KILKA PRZEMYŚLEŃ NA NOWY - 2012 ROK
Treść
.
O radości, uśmiechu i sztuce mądrego życia
KILKA PRZEMYŚLEŃ
NA NOWY - 2012 ROK
NA NOWY - 2012 ROK
Boże Narodzenie i Nowy Rok! Wielka radość i wielkie nadzieje! Czas na przeżycia i refleksje. Bóg się rodzi z miłości do człowieka, by ten mógł się odrodzić w drodze do Betlejem, by odnalazł siebie w dojrzalszej wierze. Nowy Rok przychodzi z obietnicami nowości i czegoś lepszego; spodziewa się jednak, że przewartościujemy życie i myślenie tak, by naprawiając siebie - udawało się świat czynić lepszym i bardziej ludzkim.
„Nowe” czeka, wymagania wzrastają; czy sprostamy wyzwaniom czasu i powołaniom? Czy potrafimy wydobywać z siebie swoje najlepsze „ja”? Jacy jesteśmy w opinii innych, (która podobno jest najbardziej miarodajną?). Prawda, choć gorzka, słodki owoc rodzi, przyjrzyjmy się więc sobie w jej świetle. Skonfrontujmy z realiami, wyciągnijmy wnioski.
Obcokrajowcy twierdzą na przykład, że Polacy to ponuracy mrocznie widzący wszystko, że niechętnie się otwieramy, rzadko pozdrawiamy nawet współmieszkańców, nie mówiąc już o obcych; zagubiliśmy gdzieś uśmiech i radość. Jakby tego było mało, jeszcze bez przerwy narzekamy, i to na wszystko w świecie. Wielu uważa też, że narzekanie tak już weszło nam w krew, że staje się polską cechą narodową. I że mnóstwo wśród nas takich, którym nikt i nic nie jest w stanie dogodzić, którzy wszędzie upatrują zła, każdą rozmowę zaczynają od bolączek i pretensji. Muszą koniecznie mieć wroga albo przeciwnika, jak go nie mają, to znajdą kozła ofiarnego, albo wymyślą i obarczą winą za wszystko. Poszukują sojuszników, im liczniejszych - tym szczęśliwsi, bo szersze pole do działania, jest kogo uraczyć wieścią, zarazić złym nastrojem, zgorzknieniem, bolączką. Ta sytuacja nasuwa, oceniającym nas, wnioski i pytania. Bezkrytyczna akceptacja rzeczywistości byłaby na pewno błędem, ale przekreślanie wszystkiego, krytyka i wieczne narzekanie też nie mają sensu, czy Polaków stać więc na zdroworozsądkowy tzw. złoty środek? Na więcej optymizmu i pogody ducha?
To fragment opinii niezbyt pochlebnej dla nas, ale na pewno w części prawdziwej, więc zmuszającej do przemyśleń. Czemu widzimy wszystko w czarnych kolorach? Czy nie za wielkie mamy oczekiwania i wymagania, nie za bardzo koncentrujemy się na sobie? Może nie potrafimy sercem patrzeć, belki w swoim oku dojrzeć, lepszym od siebie nie zazdrościć? Jeśli nie ma miłości, to wszystkiego brak; jak się ciągle narzeka, to czy można się uśmiechać? Przydałoby się na nowo uczyć się patrzeć i osądzać, może właśnie sercem patrzeć, bo „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”? I pamiętać, że nic w życiu nie jest bez znaczenia i wartości?
Ułudą są wyobrażenia, że gdzieś jest lepiej, że może być na świecie raj. Życie bywa zawsze i wszędzie jednako nieprzewidywalne, krzyżuje plany, niesie biedy i zranienia. Takie już jest, trudne i dramatyczne, ale też wspaniałe - z jego jasnymi i ciemnymi stronami - bo wszystko w nim jest darem. Największym darem pozostaje samo ludzkie istnienie, ale żeby było spełnione i udane, trzeba umieć wyłuskiwać, nawet z drobnych rzeczy, okruchy dobra i piękna. Uświadomić sobie, za co powinniśmy być wdzięczni Bogu i ludziom, i pamiętać, że życie trzeba przyjmować w całości takim, jakie jest. Na marginesie rozważań niejedno życzenie się nasuwa: gdyby tak trochę więcej czucia i wiary w nas? Gdybyśmy odrobinę bardziej „byli” i żyli dla innych, pomyśleli sercem o tych tysiącach dzieci umierających z głodu, o skutkach trzęsień ziemi, czy tsunami; o ofiarach wojen i prześladowań; kalectwie i niewyobrażalnych cierpieniach, o tym, co przeżywali nasi przodkowie w niewoli, w obozach, może przestalibyśmy narzekać z byle powodu i umieli cieszyć się każdą chwilą? Może potrafilibyśmy w drugim człowieku widzieć bliźniego, którego trzeba zrozumieć, wesprzeć i pokochać takim, jaki jest?
Wśród wielu pytań, nurtujących nas wszystkich, wciąż bez odpowiedzi pozostają te dwa:
JAK POSIĄŚĆ SZTUKĘ MĄDROŚCI ŻYCIA?
JAK BYĆ NAJLEPSZYM SOBĄ?
JAK BYĆ NAJLEPSZYM SOBĄ?
„Kupić by cię, mądrości, za drogie pieniądze!” - marzyło się szesnastowiecznemu poecie, marzy się i każdemu z nas, lecz kupić się jej nie da, ani nauczyć w żadnej szkole świata. „Problem’’ pozostaje problemem każdego dnia, a sztuka - najtrudniejszą ze sztuk.
Na drogach poszukiwania mądrości zdarzają się i paradoksy, jak na przykład ten, że najlepszymi nauczycielami życia stają się ci, którym żyć najtrudniej, którym choroba i zrządzenia losu zabrały prawie wszystko. Narażeni na słabości, pogodzeni ze swoją innością, zarażają optymizmem, uczą być silnym duchowo, a swoją niepełnosprawność nazywają darem - wierząc, że musi być „po coś”, musi mieć sens. Niewiele posiadają, a potrafią tak dużo dawać innym, mogliśmy się o tym przekonać wiele razy, obcując z podopiecznymi naszego Stowarzyszenia „Gniazdo”, a ostatnio w starosądeckim Sokole, podczas spotkania z niepełnosprawnym artystą, Stanisławem Kmiecikiem.
To była niezapomniana lekcja życia. Pokazała, jak potrzebujemy siebie nawzajem i że możemy obdarowywać się bardziej, niż to sobie wyobrażamy. Niepełnosprawni pomagają stać się innym człowiekiem, „uzdrawiają” wewnętrznie i uczą odkrywania własnych słabości. Zawstydzają nasze niedostatki i upośledzenia emocjonalne, zranienia wnętrza i niepokoje. Tak samo myślą i czują jak każdy z nas, potrzebują akceptacji, przyjaźni i docenienia.
Stanisław Kmiecik, artysta od urodzenia bezręki, popularny w Polsce i świecie malarz, malujący ustami i stopą, autor ponad 500 wspaniałych prac udowadnia, że każdy człowiek, nawet najbardziej doświadczony przez los, może odnosić sukcesy, realizować marzenia. Razem z żoną podróżują po całej Polsce, w odpowiedzi na zaproszenia - uczestniczą w spotkaniach, pełnią misję nadziei, ucząc wiary w siebie, niepoddawania się, rozwijania pasji i zainteresowań. Podczas spotkania w Starym Sączu przekonywali, żeby nie popadać w apatię i rezygnację, nie użalać się nad sobą, lecz na przekór ciemnościom i burzom, szukać światełka w tunelu. Robić coś; robić to, co się potrafi i uwierzyć, że każdy jest w czymś bardzo dobry, że może być doceniony i potrzebny innym. Być otwartym i pozytywnie nastawionym do życia, przekonanym, że nie ma rzeczy nie do wykonania, jeśli tylko się naprawdę chce, że wkładając serce i wysiłek, można wszystko pokonać. Choć każda praca stanowi ogromne wyzwanie, podejmować ją wolno, warto i trzeba, i służyć sobą innym, jak tylko się da.
O niepełnosprawnej poetce, Marcie Dąbkowskiej, autorce tomiku: „Mam nad sobą niebo”, będzie jeszcze okazja napisać, bo szykuje się spotkanie zaplanowane przez Stowarzyszenie „Gniazdo”, ale już teraz, dla rozsmakowania się w utworach autorki i przybliżenia osobowości - jej optymistyczny wiersz dla wszystkich - zatytułowany:
„Aż”
Pytasz - co mogę zrobić
skoro człowiekiem tylko jestem
Mówisz - nie mam nic
Pytasz gdzie jest sens
Lecz otwórz oczy szeroko
i zobacz
jest tyle do zrobienia wokoło
Masz ręce które do słabszych wyciągasz
w potrzebie
którymi podejmujesz dźwigania trud
Znasz uśmiech który świat rozjaśnia
gdy słońca brak na niebie
Znasz słowa co najgrubszy stopią lód
Masz serce z otwieranym wiekiem
otwórz więc je szeroko a wszystko się uda
Jesteś tylko człowiekiem i aż człowiekiem
zdolnym małymi rzeczami
czynić wielkie cuda.
Jak widać, wśród niepełnosprawnych osób, są fantastyczni ludzie, do których należałoby odnieść ponadczasową mądrość Marka Aureliusza: „Ten osiągnął wszystko, kto wie, z czego powinien się cieszyć”. Oni potrafią się cieszyć każdą rzeczą i każdą chwilą, choć stokroć bardziej niż my, mieliby prawo do zgorzknienia i narzekań.
.
.
Stopą p.Stanisława malowane słoneczniki
. Podsumowując egzystencjalne rozważania, oddajmy głos duchowemu autorytetowi chrześcijan na całym świecie, Henriemu Nouwenowi, z nadzieją, że jego myśli staną się inspiracją i w naszym życiu:
Najważniejsze jest cieszyć się tym, co jest nam dane, zrozumieć, do czego zostaliśmy powołani, wykonywać to z wdzięcznym sercem i żyć pełnią życia tam, gdzie się przebywa; każdy dzień, każdą godzinę, minutę przeżywać, jako nowy początek, okazję, by uczynić wszystko nowym (…) Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz. Oznacza to dla ciebie stałe wybieranie tego, co ważne i zgodę na to, że pilne rzeczy mogą poczekać lub pozostać niewykonane. Co jest pilne, a co ważne, sam musisz zdecydować. Liczy się to, czy nasze życie było dobre w oczach Bożych i czy służyło braciom. („O wspólnocie, modlitwie, przebaczeniu”- wybr.fr.)
Zofia Gierczyk