Przejdź do treści
Z Grodu Kingi
Przejdź do stopki
Przejdź do Menu Techniczne

Menu Dodatkowe

Rozmowa z ks.neoprezbiterem Tomaszem Koźbiałem

Treść


.
„Chciałbym być księdzem,
który jest z drugim człowiekiem”
Rozmowa z ks.neoprezbiterem Tomaszem Koźbiałem
 
    31 maja Parafia Miłosierdzia Bożego w Starym Sączu przeżywała pierwsze parafialne prymicje. Historycznego prymicjanta ks.Tomasza Koźbiała parafianie w uroczystej procesji przyprowadzili z domu rodzinnego do kaplicy. Po Mszy św. prymicyjnej, ks.Tomasz - bardzo wzruszony - długo udzielał prymicyjnego błogosławieństwa, każdemu starał się uścisnąć dłoń, zamienić parę słów. Dzień wcześniej było piękne powitanie na granicy parafii, przy kapliczce Męki Pańskiej - znajdującej się przy zjeździe z Mostu św. Kingi - oraz przejazd powozem w asyście jeźdźców, motocyklistów i rowerzystów, a później pierwsze w nowej roli nabożeństwo majowe.
Chcąc przybliżyć Czytelnikom ks.Neoprezbitera, jego drogę do kapłaństwa oraz wizję kapłańskiej posługi, poprosiliśmy go o rozmowę.
.

.
Proszę Księdza o kilka informacji o sobie.
    - Urodziłem się 2 września 1984 r. w Nowym Sączu. Dorastałem w Starym Sączu, w domu przy ulicy J. Piłsudskiego, otoczony troskliwą miłością rodziców, a także dziadków, którzy pomagali mamie i tacie w wychowaniu mnie i mojej młodszej o trzy lata siostry Joanny - obecnie studentki AGH. Po ukończeniu starosądeckiej szkoły podstawowej, kontynuowałem naukę w tutejszym Liceum Ogólnokształcącym, w klasie o profilu biologiczno-chemicznym, ponieważ w moich planach były studia medyczne, ewentualnie biologia lub psychologia. Po maturze - ku zaskoczeniu rodziców - wybrałem jednak Wyższe Seminarium Duchowne w Tarnowie. Napisałem pracę magisterską z katolickiej nauki społecznej na temat kwestii bezrobocia w nauczaniu Jana Pawła II, pod kierunkiem ks. prof. dr hab. Ireneusza Stolarczyka. Święcenia kapłańskie przyjąłem 30 maja 2009 r. z rąk ks.biskupa Wiktora Skworca.
 
Jakie osoby lub wydarzenia miały wpływ na Księdza wybór? Jak przebiegała Księdza droga do kapłaństwa?
    - Dużą rolę w rozeznaniu powołania odegrali moi rodzice Zofia i Zygmunt, a także wspomniani dziadkowie. W dzieciństwie i wczesnej młodości byłem świadkiem ich głębokiej wiary i pobożności. Wsparcie rodziców czułem przez te wszystkie lata, za co jestem im ogromnie wdzięczny.
Osobą, która mocno wpłynęła na moje myślenie o kapłaństwie był licealny katecheta ks.Józef Kaczmarski. To on mnie „złapał” i wysłał na kurs lektorski.  Kiedy zostałem lektorem w parafii św.Elżbiety, miałem możliwość z bliska, od strony ołtarza, obserwować pracę kapłanów, a także świadectwo ich życia. Ks.Józef był dla nas lektorów prawdziwym autorytetem, bardzo podobał nam się sposób, w jaki prowadził całą grupę. Poza tym myślę, że był świetnym psychologiem. Kiedy się z nim rozmawiało, to miało się poczucie, że doskonale człowieka zna, wszystko o nim wie.
W moim myśleniu o przyszłości wciąż jednak dominowała medycyna. Wtedy właśnie w Starym Sączu pojawił się ks.Tadeusz Sajdak ze swoimi turystyczno-sportowymi pasjami. Góry, kajaki, a przy tym analiza Pisma św. - listów św.Pawła. Tak powstała Grupa św.Pawła. Ogromnie imponowało mi to, że ks.Tadeusz tak wiele potrafi ofiarować innym, zwłaszcza ludziom młodym, że ma na nich tak pozytywny wpływ. W okresie dorastania, kiedy człowiek jest jak chorągiewka, on umiał chwycić tę flagę i spowodować, żeby wiała w odpowiednim kierunku.
Wzorem postawy kapłana był też dla mnie- i jest wciąż - ks.kapelan Marek Tabor, u którego się spowiadałem, czasem też szukałem porady.
Nie sposób pominąć innych księży, którzy także wywarli wpływ na moje powołanie. Mam na myśli moich katechetów ze szkoły średniej- ks. Zdzisława Sochę, a szczególnie ks.Henryka Homoncika. Ks.Henrykowi również wiele zawdzięczam. To on zawiózł mnie do seminaryjnej furty, udzielał rad i wskazówek, o każdej porze mogłem z nim porozmawiać, spotkać się.
Z osób świeckich duży wpływ wywarła na mnie pani Bronisława Fijałkowska- prowadząca w starosądeckiej miejskiej bibliotece dział literatury dla dzieci i młodzieży. Pamiętam organizowane wspólnie wieczorki poetyckie, akademie okolicznościowe, poświęcone poezji Adama Mickiewicza czy Karola Wojtyły, w których aktywnie uczestniczyłem.
W okresie licealnym brałem udział w działalności grup apostolskich - na terenie parafii św.Elżbiety - oraz we wspomnianej Grupie św.Pawła. Ponadto grałem w parafialnym zespole młodzieżowym, śpiewałem w chórze parafialnym, dwukrotnie udało mi się wyjechać na spotkanie młodych do Lednicy.
 Nie sposób wymienić wszystkich osób, których postawa wpłynęła na moją decyzję. Każdego - zarówno spośród księży, jak i ludzi świeckich - zawsze mam w pamięci i ogarniam modlitwą.
 
Proszę opowiedzieć trochę o latach seminaryjnych, ważnych doświadczeniach z tego okresu.
    - Szczerze mówiąc poszedłem do seminarium nie do końca pewien swojej decyzji, chciałem sprawdzić, czy to jest to. Okres seminaryjny to dalszy ciąg mojej formacji do kapłaństwa, której najważniejszym elementem był indywidualny kontakt z Bogiem. W tym czasie moje powołanie dojrzało, ukształtowało się. Co roku uczestniczyłem w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę, podczas której miałem także okazję być bardzo blisko drugiego człowieka. Ważnym dla mnie doświadczeniem była odbyta po trzecim roku praktyka w nowosądeckim szpitalu - na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej. Tam spotkałem się z prawdziwym cierpieniem, ale także ofiarną postawą personelu, zwłaszcza pielęgniarek. Później zainteresowałem się problemami głuchoniemych. Ukończyłem kurs języka migowego II stopnia dla duszpasterzy i katechetów w Ełku, po którym zaangażowałem się w pomoc przy duszpasterstwie osób niesłyszących. Tym samym - należąc do seminaryjnego koła głuchoniemych - mogłem uczestniczyć w specjalnych mszach św. dla niesłyszących. Wydawaliśmy również dla nich gazetkę Przyjaciele Boga. Podczas pobytu w seminarium odwiedzałem również chorych- podopiecznych tarnowskiego DPS-u.
    Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że moje powołanie, to Boża wola. Czasem nie umiemy się z nią pogodzić, mówimy, że to nie to, buntujemy się, wydaje nam się, że wiemy lepiej, żeby na koniec przyznać rację Panu Bogu. Poza tym mówi się o kapłanach, że są lekarzami dusz, więc po trosze zrealizowałem swoje młodzieńcze marzenie o medycynie…
.

.
Jakie jest Księdza hobby, ulubione zajęcia?
    - W dzieciństwie była to numizmatyka, później filatelistyka, obecnie zaś turystyka, zwłaszcza górska. Lubię też jeździć na rowerze, co starosądeczanie niewątpliwie zauważyli. Gram także na instrumentach klawiszowych. Poza tym - to pewnie wzbudzi zdziwienie - mam duże zamiłowanie do kolei. Lubię jeździć pociągami, a w dzieciństwie zdecydowanie wolałem bawić się kolejką niż samochodami. Dzięki tacie, który jest dyżurnym ruchu parę razy mogłem prowadzić lokomotywę, a nawet przygotować na pulpicie nadawczym wjazd danego pociągu do stacji…
 Bardzo lubię czytać książki, zwłaszcza historyczne i przyrodnicze, ponieważ kocham przyrodę. Moja ulubiona opowieść z dzieciństwa to Rogaś z doliny Roztoki. Często czytam wiersze, w tym te poetów sądeckich, bo jestem lokalnym patriotą. Miłość do „małej ojczyzny” zaszczepił we mnie dziadek - Roman Essen - jeden z założycieli Towarzystwa Przyjaciół Starego Sącza.
 
Jaka jest Księdza wizja kapłaństwa i jakim kapłanem chciałby Ksiądz być?
    - Wzorem, na którym chciałbym kształtować swoje kapłaństwo jest Jan Paweł II. To on pokazał, że kapłan dnia dzisiejszego powinien być przede wszystkim otwarty na innych. Chciałbym być księdzem, który jest z drugim człowiekiem, z akcentem na jest- jest naprawdę obecny. Nie takim, którego ciągle nie ma albo ma tyle alarmów i zamków, że nie można się do niego dostać. Moim ideałem jest ksiądz, który ma w sobie dużo empatii, umie się wczuć w potrzeby innych ludzi, z których każdy jest dla niego tak samo ważny. Takim kapłanem był dobrze znany mieszkańcom Starego Sącza ks.prof.Józef Tischner. To był ksiądz, który nie zasłaniał sobą Chrystusa, ale z taką samą miłością przybliżał Go wszystkim, począwszy od prostego, spotykanego na górskich wędrówkach bacy do zacnego profesora lub innej nie mniej ważnej persony. Był to kapłan, który umiał mówić prawdę, nie bał się wytykać błędów - również w Kościele - ale także człowiek prawdziwej pokory do Boga i ludzi.
    Bardzo istotna będzie dla mnie posługa w konfesjonale, a także towarzyszenie przy umieraniu i towarzyszenie chorym. Najważniejsze, czego nie chciałbym zatracić, to to, żeby nie przedkładać wartości materialnej nad człowieka. Kapłan powinien żyć mocą Eucharystii, co mam nadzieję, że mi się uda przy pomocy Matki Bożej Częstochowskiej i św.Kingi - mojej szczególnej patronki.
 
Jest Ksiądz pierwszym kapłanem pochodzącym ze starosądeckiej parafii Miłosierdzia Bożego. Co chciałby Ksiądz powiedzieć swoim parafianom- rodakom?
    - Jedyne, co czuję, to szczera, prawdziwa wdzięczność za modlitewną pamięć, a także życzliwość, przejawiającą się w zwykłych gestach, uśmiechach. Oczywiście bardzo dziękuję za zaangażowanie w przygotowanie moich prymicji, tak niezwykłe, że zupełnie się tego nie spodziewałem. Bardzo cenię swoich parafian. Nieraz zatrzymują mnie, kiedy idę lub jadę rowerem, chcą, aby z nimi porozmawiać. Atmosfera w parafii jest bardzo dobra, co w dużej mierze jest zasługą ks. proboszcza Janusza Ryby. Jestem mu ogromnie wdzięczny za prawdziwe wsparcie przez sześć seminaryjnych lat, a także za to, że w tej parafii mogłem przygotować się do duszpasterskiej posługi.
 Kapłan wychodzący z danej wspólnoty parafialnej jest znakiem jej wiary i modlitwy. Rodzinna parafia zawsze odgrywa bardzo ważną rolę w życiu księdza i ma na niego wpływ. Nasza parafia jest mocno zaangażowana w budowę kościoła, ale także tworzenie wspólnoty, oscylującej wokół kultu Miłosierdzia Bożego, którego orędowniczką była św. Faustyna, a później Jan Paweł II. Wokół Miłosiernego Serca Jezusa koncentruje się życie codzienne naszej parafii. Mam nadzieje, że w tym duchu będzie się ono rozwijało i wywierało pozytywny wpływ na kształt naszej wiary. Na taką drogę śladami Bożej woli wszystkim z serca życzę - Szczęść Boże!
 
Bardzo dziękuję za rozmowę. W imieniu wszystkich parafian życzę Księdzu Bożego błogosławieństwa na każdym etapie kapłańskiej posługi, wierności pięknym ideałom, odwagi w pokonywaniu trudności, pogody ducha i radości ze spotkania z ludźmi, a także ich życzliwości i wsparcia.
 
Z ks. Tomaszem rozmawiała Anna Skalska
310858