Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki
Przejdź do Menu Techniczne

Menu Dodatkowe

Rozmowa z Georgiem Weissem - dyrygentem Miejskiej Orkiestry w Starym Sączu

Treść


.
KAŻDY ODCINEK ŻYCIA MA SWOJE SMAKI!
ROZMOWA Z GEORGIEM WEISSEM
Dyrygentem Miejskiej Orkiestry Stary Sącz
 
    W piątek 21 czerwca po uroczystym koncercie galowym w starosądeckim „Sokole”, podeszłam do Georga Weissa, chcąc pogratulować dotychczasowych osiągnięć w prowadzeniu Miejskiej Orkiestry Stary Sącz i z prośbą o udzielenie wywiadu dla Czytelników „Z Grodu Kingi”.
Otrzymawszy pozytywną odpowiedź umówiliśmy się na rozmowę w najbliższy poniedziałek, bo już w środę Miejska Orkiestra Stary Sącz udawała się w tournée na Litwę, na Międzynarodowe Festiwale w Panevežys (Poniewież) i w Wilkawiskas (Wyłkowyszki). Przygotowałam pytania i udałam się na spotkanie.
 
Skąd wzięły się u Ciebie zainteresowania muzyczne? Na jakim instrumencie grasz?
    - Na trąbce gram dlatego, że ojciec tego bardzo chciał. Jego brat grał na trąbce - był solowym trębaczem w filharmonii i tata chciał, aby przynajmniej jeden z jego synów grał na jego ukochanym instrumencie, chociaż sam na nim nie grał. Moja przygoda z muzyką zaczęła się jednak od gry na akordeonie.
Później studiowałem w Wyższej Szkole Muzycznej w Essen u prof.Reinholdta Knusst. Grałem później w paru orkiestrach w Essen, rok byłem w Enschede w Hollandii, w Phorzheim i Ulm; aż później zdecydowałem, aby pójść pracować, jako dyrektor Szkoły Muzycznej do Lörrach w Badenwintenbergii. To niemieckie miasto liczące około 50 tysięcy ludności, leżące niedaleko Bazylei. Na Akademii Muzycznej w Bazylei studiowałem dyrygenturę. Ukończyłem również studia podyplomowe w Trosingen, Karlsruhe, Monachium, Graz i Barcelonie. W Szwajcarii prowadziłem orkiestry dęte.
Trąbka pociągała mnie nadal tak, że w moim wolnym czasie grywałem na niej, szczególnie w Szwajcarii.
Przez tę przygodę, jaką była praca w szkole muzycznej - która nawiązała kontakt ze szkołą muzyczną z Nowego Sącza - jestem teraz tutaj! (Uśmiech). Tam błysnęła ta wielka miłość do mojej ukochanej żony, i pięć lat temu przeprowadziłem się do Nowego Sącza. Jednocześnie dostałem tutaj tę pracę, co było wielkim wydarzeniem, bo nigdy nie myślałem, że tak to szybko pójdzie, bo nie musiałem nadal pracować - tylko chciałem spędzać czas na emeryturze i cieszyć się moją wspaniałą żoną. Naturalnie też spokojem. Myślę, że każdy odcinek życia ma swoje smaki!
I teraz jest ten następny odcinek. Przyszła orkiestra dęta Stary Sącz i teraz robimy te smaki tutaj. Nigdy nie jest za późno czegoś nowego spróbować.
To zresztą było hasło mojej szkoły, które kreowałem: „nigdy nie jest za późno czegoś nowego się nauczyć i nie można zapomnieć zacząć! Tu zresztą miałem coś więcej na myśli. Nasza szkoła nie była ograniczona wiekowo i zawsze zachęcaliśmy szczególnie emerytów, bo przecież życie się nie kończy - zaczyna się nowy odcinek. A wielu z tych ludzi nie wie, co robić, co można zacząć? A przecież można coś! I tak wydarzyła się kolejna przygoda. Przyszedł do mnie aptekarz, mający 72 lata, który najpierw zbudował sobie organy i później zaczął się na nich uczyć grać! Z wielką miłością. Naturalnie nie będziemy już grać jak Martha Argerich, ale zawsze można sobie sprawić dużo, dużo przyjemności.
 
A od ilu lat trwa Twoja przygoda z muzyką?
    - Doprawdy nie wiem, nie liczyłem, ale zacząłem w wieku 19 lat. Oj - no to zapewne niebawem będzie pięćdziesiąt.
 
Będziemy zatem świętować wspaniały jubileusz!
    - Oczywiście. Zapraszam cię na kawę.
 
Czyli na przestrzeni tych minionych lat Twoje zainteresowania muzyczne związane były z kształceniem własnym, dydaktyką, grą na akordeonie i trąbce oraz dyrygenturą.
A jaki jest Twój ulubiony rodzaj muzyki?
    - Lubię dobrą muzykę! Dobrze zrobioną muzykę! Zaczynałem od muzyki klasycznej, ale teraz lubię nawet ludowszczyznę - muzykę ludową! Którego kraju? - to już obojętne, ale musi być ona dobrze zrobiona. Nie lubię czegoś takiego płytkiego.
Nigdy nie można zaśmiecać uszu odbiorcy! Muzycy muszą mieć odpowiedzialność. To jest to, co zawsze mówię też mojej orkiestrze: ludzie przychodzą, żeby was posłuchać i musicie brać odpowiedzialność za to, jak gracie. I oni to robią!
Moim ulubionym instrumentem jest nadal trąbka i mile wspominam swe koncertowanie na tym instrumencie.
 
Czy nadal jeszcze koncertujesz na trąbce?
    - Tak, ale tylko w Niemczech i Szwajcarii.
 
Jakie były początki tworzenia przez Ciebie nowego etapu w dziejach starosądeckiej orkiestry? Może opowiesz jakąś anegdotę z tym związaną?
   - Anegdotą samą w sobie jest to, że po ogłoszeniu pierwszej próby, na spotkanie przyszło troje ludzi! Ja patrzę, co się dzieje, o co chodzi? Nie miałem bladego pojęcia! Żeby było jasne, ja przyszedłem tak normalnie - na próbę! Myślałem, że przyjdzie ktokolwiek zainteresowany. Ja wiedziałem, że jest kontynuacja jakiejś działalności. Sądziłem, że coś się zakończyło i ja przychodzę otworzyć jakiś nowy odcinek. Nie znalem żadnych kontekstów z przeszłości - niczego nie wiedziałem.
 
Proszę opowiedz o kolejnych latach pracy z orkiestrą i Waszych osiągnieciach.
   - Największym osiągnieciem jest to, że ta orkiestra tak gra, jak gra dzisiaj i że jest naprawdę wspaniała atmosfera w zespole, którego członkowie zaczynają sobie nawzajem pomagać. I to jest naprawdę coś pięknego. To jedno.
Po drugie, że w tym czasie byliśmy na kilku konkursach.
W 2017 r. osiągnęliśmy sukces na Festiwalu Orkiestr Dętych w Rybniku, a w 2018 r. starosądecka orkiestra zdobyła wyróżnienie na Międzynarodowym Festiwalu Orkiestr Dętych im.Józefa Szweda w Tarnowskich Górach. Mieliśmy też zaproszenia na festiwale do Rumunii, Włoch i Chorwacji.
Coś się już pod tym względem dzieje i cieszę się, że wszyscy to przedsięwzięcie wzięli tak poważnie, że wyszło to, co wyszło.
 
Piękny był koncert jubileuszowy. Jak długo przygotowywaliście się do niego?
   - Tuż po koncercie noworocznym był wiosenny, potem Małopolanie, ale ciągle graliśmy inny program. Orkiestra była jednak niesamowita i ostro podjęła wyzwanie. Jednocześnie z przygotowaniem do tego koncertu jubileuszowego musieliśmy przećwiczyć to, co pojutrze będziemy grali na Litwie, to sześć utworów, które musieliśmy zrobić, bo tam będzie też wspólne granie. Mamy jakieś zobowiązanie. Oni nas zaprosili, cieszą się na nasz przyjazd, to kosztuje ogromne pieniądze i zawsze chcę wykazać się i wywiązać ze zobowiązania!
Wracając do jubileuszu, to bardzo chciałbym podziękować wszystkim, którzy nas wsparli: oczywiście najpierw burmistrzowi Jackowi Lelkowi, potem naszemu dyrektorowi Wojciechowi Knapikowi, pracownikom Urzędu Miasta i Centrum Kultury i Sztuki im.Ady Sari, którzy nie patrzyli na zegarek, tylko starali się, aby ta uroczystość wypadła jak najlepiej. Wszystkich nie będę wymieniał, bo mogłoby się zdarzyć, że kogoś zapomnę wymienić. Wszyscy zasłużyli na to, aby ich życzliwie wspominać.
I to spontaniczne „Sto lat”!
Bardzo się ucieszyłem z tego, że w Boże Ciało mogliśmy po raz pierwszy współpracować ze starosądeckim chórem. Bardzo to jest fajne, bo okazało się, że taka współpraca jest możliwa. Cieszyłem się, że to tak wyszło.
Bardzo mnie wzruszyła wczorajsza msza w intencji orkiestry. Była przejmująca i to co Ksiądz Proboszcz zrobił dla nas to chapeau bas.
Jesteśmy niezmiernie wdzięczni. Nawet ta pogoda bardzo nam sprzyjała (nie było upału i nie padało).
Cieszyłem się bardzo, że na tę mszę w intencji orkiestry przyszło tak wiele ludzi. My przeżyliśmy tę liturgię bardzo.
 
Jak się czujesz w naszych stronach w naszym środowisku?
    - Tu są przepiękne okolice, podziwiam je i bardzo dobrze się tu czuję, ale przeraża mnie niestety, jak dużo jest tu śmieci, dlaczego się tak bardzo na to nie zwraca uwagi, że zaśmieca się swoją ojczyznę! Ja tego nie rozumiem.
Zachwycają mnie ludzie tacy jak Jacek, Wojtek, Ty (dziękuję Ci bardzo)! Z nimi się chce kontaktować, od nich odbieram coś pozytywnego. Ja już nic nie potrzebuję, należę do ludzi, którym wystarcza jedna koszula. Przyjechałem tu, żeby pozostałe mi ostatki lat spędzić z moją ukochaną żoną.
 
Czy masz jakieś przesłanie dla Czytelników „Z Grodu Kingi”? Czy chciałbyś coś przekazać?
    - Bardzo się cieszę, że orkiestra dostała to uznanie na koncercie jubileuszowym, czego dla nich tak bardzo pragnąłem i to się spełniło! To bardzo ważne, że oni wiedzą, że są bardzo dobrze odbierani w tym mieście, dla którego tak wspaniale pracują. Wystarczy powiedzieć: „czym byłby koncert bez publiczności”. Życzę sobie dla nich, dla tej orkiestry, aby czuli zawsze takie wsparcie tego Grodu Świętej Kingi.
 
    Bardzo dziękuję za tę rozmowę życząc, u progu nowego stulecia działalności, całej orkiestrze pod batutą Szanownego Dyrygenta wszelkiej pomyślności, tak w życiu osobistym, jak i kolejnych radości z bycia muzykiem w Miejskiej Orkiestrze Stary Sącz, która swymi wspaniałymi koncertami, daje wiele duchowej strawy tym wszystkim, którzy Was słuchają!
Jolanta Czech
 
310447