Historia Parafii pw.św.Elżbiety w Starym Sączu od XIII wieku do 1786 r. (15)
Treść
.
.
HISTORIA PARAFII P.W. ŚW.ELŻBIETY
W STARYM SĄCZU
W STARYM SĄCZU
OD XIII WIEKU DO 1786 r.
Fragmenty opracowane na podstawie
pracy magisterskiej Danuty Zygmunt
Rozdział II
STRUKTURA I ORGANIZACJA PARAFII STAROSĄDECKIEJ
.4.2. Szkoła parafialna
W kształceniu i szerzeniu oświaty, szczególną rolę odgrywały szkoły parafialne, które w Polsce zaczęto zakładać od XIII wieku, na mocy prawa ustanowionego na Soborze laterańskim IV (1215 r.). W nowopowstających placówkach obowiązywała nauka języka łacińskiego i śpiewu kościelnego, co umożliwiało uczniom recytacje katechizmu oraz śpiew podczas nabożeństw. Szkoły te, dawały podstawy do dalszego kształcenia kapłanów i odciążały szkoły katedralne.
Szkoła parafialna w Starym Sączu, przy kościele św.Elżbiety, istniała już zapewne w XV w., gdyż Jan Długosz pisał o niej w swoim „Liber beneficiorum”. Najprawdopodobniej jednak jej początki sięgają XIV w., na co wskazuje wymieniony w dokumencie z 1396 roku scholasticus de Sanczi.
Scholastyk (łac. scholasticus) to (od XII do XVIII wieku) duchowny, będący członkiem kapituły, sprawujący nadzór nad szkołami w swojej diecezji. Jego beneficjum nazywano scholasterią.
Również w starosądecka szkoła parafialna przysposabiała uczniów do posług kościelnych (ministrantura), śpiewu chóralnego oraz uczyła czytania i pisania, także po łacinie. Była to jedna z najstarszych szkół parafialnych w Sądecczyźnie na równi ze szkołą w Nowym Sączu, choć z braku wyraźnych źródeł, nie można ustalić, kiedy dokładnie powstała. Ks.Bolesław Kumor wysunął przypuszczenie, iż mogła ona powstać za rządów biskupa krakowskiego Nankera (1320-1326) bądź biskupa Jana Radlicy (1382-1392). Z reguły szkoły te były utrzymywane przez proboszczów parafialnych, lecz w Starym Sączu jej patronem i kolatorem w 1608 r. była rada miejska, i to ona właśnie utrzymywała nauczyciela. Do szkoły tej uczęszczała tylko młodzież męska, głównie mieszczańska, co było charakterystyczne dla szkół parafialnych, gdyż dziewczęta, jeśli się kształciły, to chodziły do żeńskiej szkoły, jaka znajdowała się przy klasztorze sióstr klarysek w Starym Sączu. Szkoła parafialna cieszyła się dosyć dużą frekwencją, jeśli wziąć pod uwagę, że w 1608 r. kształciło się w niej czterdziestu chłopców, zaś w 1639 r. nawet około sześćdziesięciu. Liczba ta prawdopodobnie nie uległa większemu zmniejszeniu przynajmniej do najazdu szwedzkiego. Jednak nie wiadomo, od jakiego wieku przyjmowano chłopców i do jakiego czasu mogli pozostawać w szkole. Jędrzej Kitowicz w swym dziele na temat obyczajów, pisał, że było to około siódmego roku życia, aby uczyć się czytać, podstaw łaciny, ale najważniejszą miała być nauka katechizmu. Szkoły te były raczej przeznaczone dla porządnych uczniów, gdyż synody ostro występowały przeciw tzw. wagabundom; karcono uczniów, którzy nie chcieli się uczyć, czy słuchać nauczyciela.
Na stanowisko nauczyciela przyjmowano osobę mającą kwalifikacje moralne i intelektualne. Władze kościelne wymagały, aby kandydat na kierownika szkoły złożył wyznanie wiary katolickiej, dawał świadectwo przykładnego życia i prowadzenia się. Było to niezmiernie ważne, zwłaszcza w czasach szerzącej się reformacji, kiedy istniała obawa, by nie usiłowano wpajać młodzieży nowinek religijnych. Zresztą istniał zakaz posyłania dzieci do szkół innowierczych. Synod krakowski z 1643 r. zobowiązał pracowników szkół do obowiązkowego wyznania wiary przed dziekanem bądź proboszczem danej parafii. Również nie wolno było nauczycielom samowolnie opuścić miejsca pracy, nawet, jeśli popadł w jakiś zatarg z proboszczem, co niekiedy się zdarzało. W szkołach miejskich, które utrzymywał magistrat, rajcy miejscy chcieli mieć wpływ na obsadę stanowiska nauczyciela parafialnego, lecz liczono się ze zdaniem proboszcza, gdyż szkolnictwo podlegało wówczas Kościołowi. Prawdopodobnie rozstrzygano tę sytuację w ten sposób, iż mieszczanie przedstawiali nauczyciela, zaś proboszcz go ustanawiał. Komisja Edukacji Narodowej nadzór nad szkolnictwem parafialnym przekazała państwu, które miało mianować nauczycieli i sprawować nad nimi nadzór, choć w rzeczywistości to nadal proboszcz miał znaczący głos. Ustanowiono komisje porządkowe, które rozsyłały uniwersały zobowiązujące proboszczów do zamykania bądź otwierania szkół, utrzymywania bakałarzy i przesyłania raportów. Poziom wykształcenia nauczycieli był różny, choć wydaje się, że często kończyli swą edukację właśnie na szkołach parafialnych. Zdarzało się także, iż w szkołach tych uczyli także absolwenci Akademii Krakowskiej, jak to miało miejsce w Starym Sączu.
W Starym Sączu w roku 1513 był poświadczony minister szkoły, z kolei w 1527 r. klecha. Różne były kwalifikacje nauczycieli. Starano się nakreślić pewne wymagania zatrudnianemu nauczycielowi, np. Synod łęczycki II, w 1527 r. zarządził, aby w szkołach miejskich zatrudniano nauczyciela był z tytułem bakałarza, zaś w szkołach kolegiackich i katedralnych ze stopniem magistra. Nie zawsze szkoły były w stanie spełnić te postulaty. Jednak w Starym Sączu, dokumenty z roku 1608 poświadczają zatrudnienie bakałarza sztuk wyzwolonych i filozofii Baltazara Borysowicza. W roku 1678 funkcję tę sprawował ks.Paweł Łazarski, zaś w 1696 zatrudniony na tym stanowisku był ks. Mateusza Wójtowicza, mansjonarza starosądecki. W zasadzie od fundacji prepozytury przy kościele św.Elżbiety, szkołę parafialną głównie prowadzili mansjonarze starosądeccy, choć jako pierwszego z nich znamy właśnie wspomnianego wyżej Piotra Łazarskiego. Trudno powiedzieć, czy fakt przejęcia kierownictwa szkoły przez mansjonarzy podniosło jej poziom, lecz wydaje się, iż szkoła parafialna w Starym Sączu wciąż należała do najlepszych na terenie Sądecczyzny. W 1776 r. nauczycielem był Maciej Ruciński. W nauce śpiewu kościelnego pomagał mu organista Marcin Rudnicki. Na początku istnienia szkół parafialnych, nauczyciel nie pobierał stałej pensji od miasta, lecz bezpośrednio brał zapłatę od rodziców uczniów w pieniądzach lub w naturaliach. Jednakże była to dość uciążliwa praktyka, bowiem nie zawsze regularnie mu płacono i czasem nauczyciel musiał dopominać się o zapłatę. Dlatego też wkrótce uregulowano odgórnie tę kwestię. Wielkość uposażenia zależała od lokalnych warunków i zamożności proboszczów, mieszczan, czy szlachty. Mogło je stanowić ziemia, naturalia czy fundacje. Często także nauczyciel pobierał wraz z uczniami dodatkowe ofiary za pełnione funkcje parafialne.
Według źródła, jakim jest „Liber beneficiorum” Jana Długosza, na rzecz kierownika szkoły należało uiścić z każdego domu po sześć denarów, była to danina tzw. stołowe, które musieli płacić mieszczanie, gdyż początkowo szkoła była na wyłącznym uposażeniu mieszczan, będącymi jej kolatorami. Na przełomie XV i XVI w. kierownik szkoły otrzymywał od mieszczan obiady, ponadto wizytacja z 1596 r. podała, iż pobierał od rady miejskiej 8 złp. półrocznie. Rajcy sądeccy mieli zeznać, iż przed trzydziestu laty, czyli od ok. 1566 r. kierownik szkoły otrzymywał od nich dla siebie, jak i dla uczniów dziewięć chlebów, co sobotę oraz gąsior piwa z klasztoru Sióstr Klarysek, stąd powyższa kwota jest mniejsza. Jednak za rządów Spytka Jordana, rządcy dóbr klasztornych, zaniechano owej jałmużny. Wspomnianemu Baltazarowi Boryszowiczowi, rajcy płacili za dobrą pracę 4 złp kwartalnie, a także zapewniali posiłki. O tym, że dalsze opłaty nadal funkcjonowały w XVII w. świadczą słowa mieszczanina starosądeckiego, Pawła Łękawy, który zbierał podatki od mieszczan. Pisał on w swoim testamencie w roku 1658, iż „znowu tak szkole iako y organiście, oddałem, co należało”. Na rzecz szkoły, pod koniec XVII w. zbierano tzw. „targowe szkolne”. Z pewnością po utworzeniu prepozytury przy kościele parafialnym św Elżbiety, podobnie jak wzrosło uposażenie plebanów starosądeckich, tak też było z kierownikami szkoły parafialnej. Ponadto wraz ze scholarami i kantorem, otrzymywali oni dodatkowe zajęcia w kościele, śpiewając officium parvum, dostając za to 30 złp rocznie.
Warto spojrzeć na zagadnienie nauki w szkole parafialnej. Jaki był jej program, czego uczono, na co zwracano uwagę, z jakich książek korzystano? Ogólnie można powiedzieć, że powszechnie uczono czytania, w nieco mniejszym stopniu pisania, dalej gramatyki, rachunków, a zwłaszcza śpiewu kościelnego, przez co uczniowie byli pomocni proboszczom. Dość szczegółowy program nauczania nakreśliły synody diecezjalne. Według ustawodawstwa biskupa Piotra Tylickiego z 1612 r. nauka w szkole parafialnej miała obejmować nie tylko pobożne praktyki chrześcijańskie, ale także naukę katechizmu w opracowaniu kard.Roberta Bellarmina bądź Jakuba Ledesmy, gramatykę łacińską Korneliusza z Utrechtu i ćwiczenia z gramatyki greckiej Clemesda. Ponadto czytanie Ewangelii w języku greckim, listów św.Grzegorza z Nazjanzu, bajek Ezopa, Plutarcha, zaś z oratorów łacińskich Cycerona, poezje Owidiusza, Wergiliusza. Wydaje się, że właśnie taki program starano się realizować w szkole parafialnej w Starym Sączu. W 1608 r. wizytator parafii, stwierdził, że nauczyciel czytał literaturę klasyczną „Eneidę” Wergiliusza, „Flores poetarum” Justyna, „Epistola ad Familiares” Cycerona. Ponadto prócz czytania i pisania, uczono religii ze wspomnianych w zaleceniach biskupich katechizmów, tj. według Roberta Bellarmina S.J. lub Ledesmy S.J., historii biblijnej, rachunków i łaciny. Nie zaniedbywano także nauki śpiewu, gry na flecie i skrzypcach. Jednakże w zaleceniach powizytacyjnych w 1608 r., przypomniano proboszczowi, by uczniowie szkółki parafialnej recytowali w poszczególne niedziele katechizm oraz by uczniowie nie zaniedbywali odmawiania brewiarza.
Wybrała Jolanta Czech