Caritasowe święto w Starym Sączu
Treść
.
CARITASOWE ŚWIĘTO W STARYM SĄCZU
.
Święto zawsze kojarzy się z radością odpoczynku, wyczekiwanych spotkań, odmierza jakiś czas dokonany, prowokuje do refleksji. Ustanowione przez Jana Pawła II święto Miłosierdzia Bożego jest świętem Caritasu - czyli ludzi, którzy chcą być świadkami miłosiernego Boga i wszystkich korzystających na co dzień z bogatej skarbnicy Jego łaski.
Dzień wcześniej - czyli 29 marca w kościele św.Pawła w Bochni odbyła się diecezjalna uroczystość połączona z wręczeniem dyplomów uznania wyróżniającym się aktywnością caritasowym wolontariuszom. Z całej diecezji było ich wielu; z naszej starosądeckiej organizacji 14 osób z s.Eleonorą Salamon na czele, z rąk ks.bpa Wiktora Skworca otrzymało na piśmie wyrazy najwyższego uznania i serdecznego podziękowania za aktywne uczestnictwo w dziele miłosierdzia chrześcijańskiego.
W okolicznościowej homilii Biskup Ordynariusz dziękował serdecznie za ofiarną pracę na rzecz ubogich, podkreślił jej znaczenie w dzisiejszych warunkach i rolę spotkań formacyjnych, które pomagają wolontariuszom sprostać przyjętym zadaniom i planom. Błogosławiąc im życzył Bożej pomocy w ich realizacji.
Podobnie jak ks.dziekan Paweł Tyrawski, który dzień później - 30 marca w kościele parafialnym w Starym Sączu odprawił Mszę św. i wygłosił piękną homilię w obecności naszych podopiecznych i licznie zgromadzonych wolontariuszy. Później w Domu Parafialnym spotkano się przy małym święconym z ks.prałatem Alfredem Kurkiem, z Siostrą, ks.dziekanem Pawłem Tyrawskim i opiekunem starosądeckiego POC - ks.Januszem Ulem. Szczególnie ciepłą i rodzinną atmosferę stworzył zespół rozśpiewanych uczestników, którym przewodziła serdecznie witana s.Cecyliana Gawrzyńska, była przełożona ss.służebniczek w Starym Sączu. Przez 8 lat pobytu w naszym miasteczku wspierała wszelkie caritasowe akcje i dlatego będzie tu zawsze najmilszym gościem. Zostaje w pamięci jako przyjaciel młodzieży, dzieci i tych, którzy mieli szczęście zetknąć się z nią.
Płynęły więc do tronu Chrystusa pieśni Maryjne i wielkanocne, a przy stole toczyły się rozmowy o trudnych problemach naszych podopiecznych, o tym, jak oceniany jest Caritas w środowisku. Wolontariat liczy 30 osób. Są wśród nich ludzie młodzi i są pełni inicjatywy emeryci, gotowi do pomocy przy rozwiązywaniu najtrudniejszych problemów.
Z pytaniem: jakie są motywy zaangażowania w działalności starosądeckiego oddziału Caritasu, co daje osobiście ta praca tak chętnie podejmowana, zwróciłam się do p.Lidii Pietrzyk emerytowanej nauczycielki, siostry arcybiskupa Juliusza Janusza - nuncjusza apostolskiego na Węgrzech, oraz do p.Zbigniewa Matysa, który z żoną Janiną wrócił do Starego Sącza, gdzie są jego korzenie.
- Nie jestem rodowitą sądeczanką, ale tu mam teraz najbliższą sercu rodzinę, pokochałam to urokliwe, bogate historią i tradycją miasteczko i chciałabym być potrzebna ludziom - opowiada p.Lidia. Właściwie praca w Caritasie jest kontynuacją tego, co z racji swego powołania zawodowego i humanitarnych zainteresowań wyniesionych z rodzinnego domu robiłam całe życie, często z pasją podchodząc do tych spraw. Rodzicom zawdzięczam wcześnie obudzoną wrażliwość na sprawy najbiedniejszych i poczucie odpowiedzialności także za innych, bo mój ojciec przez 43 lata był sołtysem w biednej miejscowości i nasz dość zamożny dom zawsze był pełen ludzi potrzebujących jakiejś pomocy. Jedni przychodzili po radę, inni po chleb... Często ktoś pukał do drzwi i nigdy nie został odprawiony. Dzisiaj bliskie mi również przesłanie Jana Pawła II, że “Większa jest radość dawać niż brać”, że “Ten jest lepszy między ludźmi, kto im służy”, a darem najcenniejszym dla samotnego i chorego człowieka jest ofiarowany mu czas. Caritas stwarza okazję, by się nim dzielić przy różnorakiej pomocy. Mój mąż Henryk myśli podobnie - jest więc szansa działalności i to jest piękne. Jestem przekonana, że te kontakty nas po prostu ubogacają, bronią przed samozadowoleniem i bylejakością sytego życia. Są równie potrzebne nam, jak i tym, którzy na nie czekają. Pomagają stojąc na ziemi wciąż sięgać z niej po gwiazdy i dzielić się nadzieją jak chlebem. Siostrze dziękujemy, że nas zaprosiła do tej pracy i obdarzyła zaufaniem - kończy moja rozmówczyni.
Nic dodać do tego pięknego świadectwa. Pan Zbigniew Matys został w pamięci naszych podopiecznych, których zwyczajowym i tradycyjnym szlakiem odwiedził w tym roku, jako św.Mikołaj, przynosząc nie tylko upominki, ale radość spotkania i kolędowe śpiewanie.
- Dlaczego Panie Zbigniewie, skąd takie aktywne zaangażowanie Państwa w pracy Caritasu i Akcji Katolickiej?
- Pamiętam jeszcze ze szkoły przesłanie poety, że żyć to jeszcze mało, trzeba żyć mądrze, słonecznie i pięknie, i trzeba pamiętać, że “kto więcej dostał, musi więcej z siebie dać”, ale to moje zainteresowanie sprawami innych ludzi sięga domu rodzinnego. Tam uczyliśmy się wrażliwości i życzliwości dla innych. To rodzice zaszczepili w nas potrzebę niesienia pomocy. Zbiegiem okoliczności oboje z żoną wybraliśmy pracę w służbach mundurowych, gdzie każdego dnia mieliśmy do czynienia z ludzką krzywdą, nieszczęściem, ubóstwem. Przy tym dane nam jest żyć w czasach, w których przewodnikiem duchowym był Jan Paweł II - kilkakrotnie mieliśmy z żoną możliwość bliskiego z nim kontaktu, co odcisnęło na naszym życiu znaczące piętno. Byliśmy świadkami wielkiego dzieła, które ten święty papież uparcie i konsekwentnie, w pełnym oddaniu się Bogu prowadził. Trudno pominąć wpływ innych wspaniałych ludzi, od tych wielkich jak matka Teresa czy ojciec Pio, poprzez zwykłych, prostych, których w niezliczonych sytuacjach Bóg stawiał na naszej drodze dając nam ich za przykład. Mając świadomość, jak wiele trzeba wysiłku wkładać we własny rozwój, umacnianie swojej wiary, staramy się systematycznie pielgrzymować do miejsc świętych. Bóg pozwolił nam odwiedzić już wiele z nich w kraju i za granicą, z których najważniejszym była na pewno Ziemia Święta. Tam nasza wiara, nasze chrześcijaństwo nabrało nowego wymiaru.
Wychowując nasze córki zawsze pragnęliśmy przekazywać im nasze wartości, teraz gdy doczekaliśmy się wnuków, czujemy na sobie jeszcze większą odpowiedzialność - nie tylko słowem ale i czynem musimy bronić zasad i prawd, które wyznajemy. Do Caritasu zaprosiła nas s.Eleonora. Trudno w słowach oddać wrażenie, jakie wywarły na nas pierwsze z Nią spotkania. Jej zaangażowanie w sprawy tutejszej wspólnoty, nie tylko duchowe ale i fizyczne, zachęca do charytatywnej działalności, która zawsze była dla na źródłem cichej satysfakcji i radości.
Wokół nas wielu potrzebujących, wiele ubóstwa - i tego materialnego, i duchowego niestety - trudno byłoby siedzieć w domu, nie angażować się w działalność charytatywną, kiedy tyle do zrobienia. Oby tylko sił i zapału nie brakło.
Siostry Eleonory nie trzeba pytać o motywy zaangażowania, bo całe jej 57-letnie życie zakonne, w tym 14 lat w Starym Sączu, było służbą i dawaniem świadectwa miłosiernemu Chrystusowi. Dziękujmy Panu Bogu, że jest w Starym Sączu i prośmy o Jej zdrowie.
Zanotowała Kazimiera Mrówka