Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki
Przejdź do Menu Techniczne

Menu Dodatkowe

Po dwudziestu latach - Andrzej Długosz

Treść


.
Po dwudziestu latach
 
    Wspominając na nowo to największe wydarzenie w historii Starego Sącza sprzed dwudziestu lat, trudno nie ulec tym wielkim emocjom, towarzyszącym nam wszystkim w tamtym czasie.
    O wizycie Papieża w Starym Sączu i kanonizacji bł.Kingi mówiło się co najmniej rok wcześniej. Były to właściwie plotki nie poparte żadnymi konkretnymi ustaleniami, poza wizytami delegacji ze Starego Sącza w Watykanie, proszącymi o wyniesienie Kingi na ołtarze jako świętej. Gdy ogłoszono, że Ojciec Święty planuje kolejną pielgrzymkę do Polski w 1999 r. nadzieje te jeszcze bardziej wzrosły. Ale tu docierały sprzeczne informacje. Dopiero wizyta delegacji z Watykanu na początku grudnia 1998 r. potwierdziła, że wizyta Papieża jest możliwa i zatwierdziła przedstawione propozycje przeprowadzenia tej uroczystości w Starym Sączu. W styczniu 1999 r. ogłoszono plan pielgrzymki w Polsce Ojca Świętego w czerwcu br. i na jej trasie znalazł się Stary Sącz - w dniu 16 czerwca. Wielka euforia wszystkich ogarnęła i temat wizyty był najważniejszy w rozmowach Starosądeczan.
    Z dniem 1 kwietnia rozpoczęto budowę ołtarza. Ksiądz proboszcz Alfred Kurek poświęcił plac budowy w obecności ówczesnego burmistrza Mariana Kuczaja i sekretarza miasta Wojciecha Ramsa. Wbito też symbolicznie pierwszą łopatę. Potem co kilka dni, chodziliśmy na plac budowy, obserwować postępy w robotach. Wszystko już było przygotowane na przyjęcie Ojca Świętego, który od kilku dni przebywał już w Polsce i dwie doby przed 16 czerwca poraziła wszystkich informacja, że Papież jest chory, co potwierdziło się następnego dnia, gdy nie pojawił się na krakowskich błoniach i nie pojechał po południu do Gliwic. Na Sądecczyźnie szok. I spekulacje, przyjedzie czy nie przyjedzie, będzie kanonizacja czy nie będzie, jeśli będzie, to w jakiej formie. Od popołudnia 15 czerwca miasto zostało zamknięte dla samochodów, a w nim tłumy ludzi głównie goście mieszkańców miasta. Obserwując to, co działo się na Rynku, z perspektywy okna muzealnego - to smutek i przygnębienie spacerujących tłumów, a wielka cisza jaka panowała, była wymownym świadectwem przeżywania tej niepewności, i tylko ciche szepty „przyjedzie, nie przyjedzie”.
   Ale już późnym wieczorem, przez noc, a zwłaszcza wczesnym rankiem, widok tysięcy ludzi, ze wszystkich stron zdążających na miejsce uroczystości powodował, że ludzie byli coraz bardziej uśmiechnięci, z coraz większą nadzieją oczekiwali na przyjazd Papieża. I o godzinie 8 rano informacja przekazana przez ówczesnego ordynariusza tarnowskiego biskupa Wiktora Skworca, Ojciec Święty wyjeżdża z Krakowa do Starego Sącza samochodem. Ze względu na złą pogodę nie mogły wystartować helikoptery. I już radosne oczekiwanie przerywane śpiewem pieśni do bł.Kingi. W końcu wiadomość: Ojciec Święty jest już na placu kanonizacyjnym - i wszystkich ogarnęła euforia, a chóry zaśpiewały „krakowioka sądeckiego”. Jan Paweł II pojawił się na ołtarzu, znów niekończące się brawa powitalne, słowo bpa Skworca i spontaniczny śpiew „życzymy, życzymy”.
    Rozpoczęła się Msza Święta kanonizacyjna pod przewodnictwem Papieża. Arcybiskup Edward Nowak z Kongregacji d/s. Kanonizacyjnych odczytuje życiorys Kingi, po czym słyszymy słowa, które brzmią w nas do dzisiaj: „orzekamy i stwierdzamy, że błogosławiona Kinga jest Święta i wpisujemy Ją do Katalogu Świętych, polecając, aby odbierała Ona cześć jako Święta w całym Kościele”. Z uwagi na jeszcze niepełną dyspozycję P  apieża, Jego kazanie odczytał ks.kardynał Franciszek Macharski. „Święci nie przemijają, święci żyją świętością i pragną świętości”. Dalsza część Mszy św. już pod przewodnictwem Papieża. I jeszcze słowo końcowe Ojca Świętego. Żegnając się z uczestnikami tego spotkania Papież wspominał, jak wędrował tutaj szlakami Beskidu Sądeckiego i nazwał to „powtórką z geografii”.
    Potem Jan Paweł II udał się do klasztoru Sióstr Klarysek na obiad i wypoczynek, po czym helikopterem odleciał do Wadowic. Rano jeszcze mocno padało, ale gdy pojawił się Jan Paweł II niezwłocznie chmury rozeszły się i wyszło słonce. Pozwoliło to wystartować helikopterom, które krążąc nad miastem były ostatnim momentem symbolicznego pożegnania. I te nieprzebrane tłumy, które wracały z uroczystości całymi szerokościami starosądeckich ulic.
    Wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że wizyta przeszła już do historii, a my byliśmy świadkami wydarzenia, o które starano się ponad 300 lat i dokonało się ono tu na miejscu, za naszego życia, z udziałem naszego umiłowanego Ojca Świętego. I tylko Bogu dziękować za to!
Andrzej Długosz
 
346810