...co zostało w sercach młodych starosądeczan po Tygodniu Misyjnym
Treść
.
ŚDM relacja - czyli co zostało w sercach
młodych starosądeczan
po Tygodniu Misyjnym
Podstawową rzeczą, którą zapamiętałam z tego czasu jest to, że Bóg jest obecny w każdym; że jedyną drogą do szczęścia jest zaufanie Mu; że to On ufa mi! Nie trzeba szukać daleko. Wystarczy powrócić pamięcią do tych kilku dni, podczas których Stary Sącz gościł 50 Włochów. Czy to, że pokazywaliśmy im nasze miasto, tradycje, zwyczaje nie było przejawem zaufania Boga do nas? Przez to On mówił do każdego: ,,Ja jestem w tobie i z tobą w każdej minucie. Ufam ci i wierzę, że dzięki tobie zobaczą Mnie inni: że zobaczą Moją miłość i miłosierdzie. Ufam ci tak, ze powierzam tobie drugiego człowieka!" Dzięki Duchowi Świętemu nie istniały problemy z nieznajomością języków. W pamięci na pewno zostanie kilka pięknych chwil...
Jedną z nich był moment, kiedy nasi młodzi przyjaciele z diecezji Ravenna przyjechali z czterogodzinnym opóźnieniem. Gdy nadjechał wyczekiwany przez tak wielu ludzi autokar, zaczęliśmy krzyczeć jedni przez drugich. W każdym z nas było tyle emocji... Już wtedy wiedziałam, że będzie to niezapomniane doświadczenie drugiego człowieka.... Widok tych zmęczonych, ale jakże szczęśliwych ludzi wybiegających z autobusu sprawił, ze bardzo szybko zaczęliśmy ,,nadawać na tych samych falach". Łączyło nas tak wiele. To, że mieszkamy gdzie indziej, czy mówimy w innych językach stanowiło niewiele znaczący szczegół...
Nazajutrz mieliśmy doskonałą okazję do nawiązania kontaktu i bliższego poznania się. Podczas wspólnej mszy świętej powierzyliśmy siebie Panu. To nie była ,,zwykła" modlitwa. W niej naprawdę czuło się obecność Boga! Nasza wspólnota budowała się na skale! Wiedzieliśmy, że jesteśmy jedną, wielką rodziną, którą łączy Tato i do Niego wołaliśmy ,,Ojcze nasz...” trzymając się za ręce. Po skończonej Eucharystii prezentowaliśmy sobie wzajemnie zabawy. Każdy wynosił ze sobą wiele radości, także atmosfera była doskonała, a śmiechu bez liku.
W drodze na Wolę Krogulecką śpiewaliśmy i rozmawialiśmy. Wzajemna pomoc również nas do siebie zbliżyła. Wspaniałe widoki były świetna rekompensatą za trudy wędrowania. Gdy już upoiliśmy się pięknem Beskidu Sądeckiego, zeszliśmy do Rytra delektując się przysłowiowym ,,ryterskim wiatrem”. Pod pomnikiem św.Jana Pawła II Włosi poznali, czym jest Koronka do Miłosierdzia Bożego, której nie znali. Z zaciekawieniem próbowali wychwycić pojedyncze słowa. Po kilku ,,selfie z Papieżem” udaliśmy się do pijalni. Tam, wyliczając zalety piwniczańskiej wody, kosztowaliśmy jej. Jednym smakowała, drugim nieco mniej, ale zabawy przy tym było bardzo dużo.
Po przyjeździe tańców i zabaw ciąg dalszy. Obydwie strony bardzo chętnie uczyły się obcojęzycznych piosenek. Obiad stwarzał wiele możliwości do nauki. Dowiedzieliśmy się np., ze smacznego to buon appetito oraz wiele, wiele innych. Język polski otrzymał miano języka ,,szpszpsz”, ale każdy próbował coraz to nowych słówek, nie zrażając się wielkością dwuznaków. Niektórzy radzili sobie bardzo dobrze, inni potrzebowali więcej czasu. Ale liczyły się chęci. Mając do siebie dystans można śmiać się ze swoich gaf oraz z samego siebie.
Nasi pielgrzymi byli pozytywnie zaskoczeni, że wolontariusze cały czas im towarzyszyli. Myśleli, ze będą tutaj sami, bali się oficjalności. Byłam wolontariuszką i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to nie my im, ale oni nam dawali bardzo wiele. Dali nam piękny przykład wiary obecnej w zwykłych uczynkach. Myślę, że wszyscy wzajemnie dawaliśmy sobie to, co mamy najcenniejszego - siebie!
Wieczorny koncert na rynku był świetnym podziękowaniem Bogu za ten cudowny dzień przeżyty w przyjacielskiej atmosferze. Chyba każdy, kto uczestniczył w tym wydarzeniu, zobaczył jak Włosi potrafią się bawić do każdej muzyki. Powinniśmy uczyć się od nich takiej radości, otwartości oraz tak jak oni - nie zważać na to, czy ktoś obok na nas patrzy, tylko dobrze się bawić, zarażając tym duchem innych!
Piątek był dniem pielgrzymkowym. Toteż po porannej modlitwie w kaplicy Miłosierdzia Bożego wyruszyliśmy do Podegrodzia, aby tam uczestniczyć w Eucharystii. We włoskiej tradycji nie ma pieszych pielgrzymek, więc tym bardziej chcieliśmy pokazać im ten piękny, staropolski zwyczaj.
Po mszy świętej wróciliśmy do Starego Sącza i zjedliśmy obiad. Był czas na zabawy integracyjne. Popołudniem zadbaliśmy, aby Włosi poznali nasze urocze miasteczko. Zwiedziliśmy klasztor, Dom św.Kingi i Ołtarz Papieski. Wieczór spędzony na Orliku był pełen wrażeń. Niecodziennym widokiem był np. mecz składający się z 50 piłkarzy, w którym burmistrz strzela gola. Zabawom nie było końca. Dzień zakończyliśmy modlitwą i Apelem Jasnogórskim w dużym kręgu.
Sobotni poranek rozpoczęliśmy modlitwą w kościele św.Elżbiety. Z racji, ze był to dzień pełnienia uczynków miłosierdzia, poszliśmy do wznoszącego się kościoła p.w. Miłosierdzia Bożego i tam dokonaliśmy czynu, który pozostanie na długie lata w Starym Sączu. Wspólnie posadziliśmy dokładnie 93 krzewy w przygotowanym wcześniej miejscu. Po obiedzie ruszyliśmy na Ołtarz Papieski, przy którym odbywał się Dzień Wspólnoty. Ok. 11 tysięcy młodych (również duchem) ludzi z całej diecezji przybyło, aby wspólnie przeżyć wielkie święto naszej wiary. Dookoła widać było flagi ŚDM oraz krajów, z których przybyli pielgrzymi. Mszy świętej przewodniczył ks. biskup Andrzej Jeż. Koncelebrowało ją kilkunastu biskupów z całego świata oraz pół tysiąca kapłanów. Liturgiczna Służba Ołtarza również była międzynarodowa. Później odbył się Festiwal Młodych. Wychwalaliśmy Boga wspólnym tańcem i śpiewem. ,,Impreza” zakończyła się Apelem Jasnogórskim.
Niedziela to dzień, w którym rodziny spędzały czas ze swoimi gośćmi. Ten dzień zbiegł się z odpustem ku czci św.Kingi, toteż wiele osób przyszło, by wziąć udział w tej uroczystej, starosądeckiej Mszy Świętej.
Im bliżej było do poniedziałku, tym smutniej się robiło. Wiedzieliśmy, że pożegnanie nieuchronnie się zbliża... Łzy wzruszenia przeplatały się ze łzami szczęścia, że się poznaliśmy... ale też smutku, ze nasza przygoda się kończy... Jednak to był wielki błąd! Ona wcale się nie kończy! Wbrew panujących negatywnych opinii, teraz uwydatnia się pozytywny aspekt Facebooka i innych portali społecznościowych. To dzięki nim utrzymujemy kontakt.
Mimo, że ubiegłe wakacje niosły wiele najróżniejszych atrakcji, to jestem przekonana, że ci, którzy włączyli się w Światowe Dni Młodzieży, rezygnując przy tym z innych urlopowych planów, nigdy nie będą żałowali decyzji.
Tydzień Misyjny pokazał wiele. Choćby to, że starosądeczanie potrafią naprawdę się zjednoczyć i współpracować.
Mam nadzieję, że ŚDM wcale się nie skończyły, że one trwają w naszych sercach. Pragnę, aby entuzjazm młodego Kościoła rozpromieniał każdy dzień, a owoce były zbierane przez długie, długie lata.
Tego życzę nam wszystkim.
Natalia Krzak