Duc in Altum - wypłyń na głębię
Treść
.
DUC IN ALTUM
WYPŁYŃ NA GŁĘBIĘ
Damian zawsze uważał się za słabego człowieka. Myślał, że bez pomocy przyjaciół nic nie jest w stanie osiągnąć. Niejednokrotnie pozwalał w swojej obecności obrażać Kościół, aczkolwiek słowa te sprawiały mu wielki ból. Zawsze się przekreślał, nie potrafił uwierzyć w siebie i był nękany przez wiele złych rzeczy. Jednak był to niezwykły człowiek. Widział więcej niż inni, widział anioły. Bał się ich, bo były to upadłe anioły, demony zła i ciemności. Chociaż bardzo pragnął nie widział nigdy czystego anioła.
Pewnego razu Damian, będąc w górach, usiadł na łące i podziwiał piękno górskich szczytów. Gdy tak adorował potęgę gór, usłyszał głos wołający „Bądź jak ta góra”. Nikogo wokół siebie nie widział, więc odrzekł „Nie rozumiem, kim jesteś?”. Po chwili usłyszał jeszcze wyraźniej ten sam głos „Żaden człowiek nie ruszy tej góry choćby nawet bardzo chciał. Nie zdoła jej tknąć. Bądź jak ta góra!”. Damian nadal nie rozumiał tego dziwnego przesłania. Podążając do domu upadł na ziemię i uderzył głową o kamień. Znalazł się wtedy w dziwnym świecie. Był jakby podzielony na dwie części. Stał po środku i bardzo się bał. Z lewej strony zobaczył ciemność, która pochłaniała wszystko, jedynie jej własna armia potrafiła z niej wyjść. Zobaczył wielkiego, czarnego demona z zakrwawionym mieczem. Był przerażający. Próbował on zaatakować Damiana lecz nagle z prawej strony wyłoniła się najmocniejsza światłość, jaką można sobie wyobrazić, jednak nie oślepiła Damiana. Ze światła wybiegł mały anioł, i powstrzymując szatana zapytał Damiana „Teraz powiedz, którą stronę wybierasz?” Bohater zauważył, że miecz diabła skierowany jest ku światłości. Zrozumiał, że toczy się teraz bój o jego duszę i życie. Los bitwy zależał tylko od niego. Zaczął z całych sił krzyczeć: „Odrzucam całe zło, cały syf przeszłości, ciskam nim jak kamieniem o ścianę”. Nagle ciemność zniknęła, a Damian obudził się na trawie w górach. Usiadł na kamieniu i oglądał góry. Przeszkodził mu w tym wyraźny głos z nieba „Bądź jak ta góra! Wybrałeś swoje miejsce i trwaj w nim”.
Damian codziennie modlił się o dar męstwa, o miłość do swoich prześladowców... Wytrwał...
Tak właśnie działa wszechpotężna modlitwa! Jest to bezcenny dar dla nas grzesznych. Matka Teresa z Kalkuty mówiła „owocem modlitwy jest miłość”. Z modlitwy wypływa wszystko: pokora, szczodrobliwość, czystość, łagodność jak również przebaczenie. Jednak największym owocem modlitwy jest miłość. Czym jest miłość? Namiętnym spojrzeniem, pocałunkiem czy słodkim słówkiem? Chyba nie. Prawdziwa miłość zeszła z samego nieba, gdzie nieustannie toczy się o nas walka. Niebiosa zesłały nam Jezusa, jako przykład tejże cnoty. Jezus narodził się z miłości, żył na ziemi z miłości, nauczał z miłości, cierpiał z miłości, umarł z miłości, zmartwychwstał z miłości, zbawił nas z miłości. Czy jest coś piękniejszego niż miłość?
W XXI w. wielu z nas, młodych ludzi, ma lęk przed otwarciem się na działanie Boga w życiu. Zamykamy drzwi swego serca, a czasem nawet przekręcamy w nich klucz, aby tylko Chrystus do niego nie wszedł. „Co powiedzą koledzy? Jak zareaguje sąsiad? A może mnie wyśmieją?” Czym się przejmujesz? Prorok ostrzega „Nie bój się ich, bym cię czasem nie napełnił lekiem przed nimi”. Czy Bóg umiłował lęk? Nie, gdyż strach jest działaniem diabła. Szatan uruchamia blokadę słowa, czynu żebyśmy nie stali się mężnymi apostołami Chrystusa.
Silna ryba płynie pod prąd, zaś w dół rzeki spływają słabe lub martwe. Prawdziwie mężny człowiek będzie bronił swoich przekonań. „Niech wasza mowa będzie tak-tak, nie-nie”. Nasza moralność nie może być wypośrodkowana, niepewna. Siłę można sprawdzić, odpowiadając tak, gdy mówią nie.
Trzeba wypływać na głębię, nawet jeśli świat łamie stery naszego życiowego okrętu. Barka niosąca nas musi dopłynąć do Boga za wszelką cenę. Nawet za cenę prześladowań.
Dzisiejszy świat, a szczególnie media, próbują zniszczyć młodego człowieka utwierdzając go w przekonaniu, iż nadaje się tylko przed TV lub komputer. Czy naprawdę pozwolimy tak o sobie myśleć? Weźmy swoje życie we własne ręce, a nie pozwólmy sobą manipulować. W godzinę śmierci to Jezus po nas wyjdzie. Wtedy ciekawy program czy wystrzałowa gra nie pomogą, a wręcz przeciwnie. Mogą pogorszyć naszą sytuację.
Wypłyń na głębię - na głębię mocy, siły, czystości, i miłości. I tam zarzuć kotwicę swego życiowego okrętu. Staniesz się wówczas rybakiem ludzi a nie tylko przyjacielem sprzętu elektronicznego.
My jesteśmy nadzieją świata, a nadzieja zawieść nie może.! Życzę sobie i każdemu, aby był twardy jak skała, mocny jak góra. A naszym fundamentem niech będzie modlitwa. Im mocniejszy fundament, tym stabilniejsza góra.
Mateusz Florek