Starosądeczanie uczcili pamięć swego Rodaka
Treść
.
STAROSĄDECZANIE UCZCILI PAMIĘĆ SWEGO RODAKA
.
12 marca br. minęła 77 rocznica urodzin ks.prof.Józefa Tischnera. Pamiętali o niej inicjatorzy i uczestnicy spotkań zorganizowanych z tej okazji.
SPOTKANIE Z WOJCIECHEM BONOWICZEM
“Myśl samodzielnie, to silne jego przesłanie”
.
W piątek 14 marca 2008 r. w czytelni starosądeckiej biblioteki odbył się niezapomniany wieczór autorski. Jego organizatorem, wespół z p.Marią Sosin dyrektorką Powiatowej i Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej, był prezes Starosądeckiego Koła Stowarzyszenia “Drogami Tischnera” p.Andrzej Długosz, gościem zaś Wojciech Bonowicz - urodzony w 1967 r. poeta, prozaik, publicysta, dziennikarz. Absolwent filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, otrzymał wyróżnienie w konkursie na Brulion Poetycki (1989); nagrodę główną w konkursach poetyckich: Nowego Nurtu (1995) oraz im.Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995).
W latach 1996-2000, redaktor miesięcznika Znak, współpracownik Tygodnika Powszechnego.
Jest autorem biograficznej książki “Tischner’(2001) nominowanej wówczas do Nagrody Literackiej NIKE. Opracował również “Myśli wyszukane” - ks.Józefa Tischnera oraz zbiór jego rozważań religijnych “Miłość nas rozumie”
Opublikował rozmowy z Janiną Ochojską i o.Leonem Knabitem OSB.
Jest autorem tomików poezji: “Wybór większości”(1995), “Hurtownia ran”(2000), “Wiersze ludowe”(2001), “Pełne morze”(2006).
Gość wieczoru opowiadał:
“Ja lubię mówić, ze w życiu nie ma przypadków, nie ma zbiegów okoliczności, ale w pewnym sensie był to zbieg okoliczności, że w Krakowie na osiedlu Bronowickim, na które wprowadziła się moja rodzina, zamieszkała również rodzina Tischnerów - brat księdza Tischnera, pan Marian Tischner z synami. No i znów kolejny zbieg okoliczności, że jeden z tych synów, był moim rówieśnikiem. Łukasz Tischner obecnie pracujący w miesięczniku Znak i na Uniwersytecie Jagiellońskim, na polonistyce. Był on pierwszym Tischnerem jakiego poznałem. W szkole wiedziało się, że ma znanego wujka, ale przecież każdy ma jakiegoś wujka...ten ma wujka księdza...
Pamiętam, że dla mnie było pewnym objawieniem, że kiedy “wybuchła” “Solidarność”, Sierpień i kiedy nagle okazało się, że ten wujek Łukasza, zresztą bardzo sympatyczny, to jest naprawdę ktoś! Wielka postać! Wspominam o tym też dlatego, gdyż to mi bardzo pomogło potem przy pisaniu biografii. Przeszedłem z księdzem Józefem Tischnerem taką drogę od zwyczajności, że go poznałem jako wujka mojego przyjaciela, do nadzwyczajności, gdzie go poznałem jako profesora i wykładowcę, księdza.
Po liceum wybrałem studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, zresztą podobnie jak i Łukasz Tischner, i tam ks.Józef miał wykłady. Co roku wygłaszał wykład monograficzny z tak zwanej filozofii dramatu - on stworzył taką własną filozofię, tak ją zatytułował. Co wtorek miał wykład dla polonistów. Oczywiście przychodziło nań pół Krakowa; prawie wszystkie uczelnie były reprezentowane i wszystkie kierunki. I wtedy rzeczywiście zaczęła się moja fascynacja tą osobą, tą myślą, chociaż muszę Państwu szczerze powiedzieć, że nigdy nie należałem do grona wielbicieli Księdza, czy takiego ścisłego kręgu, który go otaczał. On miał wykłady na czterech uczelniach: na Uniwersytecie, na Papieskiej Akademii Teologicznej, w Szkole Teatralnej i w Seminarium Duchownym. Była w Krakowie taka grupa ludzi, która za nim po Krakowie wędrowała wszędzie; chodzili na jego msze, na wykłady, na seminaria. Mnie się to nie bardzo podobało, chociaż byłem dosyć młodym człowiekiem, że tworzy się taka jakby sekta tischnerowców, podczas gdy w myśleniu Tischnera było coś właśnie antysekciarskiego. On, co bardzo wyraźnie było widać od pierwszego kontaktu z nim, że on nas nie chce od siebie uzależniać. Miał taki styl, że broń cię Panie Boże, żebyś został taką przylepą do mnie, czy takim powojem, który się będzie wokół tego drzewa owijał. Myśl samodzielnie, to silne jego przesłanie! Myśl! Zaczynaj myśleć czytając, słuchając, ale jednak staraj się wybierać krytycznie.
Pod koniec lat 90. ks.Józef Tischner ciężko zachorował na raka krtani. Ja już pracowałem w miesięczniku Znak. Chorobę wykryto w lecie 1997 r. On wtedy zniknął nagle z telewizji, z radia. Były jego książki, ale jego już nie było. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że nie ma nawet porządnego artykułu, z którego można by się dowiedzieć, co ten Tischner w życiu robił, zanim nastała “Solidarność”. Wyszła wprawdzie książka rozmów z Jackiem Żakowskim i Adamem Michnikiem (“Między Panem a Plebanem”), gdzie było bardzo dużo wątków biograficznych, ale pomieszanych ze sobą. Nie wiadomo było skąd Tischner jest , skąd się wziął taki człowiek, który w pewnym momencie był drugim, może trzecim najpopularniejszym duchownym w Polsce, po Papieżu i ks.Janie Twardowskim. Zgłosiłem taką myśl na zebraniu wydawniczym w Znaku, że może warto by gdzieś taką biografię zamówić. I jak to w życiu bywa, jak wpadniesz na jakiś pomysł, to najlepiej zrób go sam. W wydawnictwie powiedziano, że jak już ma Pan taki pomysł, to proszę się samemu za to wziąć. I w ten sposób, nie wierząc w zbiegi okoliczności, zbiegiem okoliczności zostałem biografem Księdza Profesora. I dzięki Bogu tak to trwa”.
Nad biografią, uznaną przez Czytelników za wspaniały reportaż o życiu tej wielkiej postaci i wspaniałej osobowości, Autor zaczął pracować w 1999 roku. Książka miała być prezentem urodzinowym na 70. urodziny Księdza Profesora - przypadające w marcu 2001 r. “Nic Księdzu w tej ciężkiej chorobie nie można było dać. Miał wspaniałą opiekę rodziny. Trudne chwile zwykle integrują, ale tutaj było coś więcej. Oni rzeczywiście stworzyli mu taki świat, ze w tym cierpieniu on przeżywał jakieś święto” - powiedział Wojciech Bonowicz.
Niestety, wszyscy zdawali sobie sprawę, że choroba postępowała tak szybko, iż nie uda się ten zamiar. Na dwa tygodnie przed śmiercią ks.Józef zobaczył pierwszy próbny rozdział książki, który ukazał się w Tygodniku Powszechnym w czerwcu 2000 r. Niestety Ksiądz zmarł 28 czerwca. Właściwie książka powstała od listopada 2000 r. do kwietnia 2001r. a informacje w niej zawarte pochodzą od najbliższej rodziny i osób, które znały ks.Józefa.
Autor powiedział: “Pada czasem takie pytanie, czy zdążyłem z nim samym porozmawiać do tej książki, czy go o coś pytałem? Już nie. Uznałem, że już w 1999 roku było na tyle niedobrze, że nie miałem sumienia, aby jego samego w to angażować. Ale on wiedział, ze piszę. Łukasz odnalazł kartki pisane podczas naszej ostatniej wizyty, (jako miesięcznik Znak). Zapisek Księdza, z którego jestem dumny i dlatego się nim chwalę brzmi: “Dojrzała mądrość Bonowicza”.
Aby książka mogła powstać z ułożonej listy około 300 osób do “odpytania” udało się porozmawiać z około 150.
“Nie ma ludzi tak wybitnych, żeby nie trzeba było podtrzymywać pamięci o nich” - stad tak szybkie tempo pracy. Wśród rozmówców, nie mogło zabraknąć górali z Łopusznej, gdzie szacunek dla Księdza szedł w parze z wielką bezpośredniością kontaktów. Najpiękniejsze zaś było to, że jedno nie cierpiało przez drugie.
W trakcie spotkania opowiedziano wiele anegdot o Księdzu Profesorze, o jego sposobie bycia, czasem rubasznym. Zawsze jednak był sobą.
“Jego fenomen polegał na tym, że to był taki człowiek, który jak wchodził do pokoju, to drzwi otwierały się także - w tobie” - powiedział Wojciech Bonowicz.
Książka “Tischner” - także wielu z nas, którym dane było zetknąć się z Księdzem Profesorem i słuchać jego kazań - pozwoliła dotrzeć do nieznanych wcześniej faktów z życia tego wielkiego człowieka, wybitnego filozofa i gorliwego duszpasterza. Uczonego, który posiadał dar dzielenia się swoją wiedzą. Wiedzę, także tą trudną filozoficzną potrafił przekazywać językiem prostym, jak mało kto - w sposób przystępny dla każdego, kto chciał go słuchać. Był autorem i znakomitym mówcą, a jego zasadniczą cechą charakteru był optymizm, który udzielał się innym. O tym wszystkim toczyły się opowieści tak Autora biografii, jak i kameralnego grona zebranych osób, dzięki którym również Wojciech Bonowicz zanotował kolejne fakty i anegdoty opowiedziane przez zebranych, a związane z ks.Józefem.
Trzeba odnotować to, co powiedział p.Andrzej Długosz.
70 starosądeckich kazań ks.Józefa Tischnera, to 28 godzin nagrań, o które zatroszczyły się przed laty Siostry Klaryski. Chwała im za to. Obecnie 20 kaset znajduje się w Instytucie Myśli Józefa Tischnera, gdzie są przegrywane na płyty. Jest także nadzieja na wydanie tych homilii w postaci książki przez Wydawnictwo Znak, co tak dla niegdysiejszych ich słuchaczy oraz dla tych, którzy nie mieli okazji ich poznać stanowiłoby niezwykłą ucztę duchową.
Oby do tego doszło.
Na zakończenie spotkania Wojciech Bonowicz odczytał kilka swoich wierszy i wszystkim chętnym rozdał autografy.
.
.
“To co czynię, pragnę czynić na chwałę Bożą. Ufam, że tak jest”
.
WYSTAWA FOTOGRAFII SIOSTRY MICHAELI WASYLCIÓW
- STAROSĄDECKIEJ KLARYSKI
.
“Bóg jest bliżej nas, niż my samych siebie”
.
W sobotę 15 marca w kościele klasztornym ks.kapelan Marek Tabor odprawił uroczystą Mszę św. w intencji ks.prof.Józefa Tischnera. Wśród licznie przybyłych mieszkańców miasta obecni byli również uczniowie i grono Pedagogiczne Szkoły Podstawowej noszącej imię Księdza.
W homilii ks.Tabor nawiązując do rekolekcji głoszonych w 1985 r. przez ks.Tischnera w Warszawie przypomniał myśl tam wypowiedzianą: “Właściwa klęska, to klęska wewnętrzna, to taka klęska, która dotyka poczucia odpowiedzialności. O klęsce możemy mówić wtedy, kiedy brakuje poczucia odpowiedzialności”. Rozwijając tę myśl Kaznodzieja stwierdził: “Ksiądz Profesor - człowiek, którego myślenie, odwaga osobista imponowała i imponuje do dzisiaj wielu, a wiec patronuje on wielu. Ks.Profesor był człowiekiem odpowiedzialnym, dlatego wiele razy wzbudzał w ludziach nadzieję, tyle razy przestrzegał co jest złe i niemoralne. Przestrzegał rządzących, przestrzegał przyszłych kandydatów do kapłaństwa - ucząc ich w seminarium, przestrzegał ludzi przy różnych okazjach. W tym klasztorze często przebywał i często przemawiał. Chciał rozszerzać w ludziach zdolność do odpowiedzialności, bo przed Panem Bogiem będziemy zdawać sprawę, czy byliśmy odpowiedzialni.
Życzę wszystkim, aby cokolwiek robią w swoim życiu chcieli opatrywać dodatkowym słowem - odpowiedzialnie. Pracuję odpowiedzialnie, spotykam się odpowiedzialnie, kocham odpowiedzialnie, uczę się (czy kogoś) odpowiedzialnie, podejmuję wysiłki różnego rodzaju odpowiedzialnie. Jestem człowiekiem, któremu przez to, że jest odpowiedzialny można zaufać, można powierzyć tajemnicę i wielkie zadania, można polecić każde wielkie sprawy. Można powiedzieć, że słowo odpowiedzialność to święte słowo. Oby rzeczywiście na miarę możliwości każdego z nas przyniosło najpewniejsze owoce.”
W Galerii “Pod Piątką” Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury została otwarta wystawa fotografii siostry klaryski Michaeli Wasylciów. Połączenie obrazów i słów wybranych z kazań wygłaszanych w starosądeckim klasztorze przez ks.Józefa Tischnera, zachwyciły zebranych. Niezwykłe wrażenie sprawiają fotografie wykonane za klauzurą, w połączeniu z celną wymową prezentowanych cytatów. W tych obrazach: “Pokazała się miłość Boga-Stworzyciela...”; “Życie i miłość są ściśle związane. Z miłości płynie życie, a z życia jako największy i najcenniejszy owoc, bierze się miłość”; “Oczy zasłonięte smutkiem, przytłoczone troskami tej ziemi nie mogą odkryć tego, co jest najbliższe, bo Bóg nie jest od człowieka daleko. W nim jesteśmy, w Nim żyjemy, w nim ruszamy się .Bóg jest bliżej, niż my samych siebie”; “W świecie istnieją ślady Boga. Boga , jako Stwórcy. Ale Bóg jako żywy, żywy Bóg, żywy Zbawiciel, jest między nami o tyle, o ile został wybrany. Można Boga wybrać i można Boga nie wybrać. Jeśli Boga nie wybierzemy, nie będzie wśród nas. Bóg przychodzi przez ludzką wolność. Wybór”.
To tylko niektóre fragmenty kazań stanowiące integralną całość z prezentowanymi fotografiami.
Andrzej Długosz otwierając wystawę podkreślił niezwykłość tej ekspozycji, również ze względu na osobę jej Autorki.
Urzeczona obejrzanymi dziełami, w których czuje się dar Boży i pracę artystycznej duszy; dziełami, które niezwykle pobudzają wyobraźnię i sprawiają, że bardziej się czuje, i głębiej się myśli - o wypowiedź dla Czytelników poprosiłam siostrę Michaelę. Zapytałam o jej życiorys, drogę powołania do starosądeckiego klasztoru, o pasję fotograficzną i zafascynowanie kazaniami ks.Józefa Tischnera. Uzyskaną wzruszającą wypowiedź przekazuję w całości:
.
BÓG MÓJ I WSZYSTKO!
.
“Przyszłam na świat w dniu 14 sierpnia 1974r. w niewielkiej miejscowości, na ziemi lubuskiej, w Kożuchowie. Na chrzcie św. otrzymałam imię Joanna. Byłam pierwszym dzieckiem moich rodziców Urszuli i Wiesława. Mam czwórkę rodzeństwa - dwie siostry Elę i Nataszę oraz dwóch braci Wiesława i Piotra. Szkołę podstawową ukończyłam w Kożuchowie, po czym rozpoczęłam szkołę zawodową o specjalizacji fotograf. Jako że mój tata jest fotografem, praktyki odbywałam w jego zakładzie fotograficznym. Ukończyłam też w trybie eksternistycznym liceum ogólnokształcące. Fotografia fascynowała mnie od wczesnego dzieciństwa. Wiele czasu spędzałam z tatą w ciemni fotograficznej lub w plenerze, robiąc zdjęcia. Odkąd pamiętam, najwięcej radości sprawiało mi fotografowanie przyrody. Jej piękno zapierało dech w piersiach i stopniowo poprzez przyrodę dane mi było odkrywać Piękno, Potęgę, Delikatność i Wszechmoc Stwórcy. Obecnie pasjonuje mnie fotografowanie dzieł rąk ludzkich; architektury, dzieł sztuki - wszystkiego co nosi na sobie znamiona piękna, przez co przemawia do mnie Bóg - a tego w naszym klasztorze nie brak. I dzięki temu mogę nadal odkrywać Oblicze Boga, Jego Miłość. Stwórca wszechrzeczy stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo i uczynił go również twórcą piękna. Każdy z nas został wyposażony przez Boga w talent i dary, by móc dzielić się dobrem które jest w nas. Jakże piękne mogą być dzieła rąk ludzkich; oby tyko umieć się tym zachwycić i dzielić.
Do starosądeckiego klasztoru Sióstr Klarysek wstąpiłam 6 listopada 1999r. Jeśli chodzi o dar powołania to jestem pewna, iż Bóg powołał mnie już w łonie matki. Dość dużo czasu zajęło mi odpowiedzenie na łaskę powołania. Bóg jest niesamowicie cierpliwy. Gdy byłam w drugiej klasie szkoły podstawowej, obudziło się dziecięce pragnienie tego, by gdy dorosnę zostać siostrą zakonną. W wieku 17 lat jako kandydatka domowa wstąpiłam do sióstr boromeuszek w Trzebnicy - jest to niedaleko od Wrocławia. Było to na takiej zasadzie, iż kontynuowałam naukę w Nowej Soli a na soboty i niedziele przyjeżdżałam do trzebnickiego klasztoru. Gdy nadszedł czas ukończenia szkoły i miałam podjąć konkretną decyzję co do dalszego życia, stwierdziłam, iż pragnę nadal się kształcić. Wraz z rozpoczęciem dalszej nauki dochodziłam do wniosku, że chcę założyć rodzinę i mieć dzieci. Myśl o powołaniu zakonnym odsuwałam coraz dalej od siebie. Jednak Bóg nie dał za wygraną. Po kilku latach życia po swojemu, według własnego zamysłu Pan upomniał się o mnie. Bardzo wyraźnie poprzez rozeznawanie, kierownictwo duchowe, Słowo Boże i modlitwę dał poznać jaka drogą chce mnie prowadzić dalej. Byłam bardzo nieszczęśliwa i kłóciłam się z Bogiem - nie wyobrażałam sobie życia w zakonie klauzurowym, do którego mnie powołał . Mój obraz życia klauzurowego był różny od rzeczywistości w której się później znalazłam. Myślałam, iż siostry są śmiertelnie poważne i smutne. Dziś dziękuję Panu za najpiękniejsze powołanie na świecie. Dzień 8 grudnia 2006 roku, to najszczęśliwszy dzień mojego życia. Po roku postulatu, dwóch latach nowicjatu i po trzech latach od ślubów czasowych dane mi było złożyć śluby wieczyste. Chwała Panu i Matce Niepokalanej!
Tytuł wystawy fotograficznej do tekstów z kazań wygłoszonych przez ks. Józefa Tischnera w naszym klasztorze brzmiał “ Bóg jest bliżej nas niż my sami siebie”. Dane mi jest doświadczać bardzo mocno tej prawdy. Bóg wie co jest dla nas najlepsze, jaką drogą nas prowadzić. Bóg jest Tym, który pragnie wskazywać Swoim dzieciom drogę najpiękniejszą z możliwych. Jedno jest pewne, wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Droga realizacji tego powołania jest odmienna i najbardziej odpowiednia dla każdego z nas. Naprawdę warto prosić o łaskę rozeznania drogi życia i iść tą drogą wyznaczoną przez Pana. Iść za Chrystusem tam, gdzie On nas posyła - to niesamowita przygoda życia. Wybór należy do każdego z nas osobiście. Stwórca szanuje naszą wolność. Dziś jako siostra w zakonie św. Klary mogę powiedzieć za św. Franciszkiem “Bóg mój i wszystko moje!”
Jeśli chodzi o wystawę fotograficzną to jej inspiratorem był pan Andrzej Długosz, który zajmował się przygotowaniami obchodów związanych z rocznicą urodzin ks. Józefa Tischnera. W naszym klasztorze zachowało się wiele nagrań magnetofonowych z kazaniami ks. Profesora. Z ogromną radością zgodziłam się wykonać fotografie do tak głębokich myśli, z którymi mogłam się bliżej zapoznać. Jako że wystawa przypadała na okres Wielkiego Postu, a cierpienie i krzyż jest nieodłącznym elementem życia każdego człowieka, wykorzystałam wiele fragmentów mówiących o męce i Zmartwychwstaniu Chrystusa i o sensie cierpienia w naszym życiu. Czas, w którym przygotowywałam wystawę - był to dla mnie czas swoistych rekolekcji. W trakcie jej przygotowywania bardzo pogorszył się stan zdrowia jednej z naszych sióstr. Jako że w naszym klasztorze pełnię obowiązki infirmerki - czyli posługuje siostrom chorym - odłożyłam przygotowywanie wystawy, by wraz z moją współsiostrą Edytą zaopiekować się chorą s.Klarą. I oto stałyśmy pod krzyżem naszej siostry w Panu. Wcześniej korzystałam z tego, co o cierpieniu pisał ks.Tischner, a tu dotykałam cierpienia w człowieku. Było to trudne, a zarazem błogosławione doświadczenie. Zrozumiałam jak ważna jest sama obecność przy człowieku cierpiącym. 24 stycznia Pan Jezus powołał s.Klarę do wieczności, a ja jakby przemieniona kończyłam przygotowywanie wystawy. Dziś dziękuję Panu za każde doświadczenie życia, za dar powołania kontemplacyjnego, za ludzi których stawia na drodze i którym tak wiele zawdzięczam”.
.
Nam, którzy wystawę już zwiedziliśmy (polecając ją tym, którzy jeszcze tego nie zrobili) - pozostaje wszystkim, którzy się przyczynili do jej zorganizowania - złożyć serdeczne podziękowania, a s.Michaeli najserdeczniejsze gratulacje. Wszyscy oglądający prace byli nimi oczarowani i pełni uznania dla Siostry talentu. Szczęść Boże!
Jolanta Czech