to kontynuacja budowy sieci kanalizacji sanitarnej w Starym Sączu i Gminie, odbudowa dróg, stabilizacja osuwisk. Przed nami realizacja projektu zagospodarowania rekreacyjnego stawów. Mam nadzieję, że zakończymy tę kadencję posiadając plac zabaw w każdym sołectwie. Ważne miejsce w moich planach zajmuje wspieranie aktywności mieszkańców, szczególnie w zakresie zagospodarowania czasu wolnego dzieci, młodzieży i seniorów. Nie mniej ważne jest sprawne zarządzanie miastem i gminą. Musimy zadbać o porządek i sprawną organizację zbiorowych potrzeb.
Najważniejszym, ale jednocześnie najtrudniejszym zadaniem, jest zwiększanie liczby miejsc pracy. Mogę zapewnić o tym, że każdy inwestor, który będzie realnie tworzył miejsca pracy na terenie Gminy, będzie absolutnie priorytetowo traktowany przez moich urzędników.
 
Jak widzisz rolę „Z Grodu Kingi” w życiu religijno-społecznym miasta na przestrzeni tych mijających niebawem 15 lat od chwili powstania tego czasopisma?
    - Gdy w czerwcu 1997 roku składaliśmy pierwszy numer „Z Grodu Kingi” nie miałem pojęcia, że rozpoczynamy tak wielkie dzieło. Pierwszy numer dotyczył wizytacji kanonicznej parafii przez ks.bpa Józefa Życińskiego. Przez chwilę mieliśmy pomysł, żeby zanieść w darze - do ołtarza ten pierwszy numer (ile nas  kosztowało wysiłku to jego powstanie!), ale stwierdziliśmy, że to się może skończyć za kilka numerów, bo nie wiadomo, na ile nam sił starczy. Nam starczyło jeszcze na kilka lat, ale dzięki Bogu znaleźliście się Wy, którym starcza do dziś i oby jak najdłużej. To bardzo ważny element życia miasta. Poruszacie i dokumentujecie ważne wydarzenia z życia lokalnej społeczności, które dzięki Wam stają się trwałe i ogólnodostępne. Żyjemy w czasie, kiedy łatwiej dowiedzieć się, co dzieje się w Warszawie, Krakowie czy Nowym Jorku niż w Starym Sączu. „Z Grodu Kingi” przyczynia się do budowy więzi społeczności lokalnej, a także do pogłębienia życia religijnego. Życzę Wam nowych aktywnych współpracowników oraz jak największego grona czytelników - bo co tu mówić, człowiek znajduje zupełnie nową motywację, jeśli wie, że znajduje wielu czytelników.
 
Co zechciałbyś przekazać naszym Czytelnikom?
    - Stary Sącz - nasze miasto i gmina to wspaniałe miejsce na ziemi i nasz wspólny dom. Jesteśmy i chcemy być z niego dumni. Dziękując Wam za tak silne poparcie w wyborach, chcę jeszcze raz zapewnić, że dobro naszej Gminy oraz jej mieszkańców leży mi szczególnie na sercu. I zapraszam wszystkich do współpracy w tworzeniu dzisiejszego dnia i jutra Starego Sącza.
Przychodźcie do mnie z pomysłami i inicjatywami. Przyjmę także głosy słusznej krytyki -zawsze są dla mnie przyczynkiem do rachunku sumienia, czy idziemy w dobrym kierunku.
 
    Dziękując serdecznie za rozmowę wyrażam nadzieję, że mając „swojego człowieka” na tak ważnym dla funkcjonowania miasta stanowisku, w trosce o wielkie dobro, jakim jest wszechstronny rozwój naszej małej Ojczyzny, i serdeczna troska o pomyślność jej mieszkańców, możemy liczyć na współpracę i informacje z pierwszej ręki, o tym, co dobrego dzieje się w Grodzie Kingi, jakie są jego potrzeby, w co mogą i powinni zaangażować się mieszkańcy miasta i gminy.
A na kolejny etap ważnej, życiowej działalności, nowemu Burmistrzowi życzymy opieki naszej patronki Świętej Kingi i tradycyjnie, po staropolsku Szczęść Boże!
 
Jolanta Czech
 
349601