Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki
Przejdź do Menu Techniczne

Menu Dodatkowe

Jubileusz setnych urodzin świętowała pani Maria Więcek

Treść


.
JUBILEUSZ SETNYCH URODZIN
ŚWIĘTOWAŁA PANI MARIA WIĘCEK
 
  7 lipca 1915 r. w Bełzie, w powiecie sokalskim, urodziła się Maria Więcek z domu Herman. Dzisiaj, to urocze miasto, którego obraz na zawsze pozostał w sercu i pamięci p.Marii, leży tuż poza wschodnią granicą Polski, na terenie Ukrainy. Ale jeszcze po zakończeniu II wojny światowej (do 15 lutego 1951 znajdowało się w administracyjnych granicach Rzeczpospolitej, w powiecie hrubieszowskim). Geografia determinowała ludzkie losy!
   W 1926 roku jedenastoletnia Maria, wraz z trójką starszego rodzeństwa, została sierotą. To były bardzo trudne czasy, jednak ich obraz jest tym, do czego przez całe swe życie wracała we wspomnieniach. Także w dniu jubileuszu pierwsze jej słowa dotyczyły cudownego miejsca, gdzie spędziła swe dzieciństwo.
Jak to się stało, że osiedliła się w Starym Sączu? Pomogła jej w tym o pięć lat starsza kuzynka, która już wcześniej zamieszkała w Nowym Sączu i wyszła za mąż za p.Zaparta.
Ich syn Stanisław Zapart na uroczystości jubileuszowe swej cioci i zjazd z okazji 55-lecia swej matury w starosądeckim liceum, przyleciał specjalnie z Kanady, gdzie mieszka od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Do jego rodziny należała willa „Przystań” nad Popradem, w której mieściła się słynna restauracja.
   Oprócz syna Andrzeja, synowej Danuty-Anny do gościnnego domu, położonego przy ul.Kopernika, tuż opodal starosądeckiego Rynku, we wtorek 7 lipca 2015 roku przybyli: burmistrz Jacek Lelek, Alfreda Wastag - kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Starym Sączu, przedstawiciele oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Nowym Sączu: Magdalena Mamala - naczelnik wydziału emerytalno-rentowego i rzecznik prasowy Anna Mieczkowska.
   Od pierwszej chwili naszej obecności w tym wspaniałym, urokliwym miejscu naszego miasta, poczuliśmy niezwykłą serdeczność i ucieszyliśmy się ze świetnej kondycji fizycznej i psychicznej bohaterki tego dnia, która z uśmiechem na twarzy powitała nas retorycznym pytaniem: „…a czymże to sobie zasłużyłam na takie odwiedziny”?
Na początku Burmistrz Starego Sącza odczytał życzenia od premier Ewy Kopacz: „Szanowna Pani, zwracam się do Pani w dniu wspaniałego jubileuszu 100 lecia Pani urodzin.
   Dane było Pani przeżyć cały wiek naszej Polskiej historii, doświadczyć trudów i radości z nią związanych. Tak długie życie jest skarbnicą doświadczeń dla kilku pokoleń Polaków. Głęboko wierzę, że wielu ludzi czerpie z niego obficie, ponieważ Pani sędziwy wiek, jest naszym wspólnym, drogocennym dziedzictwem.
Papież Jan Paweł II w „Liście do ludzi w podeszłym wieku” pisał: „Cechą cywilizacji prawdziwie ludzkiej jest szacunek i miłość do ludzi starych, dzięki którym mogą oni czuć się żywą częścią społeczeństwa”.
   Niech mi zatem będzie wolno tą drogą podziękować Pani w imieniu własnym i całego Rządu Rzeczpospolitej Polskiej za wszelkie trudy i owoce minionych stu lat oraz złożyć życzenia zdrowia i pogody ducha na kolejne lata”.
   Wojewoda Małopolski Jerzy Miller w swym liście napisał m.in.: „Pani życie jest skarbnicą wielu doświadczeń, tych trudnych i tych radosnych. Wierzę, że dla Pani bliskich są one źródłem cennych rad i wskazówek”.
   Jacek Lelek powiedział: „Reprezentuję tutaj także całe społeczeństwo miasta i gminy Stary Sącz, Radę Miejską i wszystkich mieszkańców, bo to jest wyjątkowe święto. Jako burmistrz urzędujący już czwarty rok, po raz trzeci mam zaszczyt dostąpić tej radości składania życzeń jubilatom obchodzącym setną rocznicę swych urodzin.
.

.
   Szanowna Jubilatko, dzisiejszy dzień jest wyjątkowym świętem nie tylko dla Pani, ale także dla naszej starosądeckiej społeczności. Niewielu ludziom dane jest świętować tak piękny jubileusz, niewielu też los dał możliwość objąć jednym życiem tak wiele wydarzeń przeżytego wieku. Dane było Pani przeżyć sto lat naszej polskiej historii. Tak długie życie jest skarbnicą doświadczeń i wielu Polaków. Jestem przekonany, że w całej swojej życiowej wędrówce osiągnęła Pani wiele sukcesów, a cele, jakie Pani sobie obierała przyniosły radość i prawdziwą satysfakcję. Doświadczenia te są naszym wspólnym drogocennym dziedzictwem.
   Dostojna Jubilatko! W dniu tak zaszczytnego jubileuszu proszę przyjąć najserdeczniejsze życzenia szczęścia, wszelkiej pomyślności oraz wielu kolejnych lat życia w dobrym zdrowiu, błogosławieństwa Bożego”.
   Życzenia złożyła również p.Magdalena Mamala: „Do tych wszystkich życzeń chciałam przekazać Pani również list gratulacyjny od pani prezes ZUS Elżbiety Łopacińskiej, która obok serdecznych życzeń poinformowała Szanowną Jubilatkę, że do przysługującej jej renty przyznane zostało dodatkowe świadczenie honorowe.
W tym momencie p.Maria ze swadą i humorem powiedziała: „Dam radę udźwigać to wszystko? Nie będę się miała czym odwdzięczyć, ale obiecuję za wszystkich tu obecnych odmawiać codziennie zdrowaśki!”
Niesamowita bystrość umysłu i celna riposta pani Marii jeszcze niejednokrotnie zaskakiwały nas podczas tego niezmiernie sympatycznego, niecodziennego spotkania.
Również wszyscy pozostali złożyli serdeczne życzenia, wraz z obecnym dziesięć razy młodszym Łukaszkiem, który w piątek 3 lipca skończył 10 lat i z podziwem obserwował Szanowną Jubilatkę, od której otrzymał życzenia, aby żył tak długo jak ona sama. „Ile to się człowiek namęczy, żeby tylu takich gości miał!- powiedziała pani Maria.
Gdy zajęliśmy miejsca przy stole, rozpoczął się kolejny etap wspomnień.
Kolejne fakty z życia swej mamy przypominał syn Andrzej. Gdy Jan Herman - ojciec p.Marii poszedł walczyć na front I wojny światowej, zmarła także Antonina - mama czwórki rodzeństwa. To był bardzo trudny czas dla podwójnych sierot. Maria była najmłodsza i jej z pomocą przyszli państwo Zapartowie, którzy w starosądeckim Rynku mieli restaurację. „Najpierw mama była nianią, a później została kelnerką ich restauracji. Poznała tego pana - pokazuje na ślubny portret rodziców p.Andrzej. Mój tata Franciszek Więcek był wdowcem z trójką dzieci. Pierwsza żona mu zmarła w 1937 roku. Mając prawie 40 lat mój tata, który pracował jako kierownik w składzie drewna, zaproponował mej mamie małżeństwo. Mama miała 23 lata i zgodziła się na ślub, który odbył się w 1938 roku.
Po ich ślubie, wujostwo - państwo Zapartowie - przeprowadzili się do willi „Przystań” nad Popradem. W czasach jej świetności przyjeżdżali tam letnicy, którzy odpoczywali na okazałym tarasie, no i była też restauracja. Rodzice przejęli restaurację, która mieściła się w ostatnim budynku przed maślanym rynkiem, tam, gdzie teraz jest kantor wymiany walut.
W narożnym domu u zbiegu ulic Kopernika, Rynku i Sobieskiego mieściła się przed wojną restauracja p.Finderów. Zakup tego domu sfinalizował w 1947 roku mój ojciec. Jeździł w tej sprawie aż do Szczecina, do pełnomocnika rodziny Finderów i zaraz zostało to zapisane w księgach.
Do wybuchu II wojny światowej, na terenie obecnego ogrodu, mieścił się żydowski klub „Makabi”.
O restauracji Mojżesza Findera wspominał w książce „Galicja 1914-1915” węgierski pisarz Ferenc Molnar autor niegdysiejszej lektury szkolnej „Chłopcy z Placu Broni”. Byli w niej podobno: Bolesław Wieniawa-Długoszowski i Józef Cyrankiewicz.
Pan Andrzej barwnie opowiadał historię domu i rodziny. Przypomniał, że kiedyś mama zapytana o receptę na długowieczność odpowiedziała, że pewnie musi za jakieś grzechy odpokutować. Wszyscy zebrani poprosili, aby powiedziała „za jakie?” - to może byłoby warto zgrzeszyć, aby tak długo, z takim poczuciem humoru i oświetlającym twarz uśmiechem żyć. Pani Maria życzyła wszystkim długich, pogodnych lat życia, mówiła, że jest jej bardzo miło, że mogła doczekać takich wspaniałych chwil.
Także w tym domu po wojnie prowadziła restaurację, ale w latach sześćdziesiątych XX wieku, dostała tzw. domiar, czyli dodatkowy, uznaniowy podatek wprowadzony przez ówczesną „socjalistyczną władzę” na prywatnych właścicieli, co oczywiście doprowadzało ich działalność gospodarczą do nieopłacalności i upadku.
Żyję tak długo po to, aby odebrać te niesprawiedliwe podatki - ze śmiechem powiedziała p.Maria.
Pani Maria Więcek urodziła dwóch synów, z których Jan już nie żyje. Owdowiała w 1980 roku.
    Zapytaliśmy, w czym tkwi tajemnica tak długiego życia?
- Niezbadane są wyroki Boskie - odparła Stulatka. Ile się to człowiek musi namęczyć, napracować, aby dożyć takiego wieku, ale zawsze się uśmiechałam do ludzi i Boga. I nie słyszałam, aby mama kiedykolwiek o kimkolwiek powiedziała coś złego - dodaje p.Danuta-Anna - synowa p.Marii.
    „Zawsze się śmiałam i lubiłam ludzi. I warto było tak długo żyć, żeby doczekać takich wspaniałych chwil z wami” - dodała szczęśliwa Jubilatka.
    Dla nas obecnych na tej sympatycznej uroczystości była to wspaniała lekcja pogody ducha i radości z dobrze spędzonego życia.
    Jeszcze raz od wszystkich najlepsze życzenia i podziękowania składa
Jolanta Czech
 
306420