Działo się to 8 grudnia w Klasztorze Sióstr Klarysek
Treść
.
Działo się to 8 grudnia
w Klasztorze Sióstr Klarysek
w Klasztorze Sióstr Klarysek
8 grudnia br. najpiękniejsze maryjne święto na długo, a niektórym na zawsze, zostanie w pamięci z powodu siostry Marii Cecyliany Gawrzyńskiej - służebniczki, która w tym dniu złożyła śluby uroczyste w Zakonie św.Klary, powiększając do 32 osób grono klarysek w Starym Sączu. Przypominać je będzie modlitwa Siostry wyrażona słowami św.Franciszka z Asyżu:
Najwyższy chwalebny Boże,
Rozjaśnij ciemność mego serca
i daj mi Panie, prawdziwą wiarę,
niezachwianą nadzieję i doskonałą miłość,
jak również zrozumienie i poznanie,
abym mogła wypełniać
Twą świętą i nieomylną wolę. Amen.
Starosądecki klasztor - piękny zabytek architektury i sztuki, był w średniowieczu darem św.Kingi a Siostry stały się darem Opatrzności Bożej dla miasta i okolicy, o czym wszyscy wiemy. Otoczony jest więc troską nie tylko władz administracyjnych i konserwatora zabytków, ale miłością ludzi, którzy przez stulecia wypraszali tu dla siebie potrzebne łaski, a Siostry broniły i bronią Sądecczyznę przed kataklizmami, za co chwała im i dziękczynienie.
.
.
.
Obecność Jana Pawła II i kanonizacja Matki Kingi podniosły znaczenie tego sanktuarium nie tylko w Polsce. Może nie byłoby nic nadzwyczajnego w ślubach, które są świętem rodziny zakonnej, gdyby nie składająca je siostra Cecyliana (już od 1971 r. s.służebniczka), która w latach 1997-2007 pełniła obowiązki przełożonej Zgromadzenia Sióstr Służebniczek w Starym Sączu. Była wtedy też katechetką młodzieży w szkole średniej i zaangażowała się w służbie maltańskiej.
Pochodziła z nowosądeckiej rodziny robotniczej. Rodzice pewno mieli inne plany dla ukochanej jedynaczki, ale ona wybrała życie zakonne. W związku z pracą matki w szpitalu od najmłodszych lat spotykała się z siostrami szarytkami, jej przedszkole prowadziły siostry felicjanki, w szkole podstawowej też uczyła siostra, a w gimnazjum uczestniczyła w występach znanego chóru „Kolbenki” prowadzonego przez zakonnicę.
„Człowiek z człowiekiem nie spotyka się bezkarnie, a piętno, jakie wywiera, jest wieczne” - napisze później, dodając: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” - to przekonanie było dla niej dewizą życiową, źródłem siły, radości i nadziei, źródłem, z którego korzystała w swojej pracy katechetycznej i pozalekcyjnej w kilku parafiach diecezji tarnowskiej i przemyskiej - w Stalowej Woli. Do tej pracy katechetycznej, która wypełniła jej łącznie 35 lat, była świetnie przygotowana.
Ukończyła Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie, a ciekawa wiedzy - kilka kursów doskonalenia zawodowego nauczycieli i katechetów, co pozwoliło później podjąć różne prace dla środowiska.
W ramach zajęć pozaszkolnych pracowała w domach dziecka w Dębicy i w Bochni, prowadziła zajęcia opiekuńczo-wychowawcze z dziećmi z rodzin najbiedniejszych i patologicznych w Klubie „Relaks” w Starym Sączu. Organizowała grupy maryjne, pomagała prowadzić kursy dla przewodniczących DSM, a ponad 20 lat „Wakacje z Bogiem”, czyli rekolekcje wakacyjne.
Z grupą apostolską chodziła do domu dziecka, do rodziny zastępczej, a nawet jeździła ze św.Mikołajem do podopiecznych Caritasu, niosąc im nie tylko paczki, ale piosenkę, uśmiech i radość - a teraz przystępuje do ślubów uroczystych w kontemplacyjnym zakonie. Powołanie jest łaską i zawsze będzie tajemnicą - wspominała kiedyś w rozmowie.
Pogodna, życzliwa, otwarta dla ludzi, wrażliwa na wszelką biedę i dobra tą dobrocią, która rodzi podobną reakcję, zdobyła powszechną sympatię i miłość, a sama, dzieląc się radością swego usposobienia i powołania, co dzień dawała świadectwo Chrystusowi, który obdarzył ją pięknym głosem, a miłość uczynił najważniejszym przykazaniem.
- Kto śpiewa, ten dwa razy się modli - uczyła swoich wychowanków, którzy zapamiętali inne przesłanie ukochanej Siostry: „Gdzie słyszysz śpiew, tam idź, tam dobre serca mają”.
Sama potrafiła, bez żadnego wysiłku rozśpiewać nie tylko swoją klasę, ale całą salę np. na spotkaniu opłatkowym Caritasu albo Parafialnego Oddziału Akcji Katolickiej.
Dlatego uroczystość złożenia przez nią profesji w zakonie św.Klary w klasztorze Sióstr Klarysek w Starym Sączu zgromadziła liczne grono starosądeczan i gości z różnych stron: zakonnic, przyjaciół, znajomych, wychowanków - kościół był pełen i wypełniona po brzegi była kaplica Matki Kingi, gdzie odbywały się uroczystości.
.
.
.
Uroczystą Mszę św. koncelebrowało 16 kapłanów, przewodził jej ks.prałat Alfred Kurek - były proboszcz parafii św.Elżbiety, który mówił o pięknej współpracy z Siostrą i równie pięknie składał życzenia. Był wzruszony - jak wszyscy.
Niejeden z obecnych zadawał sobie pewnie pytanie, jak to się stało, że Siostra z takim usposobieniem, życiorysem i dorobkiem, umiejąca zdobywać serca dla Boga, sama pełna światła i ludziom życzliwa, wybiera ciche, kontemplacyjne życie w klasztorze? Pewnie właśnie tam jest potrzebna - radosna ze swoją rozśpiewaną modlitwą - myśleli inni…
Odpowiedziała sama s.Cecyliana, gdy tradycyjnym zwyczajem na pewno do głębi poruszona, składała swoje oświadczenie na ołtarzu. „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia…” - powtórzyła swoje wyznanie wiary, które przyprowadziło ją do tego świętego sanktuarium.
Najbliżsi znali jej marzenia, które mogła realizować dopiero po śmierci bardzo kochanych rodziców. Im się także należy modlitewne dziękczynienie za tę „piękną duszę”. Matka Ksieni i Siostry Klaryski, z którymi często się kontaktowała w starosądeckim klasztorze, niewątpliwie pomogły w podjęciu decyzji, którą zrodziła łaska Bożego powołania.
- Jezus oczekuje od nas tylko jednego - stwierdziła Siostra Cecyliana - byśmy powierzyły się Mu takie, jakie jesteśmy, a poprzez naszą posługę pomagały realizować Jego plany wobec innych ludzi, którzy są różni.
Ojciec Święty bł.Jan Paweł II mówił: „Nie lękajcie się miłości, która stawia wymagania”.
„Wspólne życie zakonne jest wyzwaniem takiej miłości. Nie jest to łatwe. Najpierw trzeba wymagać od siebie i warto ciągle na nowo podejmować ten wysiłek, by ktoś, kto idzie ze mną za Chrystusem, albo Go dopiero szuka lub poznaje, czuł się coraz bardziej szczęśliwym. Potrzeba dużo osobistej modlitwy i prośby, by człowiek dorastał do zadań, jakie mu Bóg przeznaczył i sprostał im. Dzisiaj już wiem, że dzięki Chrystusowi, Niepokalanej Jego Matce, dzięki wstawiennictwu św.Matki Kingi i wszystkich świętych, życzliwości Matki Ksieni i modlitwom Sióstr znalazłam się tu na właściwym miejscu.” O tych przemyśleniach Siostry Cecyliany mówił w swej homilii ks.Norbert Bajorek, franciszkanin, a ona sama na pewno gorąco dziękowała Bogu Wszechmocnemu i ludziom, gdy leżąc krzyżem przy trumience z relikwiami założycielki klasztoru, modliła się wraz z Siostrami i zgromadzonymi wiernymi słowami Litanii do Wszystkich Świętych, uwzględniając szczególnie świętych franciszkańskich.
Dlaczego o tym piszę? - Przyszliśmy na tę uroczystość do świątyni klasztornej, by Panu Bogu, Matce Najświętszej i św.Kindze podziękować za Siostrę, za wszelkie otrzymane przez nią dobra, za ten piękny śpiew, który uskrzydla modlitwę, zbliża do Stwórcy i do nas samych, o czym już wiedziała św.Kinga, tworząc w Starym Sączu ośrodek muzyki religijnej.
Siostra Cecyliana nam dzisiaj przypomniała, że miłość musi być wymagająca, człowiek tylko z Bożą pomocą jest twórcą swoich nocy i dni, otrzymuje życie z określonym zadaniem i czas do jego wykonania, ale sam musi dokonywać wyboru, za który ponosi odpowiedzialność. Może z tego życia uczynić coś pięknego albo je zmarnować, a Chrystus zawsze pomaga realizować marzenia, które prowadzą do Niego.
Żyjemy w ciekawych, ale trudnych czasach i to nie tylko ze względu na kryzysy ekonomiczne. Ks.prof.Józef Tischner napisał kiedyś, że: „Człowiek współczesny wkroczył w okres kryzysu swej nadziei, której trzeba bronić. Wiara potrzebuje świadectwa, a nadzieja potrzebuje wiary, którą umacnia modlitwa, zwłaszcza kontemplacyjna”.
- Prosimy o nią Matkę Ksieni i Siostry Klaryski, a przyjętej do zakonnej rodziny Siostrze Cecylianie życzymy błogosławionego szczęścia w kontynuacji dzieła św.Matki Kingi, w innej służbie Chrystusowi, Niepokalanej i ludziom. Życzymy serdecznie i obejmujemy również modlitewną pamięcią a Święta Kinga niech ma w swojej pieczy klasztor starosądecki i nas - myśleli uczestnicy tej pięknej grudniowej uroczystości, która poruszyła serca i stała się znakiem Nadziei nie tylko w atmosferze adwentowego oczekiwania. Zawsze.
Kazimiera Mrówka
Fot.: Jolanta Czech
Fot.: Jolanta Czech