Okiem 40-latka
Treść
.
.
Wiosna. Niby nic nadzwyczajnego, jest co roku. A ile radości i nadziei w serce wnosi. Świat wydaje się od razu lepszy, sensowniejszy. W sercu współgra z radością świętowanego kilka dni temu Zmartwychwstania. Zwłaszcza, że mamy jeszcze znacznie więcej powodów do radości.
Tak wiele wielkich rzeczy dzieje się w naszym pokoleniu, w moim pokoleniu, że czasem trudno ocenić, co jest naprawdę ważne i istotne. Beatyfikacja Jana Pawła II. On sam swoim działaniem sprawił, że akty beatyfikacji czy kanonizacji jakoś nam spowszedniały. Za czasów swojego pontyfikatu wyniósł na ołtarze niemal połowę osób, które wynieśli jego poprzednicy razem wzięci. Ale w tym był głęboki zamysł. Jan Paweł II chciał światu pokazać, że świętość jest powszechna. Że świętość jest dla nas. Nigdzie chyba tak dobitnie nie wołał o świętość jak u nas, w Starym Sączu, na progu trzeciego millenium Kościoła. Dziś prowadzony przez Jego następcę - Benedykta XVI - Kościół kroczy nadal tą drogą. I daruje nam błogosławionego Jana Pawła II. Ta beatyfikacja jest dla mnie inna niż wszystkie inne, w których uczestniczyłem. Pierwszy raz będę brał udział w wyniesieniu na ołtarze Kogoś, kogo osobiście spotkałem. Uczestniczyłem w odprawianych przez Niego Mszach świętych i nabożeństwach. Na ścianie w moim domu wisi zdjęcie z 5 listopada 2003 roku, na którym klęczę oddając pokłon Głowie Kościoła. To jest zdjęcie z błogosławionym, którego świętość potwierdza dzisiaj uroczyście Kościół.
Osobiście uderzyła mnie data beatyfikacji - Niedziela Miłosierdzia Bożego. Benedykt XVI nie przypadkiem ten dzień wyznaczył na beatyfikację, tym bardziej, że dzień ten był już zarezerwowany na beatyfikację innego kandydata na ołtarze w Hiszpanii. Jan Paweł II w ostatniej swojej pielgrzymce do Polski, 17 sierpnia 2002 roku w Łagiewnikach dokonał aktu zawierzenia świata miłosierdziu Bożemu. Bóg powołał Jana Pawła II do siebie dokładnie w wigilię święta Miłosierdzia Bożego, jakby wskazując na wagę Bożego Miłosierdzia. I cały Kościół w pamiętną niedzielę 3 kwietnia 2005 roku oddał się modlitwie po śmierci Papieża. Czy mogło być przypadkiem, że dokładnie 5 lat później, również w Niedzielę Miłosierdzia Bożego Kościół polski połączył się w ogromnym bólu, ale też modlitwie nad ofiarami katastrofy w Smoleńsku? Nie, nie chcę mówić, że Bóg zsyła na nas kary. Ale to są znaki, których nie sposób nie odczytywać. Ojciec święty Benedykt XVI wyznaczając właśnie na Niedzielę Miłosierdzia Bożego datę wyniesienia na ołtarze Jana Pawła II, kolejny raz kieruje oczy całego świata - bo przecież oprócz wydarzenia religijnego beatyfikacja jest wydarzeniem medialnym - na Boże Miłosierdzie. Ono jest prawdziwym bohaterem tych wydarzeń. Od czasu katastrofy smoleńskiej, gdy szczególnie silnie odczytałem ten znak, Koronka do Miłosierdzia Bożego towarzyszy mi każdego dnia. To taka moja mała odpowiedź Panu Bogu. Dlatego tak duże wrażenie zrobiła na mnie wieść, że beatyfikacja odbędzie się właśnie w święto Miłosierdzia Bożego! Przedziwnymi drogami Bóg chce dotrzeć do współczesnego człowieka z prawdą o swoim Miłosierdziu. Życie Karola Wojtyły, który najpierw jako pracownik fizyczny, „człowiek w drewniakach” codziennie przemierzał Łagiewniki, by później, po jednym z najdłuższych pontyfikatów obejmujących kanonizowanie Siostry Faustyny i konsekrację bazyliki Miłosierdzia Bożego, zostać samemu beatyfikowanym w święto Miłosierdzia Bożego, jest tego najlepszym przykładem.
Jacek Lelek