PR0R0CZY OBRAZ I WIZJA?
Treść
.
PR0R0CZY OBRAZ I WIZJA?
To znowu temat dotyczący Podmajerza, podjęty z inicjatywy p.Krystyny Bryneckiej. Po wcześniejszym „odkryciu” dokonań i osobowości komandora żeglugi wielkiej, p. Franciszka Wróbla, pojawił się pomysł zainteresowania nas , piszących i czytelników ,pewnym eksponatem sztuki malarskiej i jego autorką, uzdolnioną artystką pochodzącą z ul.Bandurskiego. Ponieważ „temat” ma ścisły związek z Janem Pawłem II , życzeniem było, by znalazł się w numerze „beatyfikacyjnym” gazetki. I właśnie życzenie się spełnia.
.
.
.
Chodzi tu o zagadkowy obraz, być może intuicyjnie wyprzedzający czas i wydarzenie dziejowe, a będący w posiadaniu państwa Michaliny i Józefa Maślanków z ul.Bandurskiego. Utrzymany w tonacji różnych odcieni błękitu ukazuje jasną, rozsłonecznioną sylwetkę Papieża, stojącego w pobliżu miejsca usytuowania Ołtarza Papieskiego w Starym Sączu. Uśmiechnięty Jan Paweł II, zwrócony twarzą ku błoniom, gestem wyciągniętych rąk zaprasza i wita przybyłych pielgrzymów, jakby wskazując miejsce kanonizacji. Za sobą, na niewielkim wzniesieniu, ma dwie starosądeckie świątynie: klasztor ss. Klarysek i kościół parafialny, przepięknie wkomponowane w krajobraz zieleni lata. A więc wszystko by się tu zgadzało z rzeczywistością: wizja, osoba, miejsce nie powinny zaskakiwać, gdyby nie fakt, że obraz powstał tuż po wyborze kard. Karola Wojtyły na papieża, kiedy jeszcze nikomu nawet na myśl nie przyszła wizyta Ojca Świętego w Starym Sączu. Został namalowany przez rodowitą Starosądeczankę, zamieszkałą od lat w Białymstoku, i podarowany w prezencie obecnym właścicielom.
Jak to się stało, że autorka przewidziała wydarzenia, trudno dziś dociec. Być może ogromna radość z wyboru Papieża i wielka tęsknota za rodzinnymi stronami, w przypływie twórczego natchnienia, złożyły się na tak „proroczy” kształt dzieła?
W mieszkaniu pp.Maślanków obrazów tej malarki i jej uczniów jest kilkanaście; wykonywane różnymi technikami zdumiewają dojrzałością wyrazu artystycznego i kunsztem rzemiosła. Czołowe miejsce na ścianie pokoju gościnnego zajmuje właśnie „ten”, który, umówione wcześniej, przychodzimy obejrzeć. - To jest taki prawdziwy dom z serdecznością i ciepłem, kultywujący tradycje rodzinne i zawsze otwarty dla gości - mówi kol. Krysia. I czuje się to od pierwszej chwili. Gospodyni „z sercem na dłoni” wita nas, jak kogoś bliskiego. Robimy szybko zdjęcie i całe zamieniamy się w słuch, by poznać szczegóły zdarzeń, dotyczących biografii artystki. Pani Michalina dzwoni do jej męża po uzupełniające dane i snuje opowieść; wspominają zresztą serdecznie obie z Krystyną, bo przecież znały dobrze Basię, z sąsiedztwa i z późniejszych spotkań.
.
.
.
Autorką obrazu jest więc Barbara Mucha-Jurkowska (12. I 1940 - 27. VI 2002), mieszkająca jakiś czas przy ul.Sobieskiego, a później w pięknym, zabytkowym domu na Bandurskiego. W dzieciństwie już zdradzała uzdolnienia plastyczne i rysunkowe, nic więc dziwnego, że w tym kierunku postanowiła się kształcić. W 1958 r. ukończyła Liceum Plastyczne im. Kenara w Zakopanem, po czym podjęła studia w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku, na kierunku: rzeźba, u prof. Horno – Popławskiego, które ukończyła w r. 1964.
Na uczelni poznała przyszłego męża, Wiesława Jurkowskiego, studiującego malarstwo; po ukończeniu studiów zamieszkali w Białymstoku, w jego rodzinnych stronach. Oboje podjęli pracę w Liceum Plastycznym w Supraślu, Wiesław tylko na 6 lat, a Barbara od 1964 r. aż do emerytury. Urodziło im się troje dzieci, prowadziła dom, a w międzyczasie sięgała po pędzel i malowała. Trochę dla przyjemności, ale bardziej chyba z tęsknoty za swoimi „korzeniami”, bo najczęściej motywami twórczymi były starosądeckie kościoły i pejzaże, wizerunki świętych, szczególnie św.Kingi, potem też Jan Paweł II .Kochała Stary Sącz, interesowała się wszystkim, co tu się działo, utrzymywała kontakty. Od czasu do czasu przyjeżdżała, by się nacieszyć, naładować akumulatory; wtedy też obdarowywała znajomych swoimi pracami. Była na uroczystości kanonizacyjnej, którą jakby oczami wyobraźni przewidziała wcześniej, malując opisywany obraz. Z ogromną radością gościła u siebie każdego, kto przybywał z rodzinnych stron. Podczas spotkania z koleżankami, uczestniczącymi w konferencji w Supraślu, wzruszeniom, opowieściom, szczęśliwości wzajemnej nie było końca.
Basia była bardzo życzliwą, ciepłą i serdeczną osobą-wspomina Krystyna, również uczestnicząca w tym niezapomnianym spotkaniu - tyle dobra w niej było, a tak boleśnie ją życie doświadczyło, ją i jej bliskich. Pasmo nieszczęść zaczęło się od jednego z pobytów w Starym Sączu, kiedy to przywiozła do domu dziadków swoje 5-letnie bliźniaczki i przed bramą rodzinnego domu, pod kołami samochodu zginęła jedna z córeczek, Monika. Dziewczynka spoczywa na Nowym Cmentarzu.
Jakby tej tragedii było mało, w wieku 33 lat nagle umiera im syn Tadeusz, zdolny, ceniony biolog pracujący w Warszawie. Potem, z kolei obie mamy trzeba było otoczyć opieką w chorobie i doopiekować do końca.
Życie wypełniała praca, tylko nią można było zagłuszyć ból. Barbara dużo rzeźbiła, wyrabianiem gliny nabawiła się poważnych dolegliwości kręgosłupa. Miała swoje wystawy, wernisaże organizowane m.in. przez Związek Polskich Artystów. Otrzymała odznaczenia państwowe za pracę pedagogiczną. W Supraślu ma też tablicę pamiątkową, w formie płaskorzeźby, poświęconą jej pamięci. Zmarła w wieku 62 lat.
Pan Wiesław, po odejściu z Liceum, podjął pracę jako scenograf w Teatrze Lalek w Białymstoku, gdzie dotrwał do emerytury. Posiada pracownię malarską, Brał udział w konkursach, miał kilka wystaw w różnych miejscowościach, prezentował swoje prace m.in. w Zakopanem. Córka Regina pracuje jako nauczycielka w Garwolinie. Panu Wiesławowi dziękujemy za gotowość służenia pomocą i informacjami, za życzliwość i błyskawiczną przesyłkę pocztową ze zdjęciem Żony. Dołączamy pozdrowienia i zapewnienie o stałej i wdzięcznej pamięci starosądeczan o swojej rodaczce- artystce, Basi z Podmajerza, której serce zawsze biło miłością do Starego Sącza.
Zanotowała Zofia Gierczyk