Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki
Przejdź do Menu Techniczne

Menu Dodatkowe

Analfabetyzm wtórny

Treść


.
Analfabetyzm wtórny
 
    Porażające dane przytaczają nam ostatnio media powołujące się na badania i sondaże Biblioteki Narodowej. Polacy nie czytają. Analfabetyzm wtórny. Na statystycznego Kowalskiego przypadają niecałe trzy strony książki rocznie. Nie czytają dorośli, po lekturę nie sięga młodzież, nie czytają dzieci, wykształceni - też nie. Pomimo heroicznych akcji (Cała Polska czyta dzieciom, Gwiazdy czytają dzieciom, Poczytaj mi mamo, poczytaj mi, tato), jesteśmy narodem bez wpojonego nawyku sięgania po książkę. No i cóż wielkiego? - powie ktoś. Czy w tym kraju nie ma już większych problemów? Owszem są, ale nie wzięły się znikąd. To nawet niesamowite, ilu problemów, bolączek dałoby się w ogóle uniknąć, gdyby częściej zamiast jałowych godzin trawionych na niczym wypełnić czas wartościową lektura.
    Świat dziecka nie zna próżni. Jeśli nie ma w nim książki, łatwo znajdą się inne „wypełniacze”: komputer, gry, telewizja - aż do ogłupienia, aż do otępienia. A ile byłoby pożytku i jakie więzi z rodzicami dawałaby wspólna lektura czegoś ciekawego, tylko „naszego”, „rodzinnego”? A bajeczki do poduchy? A opowieści na dobranoc? W efekcie mamy zimny ekran, prymitywne przekazy i - samotność, chłód, przerażającą pustkę.
.

.
    Dalej jest już tylko gorzej. Polacy nie umieją czytać, zatem nie umieją pisać i mówić. Nawet kilka zdań w ojczystym języku to już problem. Absolwenci wyższych uczelni nie potrafią poprawnie napisać podania o pracę. Wrażenia o najnowszej książce tego czy tamtego autora? Spotkanie z pisarzem? Obejrzany film i dyskusja o nim? Zapomnij. Gotowe wypracowania (żeby ułatwić), gotowe ściągi (żeby przyśpieszyć), opracowania, „Matura na 6 - gotowe testy z rozwiązaniami". A co z czytaniem? Szkoda czasu, czas to pieniądz, nie mam czasu, zaganiany jestem, zmęczony jestem, lepiej spędźmy czas miło i przyjemnie: piwko, towarzystwo i rozmowy o niczym. Horror! Nasza polska rzeczywistość.
    Oponenci podniosą głos: A ceny? Ile kosztuje książka? Czy ktoś to zauważył? Owszem, zauważyłam to i ja, nauczycielka, polonistka, bo często odwiedzam księgarnie. Ale są w końcu biblioteki, kontakt z książką to naprawdę nie problem. Niestety, do biblioteki nie przyjdzie ktoś, kto z dzieciństwa nie pamięta książki w ręku rodziców i na półce. Czy kupujemy książki w prezencie? Na urodziny, imieniny, pod choinkę? Czy może wolimy grę komputerową, bo modna, reklamowana, na czasie? Czy do przedszkola dzieci przynoszą swoje ulubione książeczki, czy może wolą koszmarne straszydła z kreskówek i lalki Barbie? Czy ktoś swej sympatii ofiarowuje tomiki poetyckie Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Poświatowskiej, Szymborskiej? Czy piszemy jeszcze listy, czy banalne SMS-y: zdrowych, radosnych…
    Widziałam w pociągach zatopione w lekturze młode Japonki, bo rozmawiałyśmy potem o moim ulubionym Harukim Murakamim. Obserwowałam też nasze nastolatki, przeżywające chyba jakieś problemy z obiektami swych uczuć, bo temperatura dyskusji była wysoka, a słowa nie do powtórzenia. Ot, wulgarność, prymitywizm i już. Jest różnica? Jest. Ja z moją ulubioną Chmielewską w ręku wyglądałam chyba jak mamut z epoki jurajskiej. Dum spiro spero - jak mawiali starożytni. I ja także nadziei nie tracę, że wreszcie statystyki się odwrócą, a my wreszcie zaczniemy czerpać ze skarbnicy mądrości - z książki.
Renata Miłosz
Przedruk z czasopisma „Wspólnota Puławska” nr 3 z 2011 r.
 
306416